Elif Safak, jedna z najpopularniejszych pisarek tureckich młodego pokolenia, opowiada o wydanej właśnie w Polsce swojej głośnej powieści „Bękart ze Stambułu” i o stosunkach turecko-ormiańskich.


W Polsce właśnie ukazała się pani głośna powieść „Bękart ze Stambułu”. Dlaczego po jej publikacji wytoczono pani proces w Turcji? Jak zakończyła się ta sprawa?


Zanim do tego doszło, „Bękart ze Stambułu” stał się w Turcji bestsellerem. Ludzie czytali tę książkę, pisali o niej i dyskutowali. Młodzi ludzie bardzo ją polubili. Miałam fantastyczny odzew od większości tureckich czytelników, szczególnie od Turczynek. Od matek, babć, wnuczek... Kobiety są świetnymi czytelnikami i potrafią to okazać. Tak więc ogólne wrażenia odbioru tej powieści były według mnie bardzo pozytywne. Ale w 2005 r. grupa ultranacjonalistycznych prawników zaskarżyła książkę do sądu i stąd proces. Sąd oddalił zarzuty na pierwszej rozprawie.

Czyli tureccy pisarze nie mają problemów z wyrażaniem swoich poglądów?

Nikt nie zamyka nam ust. Moja powieść nie została poddana żadnej cenzurze. Pisałam ją swobodnie, została wydana bez problemów, ukazała się w tureckich księgarniach i sprzedała w setkach tysięcy egzemplarzy. Nie twierdzę, że turecka demokracja jest idealna, ale w zachodniej prasie jest czasem prezentowana w znacznie gorszym świetle niż na to zasługuje.

Jaki wpływ na życie pisarza ma wydanie książki niepoprawnej politycznie w jego ojczyźnie? Czy w pani przypadku miało to wpływ na dalszą twórczość?

Naturalnie wytoczenie pisarzowi procesu z powodu tego, co powiedziała jedna z fikcyjnych postaci w jego powieści, nie jest przyjemne. To było dla mnie przykre doświadczenie i mam nadzieję, że już się nie powtórzy. Jednak nie przywiązuję do niego zbyt dużej wagi. Zostawiłam je za sobą i poszłam do przodu. Napisałam kolejną książkę - „Black Milk”, która jest autobiograficzną opowieścią o macierzyństwie oraz byciu pisarką w społeczeństwie patriarchalnym. W ubiegłym roku skończyłam powieść „The Forty Rules of Love”, w której wiele miejsca poświęciłam sufizmowi oraz wybitnemu poecie i islamskiemu mistykowi Rumiemu. Każda kolejna książka jest dla mnie nową wyprawą. W każdej z nich piszę o czymś nowym i robię to z nową energią.

Przygotowując się do napisania „Bękarta ze Stambułu” spotykała się pani z tureckimi i ormiańskimi rodzinami w Turcji i USA. Jak Turczynka była przyjmowana w ormiańskich domach?

Także w trakcie pisania powieści obserwowałam rodziny Ormian i Turków w Ameryce. Porównywałam je i widziałam mnóstwo podobieństw. Ormiańskie i tureckie kobiety, szczególnie ze starszego pokolenia, bardzo wiele łączy. Podobnie kochają swoje dzieci, podobnie gotują, rozmawiają, haftują... Jest między nimi tak wiele wspólnego! Wolę koncentrować się na tym, co nas jednoczy niż tym, co od siebie oddziela.

Z kim łatwiej było rozmawiać: ze starszymi czy z młodszymi Ormianami?

Starsi Ormianie są bardzo uprzejmi i przyjaźni. Mówią po turecku, a w Turcji pozostawili swoich tureckich przyjaciół i sąsiadów. Ich wspomnienia są pełne emocji. Rozmowa ze starszymi zawsze jest łatwiejsza niż dyskusja z młodymi ludźmi. Młodzi Ormianie mieszkający w Ameryce widzą przeszłość w czarno-białych kolorach. To nie jest konstruktywne podejście. Nie mają tureckich przyjaciół i znajomych jak ich dziadkowie, więc prawdziwi Turcy w ich życiu praktycznie nie istnieją. Powstała prawdziwa przepaść, a jej skutkiem jest tworzenie się w umysłach schematycznych ocen bez oparcia w codziennym doświadczeniu.

