Marcin Miller zaczynał od gry na cymbałkach, potem były wiejskie zabawy, dożynki i gra w remizie strażackiej. Sprzęt? Keyboard od cioci ze Szwecji, statyw z dziecięcego wózka, własnoręcznie zrobiony mikser. Aż życie postawiło go przed dylematem – zwykły los urzędnika czy muzyka? Wybrał to drugie. Czy to mu się opłaciło? Zapraszamy na spotkanie z twórcą zespołu Boys – z okazji niedawnej premiery książki „Jestem szalony” (Wydawnictwo Pascal).