O twoim kanale i działalności dowiedziałam się z podcastu Joanny Okuniewskiej. Znasz ten podcast?

  • Marcin Kostrzyński: Tak, odnotowałem duży ruch po tym, jak Pani Joanna o mnie wspomniała. Rzeczywiście polecenie na swoim kanale komunikacji może mieć wielką moc.

Wasza działalność jest bardzo podobna: ona opowiada o ludziach, a ty o zwierzętach i oba przekazy mają na mnie terapeutyczny wpływ.

  • (Śmiech). To bardzo się cieszę!

Pomówmy o lesie. Kiedy jestem w lesie, to jestem bardzo czujna. Wącham, patrzę, nasłuchuję – dopiero uczę się tam odpoczywać. Jak pomyślę, że ty, z racji doświadczenia, w lesie czujesz, widzisz i słyszysz dużo więcej niż ja, to zastanawiam się, czy dla ciebie odpoczywanie w lesie jest możliwe?

  • Ja w lesie już nie odpoczywam. (Śmiech) Z jednej strony las to moja praca, którą poważnie traktuję, a z drugiej to misja. „Normalne” filmy przyrodnicze zakłamują rzeczywistość. Pokazują świat, którego nie ma. Świat wykreowany przez reżyserów. Wcale nie trzeba pokazywać drastycznych scen - jak bawoły atakują lwa - żeby ludzie chcieli przyrodę oglądać. We mnie takie sceny wywołują niechęć. Robienie filmów o przyrodzie, to pokazywanie świata. Nie chcę zakłamywać, nie chcę robić z wilków potworów - to są cudowne i wrażliwe zwierzęta. Gdyby nie człowiek, to w lesie żyłoby się spokojnie. Może i ten spokój na pozór może się wydawać nieatrakcyjny dla widza, ale myślę że w natłoku silnych wrażeń i potrzebujemy spojrzenia w kierunku lasu i zwierząt. Warto sobie uświadomić, że pochodzimy z lasu, a to nam może zapewnić ten spokój i odpoczynek. Zakręciłem tę odpowiedź, prawda? (Śmiech)

 

„Gawędy o wilkach  i innych zwierzętach” Marcin Kostrzyński

 

A ja myślę, że dużo osób może się z tym utożsamić i zaczyna myśleć dokładnie tak samo! Zwłaszcza w okresie pandemii, kiedy większość miejsc jest zamknięta, to las coraz częściej jest wybierany na wycieczkę, ale mam jednocześnie wrażenie, że nie każdy umie przygotować się do tej wizyty. Niewiele o lesie wiemy, nie potrafimy powiedzieć czy miejsce, do którego idziemy jest rezerwatem czy może parkiem krajobrazowym, a może lasem gospodarczym? Zastanawiam się, jak można przygotować się na pójście do lasu – też mentalnie?

  • Pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to: nie mieć dużych oczekiwań. Pamiętajmy, że zwierzęta boją się człowieka i mają rację, bo trudno nie bać się najbardziej groźnego, najbardziej bezwzględnego drapieżnika. Zwierzęta będą więc przed nami uciekać. Dlatego na początek radzę – wiem, że to może zabrzmieć dziwnie – wejść do lasu, usiąść sobie pod drzewem, podłożyć pod głowę poduszeczkę i zamknąć oczy. Jak po piętnastu minutach się je otworzy, to zacznie się patrzeć na las bardziej świadomie. Można się wyluzować, obserwować ptaki. To nie będzie spektakularne doświadczenie. A jeśli uda nam się dostrzec w tym czasie sarny, nasza radość będzie ogromna. Bo zwierzęta w lesie potrafią zachowywać się prawie, jak ludzie – są swobodne, przytulają się, pielęgnują relacje rodzinne. Zobaczyć coś takiego, to mała-wielka przygoda. Trzeba być cierpliwym, żeby „zasłużyć” na taki obraz.

To brzmi jak rada idealna na ciepły weekend! Mam nadzieję że wszyscy z niej skorzystają i udadzą się tłumnie do lasu. Oby tylko wiedzieli, jak się zachować. Mam wrażenie, że o leśnym savoir vivre mówiło się tylko w szkole. Jak przypomnieć dorosłym „użytkownikom” lasu, że las jest dobrem wspólnym?

  • Sam się nad tym zastanawiam. Martwi mnie to, że my ludzie bywamy okropni: idąc do lasu, wchodzimy do czyjegoś domu, a zachowujemy się, jak u siebie. Hałasujemy, niszczymy go. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację – rodzina dzików nie weszłaby do naszego salonu i nie nabałaganiła w łazience, prawda? My to niestety często robimy, a warto pamiętać, że zwierzęta nie mogą odwiedzić nawet naszego osiedla, bo mogą zostać odstrzelone. Ja rozumiem, że mamy taką ludzką słabość, że postrzegamy nasz gatunek i sami siebie jako władców świata, ale prawda jest taka –  żadne zwierzę nie zniszczyło planety, w takim stopniu, jak my to zrobiliśmy. Dobra zasada bycia w lesie jest taka: zostawić go w stanie takim samym albo lepszym po swoim spacerze. Ja się nie wstydzę zbierać śmieci, nawet tych nieswoich. Młode pokolenia lepiej to rozumieją.

