Jakub Szela, przywódca chłopskiego buntu wymierzonego w polskich panów, to postać silnie zmitologizowana w kochającej się w dworkowych wyobrażeniach Polsce. Jego twarz, przedstawiona na drzeworycie z roku 1848, nie budzi sympatii – wykrzywiona, z opadającymi kącikami ust, przymkniętym okiem, poorana bruzdami; do tego okaleczona dłoń, pozwalająca uniknąć służby w cesarsko-królewskiej armii. Jako zdrajca narodu występuje u Władysława Ludwika Anczyca czy w „Weselu” Wyspiańskiego. Dramaty o Szeli pisali Stefan Żeromski, Bruno Jasieński i Paweł Demirski. Obok czarnej legendy jest jednak też biała, w której Szela przedstawiany bywa jako świadomy klasowo bohater, prowadzący uciśnionych chłopów przeciwko sytym i nieczułym ciemiężycielom, ku sprawiedliwości.

Radek Rak obie te narracje odrzuca. Nie bardzo interesują go polityczne konteksty działań przywódcy rabacji czy jego przekonania (chociaż, za co przyznaję ogromny plus, książka wyposażona jest w merytoryczne posłowie autorstwa Arkadiusza S. Więcha, specjalisty z zakresu historii społecznej). Jego Szela motywowany jest miłością, a potem jej brakiem, pożądaniem i pustką. Wychowywany przez dziadka, Starego Myszkę, pracuje razem z nim jako szabesgoj dla karczmarza Rubina Kohlmanna – wykonują proste zadania w czasie szabatu, kiedy pobożni Żydzi nie mogą pracować. Żyje zanurzony w świecie realnej opresji, kijów wymierzanych bez litości za nieodrobioną pańszczyznę przez karbowego, głodu i nędzy, nieleczonych chorób i przerażających kuracji – ale też w świecie, w którym nocą wokół wierzby tańczą rusałki, córka karczmarza Chana spaceruje w powietrzu, a serca można wyjmować z piersi i ofiarowywać osobom, które zazwyczaj nic sobie z takiego daru nie robią.

 

Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli (okładka twarda)

 

Serce Chany pleśnieje pod materacem Szeli, on sam w rozpaczliwym geście wycina własne z piersi i daje je Malwie, kobiecie-bogince, która jednak wybiera mieszkanie w dworku Wiktoryna Bogusza, lokalnego pana, który z całą surowością panuje nad okolicznym chamstwem. Dwór Wiktoryna rozkwita, pokoje zarastają wybujałą roślinnością, pory roku zdają się mieszać i trwać bez końca, co ma szczególne znaczenie w świecie opartym na cykliczności i rytmie zbiorów. Szela nie może ścierpieć zwycięstwa Wiktoryna, odniesionego mimowolnie, bez wysiłku i szczególnej chęci pognębienia rywala – przecież chłop nie może stawać w szranki z panem jak równy z równym, skoro nie bardzo jest nawet człowiekiem, raczej czymś w rodzaju pociągowego zwierzęcia. Wściekły i samotny, wędruje w głąb lasu i już z niego nie wychodzi – a przynajmniej nie wychodzi jako Jakób Szela, biedny komornik. Za sprawą paktu z wężami, demonami i czarownicami zmienia się w ducha, legendarnego rozbójnika, a potem– wedle własnego życzenia – w pana. I to w pana konkretnego, w Wiktoryna Bogusza, który z kolei musi odnaleźć się w ciele chłopa pańszczyźnianego, bo w przyrodzie nic nie ginie, inwentarz materii musi się zgadzać. Historia biegnie znanym torem, zbliża się rok 1848. Jak w takim kontekście interpretować bunt chłopski, który lada moment wybuchnie w Galicji? Czy przewodzi mu pan, który chce odzyskać należne sobie miejsce, czy pan, który sam nie wie już, kim jest, a do zemsty pcha go tylko wszechogarniające uczucie krzywdy?

Powieść Radka Raka jest nasycona cytatami z kultury i popkultury. Sama zamiana ciał kojarzy mi się przede wszystkim (boże pomiłuj) z komediami z początku lat dziewięćdziesiątych, w których a to człowiek stawał się psem (a pies człowiekiem), a to nastolatek swoim własnym rodzicem. Tętniące w dłoni serce natychmiast przywołuje kadry z Indianą Jonesem – trochę głupio jechać kinem Nowej Przygody po szanownym nominowanym, ale sam Rak puszcza oko do czytelników, podsuwając im grubego, wygadanego kota, Króla Węży, o którym poddani mówią, że „niej jest martwy ten, co śni wiekami, bo nawet śmierć może umrzeć z dziwnymi eonami” czy sugerując Wiktorynowi dla rozrywki wyprawę do góry zionącej ogniem, który ma moc niszczenia pierścieni. Są też kąski dla starszych i zaawansowanych: „Zaiste – pisał pan Nikodem – jeśli spełnią się te nieprawdopodobne koncepcje (…) i wprowadzony zostanie obowiązek uczęszczania do szkół nawet przez najparszywsze chłopstwo, trzeba będzie wprowadzić listę obowiązkowych lektur, z nieszczęsnym Werterem na czele, aby im one szkoły do cna obrzydły i aby tępa chamska masa po ich przeczytaniu ze szczętem zgłupiała”. Trudno nie roześmiać się przy tym, a potem nie zamilknąć ponuro, wspominając świeże jeszcze awantury o miejsce „W pustyni i w puszczy” oraz „Murzynka Bambo” w kanonie lektur oraz w sercach Polaków.

 

Baśń o wężowym sercu albo wtórne słowo o Jakóbie Szeli (ebook)

 

Ten rozrywkowy sztafaż nie odbiera jednak „Baśni o wężowym sercu” powagi – jest to opowieść inicjacyjna o młodzieńcu, który wyrusza w drogę, żeby pokonać potwora i zdobyć rękę księżniczki. Rak miesza jednak wątki klasycznego schematu, wybierając na bohatera człowieka, który z lekkością pozbywa się swojego serca i bez większych skrupułów zabiera po drodze dwa cudze, ludzkie i potworne. Autor tworzy historię nie o zwycięstwie, a o rozczarowaniu, przesączającym się przez wszystkie poziomy istnienia. Pragnienia są niszczycielskie, wygrane pozorne, ale raz rozbudzonych namiętności nie da się już okiełznać, tak samo jak nie można odwidzieć rusałki, tańczącej w świetle księżyca.

„Baśń o wężowym sercu” to mocny kandydat do finałowej siódemki Nike, napisana z polotem i biegłością powieść środka, w której rozrywka i elementarne jednak dla dobrej lektury „co będzie dalej” splatają się z pytaniami o to, jak opowiadać o historii społecznej i docierać z nią do osób poruszających się poza obszarem akademickich rozpraw.

Książka „Baśń o wężowym sercu albo wtórne słowo o Jakóbie Szeli” Radka Raka została nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Sprawdź również inne tytuły nominowane do Nagrody Nike 2020.