Czy rozmowy na temat przeszłości obu narodów były trudne? Jak udawało się je pani pokonać?

Ponad 10 lat temu zaczęliśmy w Turcji dyskutować o sprawach, które wcześniej były pomijane milczeniem. Tureckie społeczeństwo obywatelskie jest bardzo różnorodne i dynamiczne. W naszej prasie ściera się wiele różnych światopoglądów, od lewicowych po konserwatywne. O niektórych problemach nie jest łatwo dyskutować, ale mimo to nadal się o nich rozmawia. Turcja to interesujący i skomplikowany kraj. Szybko się rozwija i jest młodym społeczeństwem.

Co pani zdaniem jest obecnie największą przeszkodą w kontaktach między Turkami a Ormianami? Czy widzi pani jakieś rozwiązania?

Największą przeszkodą we wzajemnych kontaktach są uprzedzenia. Niestety wielu Turków jest uprzedzonych do Ormian i sporo Ormian ma uprzedzenia wobec Turków. To rodzi ogromny dystans i strach. Musimy wybudować więcej kulturowych mostów pomiędzy naszymi społecznościami, pielęgnować przyjaźń i pokój. Nie pomogą nam w tym działania wojenne. Potrzebujemy spokoju, zbliżenia i pojednania.

W jakim stopniu wspólne zasiadanie przy stole pozwalało przełamać lody podczas kontaktów z Ormianami? Czy te spotkania były dla pani również okazją do zbierania przepisów kulinarnych? Czy kuchnie turecka i ormiańska są do siebie podobne?

Bardzo wiele łączy kuchnię turecką i ormiańską. Nie chodzi tylko o potrawy, ale także sposób bycia. Kuchnia to przecież kultura. Poznałam bardzo wiele przepisów kuchni ormiańskiej i byłam zachwycona, gdy odkryłam, jak bardzo są podobne do receptur kulinarnych stosowanych w Turcji. Gdyby dwie babcie - ormiańska i turecka – weszły razem do kuchni, mogłyby przyrządzać potrawy w idealnej harmonii. Gdy ludzie wspólnie zasiadają przy stole i zaczynają razem spożywać posiłek, gdy już podzielą się chlebem, zaczynają postrzegać siebie nawzajem jako osoby - odrębne ludzkie istnienia, czyli podmioty, a nie przedmioty. Dlatego wspólne dzielenie się chlebem jest takie ważne.

Jak pani sądzi, czy pani książka w jakiś sposób wpłynęła na rzeczywistość? Czy literatura może zmieniać rzeczywistość?

Jestem opowiadaczką historii. Uwielbiam tworzyć fabuły. Kiedy piszę powieść, nie zmieniam rzeczywistości, lecz zapraszam czytelników do marzeń. Marzenia są dla mnie bardziej prawdziwe niż „realny” świat. W swoich książkach tworzę postaci o różnym pochodzeniu, wyznawców różnych religie, przedstawicieli odmiennych narodowości i kultur... Wierzę w ogólnoludzką kulturę. W swojej twórczości dotykam jednocześnie spraw lokalnych i uniwersalnych. Podobno pisarstwo jest zawsze autobiograficzne, ale tylko częściowo się z tym zgadzam. Tworzenie beletrystyki nie jest przede wszystkim opowiadaniem innym ludziom własnej historii. Znacznie ciekawsze jest to, że literatura daje nam nieograniczone możliwości poznawania życia innych ludzi, podróżowania w czasie i przestrzeni, budowania empatii pomiędzy ludźmi, którzy bardzo się różnią. Sztuka opowiadania historii pomaga nam wcielić się w inną osobę i spojrzeć na świat jej oczami. Dlatego sztuka i literatura mają fantastyczne możliwości budowania porozumienia pomiędzy ludźmi. Cała sztuka temu służy...

Pytała Magdalena Walusiak