Ja mam dużo młodsze rodzeństwo i staram się je uwrażliwiać na los nie tylko lasu, ale planety w ogóle: zwierząt, roślin i innych ludzi. Widzę, ile daje im spacer po lesie, jak bardzo się zmieniają pod wpływem kontaktu z naturą. Są ciekawe zwierzaków. Jeśli z jakiegoś powodu wycieczka odpada, to wtedy włączam im twój kanał albo czytam twoje książki.

  • To miłe! My starsi, zapominamy skąd pochodzimy. A jesteśmy wychowankami puszczy i w tej puszczy właśnie możemy poczuć się bezpiecznie. Drzewa działają przecież bardzo kojąco! To środowisko, które sobie zbudowaliśmy jest obce i stresogenne.

 

„Puszcza” Marcin Kostrzyński

 

W lesie teraz dzieje się dużo. Zaczyna się wiosna i zwierzęta się budzą. Czy mają już co jeść?

  • Tak, już jest dobrze. Trawa jest zielona, zwierzęta się cieszą, zaczynają się leczyć - zwierzęta znają się na ziołolecznictwie, nie wiem skąd mają taką wiedzę (śmiech).
    Chociaż w lesie teraz dużo się dzieje, to niezmienna jest nasza odpowiedzialność. Ja wiem, że dużo o tym mówię, ale to wynika z tego, że co roku masa zwierząt trafia do ośrodków rehabilitacji, bo są zabierane z lasu. Często przez kogoś, kto ma dobre serce i myślał, że pomaga wynosząc „osamotnionego” pisklaka albo sarenkę w „bezpieczne miejsce”. Dlatego jeśli trafimy na małe zwierzę, albo nasz pies je wytropi, zostawmy je w spokoju.

Zatoczyliśmy takie koło, wracając do tej kwestii edukacji, która jest bardzo potrzebna, bo nasza chęć poznawania leśnego ekosystemu staje się coraz większa. Chcemy oglądać to wszystko, o czym mówisz na własne oczy, a widocznie brakuje nam informacji, jak robić to mądrze.

  • Tak, myślę, że tym czego najbardziej brakuje jest właśnie rozsądna edukacja. Mam dwie córki, które uczą się zdalnie i zauważyłem, że one często nie dostają dobrych informacji. Program nauczania jest teraz przeładowany wiedzą encyklopedyczną, którą trzeba wkuć na pamięć. Tymczasem nie ma miejsca na wiedzę praktyczną.
    Pamiętam, jak kiedyś po pewnym spotkaniu z dziećmi zorganizowaliśmy ognisko. To było nad morzem. Jedno z dzieci wrzuciło plastikową butelkę do ogniska i zanim ja zdążyłem zareagować, inny z młodszych uczestników zaczął tę butelkę wyciągać i strofował kolegę. Okazało się, że był to chłopczyk ze Skandynawii, który wiedział, że palenie plastiku skutkuje uwalnianiem się toksyn, ponieważ nauczył się tego w szkole. Tymczasem u nas jesienią i zimą w wielu domach wrzuca się co popadnie do pieca. Właśnie tego mi brakuje: takiej uczciwej edukacji na poziomie szkoły podstawowej. Warto mówić dzieciom, czego i dlaczego nie wolno robić. Jaskrawe przykłady dzieciom bardzo otwierają oczy.

Analizowałam treści, które tworzysz dla dorosłych albo powiedzmy dla starszych odbiorców i porównałam je z tymi dla dzieci. Doskonale odnajduję się zarówno w „Przyrodyjkach” jak i „Gawędach o wilkach”. Mam natomiast wrażenie, że te młode pokolenia traktujesz bardzo poważnie i opowiadasz im o świecie bez ściemy – przygotowujesz na to, że stoi przed nimi nie lada wyzwanie.

