Piotr Miecznikowski: Karolino, zaczniemy rozmowę od pytania, które nurtuje mnie za każdym razem, kiedy rozmawiam ze śpiewającym aktorem - czy na płycie śpiewa prawdziwa Karolina Czarnecka, czy postać wykreowana przez aktorkę?

Karolina Czarnecka: Każda twórczość jest kreacją, nic tu nie jest jednoznaczne. Aktorstwo to też forma zanurzania się w jakimś temacie i dawania później czegoś z siebie. Prędzej czy później, na samym końcu i tak okazuje się, że ty sam jesteś tu twórcą i tworzywem (śmiech). A to czy bawisz się w kreację czy nie, zależy od twojej wyobraźni i woli. Na Cudzie nie zasłaniam się żadną wymyśloną bohaterką, pisząc teksty nie myślałam o kreowaniu zmyślonych postaci i sytuacji. Zrobiłam to wszystko bardzo szczerze i nie zastanawiałam się nad tym, czy ktoś mi uwierzy czy nie.

Myślisz, że uda ci się z tym albumem dotrzeć do fanów rapu? Tych najbardziej hardkorowych?

- Ciekawe... okaże się (śmiech). Płyta może trafić do różnych ludzi, może trochę poszerzyć grono moich słuchaczy. Jednak trudno przewidzieć co pomyślą fani tego nowego rapu. Muszę poczekać i zobaczyć, kto się przyłączy i wskoczy na moją łódź.

W kompozycji  „Módl się za nami” poruszasz temat szukania tożsamości w męskim świecie. Czy z twoich doświadczeń wynika, że dziewczynie jest w showbiznesie trudniej? Czy może wręcz przeciwnie?

- Wydaje mi się, że płeć ma znaczenie, chociaż nie chcę utrwalać żadnego  „cierpiętniczego" schematu. Najchętniej powiedziałabym, że wszystko jest w naszych rękach i możemy robić to co chcemy. W końcu sama tak robię. Moja aktywność twórcza to ciągłe przekraczanie granic, próba wyzwolenia. Chcę wchodzić w tę przestrzeń i tematy, które są dla odbiorcy łatwiej przyswajalne, kiedy śpiewa facet. Z drugiej strony jest mnóstwo takich sytuacji, czy to na planie filmowym, czy w klubach na trasie, kiedy trzeba bardzo mocno wyznaczać granice. Sama jestem na tyle świadoma, że to potrafię, ale w skali całego społeczeństwa to bywa dość ciężkie.

Cud - nowa płyta Karoliny Czarneckiej

 

Myślisz, że kobieta może być całkowicie autonomiczna w branży muzycznej? Działać w oderwaniu od schematu - szef facet, prezes facet, manager facet.

- Wydaje mi się, że nie ma sensu tego demonizować. Kobiety w takim samym stopniu jak mężczyźni potrafią współtworzyć sukces. Wiele zespołów i ekip tworzą i dziewczyny i chłopaki, mają taki sam wpływ na proces twórczy, a czasami także biznesowy. Jest dużo bardzo decyzyjnych kobiet, które, z sukcesami, kierują dużymi projektami. Ta tendencja płynie do nas z zachodu, także ze świata filmowego. Dobrym przykładem może być Reese Witherspoon, która jest i popularną aktorką i producentką. W Polsce to dopiero dojrzewa, potrzeba nam więcej odwagi i determinacji. I chyba także wiary w swoje możliwości.

 

Dobrze, wróć do muzyki, do... rapu. Jak się pojawił w twoim życiu?

- Od zawsze mnie do niego ciągnęło. Jako dziecko słuchałam żeńskiego zespołu Tic Tac Toe z Niemiec. Później przeszłam przez tę falę - Paktofonika, O.S.T.R. , wychowałam się na tym starym hip hopie. Inspiracją do  „Cudu byli artyści zachodni, głównie amerykańscy - Princess Nokia czy Cardi B. Z Polski zdecydowanie Pezet. Katuję jego ostatni album od jakiegoś czasu.

Na  „Cudzie”, obok twardego hip hopu, mocno zauważalne są także wątki etniczne, ludowe mówiąc wprost. Brzmią naprawdę znakomicie, ale nie obawiasz się, że słuchacze będą cię porównywać do Donatana?

- (śmiech) Boże, mam nadzieję, że nie! Ostatnio Cleo wydała numer  „Dom, a na mojej płycie też jest piosenka pod tytułem  „Dom (śmiech). Totalny zbieg okoliczności. Mówiąc serio - nie chciałabym nikogo urazić, ale to co my zrobiliśmy to jest kompletnie coś innego. Chciałam odczarować tę złą opinię, że niby folk to z definicji kicz. W piosence  „Duszewność" towarzyszy mi Karolina Cicha, która mocno i głęboko siedzi w folku. Spotkanie z nią była dla mnie bardzo ważne, wydaje mi się że dałam jej trochę swojego świata w zmian za tę jej unikalną wrażliwość i delikatność. Mam nadzieję, że udało nam się razem pokazać tę wielokulturowość, o którą chodziło w tym utworze.

Ostatnia piosenka na płycie -  „Polska Musi Uwierzyć W Miłość”. To bardzo ważne hasło i zarazem recepta na wiele aktualnych problemów naszego kraju, jednak czy nie brzmi za ciężko dla młodych słuchaczy rapu?

- Kiedy obserwuję to co się dziś dzieje w przestrzeni publicznej, strajki klimatyczne i to jak bardzo młodzi ludzie się w to angażują i zabierają głos w poważnych sprawach, to myślę, że nie. Z drugiej strony może zadziałać mechanizm wyparcia i mogą to co śpiewam zwyczajnie wyśmiać. Trudno przewidzieć, jak zareagują. Mój idealizm każe mi, mimo wszystko, wierzyć, że to jest tak uniwersalny temat, że każdy będzie w stanie się z nim utożsamić i zrozumieć.

W jednej z recenzji  „Cudu” padło hasło, że ta płyta wzbudzi kontrowersje. Myślisz, że rzeczywiście tak będzie? I jeżeli wzbudzi te kontrowersje to u kogo?

- U raperów (śmiech). Pojawią się pewnie głosy, nawiązując do twojego pierwszego pytania - kwestionujące moją autentyczność. A może chodzi o wątki społeczno-polityczne? Nie wiem (śmiech).

Myślisz, że może cię to zniechęcić?

- Na pewno nie. Chcę dalej robić to co robię. Przynajmniej teraz, a co będzie dalej? Nie wiem. Nie ręczę za siebie (śmiech).

Autorem zdjęcia głównego jest Kuba Dąbrowski

 

 

Rozmawiał

Piotr Miecznikowski