Muniek, Janek Benedek, Sydney Polak, Perkoz i Nazim – klasyczny skład, a także powrót do klasycznego brzmienia. Album „Hau!Hau!” jak twierdzi sam Muniek, to pomost pomiędzy tym co było kiedyś i tym co jest dziś. W jakimś sensie to pigułka nadziei dla słuchaczy. W czasach, które są bardzo trudne i nie dają zbyt wiele powodów do uśmiechu, taka muzyka i takie historie są bardzo potrzebne. O spotkaniu starych kumpli, pisaniu nowych piosenek, gościach, którzy pojawili się na albumie i planach na przyszłość opowiedzieli nam wokalista i autor tekstów Muniek Staszczyk oraz kompozytor Janek Benedek.

 

 

Skąd pomysł, żeby reaktywować T.Love w składzie, który ostatni raz grał razem prawie trzydzieści lat temu?

  • Muniek: Pomysł narodził się już jakiś czas temu, spotkałem się z Jankiem w roku 2018 i rozmawialiśmy o tym, że może kiedyś wrócimy do wspólnego grania, chociaż wtedy nie miałem jeszcze idei przywrócenia do życia całego zespołu. Później mieliśmy wszyscy sporo czasu na myślenie, spojrzałem w kalendarz i dotarło do mnie, że jeżeli dotrwamy do roku 2022, to zespół będzie miał czterdziestkę. Wtedy przyszło mi do głowy, że moglibyśmy wrócić w takim klasycznym składzie. I konkretnie właśnie w tym, bo w końcu tych składów było wiele. Janek wyraził zainteresowanie pomysłem. Później, kiedy przyszła ta cała zaraza, wszyscy złapali doła, siedzieliśmy zamknięci w domach, było sporo czasu na myślenie i wtedy stwierdziłem, że jeżeli wrócić, to właśnie w tym składzie z „Kinga”. Zaproponowałem wszystkim spotkanie u mnie w ogrodzie, cały skład się zjawił – Polak, Perkoz, Nazim i my z Jankiem – to była rozmowa treningowa, na rozgrzewkę. Wtedy nie było oczywiście żadnych piosenek, ale nakreśliłem chłopakom taką koncepcję, że chciałbym pisać z Jankiem, tak jak to było w latach dziewięćdziesiątych.

Janek, zaskoczyła cię propozycja Muńka?

  • Janek Benedek: Dla mnie propozycja Muńka nie była zaskoczeniem, gadaliśmy o tym już kilka lat temu. On jest długodystansowcem i strategiem, lubi wszystko zaplanować na dłuższą metę.

A zespołowi spodobał się ten pomysł?

  • Muniek: Zauważyłem u wszystkich jakiś pozytywny błysk w oku, w końcu każdy ma do macierzystego zespołu duży sentyment i przywiązanie. Już na tym etapie poczułem, że to się sprawdzi. Później Janek zaczął mi zapodawać kolejne piosenki, w sensie wrzucał mi do skrzynki na listy wypalone płyty CD, bo ja jestem kompletnie niekomputerowy. Poprosiłem go o taką formę i co jakiś czas podjeżdżał tu do mnie pod dom i zostawiał nowe kawałki. Raz zostawał też coś... jakby list. Tekst, który powiedział z akompaniamentem riffu gitarowego i w którym mówił do mnie: „Muniek, jest pandemia, jest strasznie chu...wo, ale nie możemy się załamywać i poddawać, musimy się podnieść i coś zrobić”.  To do mnie dotarło i zacząłem pisać. Pierwszy tekst, który wówczas napisałem to „Ja ciebie kocham”. Spodobało mi się, pojechałem do Janka do studia, żeby to nagrać i tak powstał pierwszy numer. A jak powstanie pierwszy, to później już leci.

 

„Hau! Hau!” T.Love

 

A nie pojawiły się jakieś obawy, że po reaktywacji w tym konkretnym składzie, wrócą te same problemy, które spowodowały rozpad zespołu te trzydzieści lat temu?

  • Muniek: Janek na samym początku trochę się tego bał i nie był tak na sto procent chętny. Jednak ja wiedziałem, że jeżeli mamy wracać, to w ekipie, którą fani znają i dobrze kojarzą. Faceci, którzy grali w T.Love to konkretne postaci, zależy mi właśnie na nich i Janek to zrozumiał.
     
