Uniwersalny aspekt cywilizacji

David Frye zaczyna od konstatacji, że mury są uniwersalnym aspektem cywilizacji i pojawiały się absolutnie wszędzie, w dwóch postaciach - jak mur otaczający miasto i jako mur graniczny, rozciągający się na obrzeżach danego obszaru. Jednak historycy i antropolodzy zdołali jakimś cudem tę wszechobecność i jej znaczenie przeoczyć. W potocznej wyobraźni, ale też w wykładni naukowej, mur pojawia się w dwóch przypadkach: Mur Berliński oraz Wielki Mur Chiński, którego wprawdzie NIE WIDAĆ z kosmosu, ale uważany jest za absolutnie wyjątkową, unikatową konstrukcję właściwą Chinom i ich kulturze (olbrzymia w tym zasługa jezuickich zakonników, wysłanych do Chin i zafascynowanych zastaną tam ciekawostką). Tymczasem Fryie dowodzi, że analogiczne konstrukcje znajdowały się wszędzie, od Chin po Amerykę Południową i odległe krańce Wysp Brytyjskich - jednak w większości przypadków nie przetrwały, zniszczone przez erozję i inne naturalne okoliczności (najczęściej cegły wykonane były z niewypalonej gliny lub innych nietrwałych materiałów, szczególnie ławo ulegających rozpadowi pod wpływem ekstremalnych warunków atmosferycznych na stepach i pustkowiach).

Zachowując wszelkie proporcje, uważam, że podział Frye'a na w murach/poza murami jest równie genialny i porządkujący jak surowe/gotowane Levy'ego-Straussa. Prosta, wyraźna kategoria, pozwalająca zrozumieć skomplikowane mechanizmy kulturowe.

Mury David Frye

Za murami

Ludzie wewnątrz murów to budowniczy. Zajmują się życiem cywilnym: polityką, sztuką, kulturą, rzemiosłem (czyli zwykłym funkcjonowaniem). Pozwala to na akumulację bogactwa (pieniądze, surowce, zapasy jedzenia) i rozwijanie społeczeństwa. Za murami są INNI - dzikie hordy, ludzie wojny, w których plemionach chłopcy od małego wychowywani są do udziału w walce: przy czym walka nie jest rozumiana jako epizodyczne zdarzenie, przeplatające okresy pokoju, walka jest stylem i sensem bycia. Mieszkańcy miast mają tylko dwa wyjścia: odgrodzić się od tego świata łańcuchem wymagających ciągłej konserwacji i ulepszeń murów albo zawierać czasowe sojusze, wynajmując barbarzyńców jako najemników broniących murów przed kolejnymi najeźdźcami z „otwartego” świata koczowników.

Dla ludzi za murami ci inni są dziczą, tłuszczą - ale w drugą stronę ocena też nie jest powalająco pozytywna. Nieustraszeni wojownicy postrzegają mieszkańców ogrodzonych terenów jako zniewieściałe ofiary: jak szanować mężczyznę, który nie umie walczyć, nie nosi przy pasie miecza, a zamiast wyjść w otwarte pole i bronić życia/dobytku, chroni się za zabudowaniami z gliny i ubitej ziemi, wraz z kobietami i dziećmi? Taki model jest nieakceptowalny, a praktykujący go ludzie sami proszą się o nieszczęście. Przykładem tak ukierunkowanej filozofii jest chociażby Sparta, w której wszelkie cywilizowane wygody zostają uznane za niepożądane, ponieważ zmiękczają ciało i ducha. Przywódcy regularnie wprowadzają reformy, które mają wyeliminować luksusowe nawyki Spartiatów (np. mycie się czy sypianie w łóżku) i zachować ich wojowniczą naturę. Dla Spartiaty jedyny mur, za którym można się schować, to ten stworzony z tarczy równie zaprawionych w bojach, niezawodnych towarzyszy.

Budowniczowie i pasterze

Autor pokazuje też ewolucję pojęcia pasterza - dla nas to postać wyjęta z bukolików i sielanek, ale w kulturze greckiej (oraz w Biblii) pasterz to człowiek dziki, wojowniczy, żyjący zdecydowanie bliżej natury niż kultury, potrafiący w razie potrzeby obronić stado przed wilkami i innymi zagrożeniami (co z kolei ciekawie zmienia wymowę wersów typu „pasterzem moim jest pan”). Żyje w świecie przemocy; budowniczy żyją natomiast w świecie strachu i ciągłej pracy przy konserwacji murów, zmuszani do tego przez kolejnych władców (przypadek Chin), ale także przez własny interes (dla podbitych miast nie ma litości). Budowniczowie mają przy tym często świadomość, że ich wysiłki są nieustanną walką z nieuniknionym: widzą, jak mury niszczeją, jak wszystko przemija. Autor uważa, że ten wgląd w vanitas wpłynął, między innymi, na rozwój kronikarstwa w Mezopotamii (co ciekawe, gliniane mury tej cywilizacji się nie zachowały, ale pozostały tabliczki z pismem klinowym, ponieważ wypaliły się podczas pożarów niszczonych miast - cegieł nie można było natomiast wypalać ze względu na brak drewna, pozwalającego zasilać piece na skalę potrzebną do przygotowania setek tysięcy cegieł). 

Renesans murów

Historyczna błyskotliwość to jedno, ale książkę Davida Frye'a po prostu wspaniale się czyta. Autor, specjalizujący się w historii średniowiecza, uczestniczył w kilku wyprawach archeologicznych, które opisuje w „Murach” (fascynująca historia tabliczek znalezionych przy Ścianie Hadriana, pokrytych pismem znikającym w ciągu kilku minut po wydobyciu obiektów z ziemi) i potrafi przekazać swoją wiedzę w sposób zwięzły i konstruktywny - tak jak „Jedwabne Szlaki” Frankopana układały w głowie na nowo kawałek wiedzy o świecie i przeszłości, tak „Mury” dodają do tego obrazu kolejne cegiełki (nomen omen), tym bardziej, że w przeważającej części dotyczą podobnego obszaru geograficznego.

Szalenie ciekawa jest ostatnia część, w której Frye pokazuje renesans murów. Zburzenie Muru Berlińskiego w 1989 roku uważane było za przełom, koniec pewnej epoki, a sama budowla pozostała symbolem podziałów, które nigdy nie powinny powrócić. Tymczasem na dzień dzisiejszy można doliczyć się ponad siedemdziesięciu analogicznych konstrukcji na świecie - zaczynając od Strefy Gazy, poprzez mur na granicy USA-Meksyk, po zasieki stawiane na granicach kolejnych państw Europy, pragnących powstrzymać niekontrolowaną migrację ludności z Afryki i ogarniętych wojną krajów Bliskiego Wschodu. Do tego mamy grodzone osiedla (zarówno w wydaniu niewinnym, np. warszawskim, jak i bardziej zmilitaryzowanym w ogarniętych ekstremalną przemocą miastach krajów Ameryki Centralnej). Każdy mur jest powtórzeniem tej samej mentalnej konstrukcji: my, strażnicy cywilizacji i wartości, kontra barbarzyńskie hordy, które przychodzą wszystko zniszczyć i spalić. Okres w historii, kiedy murów (i granic) nie było, stanowił krótką anomalię, sen o bezpieczeństwie i oswojonych pustkowiach, na których nie czają się Hunowie, Mongołowie czy inni ludzie, urodzeni niemalże z mieczem w ręku.

Natomiast o tym, jak bardzo aktualna ta książka jest tutaj i teraz, nie muszę chyba niestety wspominać.

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.