Ma czterdzieści lat, urodę nastolatki, a na swoim pisarskim koncie trzy powieści i dwa zbiory opowiadań. No i sporo nagród – jest m.in. finalistką National Book Award oraz National Book Critics Circle Award. Znalazła się w gronie najlepszych młodych powieściopisarzy 2017 roku wyselekcjonowanym przez literacki magazyn „Granta”.

Floryda

Floryda – raj czy pułapka?

Urodziła się w Cooperstown, w stanie Nowy Jork. – Pochodzę z północnego wschodu i wierzę, że krajobraz ma głęboki wpływ na charakter. Wychowałam się w malutkim miasteczku liczącym 1900 osób, znanym z opery i popularnego wśród turystów Baseball Hall of Fame. Rodzice pozwalali nam dorastać dziko, więc całymi dniami pływaliśmy w jeziorze i z perspektywy czasu myślę, że miałam idylliczne dzieciństwo – opowiadała podczas festiwalu literackiego w Portland.

To pewnie dlatego, gdy trzynaście lat temu przeprowadziła się z mężem na Florydę, do znajdującego się na terenach podmokłych miasteczka Gainesville, miała nadzieję, że zmiana będzie tymczasowa. Jej mąż przejął rodzinny biznes, i osiedli tam jak się okazało, na dobre. W tym czasie ona urodziła dwóch synów, a do domowników dołączył pies.
- Czułam się jak w pułapce (….) nie chciałam tam być, jest tam niesamowicie wilgotno, gorąco i pełno obrzydliwych robaków i aligatorów. Moi teściowie stracili trzy psy z ich powodu! - opowiadała podczas wspomnianego festiwalu. - Na początku bałam się wychodzić na dwór (…) i tak przez pięć lat opierałam się temu miejscu, nienawidziłam go, ale ono powoli obrastało mnie jak pleśń. I proszę, teraz czuję, że stamtąd pochodzę.

Dziś pisarka zdaje się godzić z tym, że tam pozostali. Z tego miłosno-nienawistnego stosunku do nowego domu powstał tom jedenastu opowiadań „Floryda” (w Polsce wydany przez wydawnictwo Pauza, przełożyła Dobromiła Jankowska).

Groff przyznaje, że czas spędza głównie w domu. Wyjątkiem są codzienne przebieżki. Pisze zwykle porankami i wówczas unika swoich dzieci, gdy te szykują się do szkoły. Nigdy nie pracuje tylko nad jedną rzeczą. Kończąc „Florydę” już miała rozpoczęte dwie powieści, a trzecia rodziła się właśnie w jej głowie. Popołudniami czyta – i to szybko, bo rocznie jest w stanie przeczytać około trzystu książek.
Wspólnie z mężem, jeszcze przed pojawieniem się dzieci, podpisali kontrakt, w którym sprawiedliwie podzielili się obowiązkami domowymi i rodzinnymi, tak by każde z nich czuło, że to co robi jest jego wyborem, a nie zostało mu narzucone.

Pisarka znana jest ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi dotyczących macierzyństwa. Groff, mama dziewięcio- i siedmiolatka przyznaje w wywiadach, że wkurza ją to, w jaki sposób podnosi się kwestię macierzyństwa i matczynego poświęcenia, jakby to miało być to jedyne i ostateczne doświadczenie kobiety. - Ten pomysł, że dzieci są najlepszym, co ci się w życiu zdarzyło jest zły i krzywdzący, bo odbiera kobiecie całe człowieczeństwo - mówi.

 

Pisarka w obronie przyrody

W Polsce poznaliśmy ją kilka lat temu jako autorkę dwóch powieści: „Arkadia” – o chłopcu wychowanym w komunie oraz „Furia i fatum”, opowieści o małżeństwie z ponad dwudziestoletnim stażem, którego perypetie opowiedziane są najpierw z jednej, potem z drugiej strony. Groff wyszła z założenia, że każda historia ma dwie strony medalu, zatem obu wersji warto wysłuchać. W Stanach powieść zrobiła furorę, a czytelnikom polecał ją sam prezydent USA Barack Obama.

Po tym sukcesie Groff nie kazała na siebie długo czekać – na recenzenckie listy wróciła świetnym tomem opowiadań „Floryda”. Tytułowa „Floryda” zdaje się tu być nie tylko miejscem, ale stanem umysłu. W jednym z opowiadań pt. „Duchy i puste” główna bohaterka wieczorami chodzi po okolicy, obawiając się różnych, mniej lub bardziej rzeczywistych zagrożeń, jak grasujące psy. Trudno nie znaleźć tu nawiązania do samej Groff, która codziennie biega pośrodku bagna, pełnego węży i innych jadowitych istot. Jak sama mówi, ta bliskość natury, także niekoniecznie bezpiecznej i przyjaznej, przypomina jej, że wszyscy jesteśmy zwierzętami, nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy ponad nimi.

Arkadia

Groff uważa, że jej rolą jako człowieka, ale także pisarki, jest mówić o tym, jak bardzo przyroda traci z powodu globalnego ocieplenia, którego sprawcą jesteśmy my. – Możemy udawać, że nie musimy być głosami tych bez głosu [zwierząt – przyp.aut.] ale to nasza rola jako ludzi, by stanąć w obronie natury – powiedziała w jednym z wywiadów.

Lauren Groff odwiedzi Polskę, będzie można spotkać się z nią podczas Festiwalu Apostrof, który w tym roku odbędzie się między 20 a 26 maja. To jedyne takie święto pasjonatów książek, które jednocześnie odbywa się w sześciu polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Katowicach. Wydarzenia warszawskie skupione będą wokół Teatru Powszechnego w Warszawie. Kuratorką tegorocznej edycji festiwalu jest Olga Tokarczuk.