Muzyka pop – szczególnie ta, która zapisała się w naszej zbiorowej pamięci, czyli reprezentowana przede wszystkim przez boysbandy i girlsbandy lat 90. oraz młode gwiazdy zza oceanu, takie jak Britney Spears czy Christina Aguilera – przez dekady ugruntowała sobie pozycję gatunku lekkiego, wręcz płytkiego, stroniącego od „prawdziwych” problemów. Obraz, do którego przywykliśmy, to wpadające w ucho melodie oraz teksty o miłosnych podbojach i zawodach; przaśne, często wysokobudżetowe teledyski oraz modne kreacje; idealne, poukładane i „grzeczne” życie prywatne. Jednak pop ostatnich lat dorósł, zbuntował się i postanowił opowiadać własną historię: niepozbawioną prawdziwego bólu, porażek i ludzkich słabości. Chcąc wskazać album, który w najczystszy sposób egzemplifikuje ten zaktualizowany „manifest” muzyki pop i który odpowie potomnym na pytanie „jacy byliśmy” i „jak brzmieliśmy” w dekadzie 2010-2020, mamy tylko jedną możliwość.

 

Beauty Behind The Madness PL (CD)

 

Wydana w 2015 płyta „Beauty Behind the Madness” The Weeknda odniosła oszałamiający sukces na całym świecie za sprawą świetnie wyważonej kombinacji mainstreamowych hitów, szczerych zwrotek, chwytliwych refrenów, wysokobudżetowych teledysków i tajemniczej persony ich twórcy.

Popowy horror

Abel Makkonen Tesfaye urodził się 16 lutego 1990 roku w Toronto, w rodzinie Etiopczyków, która wyemigrowała do Kanady pod koniec lat 80. Wychowany przez matkę i babcię; ojca, który ich porzucił, widywał sporadycznie i do dziś nie utrzymuje z nim kontaktu. W wieku 17 lat wyprowadził się z domu, rzucił szkołę i zaczął stawiać pierwsze kroki na lokalnej scenie muzycznej. Kiedy w 2010 roku, będąc praktycznie nieznanym – tym bardziej pod przybranym krótko wcześniej pseudonimem – umieścił na YouTube swoje pierwsze trzy utwory, „What You Need”, „Loft Music” i „The Morning”, wywołały one spore zainteresowanie zarówno wśród fanów, jak i w środowisku muzycznym. W swoim blogowym poście wspomniał o nich nawet Drake, wówczas dopiero początkujący raper, jednak już szalenie popularny w Kanadzie za sprawą występów w serialu „Degrassi”. The Weeknd pojawił się w kilku jego utworach, zaczął koncertować (wystąpił nawet na słynnym Festiwalu Coachella), wydał trzy mix tape’y („House of Balloons”, „Thursday” i „Echoes of Silence”, później zremasterowane, uzupełnione o trzy premierowe utwory i opublikowane jako kompilacja „Trilogy”), zaś w 2013 roku pojawiła się jego debiutancka płyta, „Kiss Land”. Spotkała się ona z pozytywnym przyjęciem przez krytyków i publiczności, sprzedając się ostatecznie w nakładzie ponad 270 tysięcy kopii. Tesfaye już wówczas chwalony był za gorzką, choć przemyślaną narrację i ciekawe rozwiązania w warstwie kompozycyjnej. Już wtedy zdradzał duże zamiłowanie do albumów o zacięciu koncepcyjnym i miał dokładną wizję tego, co i jak chce opowiedzieć. „Kiss Land symbolizuje życie w trasie, ale jest to świat wykreowany w mojej głowie” – tłumaczył w rozmowie z magazynem „Complex” po ukazaniu się długogrającego debiutu. „Tak, jak „House of Balloons” symbolizuje Toronto i moje doświadczenia w tym mieście, też jednak będąc światem, który sam stworzyłem. Kiedy myślę o Kiss Landzie, myślę o przerażającym miejscu. Miejscu, w którym nigdy nie byłem i które nie jest mi znane. Inspirowałem się reżyserami takimi jak John Carpenter, David Cronenberg i Ridley Scott, bo oni wiedzą, jak uchwycić strach. A Kiss Land jest jak horror”.

 

Kiss Land (CD)

 

