Autor: Wojciech Szot / zdaniemszota.pl

Życie po Noblu

Czasem mam pretensje do akademii przyznającej Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, że zabiera nam ulubionych pisarzy i pisarki. Bo twórczość “po Noblu” to już nie to samo – większość twórców i twórczyń wycofuje się z pisania, jedni przytłoczeni medialnymi obowiązkami odkrywają, że teraz już nie muszą pisać, inni dostają nagrodę już na pisarskiej emeryturze.

Białoruska reporterka Swietłana Aleksijewicz po Nagrodzie Nobla nie opublikowała już żadnej książki. Podobnie Alice Munro, która na literacką emeryturę przeszła kilka lat przed Noblem, o czym możemy przeczytać w reportażu z wyprawy Michała Nogasia do Munro zamieszczonej w jego „Z niejednej półki”. Nobla na pisarskiej emeryturze dostali też Tomas Tranströmer i Mo Yan.

Patrick Modiano co prawda wydał zarówno powieść jak i zbiór opowiadań, ale ten francuski autor nigdy nie był w Polsce szczególnie popularny, zatem pewnie jeszcze długo nie poznamy jego „pierwszej po Noblu” książki. Co ciekawe jego powieść „Żebyś nie zgubił się w dzielnicy ukazała się we Francji tydzień przed informacją o wyróżnieniu. W Polsce książka została wydana w przekładzie Bożeny Sęk dwa lata później, w 2016 roku.

Twórcą, któremu można wręcz pozazdrościć literackiego (i życiowego) wigoru, jest zaś Mario Vargas Llosa. Peruwiański Noblista z 2010 roku w ostatnim dziesięcioleciu napisał trzy powieści (wszystkie wydane po polsku) orazz reportaż. Polscy czytelnicy i czytelniczki z pewnością czekają na nową powieść Olgi Tokarczuk. Pisarka „po Noblu” wydała tom esejów „Czuły narrator”, który oczywiście stał się jednym z największych bestsellerów ubiegłego roku.

Klara i słońce

Pisarz emocji

Kazuo Ishiguro, laureat literackiego Nobla z 2015 roku, dał się poznać czytelnikom i czytelniczkom na całym świecie z doskonale przyjętych powieści obyczajowych takich jak „Pejzaż w kolorze sepii” (tłum. Krzysztof Filip Rudolf) czy „Okruchy dnia” (tum. Jan Rybicki). Ich ekranizacje z pewnością wpłynęły na popularność brytyjskiego pisarza o japońskim nazwisku.

Ishiguro jest pisarzem czułym na literacką fakturę – emocje, relacje między ludźmi i wytwarzające się między nimi napięcia interesują go bardziej niż wartka akcja. Jego ostatnia powieść „Pogrzebany olbrzym” (tłum. Andrzej Szulc), reklamowana jako “pierwsza po dziesięciu latach literackiego milczenia”, została przyjęta chłodno. Pisarz nie poradził sobie z przeniesieniem akcji książki do czasów postarturiańskich. Na recepcji „Pogrzebanego olbrzyma” zaważył też fakt, że jest to powieść fantasy, czego nie spodziewało się pewnie wiele osób przyzwyczajonych do bardziej konwencjonalnych dzieł Ishigury. Jednak ten niezbyt udanie rozpoczęty romans z fantastyką trwa i przyniósł efekt zadziwiający. “Klara i słońce” to powieść utkana wokół prostej, wydawałoby się banalnej fabuły i nieciekawego na pierwszy rzut oka konceptu. Okazuje się jednak historią wciągającą, eksplorującą ludzkie (i nie tylko ludzkie) emocje.

Po co robotowi słońce?

Powieść rozgrywa się w dystopijnej przyszłości, w której niektóre dzieci poddawane są inżynierii genetycznej, by były mądrzejsze, a raczej – lepiej przyswajały edukację. Co ciekawe ta dystopijna przyszłość niewiele różni się od tego, co dzieje się od roku w naszych domach, młoda generacja bowiem uczy się – przed pójściem na studia – w domach przez ekranami. Żeby dzieciom nie było smutno i umiały się socjalizować, rodzice kupują im SP – Sztucznych Przyjaciół (lub Przyjaciółki). Te humanoidalne roboty mają być idealnymi pocieszycielami, przewodnikami, nauczycielami, ale też kolegami. Narratorką nowej powieści Ishigury jest właśnie SP, Klara.

