Metallica kontra Napster – pozew, który na nowo zdefiniował sposób słuchania muzyki

Po pojawieniu się serwisów streamingowych, umożliwiających słuchanie muzyki za darmo lub za niewielkimi opłatami, twórcy stanęli przed kolejnym wielkim wyzwaniem. Ich obecność na najpopularniejszych platformach jest dziś oczywista i nikt raczej nie stara się temu sprzeciwiać, ale nie od początku tak było. Zmiany na rynku muzycznym nie wszystkim się podobają np. Taylor Swift w 2014 roku wycofała swoje utwory ze Spotify, a jej argumenty za taką decyzją były wyraźnym echem konfliktu: Metallica kontra Napster. W 1999 roku Shawn Fanning stworzył bardzo prostą aplikację do udostępniania muzyki peer-to-peer o nazwie Napster. Była to przeglądarka plików, która pozwalała pokazywać i pobierać pliki MP3 na komputerach podłączonych do usługi. Z oczywistych względów rozwiązanie stało się olbrzymim zagrożeniem dla twórców i całej branży muzycznej: gdyby wszyscy dostawali i dzielili się muzyką za darmo, nikt nigdy by jej nie kupował.

Gdy utwór Metalliki „I Disappear” ze ścieżki dźwiękowej „Mission: Impossible 2” trafił na Napstera, a potem do radia przed jego oficjalnym wydaniem, zespół wytoczył pozew przeciwko raczkującej firmie. Starcie wygrał i doprowadził Napstera do bankructwa, tracąc jednocześnie sporo na wizerunku. Nielegalne rozpowszechnianie muzyki było złe, ale wytoczenie procesu przez zespół, który i tak osiąga milionowe przychody nie przysporzyło grupie fanów. Jednak nie chodziło tu o jednorazowy incydent i muzycy zdawali sobie z tego sprawę. To właśnie wtedy rozpoczęła się walka między twórcami i platformami opartymi na rozpowszechnianiu muzyki (które w dużym uproszczeniu sprawiły, że ta stała się tańsza). Obecnie sytuacja w większości przypadków jest uregulowana, tak, by model dystrybucji opłacał się zarówno artystom jak i odbiorcom.

5 razy, gdy artyści pozwali innych za kopiowanie ich muzyki

Czy nadejdzie czas, że zabraknie nowych melodii i wszystko będzie brzmieć podobnie? Być może. Powstaje tak dużo muzyki, że coraz trudniej pozostawać oryginalnym. Tymczasem w ostatnich latach obserwujemy tendencję wzrostową, jeśli chodzi o pozwy dotyczące plagiatu. Różnica między poszukiwaniem inspiracji, a naruszaniem praw autorskich coraz częściej wynosi… kilka milionów dolarów.

  • Rodzina Marvina Gaye’a vs. Robin Thicke i Pharrell Williams

Sprawa „Blurred Lines” była niezwykła, ponieważ rodzina zmarłego Marvina Gaye'a nie oskarżyła Robina Thicke'a i Pharrella Williamsa o bezpośredni plagiat tekstów, fraz czy melodii.

Twierdzili, że jeden z najlepiej sprzedających się singli wszechczasów naśladował styl i klimat przeboju disco Gaye'a z 1977 roku - „Got to Give It Up”. Co stanowiło pewnego rodzaju precedens w tego typu przypadkach.

Ostatecznie sprawa została zamknięta w 2018 roku ugodą. Rodzinie Gaye zasądzono odszkodowanie w wysokości 5 milionów dolarów wraz z dodatkowym 50% udziałem w przyszłych tantiemach.

  • Queen & David Bowie vs. Vanilla Ice

Z kolei sprawa badająca, czy „Ice Ice Baby” i „Under Pressure” to ta sama melodia, jest ważną częścią historii muzyki.

Współpraca Queen i Davida Bowiego została niemal bezpośrednio skopiowana przez Vanilla Ice, który twierdził, że dodanie jednej nuty do linii basu uczyniło ją inną i czymś nowym. To oczywiście nie zostało uznane, a artyści od tego momentu nauczyli się, że tego typu działania nie mogą przejść bez konsekwencji. Ice został pozwany za naruszenie praw autorskich, sprawa została rozstrzygnięta poza sądem, a Bowie i Queen otrzymali nieujawnioną sumę odszkodowania. Vanilla Ice później kupił prawa do korzystania z sampla i może teraz otrzymywać tantiemy ze stworzonego przez siebie utworu.

