Spokój i godność

Wojenną rzeczywistość poznajemy z wielu stron, ale wśród książek dostępnych na naszych półkach księgarskich królują - co oczywiste - te poświęcone polskiej perspektywie i skupiające się na naszych wojennych problemach. A gdyby tak popatrzeć na świat oczami kogoś pochodzącego z innej kultury? Albo choćby kraju? We wspomnieniach Singrid Undset, norweskiej noblistki, na pierwszy plan wybija się spokój i godność. Mimo nienawiści wobec nazistów i rosnącej pogardy wobec prawie wszystkiego co niemieckie, norweska pisarka pokazuje swoich współobywateli jako ludzi racjonalnych, nieustraszonych ale też niepodatnych na panikę i zbyt rozbuchaną emocjonalność. Czytając „Odzyskać przyszłość” możemy oczywiście zastanawiać się czy jest to kreacja podlana patriotycznym sosem, czy rzeczywisty opis zachowania się Norwegów w momencie hitlerowskiego ataku, ale nie zmienia to faktu, że czyta się wspomnienia Undset z niezwykłą przyjemnością.

Odzyskać przyszłość

Undset, laureatka literackiego Nobla za „niezapomniany opis skandynawskiego średniowiecza” na początku lat czterdziestych była - nie tylko w Norwegii - ikoną. Jej trzytomowa „Krystyna, córka Lavransa”, olbrzymia saga dziejąca się w czternastowiecznej Norwegii budowała patriotycznego ducha w nowoczesnym wydaniu. Pisarka nie ukrywała, że choć pisze o przeszłości, to postawy jej bohaterów i bohaterek są jak najbardziej współczesne, a opisy kobiecej seksualności i niejednoznaczność moralna opisywanych wydarzeń budziła kontrowersje wśród bardziej konserwatywnych czytelników. ”

Norweska pisarka już od początku lat 30. krytykowała nazistów, a jej książki były zakazane w Niemczech. Wiedziała, że ona i jej rodzina - dwóch synów - będą łatwym celem dla nazistowskiej propagandy, dlatego gdy Niemcy w kwietniu 1940 roku przeprowadzają inwazję na Norwegię, decyduje się na ucieczkę. Przez neutralną, choć ulegającą niemieckim żądaniom Szwecję i Związek Radziecki, udaje się do Stanów Zjednoczonych. Jeszcze podczas pobytu w Szwecji ginie jej starszy, dwudziestosiedmioletni syn, Anders.

Bjerkebæk, ukochany dom w Lillehammer został zarekwirowany przez niemieckich oficerów.

„Uwierzyć w prawdziwość wojny”

My, Norwegowie, staliśmy się spokojnym narodem”, pisze Undset, ale dodaje - „sprawiła to nasza pozycja historyczna, więc nie ma właściwie czym tu się chwalić”, czym od razu przypomina nam, że prostacki nacjonalizm nie ma tu miejsca. Pisarka podkreśla samowystarczalność Norwegów, ich siłę ujarzmiania natury, ale też sprawiedliwość, podkreślając, że „przestępstwa związane z przemocą zdarzały się rzadziej niż w jakimkolwiek innym kraju Europy”, a podejrzany mógł liczyć na uczciwy proces i dobre traktowanie. Może dlatego Norwegowie nie potrafili „uwierzyć w prawdziwość wojny”, a kraj był na starcie z nazistowską nawałnicą nieprzygotowany. Zaangażowani w pomoc Finom, przygarniający dzieci ewakuowane z napadniętego przez Związek Radziecki kraju, Norwegowie uważali, że Hitler nie zdecyduje się na atak i walkę w trudnych warunkach geograficznych i atmosferycznych. Alarmy bombowe, prasowe zapowiedzi o nadciągającej niemieckiej flocie budziły strach, ale nie przerażenie, raczej niedowierzanie. „Żadnemu z nas nawet nie śniła się lądowa inwazja Niemców na Norwegię”, pisze Undset. A jednak się wydarzyło.

Elmi miała cztery lata, Tomi trzy, a Eira dwa. „Dzieci w tym wieku lubią rutynę”, pisze Undset. Przebywają w jej posiadłości w Lillehammer, do której swoje pierwsze kroki kieruje pisarka gdy nadciągają wieści o ataku. „Myśl, że przybyły tu, aby uniknąć bombardowania, niedoli i śmierci, a teraz przemoc i bomby dotarły tutaj za nimi sprawiła, że czasem gniew ściskał wręcz człowiekowi gardło”, pisze. Będzie musiała zostawić dzieci, posiadłość i uda się do Szwecji. Będzie zatrzymywać się w zwykłych domach, spać w biednych gospodarstwach, zawsze przyjmowana z szacunkiem, ale w opisach, które zostawiła w swoich wspomnieniach ani przez chwilę czytelnik nie ma poczucia, że jej autorka była osobą powszechnie znaną i szanowaną. Nie ma ani odrobiny wyższości, wydawałoby się, że mamy do czynienia z kimś zupełnie nieznanym i nierozpoznawalnym. Ten demokratyczny ton dla polskiego czytelnika może być bardzo zaskakujący. Undset ani razu nie podkreśli swojej pozycji. Dopóki nie znajdzie się w Związku Radzieckim, przez który - koleją transsyberyjską - musi przejechać, by dostać się do Japonii, a następnie Stanów Zjednoczonych. Rosjan bowiem Undset nie cierpi, a jej miejscami złośliwy i niezwykle krytyczny opis „komunistycznego raju” aż kipi od emocji i wyższościowego patrzenia na świat. Rosja to dla niej współczesna Barbaria.

