Odkrycia Empiku to nagrody towarzyszące Bestsellerom. Jednak tu nie decyduje sprzedaż, a wybór jury. W tym roku w jego skład weszli: Maja Ostaszewska, Karolna Korwin Piotrowska, Magnus von Horn (ubiegłoroczny laureat Odkryć) oraz z ramienia Empiku: Izabela Szymańska i Agnieszka Stępień. Nagrodę przyznali Łukaszowi Grzegorzkowi „Za film, który z czułością przygląda się bohaterom; za skromność i dyscyplinę reżyserską; za stworzenie pola do pokazania zachwycającej, niezależnej, zmysłowej kobiecej postaci”. Z tej okazji przypominamy rozmowę z reżyserem.

Łukasz Grzegorzek Odkrycie EMpiku 2021 wręczenie nagrody fot AKPA

Wręczenie nagrody Odkrycie Empiku 2021. Na scenie: Karolina Korwin Piotrowska, Maja Ostaszewska, Gabi Drzewiecka, Marcin Prokop oraz Łukasz Grzegorzek. Foto: AKPA

Rozmowa z Łukaszem Grzegorzkiem

Artur Zaborski: Warto być przyzwoitym?

  • Łukasz Grzegorzek: Kiedy zabierałem się do pracy nad „Moim wspaniałym życiem”, przyświecała mi myśl Władysława Bartoszewskiego, który przekonywał, że warto. Ja jednak nie do końca się z nim zgadzam, dlatego chciałem stworzyć bohaterkę, która skonfrontowana z oczekiwaniami stawianymi jej przez rodzinę, współpracowników czy kochanka, zawsze zachowuje się względem kogoś nieprzyzwoicie. Wyczuwałem w tym duży potencjał. Tak powstała Joasia, w którą wciela się Agata Buzek. Protoplastą tej postaci był mój nauczyciel języka angielskiego, Józef Lisiecki.

Co go charakteryzowało?

  • W latach 90., kiedy wszyscy nosili seledynowe marynarki uwydatniające łupież na barkach, on ubierał gustowne, brytyjskie stroje. Miał w sobie ogromne pokłady godności. Atakowano go z innych powodów niż Joasię, ale nigdy nie pozwolił sobie na przyjęcie roli ofiary. Bardzo mi imponował.
    Joasia też nie pozwala, by opatrzyć ją etykietką z takim napisem. Ciekawe jest jednak to, że gdy chcący jej zaszkodzić szantażysta wysyła jej anonim, w którym pisze, że wie, czego się dopuściła, bohaterka nie irytuje się, że ktoś ją zaatakował, tylko szuka winy w sobie. Zamiast mieć pretensje do niego, gani siebie.
    Pomysł na tę scenę wziął się ze sprawy amerykańskiego showmana Davida Lettermana, który znalazł w samochodzie podobną anonimową wiadomość. Dokonał publicznej spowiedzi przed kamerami, na żywo. Bardzo mnie ona zainteresowała. Chłopak pochodzi z Indiany, został wychowany w silnym duchu chrześcijańskim. Kiedy dotarła do niego powyższa wiadomość, od razu zaczął zastanawiać się, co złego zrobił. Zaczął analizować swoje życie do kilku lat wstecz. Automatycznie uruchomiło się w nim poczucie winy, o którym mówisz. Wydaje mi się, że Polskę i Indianę wiele łączy pod kątem religijności i wychowywania młodych ludzi w patriarchacie.

 

Akcja dzieje się w Nysie w szkole rolniczej. Uczęszczałeś do niej?

  • Spędziłem w niej cztery lata. To moje liceum, pieszczotliwie zwane „Rolnikiem”, wygląda jak Hogwart. Kręcąc scenę włamania, w której widoczny jest gabinet ze szkieletami, scenografka zwróciła mi uwagę, żeby wyrzucić chociaż kilka z nich - było ich pięć - aby ludzie nie pomyśleli, że to jej chory sen. W filmie pojawiają się bardzo ważne dla mnie miejsca, takie jak szkoła i osiedle, na którym się wychowałem. Chciałem, żeby towarzyszące mi emocje były widoczne na ekranie.

Łukasz Grzegorzek Odkrycie EMpiku 2021 film fot AKPA

Łukasz Grzegorzek ze statuetką Odkrycie Empiku 2021. Foto: AKPA

Chciałeś w ten sposób zamknąć za sobą jakiś etap, rozliczyć się z przeszłością?