Słodko-gorzki sukces

Cóż, nie brzmi to jak przepis na międzynarodową, popową gwiazdę, prawda? Tymczasem już dwa lata później, wcale nie rezygnując z tej estetyki, a jeszcze ją pogłębiając, popularność The Weeknda eksplodowała za sprawą krążka „Beauty Behind The Madness”. Ukazał się w sierpniu 2015 roku, debiutując na pierwszym miejscu list sprzedaży, a jego wydanie poprzedziły aż trzy single, które znalazły się w pierwszej dziesiątce listy Billboard: „Earn It” (piosenka była także częścią ścieżki dźwiękowej do „50 Twarzy Greya”), „The Hills” oraz, oczywiście, „Can’t Feel My Face”. „Beauty Behind The Madness” było numerem jeden w siedmiu krajach, rozchodząc się ostatecznie w nakładzie ponad półtora miliona egzemplarzy na całym świecie. Płyta została także nagrodzona statuetką Grammy w kategorii Best Urban Contemporary Album (oraz nominowana do Albumu Roku). Co zdecydowało o tak ogromnym sukcesie? Przede wszystkim odważne teksty wyśpiewywane (nierzadko falsetem) do beatów stworzonych przez największych światowych producentów – m.in. Maxa Martina, prawdziwego władcy światowej muzyki pop. Odpowiedzialny jest za sukces Britney Spears, pracował też z Backstreet Boys, ‘NSync, Katy Perry, Taylor Swift czy Maroon 5. Historie, które bez skrępowania opowiada Tesfaye, zdecydowanie nie są łatwymi opowieściami o miłości czy szkolnych rozterkach; to prawdziwa relacja z pola bitwy. Bitwy z własnymi słabościami, uzależnieniami i rozdzierającą samotnością, której nie da się zasypać używkami, przelotnymi relacjami i pieniędzmi. Chociaż, przyznać trzeba, iż The Weeknd bogactwem chwalić się lubi, często czyniąc je tematem swoich utworów.

Bogactwo, iluzja i kolejne hity

A jest o czym śpiewać: trzecia płyta, „Starboy”, chociaż nie spotkała się z aż tak wielkimi zachwytami krytyki, była kolejnym gigantycznym sukcesem komercyjnym – w samych tylko Stanach Zjednoczonych zyskując status potrójnej platyny. Trochę prześmiewczo, trochę poklepując się samemu po plecach, Tesfaye śpiewał w tytułowym singlu o swoich osiągnięciach, przechwalając się bogactwem, pozycją i stylem życia. W utworze, który pokrył się ośmiokrotną platyną i spędził kilka tygodni na szczytach list przebojów, przemycił też jednak przestrogę przed tym, jak kruchą i wrażliwą jest osobowość artysty, dodatkowo skąpanego w pieniądzach i celebryckim stylu życia. Pośród nowoczesnych, melodyjnych i świetnie wyprodukowanych beatów znów poznaliśmy bolesną, starą prawdę o samotności, braku zrozumienia, iluzorycznych relacjach i używkach, które, koniec końców, wcale nie dają oczekiwanego ukojenia. Takie bezkompromisowe wyznania, osadzone w najpopularniejszym i najbardziej „przystępnym” gatunku muzycznym, stanowią dużą odwagę, która jednak podoba się i słuchaczom, i krytyce. The Weeknd woli wyrazić wszystkie swoje uczucia, niż ryzykować stworzeniem wygładzonej, wyidealizowanej wersji samego siebie” – pisała w recenzji „Starboya” Annie Zaleski z magazynu internetowego „The A.V. Club”. „Ma odwagę pokazać pęknięcia we własnej fasadzie, ocalając tym samym swoją sztukę”. Tu szukać można kolejnego punktu stycznego między Tesfaye a jego odbiorcami: w szczerości, braku barier, chęci wyrażenia siebie oraz w indywidualizmie, stanowiącym przecież centralne kategorie tak w definicji i modus operandi millenialsów, jak i pokolenia Z.

 

Starboy PL (CD)

 

Owszem, nie każdy z nas może być znanym wokalistą, ociekającym bogactwem, przyjaźniącym się z gwiazdami i spotykającym się z najpiękniejszymi kobietami świata. Każdy z nas może mieć jednak bardzo podobne do niego problemy; każdy może być samotny, niezrozumiany i zagubiony. Każdy z nas na pewno ma również różnorodne doświadczenia w miłości, którą tematem przewodnim uczynił The Weeknd swoją EP-kę z 2018, „My Dear Melancholy”. Dokładniej zaś śpiewa o związkach z Seleną Gomez i Bellą Hadid, o których szeroko rozpisywały się media na całym świecie. Artysta, tradycyjnie, nie komentował żadnych z tych doniesień, swoim przemyśleniom dając upust w czasie procesu twórczego. 

W rytmie kondycji millenialsów i generacji Z

Najnowszy longplay Tesfaye, „After Hours”, który swoją premierę miał dwa tygodnie temu, znów naszpikowany jest dopracowanymi do perfekcji hitami, z „Heartless”, „In Your Eyes” oraz absolutnie genialnym, inspirowanym najlepszymi brzmieniami lat 80. „Blinding Lights” (które spokojnie mogłoby znaleźć się obok „Słodkiego miłego życia” Kombi) na czele. Znów widzimy inspiracje kinem, tym razem głównie lat 90., ale nie tylko („Las Vegas Parano”, „Kasyno”, „Joker”, „Nieoszlifowane diamenty”), znów słyszymy fantastyczne melodie i świetną produkcję, znów dekodujemy osobiste, ułożone z doświadczeń i przepuszczone przez celebrycki filtr przeżycia, radości i bolączki. Naprawdę warto więc wsłuchać się w to, co ma nam do powiedzenia The Weeknd i dowiedzieć się, jak ma się obecnie nasza ludzka kondycja.

 

After Hours (CD)