Miłośniczka opery, niedoszła prawniczka i cheerleaderka

Zanim zdecydowała o podążaniu drogą kariery aktorskiej, młoda Meryl interesowała się operą - pobierała nawet specjalne lekcje śpiewu i historii muzyki u słynnej nowojorskiej znawczyni tej sztuki, Estelle Liebling. Ostatecznie jednak okazało się, że bardziej od opery interesuje ją… bycie cheerleaderką, więc spotkania z Liebling zamieniła na treningi z pomponami. Kilka lat później Streep poważnie rozważała zostanie prawniczką - a dokładniej prawniczką zajmującą się kwestiami środowiska i ekologii. Podeszła nawet do egzaminu wstępnego, jednak… przespała go z głową na ławce. Wtedy, jak wspominała w wywiadzie dla „Forbesa”, stwierdziła ze stuprocentową pewnością, że chce zostać aktorką.

 

Opowiada historie stworzone przez kobiety, dla kobiet i kobietach

Meryl Streep portretowała wiele silnych, fascynujących, ciekawych kobiet: od Margaret Thatcher do Florence Foster Jenkins; od władczej Mirandy Priestly w „Diabeł ubiera się u Prady” do wrażliwej Zofii Zawistowskiej w „Wyborze Zofii”, od romantycznej pisarki Karen Blixen („Pożegnanie z Afryką”) po nieustraszoną Karen Silkwood („Silkwood”). Mogliśmy oglądać ją też w drugim sezonie obsypanych nagrodami „Wielkich kłamstewek”, gdzie wcieliła się w postać matki Perry’ego, neurotycznej, niebezpiecznej i manipulującej ludźmi w mistrzowski sposób Mary Louise. Gwiazda i producentka serialu, Reese Witherspoon, marzyła o tym, aby Streep dołączyła do obsady, obawiała się jednak, czy tak utytułowana i zajęta aktorka będzie miała czas i ochotę na grę w serialu. Jak wspominała później w wywiadach, Meryl nie zastanawiała się jednak długo, a panie dobiły targu w trakcie jednej rozmowy telefonicznej. Artystkę przekonał przede wszystkim fakt, iż „Wielkie kłamstewka” skupiają się na problemach współczesnych kobiet - przemocy domowej, przemocy seksualnej i presji, które wywiera na nich społeczeństwo - opowiadają o nich właśnie z perspektywy samych kobiet.

 

Box: Mamma Mia! 
(DVD)

Mistrzyni akcentów

Meryl Streep słynie z perfekcyjnego przygotowywania do ról, szczególnie tych, które wiążą się ze sportretowaniem postaci historycznych. Dużą uwagę przywiązuje do akcentów, które opanowuje z właściwą sobie perfekcją. Legendą obrósł już jej występ w „Wyborze Zofii” z 1983 roku, gdzie wcieliła się w Zofię „Sophie” Zawistowską, bohaterkę powieści Williama Styrona pod tym samym tytułem. Zawistowska - Polka z Krakowa, była więźniarka obozu Auschwitz, której ojciec zginął podczas Zagłady - mieszka w nowojorskim domu ze swoim młodym, porywczym kochankiem oraz samym pisarzem. Streep, która, jak wspominał po latach reżyser Alan J. Pakula, rzuciła się przed nim na podłogę, byle tylko dostać rolę Zawistowskiej, przez kilka tygodni szlifowała swój „polski” akcent. Chciała brzmieć wiarygodnie w roli emigrantki z Polski - z twardą, ale lekko śpiewną wymową i specyficznym akcentowaniem poszczególnych słów. Przy okazji miała się wtedy nauczyć odrobiny samego języka polskiego.

 

Diabeł ubiera się u Prady
(DVD)

„Kolekcjonerka” nagród i nominacji

Nikomu nie trzeba chyba przypominać, że Meryl Streep należy do grona najczęściej nagradzanych artystek na świecie. Nie wszyscy wiedzą jednak, że ma na swoim koncie kilka rekordów w tym zakresie: do Złotego Globu nominowana była aż 30 razy (!), z czego aż dziewięć razy statuetkę tę zdobyła; dzierży też rekord nominacji do najbardziej prestiżowego lauru w branży - do Oscara była bowiem nominowana aż 21 razy, wygrywając trzykrotnie: za „Sprawę Kramerów” w 1980 roku, „Wybór Zofii” trzy lata później oraz „Żelazną damę” w 2012. Co ciekawe, była również nominowana do pięciu nagród Grammy - za soundtrack do „Mamma Mia!” oraz za audiobooki dla dzieci.

 

Co się wydarzyło w Madison County
(DVD)

 

Aktywistka

Na uwagę zasługują również mowy, które przy okazji odbierania tych licznych nagród wygłasza - Streep angażuje się politycznie i społecznie, porusza ważne w danym momencie kwestie: w 2017 roku, odbierając honorowy Złoty Glob, w piękny, zabawny i błyskotliwy sposób wyśmiała politykę imigracyjną Donalda Trumpa. „W Hollywood roi się od obcokrajowców, więc jeżeli wszystkich ich wyrzucimy, to nie będziemy mieli co oglądać. Zostaną nam futbol i mieszane sztuki walki, które, przypominam, nie mają nic wspólnego ze sztuką” - mówiła przy aplauzie sali, przechodząc w poważniejszy ton: „Brak szacunku rodzi brak szacunku, przemoc rodzi przemoc. Kiedy osoba posiadająca władzę używa jej, aby zastraszać innych, przegrywamy wszyscy”.

 

Feministka ze szczodrym sercem

Meryl Streep jest ambasadorką National Women’s History Museum w Wirginii, którego misją jest upamiętnianie życiorysów kobiet, które przyczyniły się do rozwoju społeczeństwa na przeróżnych polach. Postanowiła zaangażować się w tę inicjatywę, kiedy dyrektor placówki napisała do niej list z pochwałą dotychczasowych działań aktorki na rzecz kobiet. Całą swoją gażę za rolę w „Żelaznej Damie”, gdzie wcieliła się w postać legendarnej premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, oddała fundacji zarządzającej Muzeum, zapewniając mu środki na znaczną rozbudowę. „Wierzymy, że historia kobiet musi być opowiedziana” - tłumaczyła swoją decyzję w rozmowie z Ellen DeGeneres.


Wielkie kłamstewka. Sezony 1-2 
(DVD)

 

Tak naprawdę wcale nie nazywa się Meryl Streep…

Przyszła na świat jako Mary Louise Streep i, co ciekawe, dokładnie takie imię nosi postać grana przez nią w drugim sezonie „Wielkich kłamstewek”. Jak wspominała podczas występu w „Graham Norton Show”, imię odziedziczyła po matce i babci, jednak szybko przylgnął do niej pseudonim, który wymyślił jej ojciec. „Zawsze nazywano mnie Meryl. Wymyślił to mój ojciec i tak już zostało” - mówiła. Na początku ubiegłego roku aktorka wystąpiła do Amerykańskiego Biura Znaków Towarowych, aby swoje oryginalne i szalenie rozpoznawalne imię i nazwisko zastrzec. Tamtejszy portal plotkarski, TMZ.com, informował, iż cała procedura kosztowała ją dokładnie 275 dolarów.