  • Janek: To co wydarzyło się w latach dziewięćdziesiątych, każdy już sobie przerobił i nie wiem, czy jest sens do tego wracać. Muniek jest facetem, z którym nie jest łatwo wypracować kompromis, chociaż wcale nie mówię, że ze mną jest łatwo (śmiech). Ale teraz, sam widzisz, wyszło na moje. Dogadaliśmy się co do składu, formy współpracy i postanowienia, że to ja piszę i produkuję materiał. Te prawie trzydzieści lat temu, taka sama decyzja wywołała liczne konflikty i problemy. Tym razem Muniek wszystko uporządkował, doszedł do pewnych wniosków i stwierdził, że ten model pracy będzie dziś najlepszy. Wtedy tak to wyglądało, i tak samo wygląda teraz z tym, że już bez konfliktów.

Nowe piosenki powstały od zera, czy wykorzystaliście też jakieś starsze, napisane wcześniej kompozycje?

  • Janek: Niektóre kompozycje powstały wcześniej i wymagały tylko odświeżenia, kilka powstało do tekstów Muńka, które mi przyniósł. Tak było w przypadku numerów „XYZ” i „Hau! Hau!”. To są bardzo świeże kompozycje, powstały w trakcie robienia tej płyty.

 

t.love

 

Kwestia brzmienia, które chwilami mocno nawiązuje do starych czasów, była przedmiotem jakichś poważniejszych dyskusji?

  • Janek: T.Love zaczynał w latach osiemdziesiątych i stąd mój pomysł, żeby zrobić taką pętlę. Szczególnie, że te brzemienia są ostatnio znowu modne. Muniek też to czuł i fajnie, że powierzył mi skonstruowanie wszystkiego.
     
  • Muniek: Chcieliśmy sobie przypomnieć jak to jest cieszyć się rockandrollem. Dlatego tak dużo tu słychać odniesień do muzyki, na której się wychowałem. Są tu rzeczy, które brzmią jak z lat osiemdziesiątych, czy nawet z końcówki siedemdziesiątych. Chcieliśmy wrócić do tamtych czasów, ale bez jakiegoś taniego sentymentu, mimo wszystko zależało nam na tym, żeby to była płyta współczesna i stanowiła jakiś pomost pomiędzy tym co było korzeniami T. Love i tym co jest dziś, a.d. 2022. Wydaje mi się, że nam się to udało.

A fakt, że całość jest bardzo „radio-przyjazna” i nie ma tu jakichś przesadnie mocnych, rockowych riffów to zamierzony cel?

  • Janek: Muniek mi zaufał w kwestii produkcji. Konsultowaliśmy brzmienie płyty z osobami, na których zdaniu nam zależało i wszyscy stwierdzili, że to jest coś nowego jeżeli chodzi o brzmienie. T.Love to zespół, który zawsze był grany w rozgłośniach radiowych i trudno sobie wyobrazić, że nagle zejdziemy do podziemia. Były też oczekiwania fanów, którzy spodziewali się jakichś konkretnych rzeczy po tym składzie. Dla mnie to było szczególnie trudne wyzwanie, bo nie chciałem się powtarzać i robić tych samych riffów co trzydzieści lat temu. Ty byłoby śmieszne.

 

t.love zespół

 

Muniek, kiedy zacząłeś pisać teksty, skupiałeś się na rzeczywistości i niełatwej sytuacji dookoła, czy raczej starałeś się przekazać coś bardziej uniwersalnego, nie osadzonego w konkretnych realiach?

  • Muniek: Teksty powstawały na przełomie lat 2020/2021 i wiadomo jaki był wtedy czas. Teraz jest jeszcze gorzej oczywiście, ale wtedy też różowo nie było. Pisałem wszystko dwa lata i są to jakieś impresje, bez storytellingu jaki zdarzało mi się wcześniej uprawiać. Z pewnością nie chciałem dołować, o swojej chorobie i innych problemach opowiadałem wcześniej tysiąc razy i pomyśleliśmy z Jankiem, że musimy dać ludziom jakąś pigułkę nadziei. Skoro dookoła jest syf, to zróbmy wszystko odwrotnie, nie piszmy piosenek zbyt mocno osadzonych w aktualnej sytuacji. I bez tego wszyscy są wystarczająco zdołowani. Teksty pisałem do muzyki Janka, a on pisze zajebiste piosenki i doskonale mnie zna. Wie w czym wypadnę fajnie. Na płycie będzie krótkie info o tym co mnie inspirowało – sztuka, literatura, filmy, ogólnie wiesz... popkultura.

Janek, a jak tobie się pisało muzykę do tekstów Muńka?

