To już nie przygodowa powieść, a traktat filozoficzny poświęcony losowi człowieka, siłom które go napędzają, miłości ale też roli tradycji. To pełna gorzkiej refleksji, głośna skarga na to, co świat „zachodni” zrobił z Afryką.

Pożegnanie z Afryką

Chinonso jest dobroduszny. Ten hodowca kurczaków z nigeryjskiej Umuahii pewnego wieczoru spotyka na moście kobietę, która zamierza popełnić samobójstwo. Przekonuje ją jednak do odstąpienia od zamiarów i zakochuje się w niej. Tak czasem bywa. Z wzajemnością. Romans Chinonso i Ndali pewnie dość szybko przeszedłby w małżeńską stabilizację, gdyby nie jej rodzina, dla której wybranek okazuje się stać zbyt nisko na społecznej drabinie. Niewykształcony hodowca nie jest odpowiednią partią dla pochodzącej z dobrze sytuowanej rodziny Ndali. By to zmienić - ulegając namowom znajomego sprzedaje hodowlę i rusza na studia na Cypr. Przy okazji płacąc za studia całą sumę z góry nieuczciwemu pośrednikowi.

Nonso z pełnego wiary w swoją przyszłość młodego człowieka zmienia się w pozbawionego grosza emigranta, zostaje zredukowany, a zamiast kariery czeka go życie pełne trudności. Obioma przygląda się na jego przykładzie nie tylko ludziom oszukanym przez kapitalizm, ale w szerszym obrazie - czarnej Afryce, która mamiona przez „zachód” uwierzyła w to, że odejście od tradycyjnych struktur, przyniesie jej szczęście.

Orkiestra bezbronnych

Nowe sposoby narracji 

„Orkiestra bezbronnych” to dla Nonso dźwięk, który wydają przerażone kury, gdy jedna z nich pada ofiarą drapieżnika. Powieść Obiomy jest niezwykle udaną próbą zapisu głosu wielu Afrykańczyków, którzy widząc w „zachodzie”, Europie czy Ameryce rozwiązanie swoich problemów, wpadają w jeszcze większe tarapaty. Wszyscy ich znamy i widzieliśmy - czarnych mężczyzn sprzedających chińskie podróbki na europejskich placach, obwieszonych selfie-stickami i tombakową biżuterią. Chinonso będzie walczył o swoje, ale nie będzie już tym dobrodusznym mężczyzną, którego poznajemy na początku powieści. Przeistoczy się w oprawcę. A o tym wszystkim opowie nam jego „chi”.

Olga Tokarczuk w noblowskiej mowie postulowała wprowadzenie nowego narratora, którego nazwała „czwartoosobowym”. Sama od lat testuje inne rodzaje narracji, czego przykładem była choćby Jenta w „Księgach Jakubowych”, która świat ogląda z góry i choć nie ma na niego wpływu, to pozwala autorce na wyjście poza to, co widzą jej ziemscy bohaterowie. Okazuje się, że nie trzeba tworzyć nowych narracji, a wystarczy sięgnąć do tradycyjnych mitów, poszukać w kulturach innych niż zachodnioeuropejska, by takiego narratora zbudować. W „Orkiestrze bezbronnych” jest nim „chi” głównego bohatera, które jest czymś na kształt „ducha opiekuńczego”, ale takiego ducha, co to wie dużo, ale nie wszystko. „Chi” bowiem reinkarnując się po śmierci swoich towarzyszy, uczy się na podstawie zbieranych doświadczeń. „Chi” zna zatem schematy postępowania, potrafi podszepnąć swojemu gospodarzowi dobre rozwiązanie, ale przywiązanie do schematów czasem okazuje się niebezpieczne – „chi” chcąc dobrze, może skierować nas na złą drogę. “Chi” choć podpowiada, nie decyduje - człowiek wciąż ma wolną wolę i może zignorować podszepty swojego duszka. Dodatkowo „chi” może wyjść z bohatera - najczęściej dzieje się to podczas snu - by zobaczyć konsekwencje jego działań. Dzięki temu dostajemy narratora nie wszystkowiedzącego, a dużowiedzącego, pośredniego, przez co chwilami trudno nawiązać intymną relację czytelniczą z głównym bohaterem, do czego jesteśmy przyzwyczajeni czytając książki bez pośredników w rodzaju „chi”. Ale dzięki temu „Orkiestra bezbronnych” to książka niezwykle oryginalna, z której dowiemy się wiele nie tylko o współczesnej Nigerii, ale i tradycji Igbo. Obioma pokazuje, że w epoce postkolonialnej należy wrócić do czasów przedkolonialnych, by - jak postuluje inny afrykański klasyk, Ngugi wa’Thiongo - zdekolonializować Afrykę.

Rybacy książka Booker

Mity i nowoczesność

„Orkiestra bezbronnych” to historia współczesnego Odysa, a nawiązania do klasycznych mitów greckich znajdziemy w wielu jej miejscach. „Chi” niejedną ze swoich opowieści zaczyna od apostrofy do starych bogów, a całą powieść rozpoczyna scena sądu nad martwym już Chinonso, bowiem dopiero po świadectwie danym przez „chi”, Eke, „stwórca wszechświata, pan czterech dni”, pozwala duszy gospodarza wstąpić do Benmuo, kraju przodków, co daje jej prawo na odrodzenie w świecie rzeczywistym. Ta jakże zbliżona do „Lincolna w Bardo” formuła pokazuje, że we współczesnych narracjach trwają poszukiwania innych narratorów, nowych punktów widzenia, niekoniecznie sięgających po kreacyjną fantastykę.

W historii Chinonso i jego „chi” Obioma opowiedział o dramatycznym losie, na który historia wystawiła mieszkańców Afryki, dla których nie ma nadziei - ani ucieczka, ani budowanie kapitalistycznej przyszłości nie wydają się być dobrym rozwiązaniem. Także miłość nie jest tu ratunkiem. Może zatem powrót do przeszłości, mądra próba powiązania mitów z nowoczesnością? Obioma zdaje się sugerować możliwe rozwiązania i robi to w epickiej formie, a „Orkiestra bezbronnych” z pewnością jest jednym z najważniejszych literackich wydarzeń ostatniego roku nie tylko w Polsce. Pisząc o „Orkiestrze bezbronnych” chciałbym też Państwa zachęcić do odkrywania prozy pochodzących z Afryki pisarzy i pisarek. Chimamanda Ngozi Adichie, Ayòbámi Adébáyò, Oyinkan Braithwaite to autorki książek, które warto poznać, żeby wyjść poza europocentryczny kontekst. A jako intelektualną podbudowę polecam lekturę „Czarnej skóry, białych masek” Franza Fanona, klasyczny tekst, bez którego dzisiaj nie da się rozmawiać o postkolonializmie, a któremu też Obioma wiele zawdzięcza, choć bezpośrednio się do tego nie przyznaje. Czytajmy szerzej. Z szerzej otwartymi oczami.

Więcej recenzji książek znajdziecie w naszej Pasji Czytam.

A podczas Wirtualnych Targów Książki możecie spotkać się z pisarzem online w piątek o godz. 21 na Facebooku Empiku. Link do wydarzenia w grafice poniżej.