Jeśli w przewidywaniach opierać się na ilości nominacji i nagród, jaką już zyskały konkretne filmy, zwycięzca może być tylko jeden. Na szczęście Akademia niejednokrotnie udowodniała, że potrafi zaskakiwać. Dlatego do momentu rozpoczęcia gali możemy tylko spekulować.

Dziesięć nominacji w kategorii na najlepszy film oznacza, że tegoroczne Oscary są najbardziej wszechstronne od lat. Mamy mieszankę niezależnych filmów artystycznych, produkcji platform online i faworytów krytyków – ale bez przeboju „Spider-Man: No Way Home”. Kto ma największe szanse?

Diuna dvd

Filmy zaliczane do grona faworytów:

  • „Psie pazury”

Western Jane Campion może zostać pierwszą w historii produkcją Netfliksa, która otrzyma Oscara za najlepszy film. Ma do tego mocne podstawy - aż 12 nominacji w całej gamie kategorii, w tym za najlepszy film, dla najlepszego reżysera, za najlepszy scenariusz adaptowany i cztery nominacje aktorskie, w tym dla Benedicta Cumberbatcha, Kirsten Dunst, Kodi-Smita McPhee i niespodzianka, Jesse’go Plemmonsa. To tylko potwierdza poziom produkcji. Ma też wszystkie elementy składające się na sukces: fabułę, która toczy się jakby w zwolnionym tempie, a jej tło stanowią soczyste krajobrazy. Temat - imponującą eksplorację toksycznej męskości. Wywrotowe podejście do zachodniego mitu oraz dodatkową pikantność w postaci głównego bohatera, dzięki któremu stawia poważne pytanie – co to znaczy być mężczyzną w męskim świecie?

Co przemawia na NIE? Po pierwsze czynnik anty-Netfliksowy. Niektórzy uważają, że branża nie jest w stanie zaakceptować filmu wyprodukowanego przez Netflix jako godnego nagrody dla najlepszego obrazu. Poza tym „Psie pazury” mogą ucierpieć z powodu statusu faworyta, a to jak wiele nominacji otrzymał film może być zgubne. Dlatego może się okazać jednym z tych filmów, które wygrywają najlepszą reżyserię, ale przegrywają główny wyścig na rzecz innego rywala depczącego po piętach. Film nie jest też tradycyjną rozrywką oscarową. Oczywiście można było tak powiedzieć również o „Parasite” i „Nomadland” i pamiętamy, jak to się skończyło.

Jednak bez wątpienia po „Romie” i „Irlandczyku”, „Psie pazury” to kolejna ogromna szansa na Oscara dla Netfliksa.

  • „Belfast”

„Belfast” z siedmioma nominacjami we wszystkich najważniejszych kategoriach depcze „Psim pazurom” po piętach. Na wpół autobiograficzna opowieść Kennetha Branagha o rodzinie w Irlandii Północnej w latach 60. XX wieku zdobyła już Złoty Glob za najlepszy scenariusz. Jeśli powolne i surowe „Psie pazury” mogą okazać się za ciężkie, przytulna domowość „Belfastu” jest atrakcyjną alternatywą dla głosujących. Stanowi zręczne, bogate emocjonalnie rozwiązanie dla przedstawienia burzliwej historii i konfliktów religijno-etnicznych, a to wszystko z perspektywy dziecka.

Stylistycznie film podobny jest do „Romy”, która w 2019 roku była bliska sukcesu. Czarno-białe zdjęcia plus sentymentalizm, celebracja wspólnotowości i ducha, do której Akademia ma słabość, może przechylić szalę zwycięstwa.

Co przemawia na NIE? Pod przykrywką obrazu z epoki za mało tu zderzenia religii, polityki i perspektyw, przez co staje się rodzinnym melodramatem. Dlatego można też wysunąć zarzut, że jest czarno-biały bez żadnego głębszego powodu. 

Tytuły, które mogą sprawić niespodziankę:

  • „Diuna”

„Diuna” to jedyny nominowany film, który można uznać za przebój kinowy. Jest też w tej stawce zawodnikiem z najbardziej zbliżoną liczbą nominacji względem głównego faworyta. Ma ich na swoim koncie 10, w tym większość w kategoriach technicznych, odpowiadających za charakteryzację, scenografię, efekty specjalne czy montaż. Film Denisa Villeneuve'a jest pretendentem do nagrody ze względu na swoją ambicję, złożoność i imponujące widowisko. W tej epickiej opowieści udaje się zrównoważyć warstwy o polityce, religii, ekologii z bardziej osobistą podróżą Paula Atryda (Timothée Chalamet).

