Tęcza to „obietnica, że akt bezmiernej przemocy, którego dopuścił się kapryśny i rozwścieczony bóg, już się nie powtórzy”, pisze w swojej wstrząsającej i otwierającej oczy książce Carmen Maria Machado. „W Domu Snów” to połączenie powieści z pamiętnikiem, które powinno być tegoroczną lekturą obowiązkową.

O co chodzi z tą tęczą?

Machado próbuje - może nadto metaforycznie chwilami – powiedzieć, że osoby queerowe dorastają z marzeniem o wyśnionym domu, w którym wszystko będzie idealnie. Opresja społeczna, te wszystkie homo- czy transfobie wokół nas sprawiają, że traktujemy często związek jako antytezę rzeczywistości. Wyśniony dom – ten, w którym będzie bezpiecznie, nasze ciała będą akceptowane, a podmiotowość traktowana z szacunkiem. Dlatego tak często tworzymy związki, w których obecne są przemoc psychiczna i fizyczna, wykorzystywanie, manipulacje. Queerowa przemoc domowa jest faktem. Jest zaprzeczeniem raju, o którym marzymy. Raju budowanego na wspólnocie doświadczenia życia jako osoby nienormatywne. Bo przecież jak możemy krzywdzić samych siebie? My? Wykluczeni i uciśnieni?

Queerowa utopia rozpada się. Boimy się o tym mówić. O przemocy seksualnej w równościowych – wydawałoby się – organizacjach, o molestujących dziadersach w klubach i manipulujących nami kochankach. Nie mamy queerowego MeToo, bo przyszło nam żyć w świecie, w którym queer musi być dobry. W końcu cele mamy dalekosiężne – małżeństwa, równość, adopcja, bycie jak inni. Bycie jak hetero. Patrzymy na naszą zróżnicowaną społeczność heteroseksualnym okiem, chcemy się mu przypodobać. Chcemy, by „nasi” byli postrzegani pozytywnie. Projekt tożsamościowy rozpada się, gdy pojawia się w nim opowieść o przemocy domowej, wykorzystywaniu. Rozpada się gdy jesteśmy złymi chłopcami czy dziewczynkami. Boimy się tego rozpadu, bo wtedy nie dadzą nam praw, nie pozwolą nam być jak oni. Nie ma w mediach historii o osobach queerowych, które molestowały inne, o zmuszaniu do seksu za rolę, gdy dotyczy to seksu osób tej samej płci. Nie tylko w Polsce, także w bardziej równościowych społeczeństwach skandale z udziałem osób queer szybciej są zamiatane pod dywan.
 

W domu snów
 

Przeciw temu występuje amerykańska pisarka, która opisuje jak jej bohaterka – autobiograficzność tej narracji nie jest w pełni oczywista – znalazła się „W Domu Snów”. Poznała kobietę swojego życia, wywalczyła jej miłość i uwierzyła, że „Dom Snów” będzie tęczowym gniazdkiem. Dom jednak nie okazał się lesbijskim klasykiem o spełnionych laskach. Okazał się horrorem, a może nawet więcej - thrillerem? W horrorze zagrożenie przychodzi z zewnątrz. Tutaj zostaje wpuszczone między cztery ściany.

Autorka w świetnym fragmencie „Dom Snów jako queerowe zło” zastanawia się nad postacią queerowego, negatywnego bohatera. Dawniej używaną wielokrotnie jako przedstawienie degenerata, kogoś kto zagraża „normie”. Każdy queer zna takie postacie - są ohydne, ale jednak pociągające. Jest w nich obietnica przewrotu, którą jednak reżyser filmu czy autor książki dusi w zarodku. A gdyby tak zły bohater postawił na swoim? Queerowi złoczyńcy, jak pisze Machado, są „bajeczni i potężni” i zawsze są najciekawszymi bohaterami. Ale jednowymiarowi, gdy otoczeni są heteroseksualnymi bohaterami.

„Osoby queer - te prawdziwe - zasługują na reprezentację, na ochronę i prawa nie dlatego, że są prawe i moralnie nieskazitelne, ale dlatego, że są istotami ludzkimi. To wystarczający powód” – pisze Machado i dodaje to, co zawsze było dla mnie ważne – „poproszę o queerowe czarne charaktery”. Tak! Jeśli chcemy całego życia to musimy przyznać sobie prawo do bycia wszystkimi bohaterami każdej powieści.

Popis erudycji

Machado pisze mięsiście, jest tu zmysłowo, momentami ostro, niekiedy zaś romantycznie, choć zawsze stoi za tym obawa, że iluzja się rozpryśnie niczym zbita tafla. Wspaniale Machado pisze o pożądaniu, odrzucając normy grzecznościowe, które zabraniają pisać kobiecie o erotyce w sposób dosadny. To jedna z najbardziej czułych na kobiece ciało (choć czasem też na męskie) książek, jakie znam. Popis erudycji, ale też uważnej konstrukcji, powolnego rozwijania historii „Domu Snów”, w którym jest miejsce na uniesienia, ale i opowieść o wspólnym życiu dwóch istot, z których jedna postanowiła zniszczyć drugą.

Niezwykły, emocjonalny, ale też uważnie skonstruowany, wieloznaczny obraz przemocy domowej. Doskonała wiwisekcja toksycznego związku, a do tego opowieść skierowana do społeczności queerowej, przypominająca o tym, że jesteśmy ciałami, które są granicą nieprzekraczalną, nawet jeśli druga strona ma za sobą podobne przejścia, co my. Książka niesamowita - mądra, wstrząsająca, doskonale napisana. Lesbijski, queerowy, odmieńczy manifest będący też porażającą powieścią grozy. Musicie.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.