„Ja jestem czterdziestoletnim polskim raperem. Ja nic innego nie umiem” – tymi słowami Pezeta rozpoczyna się zapowiedź filmu dokumentalnego na temat jego najnowszego projektu „Muzyka współczesna”. Na szczęście to, co faktycznie potrafi, wychodzi mu świetnie.

 

Jak Niki Lauda

Dla Pawła z Ursynowa, jak niegdyś wołano na Pezeta, nowa płyta jest powrotem z zaświatów, bo tak trzeba określić aż siedmioletnią rozłąkę ze studiem nagraniowym. Jak większość przedstawicieli starej szkoły, największe sukcesy odnosił prawie dwadzieścia lat temu. Grupę Płomień 81 założył wraz z Onarem w 1998, czyli dokładnie wtedy, kiedy na świat przyszedł Jan-Rapowanie, występujący gościnnie na nowym albumie Pezeta w kawałku „Gorzka woda”. Debiutancki krążek „Muzyka klasyczna” sprzedał się w ponad 20 000 egzemplarzy. W kolejnych latach ukazały się kolejno „Muzyka poważna”, „Muzyka rozrywkowa”, „Muzyka emocjonalna” oraz „Radio Pezet” z 2012 roku. W otwierającym nowy album „Intro” raper porównuje się do Niki Laudy – austriackiego mistrza Formuły 1, który wrócił do ścigania po strasznym wypadku, w którym został boleśnie poparzony. Czy faktycznie comeback Pezeta jest równie spektakularny?

 

Różowe lata dziewięćdziesiąte

Słuchając piosenki z nowej płyty, a także oglądając klipy do nich, łatwo dostrzec jak ważnym okresem dla Pezeta były lata dziewięćdziesiąte. Kiepska rozdzielczość nagrywanych teledysków, dynamiczne ujęcia i błyskawiczne przebitki to końcówka poprzedniego stulecia w pigułce. Tak raper prezentuje swoje korzenie, wyjaśnia w jakich czasach się wychował oraz w jakich wartościach dorastał. Nie jest to jednak tragiczna próba powrotu do tego, co było. Pezet podkreśla swój wiek i doświadczenie, analizuje jak potoczyło się jego życie, dzięki czemu cały krążek nabiera głębszego znaczenia. W wywiadach raper przyznaje, że wciąż ma olbrzymi sentyment do dawnych dziejów oraz swojej młodości, jednak nie ma już miejsca na „robienie głupot”. Rzeczywistość dojrzałego faceta niekiedy go frustruje, ale równie często cieszy. O tym wszystkim opowiada „Muzyka współczesna”, płynnie łącząca wczoraj i dziś.

 

Trzy odsłony gorzkiej wody

Kawałkiem najlepiej oddającym podejście Pezeta do swojej twórczości obecnie jest utwór, a właściwie utwory „Gorzka woda”. Na płycie pojawiają się aż trzy odsłony tego tytułu. Pierwsza, w solowym wykonaniu rapera opowiada o tym jak radził sobie dawniej oraz jak z życia korzystają ludzie dziś. Druga wersja została nagrana z przedstawicielami tzw. starej szkoły. W klipie pojawiają się Sokół, KęKę, Paluch oraz Ten Typ Mes. Niejako w opozycji do uznanych przedstawicieli rodzimego hip-hopu stoi wersja „Gorzkiej wody” nagrana z raperami nowej fali – Oki, Otsochodzi, Jan-Rapowanie oraz Zdechły Osa – każdy z nich przygotował swoją zwrotkę i nagrał do niej klip. Różnica stylów obu kawałków jest wyraźna. Pierwsza wersja cofa nas na przełom XXI wieku, dominuje szybki, prosty styl. „Już nie małolat, jeszcze nie zgred” rapuje Sokół, a z każdej zwrotki bije pewność siebie i doświadczenie. Otsochodzi i spółka również pozbawieni są kompleksów, ale wynika to przede wszystkim z buńczuczności nowej fali.


Najnowsza płyta Pezeta - Muzyka współczesna
 

Pezet nowoczesny

Na każdym etapie swojej muzycznej kariery nie można było napisać o Pezecie, że jego rap jest staroświecki. Podczas gdy wielu hip-hopowców wyrobiło sobie styl, którego przez lata sztywno się trzymają, Pezet od zawsze szedł z nurtem, eksperymentował z tym, co było wówczas na topie. Podobnie jest z „Muzyką współczesną”. Już sam tytuł podpowiada, że raper nie przespał ostatnich siedmiu lat i dokładnie wie, co i z kim chce nagrywać. Płyta jest różnorodna muzycznie i z pewnością nie znudzi się po pierwszym przesłuchaniu. Zwłaszcza, że tekstowo również jest bogata i pozwala odkrywać w kolejnych wersach nowe znaczenia.

O rówieśnikach, następcach, a także tych, o których słuch zaginął. „Muzyka współczesna” to wyśmienita podróż przez ostatnie ponad dwadzieścia lat, pokazujące jak małolat z warszawskiego Ursynowa dorósł do znacznie poważniejszej roli.