Przebić się z filmem science-fiction w tej kategorii będzie niezmiernie trudno, ale mając w pamięci sukces np. „Kształtu wody”, można uznać, że każdy gatunek ma szansę. 

  • „King Richard: zwycięska rodzina”

Dramat sportowy Reinaldo Marcusa Greena ma jedną istotną zaletę, która może przechylić szalę zwycięstwa - Will Smith. Jeśli „King Richard” nie zdobędzie nagrody za najlepszy film to z pewnością ma jeszcze szansę w kategorii dla najlepszego aktora pierwszoplanowego.   Smith jest centralnym punktem filmu i stoi teraz na czele wyścigu najlepszych aktorów. Dwadzieścia lat po tym, jak zdobył swoją pierwszą nominację (za film pt. „Ali” Michaela Manna w 2001 roku), wciąż pozostaje z czystym kontem, a od lat jest jedną z najbardziej wpływowych i odnoszących sukcesy gwiazd filmowych.

Wracając do samego filmu. To historia, która jest kroniką wczesnych lat życia i rozwoju kariery wielkich gwiazd tenisa, sióstr Wenus i Sereny Williams. Kariery, którą zaplanował i nad którą ciężko pracował także sam ojciec dziewczynek. Dodając do tego niekonwencjonalne metody wychowawcze i walkę z przeciwnościami, film staje się triumfalną opowieścią o determinacji i spełnianiu marzeń. Ta inspirująca historia zdecydowanie może się podobać, a dzięki roli Smitha zyskuje jeszcze wyższy poziom.

  • „West Side Story”

„West Side Story” Stevena Spielberga to kolejny tytuł, który co prawda z pewną nieśmiałością, ale jest wskazywany jako potencjalny laureat. Także ze względu na siedem nominacji i kilka ważnych nagród, w tym trzy Złote Globy. Ale czy nowa adaptacja klasycznego musicalu z 1961 roku może powtórzyć jego sukces? Historia zakazanego romansu Tony'ego i Marii, dwojga nastolatków silnie powiązanych z rywalizującymi gangami, niby znana, tu znów zyskuje na świeżości. Do tego utalentowani filmowcy, udany debiutancki występ Rachel Zegler, a także niuanse w scenariuszu pozwalają dać mu szansę.

Kultowy musical ma oczywiście legendarną historię Oscarów, ponieważ adaptacja z 1961 roku zdobyła 10 nagród. Jednak najnowsza historia laureatów nie jest po jego stronie. Ostatnim musicalem, który wygrał w tej kategorii było „Chicago” z 2003 roku.

  • „CODA”

Ten film wśród nominowanych to z kolei ukłon Akademii w stronę niezależnego kina i powrót do obecności dramatów z takich festiwali jak np. Sundance.

„CODA” opowiada o rodzinie głuchych pracowników przemysłu rybnego w Massachusetts. Matka Jackie, ojciec Frank i syn Leo urodzili się głuchymi. Córka Ruby to jedyna osoba w rodzinie, która słyszy. Kiedy postanawia, że chce iść na studia muzyczne, decyzja wywołuje konflikt i stawia ją przed trudnymi wyborami.

Poza mile widzianą rzadkością w decyzji amerykańskiej reżyserki Sian Heder o obsadzeniu niesłyszących aktorów w rolach, film zapewnia delikatne poczucie humoru, specyficzne spojrzenie na marginalizację i złożone idee dotyczące rodziny.

Ma w sumie zaledwie trzy nominacje do Oscara (najlepszy film, najlepszy aktor drugoplanowy, najlepszy scenariusz adaptowany). To sprawia, że jego sytuacja w wyścigu, statystycznie rzecz biorąc, jest dość trudna. Poza kilkoma specyficznymi wyjątkami, żaden film od 1934 roku nie zdobył Oscara mając mniej niż 4 nominacje.

Co przemawia na korzyść filmu? Przede wszystkim to, że „CODA” to film specyficzny, głównie wykorzystujący podpisy. Prawdopodobnie bardziej emocjonalny niż „Belfast” czy „West Side Story”. Do tego byłby to z pewnością historyczny wybór. Czy stać na niego Akademię?