  • Janek: Chciałem, żeby Muniek zszedł z tego tonu, którego ostatnio nabrał. Takiego bycia mentorem i nauczycielem a la Johnny Cash. Nie podobało mi się to, w każdym razie nie do końca. Wiem, że on jest dorosłym facetem i chce mówić rzeczy mądre, ale moim zdaniem jego siła i urok, polegają nie na tym, że jest „mędrcem”, ale na tym, że jest wciąż otwartym na życie chłopakiem, który mówi wprost co myśli, czasem się czemuś dziwi, wchodzi w interakcję ze światem. Oczekiwałem od niego odświeżenia i okazało się, że on sam też tego chce. O tekstach rozmawialiśmy bardzo dużo.

 

muniek staszczyk

 

Muniek, w piosence „Trzy czwarte” śpiewasz, że chcesz mówić prosto. To nie jest łatwe. I nie każdy tak potrafi.

  • Muniek: Metod pisania jest wiele, a ja dodatkowo mam „wylatane godziny” bo piszę teksty od czterdziestu lat. To jest jakieś doświadczenie. Technicznie wygląda to tak, że zawsze kupuję jakieś niezliczone ilości zeszytów formatu A4 i piszę ręcznie mnóstwo rzeczy. Kiedy powstaje nowy album, to takich zapisanych zeszytów jest kilka, a czasami nawet kilkanaście. To są pomysły, cytaty, wyłapane z książki czy filmu. Czasami też z piosenek innych artystów. Przed pandemią to były też jakieś zdania podsłuchane w knajpach, czy gdziekolwiek na mieście. Bardzo dużo różnych rzeczy. Kiedy pisałem, dzieliłem się pomysłami z Jankiem, on też fajnie sugerował i podsuwał jakieś rozwiązania i tematy. Jednak ostatecznie sam wszystko napisałem. Cały czas chciałem, żeby to był spójny album i zależało mi, żeby to była moja reżyseria. Chciałem powiedzieć: „Hau! Hau! Jesteśmy! Żyjemy i dajemy czadu”. A co do prostego komunikatu – zawsze jest dla mnie ważne, żeby mówić prosto, ale nie prostacko. Kiedyś znajomi powiedzieli mi coś takiego: „Muniek, ty to umiesz powiedzieć to, co każdy by chciał, ale nie każdy potrafi”. To był dla mnie duży komplement.

Goście, którzy się pojawili na albumie – Kasia Sienkiewicz z zespołu Kwiat Jabłoni i Wojtek Sokół. Dlaczego akurat oni?

  • Muniek: Zacznę od Sokoła, bo znamy się i kolegujemy od wielu lat. Wiem, że prywatnie lubi T.Love i mamy dobry, koleżeński przelot. Dlatego ten wybór był dla mnie czymś zupełnie naturalnym. A Kasia? Kiedy powstawał numer „Pochodnia”, którego refren sugerował jakąś męsko-damską relację, może nawet miłosną, ale nie jakąś głupawą jak to ostatnio często bywa, pomyślałem, że powinna to zaśpiewać jakaś młoda wokalistka. Najlepiej z zespołu, którego słuchają dziś młodzi ludzie. Kiedyś wpadła mi w ręce płyta zespołu Kwiat Jabłoni. Skumałem, że to są dzieci Kuby Sienkiewicza, którego znam i lubię, ale nie miałem pojęcia, że oni są tak bardzo popularni. Zadzwoniłem do Kasi z propozycją i ona się zgodziła. Kiedy przyszła do studia, opowiedziała mi historię, że na pierwszym koncercie T.Love była jeszcze w brzuchu swojej mamy. Nie wiem, który to mógł być rok, ale i tak sytuacja jest całkiem zabawna. Była na naszym koncercie zanim się jeszcze urodziła. Historia zatoczyła koło.

 

hau hau

 

Trasa koncertowa już zaczyna nabierać konkretnych kształtów, ogłaszacie kolejne występy w kolejnych miastach. Czego się spodziewacie w najbliższej przyszłości?

  • Janek: Spodziewamy się, że będziemy grać. Wszyscy bardzo na to czekają i się z tego cieszą. Poza tym, wszyscy w zespole są zdania i powtarzają, że są zadowoleni z tej płyty. I mówią to wprost do mnie. Bardzo się z tego cieszę.

Więcej wywiadów oraz doniesień ze świata muzyki znajdziecie w dziale Słucham.

Zdjęcia w tekście: mat. wydawcy, fot. Jacek Poremba