Na początku października w wydawnictwie Czarnym ukaże się szalenie ciekawa książka, poświęcona współczesnym mediom i ich roli w generowaniu podziałów międzyludzkich, w szczególności opartych na orientacji politycznej. Punktem odniesienia „Nienawiść sp. z o.o. Jak dzisiejsze media każą nam gardzić sobą nawzajem” jest ikoniczna pozycja Noama Chomskiego i Edwarda Hermana „Manufacturing Consent” oraz własne doświadczenia autora, Matta Taibbiego, który komentował dla prasy ostatnią kampanię prezydencką w Stanach Zjednoczonych.

 

Media – kreatorzy odczuć kibicowskich

Media nie są tym, czym były - pisze Taibbi - przy czym od zawsze zakładanie ich bezstronności oznaczało w najlepszym wypadku poważną naiwność. Skrzywienie dzisiejszych mediów ma jednak głębszy wymiar: serwisy informacyjne, czy to związane z demokratami czy z republikanami, z prawicą czy lewicą, nie poprzestają na wspieraniu „swoich”. Cały przemysł zamienił się w przemysł rozrywkowy. Nie chodzi o informowanie ludzi, o rzetelne doniesienia czy odpowiedzialne kształtowanie postaw. Chodzi o rozrywkę, wzmacnianie odczuć plemiennych czy wręcz kibicowskich, o zaostrzanie podziałów i zacieranie części wspólnej. Wszystko jest czarno-białe, kto nie jest z nami, ten przeciw nam, przeciwnik nie ma ludzkiej twarzy, jest najgorszy, nie mamy z nim nic wspólnego - a wszystko to preparowane jest w lekkostrawne, uzależniające komunikaty, które mają sprawić, że odbiorcy utwierdzą się w swoich postawach. Taibbi mówi wyraźnie: to media w pogodni za pieniędzmi wyhodowały ogłupiałego odbiorcę i dalej aktywnie utrzymują taki profil. Kiedy ludzie mówią, że mediom nie można ufać, dziennikarze czują się dotknięci i urażeni. O co chodzi, przecież wykonują swoją pracę najlepiej jak potrafią! Zrobiliśmy coś strasznego - twierdzi autor. Co gorsza, nie zamierzamy ani wziąć za to odpowiedzialności, ani przestać. Dlatego deklaruje, że jego książka ma być nie tyle analizą, co wyznaniem win.

Nienawiść okładka

 

Zamknięci w segmentach

Kiedyś media miały ambicję docierać do wszystkich. Jeden z ikonicznych prezenterów wiadomości zaczynał audycje zdaniem: „Dzień dobry WSZYSTKIM”. Od dłuższego czasu trwa jednak proces podziału odbiorców na coraz bardziej zniuansowane segmenty konsumenckie: dla matek z małych miast i dla matek z metropolii, dla starszych osób o zapatrywaniach konserwatywnych, dla młodych wykształconych, dla religijnych, dla młodzieży etc. Odbiorcę należy do siebie przywiązać, karmiąc go ulubionymi treściami i przy okazji ośmieszając inne segmenty tak, żeby stały się nieatrakcyjne (po co to wszystko? dla dochodów z reklam - im lepiej można je wycelować, tym łatwiej skusić reklamodawców). Efekt „my-oni” jest dokładnie tym, do czego media dążą, pogłębiając wyimaginowaną przepaść. Spolaryzowanym grupom sprzedaje się spolaryzowane newsy. Nikogo nie interesuje co mądrego zrobił przedstawiciel „wrogiego plemienia”. Lepiej pokazać, że znowu się wygłupił. Pojawienie się internetu tylko przyspieszyło ten proces - co ważne, Taibbi podkreśla, że internet w zasadzie nie generuje żadnych nowych treści, mieli tylko te już istniejące, w dodatku w szczelnych, na przykład wytworzonych przez media społecznościowe, bańkach. Poczucie plemienności wzrasta i wzrasta.

Media i skrojony pod nas przekaz mają sprawić, że poczujemy się dobrze. Nie trzeba długo myśleć, żeby odkryć, że czujemy się dobrze patrząc na ludzi głupszych, brzydszych i biedniejszych od nas. Dlatego z mediów znikają autorytety. Nikt nie włącza telewizji, żeby poczuć się niekomfortowo i źle. Lepiej obejrzeć otyłe matki i nastolatki w reality shows, głupich celebrytów w talk showach, ludzi poniżających się dla pięciu minut sławy. Programy są sprofilowane pod średniaków, zresztą wszystko jest uśrednione. Nawet jeżeli oglądamy płomienną debatę, możemy być pewni, że nie wyjdzie poza pewne ramy ustalonego z góry porządku. Przypomina to polski casus „kompromisu" aborcyjnego, w którym założono, że nikt nie chce usuwać ciąży i to jest bezpieczny środek, natomiast dwa rzekome ekstrema: aborcja na życzenie i całkowity zakaz aborcji prezentowane są jako niedorzeczny margines.

 

Jak media zarządzają nienawiścią?

Polaryzacja i kibicowskie postawy sprzyjają utrzymaniu status quo. Skłócone społeczeństwo nigdy nie zjednoczy się skutecznie przeciwko realnym szkodnikom (polityczny establishmnet, hodujące kretynów media), ponieważ są utrzymywane w narkotycznym zachwycie nad sobą i w nienawiści do przeciwnika. W optyce mediów jest lepiej, żeby nienawiść kierowana była przeciwko ludziom, nie instytucjom. Konkretny wróg sprzedaje się znakomicie. Jednak niektóre procesy są globalne i złożone, nie możemy więc obwinić za nie jednej opcji politycznej - dlatego należy albo spróbować (Trump i dzieci w klatkach na granicy meksykańskiej) albo zignorować problem i zając publiczność czymś innym. Media bronią też status quo unikając relacjonowania prawdziwych afer. W cenie są przestępstwa średniego kalibru: sportowcy na dopingu, napady na banki, pojedyncze morderstwa. Prawdziwe afery pozostają w cieniu.

Oczywiście znakomicie sprzedaje się strach i tak właśnie formatowane są wiadomości: jeżeli przestępczość w ciągu dziesięciu lat spadała, ale wzrosła w ostatnim kwartale, możemy mieć pewność, że nagłówki skupią się na wzroście przestępczości. Więcej dzieci jest krzywdzonych przez rodziców niż porywanych przez obcych, ale to „stranger danger” sprzedaje gazety i klika się w serwisach internetowych. Jesteśmy uzależnieni od newsów, chłoniemy spreparowane prawdy. Ale Taibbi twierdzi, że to akurat nie ma kluczowego znaczenia: nawet najrzetelniej podane wiadomości nie są nam potrzebne w takiej dawce. Człowiek nie jest w stanie poradzić sobie z tragediami całego świata, na które najczęściej ma umiarkowany wpływ. Przekonanie, że musimy ciągle oglądać, żeby wyrobić sobie zdanie, żeby wiedzieć, na kogo głosować, jest często ślepą uliczką, a nasza w niej obecność służy tylko mediom i reklamodawcom.

I nad tym powinniśmy się poważnie zastanowić.

Książkę „Nienawiść sp. z o.o. Jak dzisiejsze media każą nam gardzić sobą nawzajem” przeczytacie w przekładzie Tomasza S. Gałązki.

Więcej recenzji i artykułów o książkach przeczytasz w Pasji Czytam.