Filmy, które mają mniejsze szanse na wygraną

  • „Licorice Pizza”

Gary jest nastoletnim aktorem, który spełnia swoje marzenia w kalifornijskiej dolinie San Fernando w latach 70., a Alana jest 25-letnią asystentką fotografa, która pozornie nie ma żadnego celu i pomysłu na siebie. Dramat romantyczny o dojrzewaniu Paula Thomasa Andersona pokazuje subtelnie, ale dogłębnie, jak ludzie w każdym wieku mogą nadal torować sobie drogę przez życie i nie mają pojęcia, jak chcą żyć, co robić i kogo kochać. Przesłania i motywy filmu nie przemówiłyby do widzów tak silnie bez dynamicznej chemii i gry aktorskiej dwóch głównych bohaterów filmu. Alana Haim gra swoją imienniczkę jako uroczo agresywną, ale bezbronną młodą kobietę, która niechętnie przyjmuje zaloty Valentine'a. Cooper Hoffman, syn nieżyjącego już aktora Philipa Seymoura Hoffmana, wcielił się w postać uprzejmego, charyzmatycznego i niezręcznego 15-letniego dziecięcego gwiazdora, który stara się pozostać na fali w czasach, które nie były zbyt łaskawe dla dorastania dziecięcych gwiazd.

Filmy tego reżysera są niemal zawsze powszechnie chwalone, nawet jeśli nie przyciągają szeregu nagród. Czy „Licorice Pizza” ma szansę na Oscara za najlepszy film? Raczej nie, ale w tym zestawieniu to bardzo miła i krzepiąca historia, obok której nie należy przejść obojętnie.

  • „Nie patrz w górę”

Kolejny hit Netfliksa, który przed ekrany przyciągnął gigantyczną publiczność. Gwiazdorska satyra Adama McKaya prezentuje przesłanie o nieuchronnej katastrofie, które nie mogło być bardziej aktualne i pokazane z lepszym humorem. Film to przypowieść o tym, co się dzieje, gdy śmiertelna kometa zmierza w kierunku Ziemi, a ludzie sprawczy są bardziej zainteresowani pieniędzmi i władzą, niż ratowaniem życia.

Film ma przykuwającą wzrok obsadę, z Leonardo DiCaprio i Jennifer Lawrence w roli astronomów, którzy odkrywają kometę pędzącą w kierunku Ziemi oraz Meryl Streep i Jonahem Hillem wcielających się w polityków, którzy im nie wierzą lub po prostu ich to nie obchodzi.

„Nie patrz w górę” zdobyło cztery nominacje w kategorii: najlepszy film, najlepszy oryginalny scenariusz, najlepszy montaż filmu i najlepsza muzyka. I chociaż Oscara rzadko zdobywa satyra, byłoby ryzykowne założyć z góry porażkę mając w pamięci dotychczasowe osiągnięcia samego filmu, ale też reżysera.

  • „Drive my car”

Cztery kategorie, w których nominowany jest „Drive My Car”, to ten sam zestaw, w którym „Parasite” wygrał dwa lata temu: najlepszy obraz, reżyseria, scenariusz adaptowany i film międzynarodowy. Rok 2022 to także czwarty rok z rzędu, w którym film nieanglojęzyczny jest nominowany w kategorii na najlepszy film.

Produkcja Ryusuke Hamaguchiego to japoński dramat oparty na opowiadaniu Haruki Murakamiego. Jest historią związku między starzejącym się aktorem a młodą kobietą, która jest jego kierowcą. To na pewno subtelne i zapadające w pamięć kino, na które warto mieć oko. Jednak nie błyszczy tak mocno jak „Parasite”, do którego często jest porównywane.

Fakt, że nieanglojęzyczny film zdobył nominację w najważniejszej kategorii, pozostawiając w tyle takich pozornych pewniaków do nominacji jak: „Dom Gucci”, „Tick, Tick... Boom!” czy „C’mon C’mon” jest już sporym wyróżnieniem.

  • „Zaułek koszmarów”

Poprzedni film Guillermo del Toro „Kształt wody” zdobył Oscara i został uznany przez wielu krytyków za arcydzieło. „Zaułek koszmarów” w tym porównaniu wypada jednak nieco rozczarowująco.

Film zdobył co prawda cztery nominacje i pomimo mrocznej tematyki zdołał przyciągnąć niemałą publiczność. Jednak zarówno pod względem opinii krytyków jak i wyników kasowych nie dorównuje poprzednim produkcjom reżysera. Dobra obsada (Bradley Cooper, Rooney Mara, Kate Blanchett, Richard Jenkins) w tym remake'u noir i filmowe rzemiosło są tu największymi atutami. Dlatego nominacja jest już nagrodą. Możliwe trofeum w kategoriach rzemieślniczych, ale główna statuetka prawdopodobnie poza zasięgiem.

Rozstrzygające starcie coraz bliżej. Śledź pasję Oglądam i bądź na bieżąco z informacjami ze świata kina i nadchodzących Oscarów 2022. Wręczenie nagród już 27 marca.

Zdjęcie okładkowe: źródło: shutterstock.com