Spotkanie z LP to przyjemność i przygoda. Artystka nie tylko ma ogromną, rzadko dziś spotykaną charyzmę, ale jest też zabawna, miła i ciekawa świata. Łatwo to poznać po tym, że w trakcie wywiadu zadaje tyle samo pytań, co dziennikarz. Jej nowy album „Heart to Mouth” to jedna z najbardziej oczekiwanych płyt tego roku. Po ogromnym sukcesie „Lost on You”, cały świat z niecierpliwością czeka, aby się przekonać, co skomponowała i nagrała LP. Nam opowiada o nowych piosenkach, wyzwaniach i podejściu do muzyki.

 

 

Piotr Miecznikowski: - „Lost on You” stało się ogromnym przebojem na całym świecie, a tobie przyniosło niebywałą popularność. Czy pisząc i nagrywając nowy materiał czułaś w związku z tym presję?

LP: - Nie, w ogóle o tym nie myślałam. Skupiłam się na muzyce i chciałam, żeby to, co urodzi się z tego hałasu, dla mnie samej było niespodzianką. W zgodzie z sobą, bez oglądania się wstecz, starałam się napisać najlepsze piosenki jakie potrafię. W żadnym wypadku nie chciałam się powtarzać i pisać na siłę kolejnej wersji „Lost on You”. Wiem, że sporo ludzi będzie szukać porównań i marudzić, że coś brzmi, albo nie brzmi tak jak moje poprzednie kompozycje. Ale co robić, wszystkim nie dogodzisz.

A wytwórnia? Ze strony wydawcy nie było żadnej presji i nalegania na kolejne hity, które podbiją słupki sprzedaży?

- Kiedy pokazałam im nowe piosenki, to bardzo się spodobały, więc mam nadzieję, że wszystko między nami OK (śmiech). Z drugiej strony, gdyby się nie spodobały, to cóż... mogą mnie cmoknąć (śmiech).

Tak, szczerość i opowiadanie prawdziwych, nieprzesłodzonych historii to chyba temat przewodni albumu „Heart to Mouth”. Sam tytuł na to wskazuje.

- W trakcie jakieś wywiadu, opowiadałam o tym w jaki sposób powstają, jak się rodzą melodie w moich piosenkach. Powiedziałam wtedy, że kiedy pojawia się coś, co dobrze trafia w moje uczucia, to idę za tym i staram się aby cały przekaz i emocje były „prosto z serca”. Muszę wiedzieć, że to jest coś, co naprawdę czuję, co mam w sercu, to trochę intuicja – podejmujesz wybory nie do końca racjonalne, ale kierowane czymś, co masz w sobie, w środku. Wszystko o czym opowiadam, musi być prawdą, dla mnie. Wiesz, kiedy musisz powiedzieć komuś coś miłego, bo tak wypada, ale to nie jest prawda, to w sercu czujesz, że to jest złe. Wiesz, że coś poszło nie tak. Myślałam o tym pisząc piosenki na nowy album i w którymś momencie stwierdziłam, że to może być całkiem fajny tytuł – „Heart to Mouth” (w języku polskim funkcjonuje odpowiednik tego powiedzenia – „co w sercu, to na języku” przyp. red.)

Tyle, że to chyba nie jest łatwe, kiedy jest się gwiazdą muzyki pop? Nie jesteś punkiem, któremu wszystko wolno i wypada.

- (śmiech plus seria niecenzuralnych wyrazów) Tak sobie myślę, że moja dusza zawiera spory procent punk rocka.  Dlatego nigdy nie robię tego, czego inni oczekują. Setki ludzi chciałyby, żebym pisała kolejne wersje „Lost on You”, ale sorry, tworzę to, na co mam ochotę i możesz to lubić albo nie. Z mojej strony to wygląda tak, że płyta jest pewną zamkniętą całością, rodzajem wypowiedzi, w której zawieram to kim jestem i co czuję. Dlatego, żeby całość była prawdziwa, nie mogę niczego udawać ani robić na siłę, po prostu płynę z prądem i obserwuję co z tego wyniknie. To wszystko to w stu procentach ja i moje emocje.

 

 

Te emocje, można usłyszeć na przykład w piosence „Recovery”. Ten tekst ma chyba dość duże znaczenie dla ciebie?

- To prawda. „Recovery” to także jedyna piosenka, którą napisałam jakiś czas temu, jeszcze zanim powstało „Lost on You”, cała reszta utworów na płycie to nowe kompozycje. W tym utworze, opowiadam o trudnym położeniu człowieka, który musi mierzyć się ze zdradą, ale patrząc na to zjawisko z obu stron - zarówno jako zdradzany jak i zdradzający. Doświadczyłam tego na własnej skórze i musiałam jakoś skanalizować i wyrzucić z siebie te emocje. To trudny temat i jakiś czas musiałam dorastać do decyzji, żeby umieścić tę piosenkę na płycie.

To bardzo ciekawe zjawisko, że potrafisz o takich skomplikowanych sytuacjach pisać piękne i przebojowe piosenki.

- Bycie artystą, muzykiem to nieustanne łączenie uczucia szczęścia i tej ciemnej materii, która potrafi pojawić się nawet w najlepszych momentach życia. Dla mnie granie tras koncertowych to wspaniała przygoda i ogromne szczęście, ale często także poczucie samotności i tęsknoty za domem, ludźmi, których kocham. Szczególnie kiedy jestem w Europie, czuję się jak w innym wymiarze. Jednak mam też dzięki temu dużo czasu na obserwacje i myślenie, a to jest pozytywne i staram się to później przełożyć na piosenki.

Kiedy masz jakąś określoną ilość piosenek, napisanych, nagranych i gotowych do opublikowania to jesteś w stanie przewidzieć, które z nich staną się przebojami?

- Oczywiście, że nie (śmiech)! Kiedy napisałam „Lost on You” też nie wiedziałam, że to będzie hit, ludzie z wytwórni zdecydowali, żeby wypuścić ten utwór jako singiel. Tym razem jest tak samo, nie mam pojęcia które piosenki się ludziom bardziej spodobają, a które mniej.

Ale będąc artystką z takim doświadczeniem, chyba wiesz co zrobić, żeby piosenki się podobały?

- Hm... bardziej wiem czego nie robić (śmiech). Nie jestem w stanie zdecydować za innych, co im się będzie podobało. Dla siebie samej mam bardzo proste kryterium oceny - słucham płyty i zastanawiam się, czy będę chciała jej posłuchać jeszcze raz, albo wiele razy. Jeżeli tak, to wiem że jest dobra. Ale jeżeli po jednym wysłuchaniu nie chcę do niej wracać, to wiesz... nic z tego (śmiech). Myśląc o „Heart to Mouth” mam nadzieję, że ludziom się ten album spodoba i będą do niego wracali. Biorąc pod uwagę, że starałam się równocześnie nie powtarzać tego, co zrobiłam, ale też nie zmienić się za bardzo, to myślę, że utrzymam dotychczasowych słuchaczy i zyskam nowych. To bardzo ekscytujący moment, kiedy wiesz, że możesz poznać ludzi i coś im przekazać.