„Kto żyje szczęśliwie w Rosji Sowieckiej?”

„Czternaście dni w Rosji” to najciekawsza część tej książki, napisana z ironią, zajadłością, wspaniały literacko opis kraju, który - w porównaniu do Norwegii - wydaje się pisarce tkwić wciąż w średniowieczu. Mężczyźni „policzki mieli brudnosine, brudnożółte lub brudnorude”, ulice „są pełne dziur u wybojów”, a tramwaje „tańczą i podskakują na falujących szynach”. Rosja, zdaniem Undset, „zbudowana jest na świecie naszych dziadków”. Odwiedza księgarnię uniwersytecką w poszukiwaniu rozmówek norwesko-szwedzkich. Tylko tam zobaczy czytających Rosjan. „Podobno Rosja sowiecka ma na koncie wielkie osiągnięcia w walce z analfabertyzmem. Ale to, że wszyscy ludzie nauczyli się czytać, nie oznacza, że mają ochotę to robić”. „Prawdę”, najważniejszą partyjną gazetę, „widziała na prawo i lewo, ale zawsze w postaci papieru pakowego”. Rozmówek nie znajdzie, nikt z obsługi nie będzie znał angielskiego, a starszy pan, który znał kilka słów po niemiecku zaproponował jej książkę „Wer lebt glücklich in Sovjet-Russland?”, czyli „Kto żyje szczęśliwie w Rosji Sowieckiej?” Na pewno nie norweskie pisarki.

„Sama uważałam, jedzenie za nie najgorsze. To znaczy, gdyby ktoś zaoferował nam coś takiego w Norwegii, bylibyśmy głęboko urażeni. Ale po czterech dniach w Moskwie doszłam już do punktu, gdy sądziłam, że znakomicie jest w ogóle dostawać jakieś jedzenie”.

Po kilku dniach w Moskwie pisarka z synem ruszają koleją na wschód. „W rzeczywistości podróż przez Rosję i Syberię nie była uciążliwa. Trzeba było tylko siedzieć w ruchu i coraz bardziej zarastać brudem”, ocenia Undset trudy podróży. Warunki higieniczne przypominają jej osiemnasty wiek, a pociągowa biblioteka ma w swoich zbiorach powieści Gorkiego po Niemiecku i… „Wer lebt glücklich in Sovjet-Russland?” Undset nie wdaje się w to co to za książka i kto jest jej autorem, a trochę szkoda. Niedokończony wiersz Nikołaja Niekrasowa, „Kto dobrze żyje w Rosji” opisuje bowiem chłopskie życie po zniesieniu pańszczyzny i od czasów sowieckich jest częścią kanonu szkolnego. Undset, która już niedługo będzie zachwycać się japońskimi krajobrazami, sztuką i zabytkami, nie ma jednak żadnej potrzeby bliższego poznania Rosji. Wystarczy jej to, że zarasta brudem.

Nawet wizyty w wagonie restauracyjnym nie należały do przyjemnych - oblepione brudem obrusy „zaczęły przyklejać się do przedramion, gdy opierało się je o stół”. Tutaj kluczowy okazał się papier toaletowy, który pisarka wiozła ze sobą ze Szwecji. „Zabierałam po kilka arkusików, by wycierać zastawę moją i Hansa”, pisze. Nie

Dla Undset także rosyjskie krowy są antydemokratyczne, „zawsze chodziły czy stały ciasno skupione”. „Nigdy nie widziała,by rosyjska krowa zachowywała się jak nasze insydidualistki”, pisze Undset. Nie dziwi więc, że jej zapiski przez lata były obłożone w Rosji zakazem publikacji, a i w Polsce wychodzą po tak wielu latach. Czytelnik znajdzie w tych wspomnieniach dowód na wspaniałą formę pisarską Undset, bogaty liryzm opisów, złośliwe i ironiczne pełne przygód opisy podróży, antynazistowskie refleksje. Wspaniała lektura nie tylko pociągowa.

Sigrid Undset zmarła cztery lata po zakończeniu II wojny światowej w ukochanym Lillehammer.

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam