O sile tego studia stanowi już sam fakt, że ekipa ta jest prawdopodobnie jedyną wytwórnią filmów animowanych na świecie, której nazwę znają w zasadzie wszyscy. Jasne, konkurencji jest sporo, ale żadna nie wyrobiła sobie aż tak silnej marki w świecie filmów. Jak do tego doszło?

 

Burzliwe dobrego początki

Pixar narodził się w 1974 roku, w Nowojorskim Instytucie Technologii. Na zlecenie założyciela całej instytucji powstało Computer Graphics Lab, którego pracownicy mieli ambicję stworzenia pierwszego komputerowo animowanego filmu. „Szef szefów” ochoczo pompował w CGL kolejne miliony dolarów, co wpędziło instytut w tarapaty finansowe. Szybko stało się jasne, że jedynym możliwym krokiem naprzód jest praca nad prawdziwym filmem.

W tym czasie George Lucas zajmował się tworzeniem pierwszych „Gwiezdnych wojen”, stworzył dział odpowiedzialny za grafikę komputerową, do którego stopniowo ściągnął większość osób pracujących wcześniej w Nowym Jorku. na przełomie lat 70, i 80. zespół ten opracowywał podwaliny pod technologie wykorzystywane później w wielu filmach. W 1982, już jako cześć słynnego Industrial Light & Magic, późniejszy Pixar stworzył cząsteczkowy efekt genesis użyty w filmie „Star Trek II”, a trzy lata później wykreowano komputerową postać witrażowego rycerza w filmie „Młody Sherlock Holmes”.

Po premierze „Powrotu Jedi” i słabszych wynikach finansowych Lucasfilm, członkowie ekipy od efektów zapragnęli uzyskać niezależność jako osobna firma. W 1986 roku Lucas zgodził się sprzedać firmę Steve'owi Jobsowi. Zwolniony z Apple'a słynny biznesmen i komputerowy geniusz dostrzegł potencjał w małym zespole i tak oficjalnie narodziła się firma Pixar.

 

Pixar w natarciu

Co ciekawe, pierwszym produktem firmy wcale nie były animacje. Najpierw firma próbowała zawojować rynek za pomocą sprzętu - Pixar Image Computer był maszyną dedykowaną do tworzenia obrazów w wysokiej rozdzielczości, którego moc obliczeniowa była odpowiednio wyższa niż standardowych komputerów w połowie lat 80-tych. By pomóc w sprzedaży maszyny, Pixar stworzył krotką animację prezentującą możliwości sprzętu – „Luxo Jr.” zachwyciło widzów i specjalistów (a lampka z tego filmu stała się później częścią logo firmy), ale nie doprowadziła do finansowego sukcesu.

Firma musiała zając się tworzeniem materiałów video dla zewnętrznych firm, raz jeszcze opóźniając realizację marzenia o pełnometrażowej komputerowej animacji. W końcu, w 1990 roku, dział sprzętowy Pixar został sprzedany, a Pixar podpisał z wytwórnią Walta Disneya lukratywną umowę na trzy filmy. Pierwszym z nich była „Toy Story” z 1995 roku, a najnowszym, właśnie wchodzącym do kin, jest film "Iniemamocni 2", kontynuacja kultowych już "Iniemamocnych".
 

 

Nieprzerwane pasmo sukcesów

Wątpliwości Jobsa związane ze słabą kondycją firmy Pixar doprowadziły do próby sprzedania jej tuż przed premierą „Toy Story”. Wczesne prognozy sprawiły, że Jobs postanowił dać Pixarowi jeszcze jedną szansę i była to bardzo słuszna decyzja. Animowany hit zarobił ponad 370 milionów dolarów i okazał się prawdziwym kamieniem milowych w historii popularnego kina. Bez opowieści o żyjących zabawkach nie byłoby ani „Shreka”, ani oswojonych smoków, ani „Krainy Lodu”.

Po sukcesie „Toy Story” Pixar okazał się największym giełdowym debiutem roku w USA, zyskując na wartości dwukrotnie w ciągu pierwszego dnia. Przez pierwsze lata po premierze „Toy Story” w firmie zaczął funkcjonować program, który jest w dużej mierze odpowiedzialny za doskonałe filmowe portfolio wytwórni. Pixar Braintrust polega na tym, że wszyscy pracujący twórcy - reżyserzy, scenarzyści, rysownicy, animatorzy - oglądają nawzajem swoje projekty i zostawiają notatki. Studio wyznaje zasadę, że to filmowcy mają rządzić firmą, a nie biznesmeni. Jak widać, takie podejście działa bez zarzutu.

Biznesowe tło było jednak pełne zawirowań. Pixar i Disney trwali w dziwnym finansowym związku, w którym to ta większa firma wydawała się wykorzystywać mniejszą. Próby zmiany tej sytuacji udały się dopiero w 2006 roku, kiedy to nowy prezes Disneya, Bob Iger, zdecydował, że jego firma bezwzględnie musi kupić Pixar. Wszystko dlatego, że podczas parady otwierającej Disneyland w Hong Kongu zorientował się, iż wszystkie disneyowskie postacie stworzone w ostatniej dekadzie są tak naprawdę dziełem Pixara.

Niezależnie od tego, co działo się za kulisami, filmy firmowane charakterystycznym logo z lampką zawsze były wysokiej jakości. Wypuszczone do tej pory 19 pełnometrażowych filmów zarobiło na świecie ponad 12 miliardów dolarów, z oszałamiającą średnią 634 milionów na film. Mimo tak ogromnej siły filmów, nie mogą się one równać z silą zabawek - w ciągu 5 lat od premiery pierwszych „Aut”, sprzedaż zabawek związanych z tą marką przekroczyła 10 miliardów dolarów. Innym przykładem mocy Pixara jest fakt, że po premierze „Gdzie jest Nemo” sklepy z rybkami w USA przeżyły takie oblężenie, że zabrakło anemonów do sprzedaży.

Trudno kłócić się z liczbami, jeszcze trudniej z nagrodami - Pixar ma na koncie w sumie 380 nagród, z czego aż 15 to Oscary (na 46 nominacji). Ostatnim sukcesem był film "Coco", który wygrał Oscary dla najlepszej animacji i za najlepszą piosenkę. 
Pixarowej maszyny jeszcze długo nic nie zatrzyma, a film numer 20 – „Iniemamocni 2” - bez wątpienia dołoży swoje dobre cegiełki do tego magicznego gmachu kreatywności.