Taylor od lat organizuje dla swoich „Swifters” specjalne spotkania, podczas których mają oni szansę wysłuchać nowej płyty przedpremierowo. Tym razem odbyły się trzy: w Nowym Jorku, Londynie i Nashville, a z relacji fanów, którzy zaproszeni zostali na te słynne „sekretne sesje” wynika, że „Lover” przypadnie do gustu przede wszystkim tym, których nie do końca przekonała stylistyka poprzedniego krążka wokalistki. „Reputation” napędzany był przede wszystkim stylistyką „odrodzenia się” i zaprezentowania światu nowej, odpornej na krytykę i nieprzychylne komentarze Swift. Jego symbolem były węże, których wizerunkiem przeciwnicy wokalistki zasypywali ją po bardzo publicznym konflikcie z reaperem Kanye Westem i jego żoną - Kim Kardashian. Kiedy w 2016 roku dość niewybredny wers o Taylor pojawił się w piosence Westa - „Famous”, zapewniał on, że sama zainteresowana się na to zgodziła. Po zaprzeczeniach ze strony Swift, Kardashian opublikowała nagranie rozmowy telefonicznej, która świadczyć miała na korzyść wersji przedstawionej przez jej męża, jednak sama wokalistka do dzisiaj twierdzi, że materiał został zmanipulowany. W wyniku sporu fani celebryckiej pary okrzyknęli Swift mianem „kłamliwego węża”, jednak ona sama postanowiła „odzyskać” ten symbol i uczyniła go jednym z głównych motywów ery „repuation”.

 

Od księżniczki country do księżniczki pop

Bo muzyczna i medialna obecność Taylor Swift w światowym show biznesie kręci się wokół wspomnianych już er. Każda z nich okraszona jest inną stylistyką - tak samego albumu w warstwie graficznej, jak i trasy koncertowej, gadżetów i teledysków. W czasie ery „Red” był to przede wszystkim kapelusz i kolor czerwony, przy promocji „1989” postawiła na pastele, nostalgię za latami 80. oraz złożenie hołdu jej ukochanemu Nowemu Jorkowi. Każda era koresponduje też oczywiście z treścią piosenek i wydarzeniami z życia wokalistki, które w nich opisuje. Swift jest bowiem mistrzynią muzycznej narracji, a jej teksty to szczere, prawdziwe i dopracowane w każdym calu małe poetyckie arcydzieła, hołubione przez fanów na całym świecie. Relacja z nimi to zresztą oddzielny wątek: Taylor słynie z robienia wielbicielom niespodzianek (jak np. spędzenie wspólnie walentynek czy niespodziewany występ na ślubie); wspieraniu ich w trudnych chwilach (wielokrotnie wspomagała ich finansowo podczas leczenia, czy po stracie domu w wyniku klęsk żywiołowych) oraz długich, serdecznych spotkań przed koncertami, tzw. meet and greet. Nie zmieniło się to mimo gigantycznej sławy, którą osiągnęła i niemniejszych pieniędzy, które zarabia - jak podał w lipcu magazyn „Forbes”, w samym tylko 2019 roku, który przecież jeszcze się nie skończył, jej majątek powiększył się o 189 milionów dolarów! Taylor podkreśla jednak, że wciąż jest tą samą, szczerą dziewczyną, która w 2006 roku wydała swój debiutancki album i stała się sensacją świata country. Wówczas okazało się bowiem, jak obiecującą rynkową niszą są młode dziewczyny, które słuchają tego gatunku muzyki. I to ich serca Swift podbiła najpierw - płytami „Fearless” i „Speak Now”, które były hitami sprzedaży, podobnie zresztą jak towarzyszące im trasy koncertowe. Pierwszym, delikatnym zwrotem ku muzyce pop był album „Red” z 2012 roku, na którym znalazły się bardziej nowoczesne i mainstreamowe aranżacje. Skokiem na głęboką wodę był zaś wydany dwa lata później „1989”, który uczynił z urodzonej w Pensylwanii i dorastającej w Nashville artystki prawdziwą, światową gwiazdę.


Mistrzyni promocji, mistrzyni komponowania hitów

Płyta „reputation”, która trafiła do sprzedaży w 2017 roku, po ponad 18 miesiącach medialnego milczenia, była swoistą kontynuacją muzycznych, popowych poszukiwań. I chociaż sprzedała się bardzo dobrze i miała na koncie kilka hitów („Look What You Made Me Do”, „Delicate”, „Ready for it?”), to wielu fanów nie ukrywało, że tęskni za dawną, „delikatniejszą” i bardziej gitarową wersję swojej idolki. Cztery zaprezentowane piosenki z krążka „Lover” są zwiastunem tego, że ich prośby zostały wysłuchane. Stylistyka tej ery to nieco kiczowate, cukierkowe stroje i kolory oraz dużo radości i pozytywnej energii. Taylor od trzech lat jest w szczęśliwym związku z brytyjskim aktorem, Joe Alwynem i chociaż dba o to, aby ich związek nie był na świeczniku, to wiadomości na ten temat przesyła swoim fanom właśnie za pomocą piosenek. Album jest pełen miłosnych wyznań, ale pozbawionych już młodzieńczej naiwności i niecierpliwości; muzycznie zaś bliżej mu do „Red” i „p1220032611” niż do „reputation”. Duży w tym udział Jacka Antonoffa, jednego z ulubionych współpracowników Swift i współautora lub współproducenta ośmiu z osiemnastu utworów, które się na „Lover” znalazły. Wokalistka jednocześnie więc i dojrzewa, i wraca do korzeni. Dobitnie zaś wybrzmiewa to w słowach tytułowego singla: „Wszystko dobre, co kończy się z Tobą/ Przysięgam, że będę dramatyzować i będę wierna mojemu kochankowi”.

Na początku lipca Taylor poinformowała, iż jej poprzedni wydawca, Scott Borchetta, odsprzedał cały katalog jej dotychczasowych płyt Scooterowi Braunowi bez jej zgody i wiedzy. I chociaż właściciel Big Mashine Label zgodnie z kontraktem miał do tego prawo, Swift, która już wcześniej zmieniła wytwórnię, poczuła się zdradzona: Braun jest bowiem menedżerem Westa i ma na swoim koncie historię szydzenia tak z wokalistki, jak i z jej twórczości. Epilogiem konfliktu, o którym więcej możecie przeczytać w naszym poprzednim tekście (zobacz: Taylor Swift kontra Scooter Braun. „Spełnia się mój najczarniejszy scenariusz”), jest informacja, którą Swift podzieliła się z fanami kilka dni temu. W wywiadzie dla stacji CBS przyznała oficjalnie, iż w listopadzie 2020 roku odzyska prawa do ponownego nagrania każdego utworu ze wszystkich swoich sześciu poprzednich płyt i że zamierza z prawa tego skorzystać.