  • Nie wiem, czy tak było. Obecnie poszukuję w życiu łagodności. Czuję się źle w momencie, w którym ktoś wygłasza mocne osądy na czyjś temat, dokonuje pochopnej oceny. Chciałem uniemożliwić podobne osądy widzom wobec Joasi, która nie jest jednoznacznie dobra ani zła. Chcę, żeby widzowie poczuli, że to jest jej życie, więc gra według własnych zasad. I żeby uświadomili sobie, że tak można. Nysa jest miastem kilku mniejszości narodowych, zamieszkuje ją wielu Ukraińców, a ja sam mam tamtejsze korzenie. Wydaje mi się, że to utrudnia znalezienie konkretnego światopoglądu oraz kompasu moralnego. Joasia musi odnaleźć go w sobie, mimo że inni cały czas krzywo na nią patrzą.

Nysa w kamerze twojej operatorki, Weroniki Bilskiej wygląda niesamowicie. Aż chce się jechać! Mocno przysłużyliście się promocji miasta.

  • Z pewnością tak. Zwłaszcza sklepu „Tani Armani”, do którego Agata Buzek i Małgorzata Zajączkowska często chodziły na zakupy (śmiech). Weronika, tak samo jak moja producentka Natalia Grzegorzek, ma bardzo duży wpływ na efekt końcowy. Chcemy, żeby świat w naszych filmach był soczysty, podobnie jak występujące w nich postacie. Aby były pełne zalet i wad oraz emocji. Dlatego obok postaci kobiecych występują rozbudowani męscy bohaterowie - tak było również w przypadku „Kampera” i „Córki trenera”. Konfrontujemy punkty widzenia wszystkich tworzonych przez nas postaci. Dzięki temu widzowie mają szansę poznać w danej scenie kilka perspektyw i ustosunkować się do sytuacji. Dostają szansę, żeby utożsamić się z bohaterem, współczuć mu, ale także, by nie darzyć go sympatią - tak po prostu. Ponadto nigdy nie chcemy, aby nasze postacie były ofiarami systemu lub otoczenia.

Łukasz Grzegorzek rezyser filmu Moje wspaniale zycie

Na zdjęciu: Łukasz Grzegorzek. Archiwum prywatne.

Joasia w bardzo dużym stopniu pozwala sobie na samorealizację, idzie własną drogą. Natomiast jej partner, Witek, jest bardzo zamknięty. Boi się swoich pragnień. Skąd wziąłeś pomysł na taką konfrontację?

  • Dostrzegam w sobie samym oraz wśród swoich przyjaciół potrzebę zamiatania problemów pod dywan. Witek pada ofiarą własnych przekonań, płacąc za to najwyższą cenę, czyli utratę sprawczości. Zanim weszliśmy na plan, przeprowadziliśmy z Jackiem Braciakiem wiele rozmów na temat charakteru jego bohatera. Nazywałem Witka „fałszywym luzakiem” - jest uśmiechnięty, ale gotuje się w środku. Nie umie zbudować relacji ze swoimi dziećmi, żoną, najbliższymi, z ciałem pedagogicznym. Nie chcę narzucać widzom własnej interpretacji, ale mieliśmy nadzieję, że po filmowych wydarzeniach ten bohater nieco się otworzy i przestanie bać się życia.

Scenariusz pisałeś z myślą o Agacie Buzek i Jacku Braciaku. Jak dołączył do nich Adam Woronowicz?

  • Zakochałem się w jego pępku, ma największy na świecie. Jest wielkości piłki! Inny aktor, którego rozważaliśmy, miał bujne owłosienie na plecach. Pomyśleliśmy jednak, że skupimy się raczej na ujęciach z przodu. I wygrał pępek! (śmiech) W trakcie poszukiwań aktora do roli kochanka w filmie, byłem zaangażowany w pewien komercyjny projekt i tam poznałem Adama. Ma on w sobie coś niesamowitego. Część osób uważa, że zawsze gra świętych, inni natomiast, że psychopatów. Podszedłem do niego i powiedziałem, że u mnie zagra świętego psychopatę. Jego postać jest wzorowana na Panu Polonezie z Nysy, Staszku Rogulskim - to przyjaciel mojego taty, można go sobie wyszukać na Youtubie. Jeździ po mieście z megafonem, z pomocą którego nadaje ogłoszenia.

 

Bierzesz najlepszych aktorów na rynku, ale podobno nie lubisz, kiedy na planie improwizują?