Mimo inteligencji i spostrzegawczości (Ishiguro świetni opisuje, w jaki sposób Klara postrzega świat, który wygląda dla niej jak trójwymiarowa szachownica albo makieta gry komputerowej), androidka wielu rzeczy nie rozumie. Choćby tego, dlaczego słońce mieszka w szopie stojącej na horyzoncie domku, w którym z matką i pomocą domową mieszka czternastoletnia Josie. Związki przyczynowo-skutkowe dla Klary bywają trudne do zrozumienia, gdy wykraczają poza prostą logikę. Nie oznacza to jednak, że SP nie jest inteligentna. Klara, której zadaniem jest ochrona i pomoc Josie (oraz szpiegowanie jej dla matki) prawie na każdym kroku życia, jest dla Ishigury świetną okazją do opisywania w detalach ludzkich emocji – tego, jak się one wyrażają, jak jedne uczucia wpływają na inne. Pisarz przygląda się też słońcu, którego energią Klara i inne SP jej generacji są zasilane. Androidka zauważa w świecie rzeczy, których randomowy jego użytkownik nie jest w stanie dostrzec. Wybranie takiej narratorki pozwala Ishigurze je opisywać, bez popadania w naiwność czy kicz.

Nie taka zwykła obyczajówka

Jak się pewnie domyślacie, w sytuacji gdy mamy takie elementy jak domek na wsi, roboty, zaborczą matkę, społeczeństwo uznające za wartość podporządkowanie i ład, nie będzie to zwykła powieść obyczajowa z elementem fantastyki. Ishiguro fantastycznie buduje napięcie. Gdy dowiadujemy się, że w pobliskim mieście tajemniczy malarz od miesięcy pracuje nad portretem Josie, zaczynamy odczuwać zaniepokojenie na równi z najbliższym przyjacielem dziewczyny. No i Klarą.

Dla tych, którzy pamiętają Stevensa z „Okruchów dnia”, nowa powieść Ishigury może wydawać się dziwnie znajoma. Podobnie jak w swoim wielkim hicie sprzed trzydziestu lat, w „Klarze…” Ishiguro krytycznie portretuje brytyjskie społeczeństwo uprzywilejowanej klasy średniej i wyścig szczurów, który urządza ona swoim dzieciom. Innym oczywistym nawiązaniem jest historia, którą Ishiguro opowiada w „Nie opuszczaj mnie”. Akcja drugiej książki rozgrywa się w szkole, do której chodzą klony, przyszli dawcy organów. Ishigurę fascynuje obcość, którą w zhomogenizowane społeczeństwa czy klasy wprowadza humanoidalny obiekt. Dzięki temu okazuje się, że na nowo można pisać o emocjach i uczuciach, a Słońce znowu staje się fascynującym obiektem. Wystarczy, że przestaniemy myśleć jak człowiek.

Niepokojąco bliska narracja

„Klara i słońce” – co trzeba docenić – została pięknie wydana także w polskiej edycji. Jej lektura, choć początkowo irytująca, zamienia się w obserwowanie przerażającej, acz fascynującej historii z przewodnimi motywami miłości oraz słońca. I chociaż brzmi to kiczowato, wręcz naiwnie, to Ishigurze z wymienionych elementów udaje się utkać wciągającą, mądrą powieść, z którą – gdy już złapiecie jej rytm – trudno się rozstać nawet wiele dni po lekturze. To zaproszenie do niezwykłego świata, gdzie maszyny będą mogły bardziej „ludzkie” od ludzi, a świat cenić będzie sobie nie szaleństwo improwizacji, lecz umiejętności przystosowania i dostosowania się. Po chwili refleksji taka narracja wyda nam się niepokojąco nam bliska.

Ishiguro jest pisarzem konsekwentnie przyglądającym się ludzkim emocjom i wątpiącym w to, czy jesteśmy w stanie powiedzieć coś nowego o świecie. Pomagają nam i pisarzowi w tym roboty, klony. Ktoś bardziej obcy od nas samych skutecznie pomaga nam na nowo wyjrzeć przez okno. To przekorna propozycja. I choćby dlatego warto po “Klarę i słońce” sięgnąć.