  • Marvin Gaye vs. Ed Sheeran

W 2016 roku rodzina Eda Townsenda, który jest beneficjentem niektórych praw autorskich Marvina Gaye’a i który napisał „Let's Get It On”, pozwała Eda Sheerana.

Twierdzi bowiem, że melodycznie i rytmicznie kompozycja „Thinking Out Loud” jest uderzająco podobna do perkusyjnej kompozycji „Let's Get It On”.

Sprawa nie ma jeszcze rozstrzygnięcia, więc dopiero okaże się, czy Ed będzie musiał dodać Townsenda jako autora piosenki i dzielić się tantiemami.

To nie jedyny konflikt o inspirację lub naruszenie praw autorskich, jaki zarzuca się popularnemu artyście. Ze względu na burzę wywołaną porównywaniem jego „Shape of You” z klasykiem R&B z lat 90-tych - „No Scrubs”, piosenkarz dodał autorów hitu TLC do listy współtwórców jego utworów. 

  • Lana Del Rey vs. Radiohead vs. tata Alberta Hammonda

Amerykańska piosenkarka Lana Del Rey została uwikłana w prawną awanturę dotyczącą plagiatu w związku z piosenką „Get Free” z albumu „Lust For Life” z 2017 roku.

Utwór jest podobny do klasycznego „Creep” Radiohead z 1992 roku. Dlatego Lana Del Ray zaproponowała 40% tantiem za piosenkę, ale Radiohead odrzuciło ofertę i zażądało 100%. W związku z tym zapowiedziano konfrontację w sądzie. Ostatecznie piosenkarka oświadczyła, że spór został rozwiązany w 2018 roku. Natomiast nie jest do końca jasne, która ze stron się ugięła i do jakiej ugody doszło.  

Jednak tym, co sprawia, że ten proces sądowy jest jeszcze bardziej interesujący, jest to, że Radiohead zostało już pozwane w sprawie tej samej piosenki w przeszłości. Ojciec jednego z twórców piosenki „The Air That I Breathe” (Albert Hammond i Mike Hazelwood) zauważył w „Creep” Radiohead podobieństwo do oryginału i w wyniku procesu twórcy są uznawani za współautorów i otrzymują część tantiem.

  • Tom Petty vs. Sam Smith

W październiku 2014 roku wydawca Toma Petty’ego skontaktował się z wydawcą Sama Smitha w sprawie podobieństw melodii w „I Won’t Back Down” Petty’ego i „Stay With Me” Smitha.

Młody piosenkarz powiedział, że nawet nie wiedział o piosence, zanim napisał swój utwór, ale po wysłuchaniu uznał podobieństwa, opisując sytuację jako „całkowity zbieg okoliczności”. Smith rozstrzygnął spór, akceptując podobieństwa i przyznając Petty'emu i współautorowi Jeffowi Lynne'owi prawo do autorstwa w „Stay With Me”, wraz z 12,5% tantiem z utworu, który był jednym z największych singli 2014 roku.

Tarcia na linii artysta – producent/opiekun

O tym, że współpraca między muzykami, a producentami i wytwórniami nie zawsze się układa świadczy np. długoletnie starcie sądowe między Keshą, która oskarża dr Luke o gwałt i emocjonalne dręczenie przez lata, a producentem, który zaprzecza i twierdzi, że piosenkarka oczerniła go wymyślonymi roszczeniami w nadziei na wyrwanie się z kontraktu płytowego. Cześć zarzutów wobec dr Luke’a została przez sąd odrzucona, ale batalia trwa nieprzerwanie od 2014 roku.

Podobnie głośno, zwłaszcza ostatnio było na temat skonfliktowanej z ojcem Britney Spears. Jamie Spears po latach sprawowania nad córką kurateli i zarządzania jej majątkiem pod naciskiem opinii publicznej i działalności ruchu #FreeBritney, w końcu zrezygnuje z kontrowersyjnej „opieki” nad córką. W przeszłości karierą zwłaszcza tych najmłodszych gwiazd kierowali rodzice, którzy zwykle bez doświadczenia decydowali w istotnych sprawach, np. kierunku rozwoju sławy ich dzieci. W tym aspekcie na przestrzeni lat również nastąpiła duża profesjonalizacja. Więcej o tej sprawie możecie przeczytać w osobnym artykule.