  • Tylko jedna scena była improwizowana - ta, w której trzy pokolenia kobiet spotykają się przy dziecku i zaczynają kłócić się o plastelinę. Dziewczyny miały wtedy tylko jedno zadanie - Wiktoria Wolańska i Małgorzata Zajączkowska miały tak dopiec Agacie Buzek, żeby ta w końcu wyszła zniecierpliwiona z pomieszczenia. Daliśmy im plastelinę i dziecko, reszta była w ich rękach. Były przeszczęśliwe, że mają tyle swobody. I tak się wkręciły, że Agata faktycznie miała dość. Z improwizacją jest tak, że wszystko zależy od aktora i ludzi wokół. Jestem w stanie wyobrazić sobie film w pełni improwizowany. Lubię spontaniczność, ale proces przelewania wymyślonego wcześniej dialogu na ekran także. W przypadku „Mojego wspaniałego życia” mieliśmy ograniczone środki finansowe, więc musieliśmy pracować intensywnie przez 25 dni zdjęciowych, na które mogliśmy sobie pozwolić. Agata już przed wejściem na plan miała bardzo wiele ciekawych przemyśleń na temat swojej postaci. Chłonąłem je i naniosłem poprawki do scenariusza na etapie przedprodukcyjnym. Tak było na przykład ze sceną kłótni w sypialni o poranku, kiedy Joasia smaruje się maścią otrzymaną od Mongoła. Akcenty rozłożyliśmy ostatecznie zupełnie inaczej, niż przewidywał scenariusz.

Córka trenera (DVD) Reżyser:	 Grzegorzek Łukasz

W „Moim wspaniałym życiu”, jak we wszystkich twoich filmach, ważną rolę pełni muzyka. Dużo mówi o głównej bohaterce.

  • Chcieliśmy stworzyć pewien konkretny obraz muzyki słuchanej przez Joasię. Odkurzyliśmy hity Maanamu czy „Nie będę Julią” z lat 80. W filmie pojawia się również bar karaoke, który ma już nieco inny charakter. Kiedy Witek zamawia w nim wódkę, w tle słyszymy „Czuję i wiem” Stachurskiego. Śpiewałem ten kawałek ja, wspólnie z reżyserką dźwięku, Zosią Moruś. Dobór muzyki to długotrwały proces. Z Piotrem Waglewskim pierwszy raz spotkałem się osiem miesięcy przed wejściem na plan zdjęciowy, potem wymienialiśmy listy. Naszym punktem wyjścia była muzyka minimalistyczna, a skończyliśmy w zupełnie innym miejscu. Bardzo zależało mi również na tym, aby była to polska muzyka. I cieszę się, że na ostatniej prostej dołączył do nas Ralph Kaminski i stworzył przepiękną interpretację piosenki „5 minut łez”, pełną melancholii i lekkości.

 

W barze karaoke śpiewa również sam Jaromír Nohavica. Jak go wciągnąłeś w produkcję?

  • Zadzwoniłem do niego, Natalia załatwiła mi numer. Wiedziałem, że śpiewa i mówi po polsku, a miał do nas do Nysy bliżej niż do Pragi. Wyznałem mu, że jestem jego psychofanem i cenię go za rolę w „Roku diabła”. Zapytałem, czy zgodziłby się wystąpić w moim filmie. Chciał wiedzieć, co będzie robił, więc odpowiedziałem, że chciałbym, aby zaśpiewał. „Super, a co mam śpiewać?” - odparłem, że piosenkę Zbigniewa Wodeckiego. „Którą piosenkę Zbigniewa Wodeckiego?” - ja na to, że „Chałupy welcome to”. Zgodził się. Na zdjęcia przyjechał z kartonem dużego formatu, na którym miał zapisane słowa piosenki. Uczył się ich już w domu, to było coś na kształt analogowego karaoke. Zapytał, gdzie możemy ten karton powiesić - chyba bał się, że nie będziemy dysponowali technologią pozwalającą na wyświetlanie słów.

Kamper (DVD) Reżyser:	 Grzegorzek Łukasz

Dlaczego akurat „Chałupy welcome to”?

  • Ta piosenka zdecydowanie odzwierciedla ducha filmu. Sama małomiasteczkowość z pewnością odegrała w nim bardzo ważną rolę. Dotyczy ona nie tylko Nysy, w której ludzie dość dobrze się znają. Z jednej strony to więzi, z drugiej uwalnia - skoro znasz wszystkich, to nikim nie musisz się przejmować. Mam do Nysy bardzo duży sentyment. Zazwyczaj małe miasta i prowincje w polskich filmach oznaczają siekierę, gumofilce i litry wódki. Moje doświadczenia są inne. Kiedy społeczność składa się z ludzi wykorzenionych, znaków zapytania zawsze jest więcej. Warto zadać sobie wtedy przede wszystkim pytanie o to, jakie jest moje życie. Czy faktycznie takie wspaniałe?

Więcej wywiadów z artystami i recenzji filmowych znajdziesz w dziale Oglądam.

Zdjecie okładkowe: fot. Michał Klusek.

Empik jest patronem filmu.