  • To młodsze pokolenie nie narozrabiało tak, jak narozrabiało starsze (śmiech). Przedstawiciele generacji, która teraz rządzi w Polsce są zakochani w węglu. Mówię więc o ich zaniedbaniach tym, którym przyjdzie się ze skutkami zmierzyć. Nie będzie to proste, ale niezbędne. Szkoła to najlepsze miejsce do uwrażliwiania na los planety. Dlatego jestem za wprowadzeniem do stołówek dań wegetariańskich. Po to, żeby te smaki zapadały dzieciom w pamięć – nie trzeba codziennie jeść schabowego. Warto uświadomić uczniom, że hodowla krów jest dla planety obciążeniem. Jest wiele małych rzeczy, które można przekazywać dzieciom. Tylko trzeba chcieć. I to się ściśle łączy ze zwierzętami, ponieważ one nie mogą bronić się same, są najsłabsze, a najsłabszych trzeba bronić, stać na straży ich honoru, czci i bezpieczeństwa. Przepraszam, że ciągle do tego wracam, ale po prostu mnie to strasznie boli – ten niepewny los mieszkańców lasów i nie tylko. Próbuję wyważyć treści na YouTubie, żeby nie przesadzać z tą traumą i móc pokazywać, to co jest pozytywne i miłe.

 

„Przyrodyjki” Marcin Kostrzyński

 

Mówisz o bronieniu honoru zwierząt, a ja od razu myślę o dzikach i wilkach. Oba te gatunki mają trudną sytuację w Polsce. Do dzików strzelamy prawie cały rok, a wilków się boimy. Są one dla nas interesujące, podziwiamy je, ale negatywny wizerunek wilka mamy wdrukowany. Gatunkowi ludzkiemu bardzo łatwo przychodzi szufladkowanie innych albo powielanie niektórych zachowań, tak jak z tym węglem nieśmiertelnym czy paleniem plastiku w piecach. Z jakiegoś powodu upatrzyliśmy sobie te wilki jako synonim czegoś złego. Czemu tak jest?

  • Bardzo łatwo poddajemy się stereotypom. Zanim zacząłem czerpać swoją wiedzę z doświadczenia, bo na przykład wilki nie występowały w rejonie, gdzie działałem, to koncentrowałem się na opowieściach i książkach. Były to głównie opowiadania myśliwskie i łowieckie, czyli opowiadania ludzi, którzy na wilki polowali. Łatwo sobie wyobrazić, co to były za treści. Zazwyczaj jest tak, że jak wujek opowiada historię, o tym jak szedł przez las i na ścieżce spotkał kilka wilków, które udało mu się odstraszyć jedną zapaloną zapałką, to dzieci robią wielkie oczy i zaczynają się bać. A jest to przecież bajka nieprawdziwa i podobnie do „Czerwonego Kapturka” bardzo szkodliwa. Te uprzedzenia tkwią w nas latami. To ciekawe, że w społeczeństwie, które jest w większości chrześcijańskie nie ma obawy przed łamaniem przykazania o mówieniu fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu. Przecież to, co tyczy się ludzi, powinno tyczyć się też zwierząt. To, co mówi się o wilkach to nic innego, tylko bezpodstawny hejt. Czemu to ma służyć? Być może niektórym się to opłaca, w końcu polowanie na wilki przynosi duże zyski.
    Tak samo jest z dzikami. Tępimy je obecnie bez żadnych skrupułów – można polować na matki, na młode. To bestialstwo. Na dziki poluje się pod pretekstem ASF, czyli Afrykańskiego Pomoru Świń. Ta nagonka i wystrzeliwanie przedstawicieli gatunku daje odwrotny skutek do zamierzonego. Duże ogniska pojawiły się tam, gdzie chorobę przenieśli myśliwi – to zostało dokładnie zbadane. Muszę też powiedzieć, że dziki uważam za zwierzęta niezwykle inteligentne i wrażliwe. Są rodzinne i przyjazne. Faktycznie mogą robić szkody na polach uprawnych, ale to efekt tego, że w lasach nie czują się bezpiecznie i szukają z niego ucieczki. Za ten uszczerbek powinni płacić myśliwi, a tego nie robią.

Ta wrażliwość na piękno przyrody, która wręcz od ciebie emanuje jest wyczuwalna w książkach, filmach i podczas rozmów. Czy ona ma wpływ na inne dziedziny życia? Jesteś dzięki temu bardziej wrażliwy na sztukę albo emocjonalne zachowania ludzi?

  • Pewnie tak, trudno mi samemu siebie ocenić, ale jedno wiem na pewno: wrażliwym ludziom żyje się trudniej (śmiech). Czasami jest bardzo ciężko, chociaż mam nadzieję że będzie nam coraz prościej walczyć o dobro lasów i ich mieszkańców.

Wierzę, że mówienie do młodszych pokoleń, przyniesie dobre efekty. Może ludzie staną się bardziej wrażliwi dzięki świadomości i wiedzy, o której mówisz? Bardzo życzę tego tobie i sobie.

  • A ja wierzę, że ludzi dobrej woli jest więcej (śmiech)! Tylko oni muszą się ruszyć. Ja też kiedyś siedziałem ukryty w piwnicy i przeżywałem wszystko sam, a teraz staram się przelewać swoją wiedzę na innych, pomagać. Trzeba działać, trzeba walczyć!