Po 26 latach (tak, tak, jestem taki stary, że pierwsze książki Tokarczuk czy Stasiuka czytywałem w pierwszych wydaniach) wróciłem do jednej z moich ulubionych opowieści autorki Biegunów”  (The Man Booker International Prize 2018) — magicznej, baśniowej, niosącej w sobie zapowiedź wielu kolejnych spotkań. A wszystkie one były dla mnie istotne.

„Każda książka może być odbiciem Księgi, stanowić jej odblask. Może przywodzić na myśl wszystkie ludzkie próby dotarcia do prawdy o świecie. Ludzie bowiem zostali obdarzeni przeczuciem, że każda rzecz, która wyda im się warta opisania, ma jakiś kosmiczny czy boski wymiar i stanie się wieczna. Dlatego właśnie cierpliwie, jak mrówki, zbierają słowa, żeby to nazwać. A wszystko warte jest opisania” — pisze Tokarczuk w „Podróż ludzi Księgi”.

Tajemne paryskie Bractwo planuje wyprawę, której celem jest odnalezienie Księgi napisanej przez Boga. Ma ona posiadać cudowną moc i — rzecz jasna — zawierać wszystkie mądrości świata. W podróż wyruszyć ma trzech członków Bractwa, kawaler d’Albi zostaje jednak przyłapany w dniu wyjazdu podczas pojedynku (lub też daje się przyłapać, żeby nie wziąć udziału w wyprawie i nie musieć żenić się z utrzymanką, choć byłoby to nierozważne, bo Król Słońce tępił pojedynkowiczów).

W drogę wyruszają więc cztery osoby, bo do Markiza oraz bankiera i filantropa De Berle dołączają wspomniana już utrzymanka kawalera Weronika (łudząca się, że może jej kochanek wkrótce ich dogoni, choć przeczuwająca, że już go nie zobaczy) i nie potrafiący wydobyć z siebie słowa Gauche — chłopak wychowany przez zakonnice, a potem wypędzony w wielki świat (choć dotarł tylko na przedmieścia Paryża).

W podróży dużo rozmawiają i to właśnie te wymiany zdań są najciekawszym elementem powieści. Tak się bowiem składa, że naszych bohaterów różni prawie wszystko — od urodzenia, poprzez obecną pozycję, aż po postrzeganie świata i mechanizmów nim rządzących.

„Markiz sądził, że sposobem na poznanie znaczenia są Magia i Wtajemniczenie. Był blisko. Weronika sądziła, że znaczeniami, które nadają wszystkiemu sens, są Miłość i Sny. Była blisko. Gauche wierzył w Słowo, którego nigdy nie udało mu się wypowiedzieć, i też był blisko. De Berle zaś przeczuwał, że znaczenie zawiera się w samej istocie rzeczy, że rzeczy znaczą dokładnie to, czym są. Niezbyt to skomplikowana filozofia, ale i on był blisko.”

Ich celem jest ukryty w górach po hiszpańskiej stronie i zapomniany przez ludzi dawny klasztor, w którym ma znajdować się Księga. Im bliżej tego miejsca, tym podróż staje się bardziej uciążliwa, uczestnicy wyprawy (z której wkrótce wycofuje się De Berle) są wystawiani na coraz trudniejsze próby. Czy dotrą do doliny, w której ma znajdować się klasztor? Czy rzeczywiście tam będzie? I co z Księgą — istnieje czy jest jedynie legendą, elementem mistycznej opowieści?

 Z wielką przyjemnością wróciłem po latach do „Podróż ludzi Księgi” (choć przecież tak trudno zawsze znaleźć czas dla książek, które już znamy, bo tyle wokół nowości, a i zaległości w klasyce spore). Po pierwsze dlatego, że czyta się ją wyjątkowo dobrze i odnalazłem w niej ślady emocji towarzyszących przed laty tej lekturze — mimo upływu czasu nigdzie nie uleciały, nie wypłowiały i nie stęchły. Drugim powodem jest zawarta w tej książce zapowiedź literackiej podróży, w którą zabrała nas w kolejnych latach Olga Tokarczuk.

Ci, którzy czytywali jej prozę na długo przed tym, jak stało się to modne, mogli na bieżąco śledzić rozwój autorki.  Ci, którzy zaczynali lekturę Tokarczuk od „Ksiąg Jakubowych”, „Opowiadań bizarnych”, czy nawet „Domu dziennego, domu nocnego”, powinni koniecznie wrócić do jej pierwszych książek: „Podróży ludzi Księgi”, E.E”. oraz „Prawieku i innych czasów”. To tam znajdą bowiem początek — przede wszystkim zarys tematów, które autorkę od zawsze fascynowały, ale też jej pierwsze zmagania z formą opowieści.

Ich znajomość jest dla prawdziwego miłośnika literatury niezbędna także dlatego, że nagradzane współcześnie powieści Olgi Tokarczuk nie wieńczą przecież jej kariery. Przed nami jeszcze długa, nie mam wątpliwości, że fascynująca droga z autorką. A wybierając się z nią w kolejne podróże, warto niewątpliwie znać także tę pierwszą.

W jednym, drobnym elemencie pozwolę sobie nie zgodzić się z autorką, wyrywając z kontekstu poniższy fragment:

„Ponieważ zamierzony cel nie został osiągnięty, prowadząca do niego droga tracie swe znaczenie. Nie pamięta się prób, pamięta się tylko dokonania” — zapewne jest to spostrzeżenie słuszne, jeśli weźmiemy pod uwagę pamięć zbiorową. Dla mnie jednak literackie próby mają nie mniejsze znaczenie niż dokonania (rozumiane jako Dzieła, którymi zarówno autorzy się szczycą, jak i inni doceniają je i nagradzają) — są istotnym elementem podróży przez czas, przestrzeń i idee, do których zapraszają nas pisarze. Wzbogacają Dzieła, dopowiadają je, czasem uzupełniają lub po prostu zapowiadają. Pozostają jednak wciąż integralną częścią twórczości, której nie wypada nie znać. Są po prostu kolejnym krokiem na drodze do Księgi, bo przecież — jak już cytowałem — każda książka może być jej odbiciem.

10 października 2019 roku, Olga Tokarczuk otrzymała Literacką Nagrodę Nobla.

 

Zdjęcie okładkowe: Łukasz Giza