„Loteria” - recenzja

Shirley Jackson to mój ulubiony typ autorki – wspaniała i zapomniana, w sam raz do przywrócenia uwadze czytelników i czytelniczek. Swoje prywatne odzyskiwanie zaczęłam od jej najbardziej chyba znanej w Polsce książki„Nawiedzonego domu na wzgórzu” (przekład Marii Hallab-Staszewskiej). Liczyłam na przerażającą historię o ponurej posiadłości odwiedzanej przez duchy zmarłych, dostałam dużo więcej. Jackson wychodzi od klasycznego schematu i nasyca go nowymi treściami. Do tytułowego domu przybywa badacz zjawisk nadprzyrodzonych, doktor Montague w towarzystwie dwóch osób o zdolnościach mediumistycznych (Eleanor, Theodora) i przedstawiciela rodziny, do której należy posiadłość (Luke). Zamierza raz na zawsze wyjaśnić zagadkę: czy dom jest nawiedzony czy po prostu owiany dziwaczną legendą, potęgowaną przez dziwaczne zagrywki architektoniczne? Ale tutaj pojawia się zasadnicza pułapka, zastawiona nie przez duchy, ale przez autorkę: misję mającą na celu dojście do obiektywnej prawdy będziemy oglądać oczami Eleanor, która jest osobą neurotyczną, zanurzoną we własnym, samotnym świecie, przeżywającą wszystko w sposób szalenie emocjonalny, a jednocześnie nieustannie analizującą rzeczywistość.

 

Nawiedzony Dom na Wzgórzu (okładka miękka) Autor:	 Jackson Shirley


Eleanor marzy o wolności, lekko szalonym życiu, stylowym i budzącym podziw w innych, tymczasem jej dorosłość naznaczona jest zależnością - najpierw od chorej matki, którą się opiekowała, potem od siostry i jej rodziny, udzielającej Eleanor schronienia na kanapie w pokoju gościnnym. Wyjazd do Hill House (w oryginale jest to nazwa posiadłości, a nie po prostu „Dom na wzgórzu”) ma być pierwszym krokiem na drodze do wyśnionego bycia sobą, Eleanor bardzo mocno przeżywa każdy jego aspekt: samotną podróż samochodem, kawę w miasteczku, spotkanie z pozostałymi mieszkańcami. Jak refren powraca w powieści zdanie „Journeys end in lovers meeting”, zaczerpnięte z Szekspira, podkreślające marzenie Eleanor o byciu kochaną i jej przekonanie o celowości podróży, uporządkowaniu, sensownej narracji, w którą powinno ułożyć się życie. Kiedy w Hill House zaczynają dziać się dziwne rzeczy, przyzwyczajeni do dziesiątek horrorów zaczynamy wierzyć, że dzieją się naprawdę, przesiąknięci literacką rutyną wierzymy też w relację trzecioosobowego narratora - ale on relacjonuje świat wewnętrzny Eleanor i to przez jej pryzmat patrzymy na ludzi i wydarzenia. Pamiętając o tym, możemy zacząć czytać opowieść o niesamowitym domu trochę inaczej, do czego serdecznie zachęcam.

Często bywa tak, że kiedy zwrócimy już uwagę na zjawisko, słowo czy obraz, natykamy się na nie wszędzie. I tak właśnie jest z Jackson - kiedy zaczęłam zachwycać się na Facebooku „Nawiedzonym domem na wzgórzu”, dostałam od koleżanki egzemplarz „Życia wśród dzikusów” w przekładzie Miry Michałowskiej (sama Michałowska to fascynująca postać - tłumaczka nie tylko Jackson, ale też „Szklanego klosza" Sylvii Plath, autorka biografii Gertrudy Stein, i last but not least, „Wojny domowej”, sfilmowanej w formie serialu przez Jerzego Gruzę).

Kolejny w kolekcji jest komiks Milesa Nymaha „Loteria”, wydany właśnie przez Marginesy (tłumaczenie: Mira Michałowska, Marcin Wróbel).

 

„Loteria”  Miles Hyman

 

Nymah, wnuk Shirley Jackson i artysta komiksowy specjalizujący się w adaptacjach klasyki, deklaruje we wstępie, że długo zbierał się do przełożenia najsłynniejszego dzieła Jackson na język komiksu. Po latach rozmyślań znalazł właściwy styl i formę. Zakładam jednak, że przy pierwszej lekturze nie ma szans, żebyście się zachwycali jego wypracowanymi kolorystycznie kadrami i postaciami przypominającymi socrealistyczne, mocno ciosane rzeźby. Po prostu będziecie chcieli dowiedzieć się, na czym polega loteria, prowadzona rokrocznie w amerykańskim, prowincjonalnym miasteczku i co jest nagrodą. Dopiero później można wrócić na początek i przyjrzeć się poszczególnym ujęciom.

Żeby nie było tak słodko, wspomnę półgębkiem, że zirytował mnie wstęp Hymana. Ciekawie jest oczywiście zobaczyć babcię-pisarkę oczami wnuka, zafascynowanego jej światem, przez który przewijały się znakomitości intelektualne tamtej epoki. „Jazz, książki i baseball stanowiły przedmiot ciągłych ożywionych rozmów, wciąż się też o coś zakładano. Dziadkowie wyprawiali szalone, oryginalne przyjęcia koktajlowe i żyli na całego w czasach, kiedy wszystkim żyło się jakby nieco lepiej”. Biorąc pod uwagę, że Jackson zmarła w roku 1965, Hyman pisze o czasach, kiedy ogromnym grupom ludzi w Stanach wcale nie żyło się dobrze. Ale kto by tam patrzył na jakąś hołotę, skoro biała, zamożna inteligencja znakomicie się bawiła.

Tym niemniej, zajrzyjcie do Jackson, warto - a dla opornych czytelniczo pozostaje Netflix i serial oparty na „Nawiedzonym domu na wzgórzu” oraz oczekiwanie na biograficzny film „Shirley”, w którym rolę pisarki zagrała Elisabeth Moss.

Więcej recenzji książek znajdziecie w cyklu Książka tygodnia.