Za kulisami, czyli wewnętrzne konflikty 

Wiele zespołów z czasem, z przyjacielskich grup, które łączy pasja do muzyki, stają na skraju rozpadu. Nawet te, które zaczynały jako grupy rodzinne nie uniknęły konfliktów i walki o wpływy i pieniądze. W 2000 roku LaToya Luckett i LaTavia Robertson, członkinie Destiny's Child zostały usunięte z zespołu. Duet, dowiedział się o tym fakcie po premierze teledysku do „Say My Name” i pojawieniu się dwóch nowych wokalistek. Choć strony podają różne wersje wydarzeń, dziewczyny, które opuściły grupę za prowodyra całej sytuacji wskazują osobę menedżera Matthew Knowlesa (prywatnie ojca Beyonce). Wcześniej oskarżyły go o nierówne opłacanie wszystkich członkiń zespołu i faworyzowanie Beyoncé i Kelly, co miało nie spodobać się Matthew. Rozstanie zakończyło się głośnym procesem. Byłe członkinie zastąpiła nowa para: Michelle Williams i Farrah Franklin. Ale ta ostatnia również została zwolniona zaledwie pięć miesięcy później.

Kolejnym punktem zapalnym między ówczesnymi i byłymi członkiniami zespołu była piosenka „Survivor”, która pojawiła się na ścieżce dźwiękowej do filmu „Aniołki Charliego”. Chodziło o ukryte znaczenie kilku wersów, które miały znieważać zwolnione dziewczyny i były złamaniem umowy z ich poprzedniej ugody, co Luckett i Robertson wykorzystały w kolejnym pozwie przeciwko swojej byłej grupie.

Najbardziej nietypowe pozwy

Lista pozwów w branży muzycznej może być długa, a niektóre z nich naprawdę kuriozalne. Na początku 2021 roku park rozrywki z Utah – Evermore Park zdecydował się pozwać Tylor Swift w związku ze znakiem towarowym „Evermore” – tytułem dziewiątego albumu studyjnego Swift, który ukazał się pod koniec 2020 roku. Właściciele parku twierdzili, że album Swift, zdezorientował odwiedzających i negatywnie wpłynął na pozycję parku w wyszukiwarkach internetowych. Przedstawiciele piosenkarki szybko odparli atak. Zarzucili oponentom, że park rozrywki wykorzystywał utwory Swift bez odpowiednich licencji. Ostatecznie strony postanowiły wycofać się i oddalić swoje pozwy bez roszczeń finansowych.

Podobnie wiele kontrowersji i sprzecznych ocen wywołała niedawna informacja, że Spencer Elden - dziecko z okładki przełomowego albumu „Nevermind” Nirvany - składa pozew przeciwko legendarnemu zespołowi. Oskarżonych jest łącznie kilkanaście osób, w tym byli członkowie zespołu, wdowa po Cobainie, Courtney Love, inni spadkobiercy i zarządcy majątku, fotograf i firmy fonograficzne. W 1991 roku Spencer Elden miał 4 miesiące, kiedy został sfotografowany, gdy dryfował nago w basenie. Choć przez wiele lat celebrował swoją rolę w klasycznej okładce (odtwarzając moment i ujęcie na kilka rocznic płyty), teraz ujawnia, że czuje się przez to nieswojo i doznał trwałej krzywdy z powodu związku z tym albumem. Według dostępnych informacji rodzice Spencera nigdy nie wyrazili zgody na wykorzystanie zdjęcia, choć fotograf, który je wykonał uprzedzał, że chce je użyć do ilustracji albumu obiecującego zespołu. Brak uregulowania tej kwestii pokazuje w jaki sposób przemysł muzyczny funkcjonował jeszcze 20 lat temu i jak wiele zmieniło się w niemal każdej jego sferze. Rozstrzygnięcie w tej sprawie będzie niezwykle ciekawe i może okazać się następnym precedensem, który wpłynie na kolejny obszar działania twórców. Zwłaszcza, że „Nevermind” Nirvany to jedna z najlepiej sprzedających się płyt wszechczasów, z co najmniej 30 milionami sprzedanych egzemplarzy na całym świecie.

Więcej artykułów ze świata muzyki znajdziecie w pasji Słucham.