Udało ci się zobaczyć Osamę bin Ladena na chwilę przed jego śmiercią, czy coś szczególnego zwróciło w nim Twoją uwagę?

Robert O’Neill: Byłem zaskoczony tym, jak bardzo był wysoki oraz jak siwą i krótką miał brodę. Wyglądał też na wychudzonego.

Czym ta misja różniła się od innych, w których miałeś okazję brać udział?

Wybieraliśmy się do Pakistanu, a relacje z tym niepodległym państwem nie są jasne. Chociaż powiedzieliśmy rządowi: Jeśli go znajdziemy, zamierzamy go dopaść, sytuacja była nietypowa, ponieważ Pakistańczycy, zobaczywszy, że nadlatujemy, mogliby zacząć się bronić, próbować zestrzelić nasz helikopter. Tym właśnie akcja bardzo różniła się od innych. Pod pozostałymi względami jednak wszystko działo się standardowo, doskonale wiedzieliśmy, co mamy robić, i po prostu wykonaliśmy swoją pracę.

Co mógłbyś powiedzieć o problemach aerodynamicznych, z jakimi zmagał się helikopter, który rozbił się podczas lądowania, gdy zbliżaliście się do kompleksu?

Nie jestem pewien, co się wtedy działo, ponieważ nie jestem pilotem, ale z rozmowy z nim pamiętam, że chodziło o zakłócenie prądu wznoszącego, jako że temperatura była o parę stopni Celsjusza wyższa, niż myśleliśmy, a ściana była zrobiona z kamienia i błota, co podobno ma znaczenie dla prądów powietrznych. Pilot wiedział, że musi natychmiast wylądować albo się rozbijemy.

Co myślisz o decyzji, by nie pokazywać zdjęć martwego Osamy bin Ladena?

Myślę, że to dobra decyzja, ponieważ zdjęcia były bardzo drastyczne. Oni chcieli po prostu powiedzieć ludziom: Uwierzcie nam na słowo. Myślę, że mogą je jeszcze opublikować z powodów politycznych. Zdjęcia istnieją i są przechowywane gdzieś w Waszyngtonie, sądzę jednak, że dobrą decyzją jest ich niepokazywanie, tak samo jak dobrą decyzją było pochowanie Osamy bin Ladena w morzu i wysadzenie domu w powietrze.

Twój punkt widzenia jest zrozumiały, ale budzi też wiele kontrowersji. Ludzie mówią, że bin Laden tak naprawdę nie został zabity, ponieważ nie pokazano zdjęć.

Tak, to jeden z tych zarzutów, które trudno odeprzeć. Mogę zrozumieć, dlaczego ludzie tak mówią, ale widziałem, że bin Laden został zabity. Dlatego też kiedy ktoś próbuje wmówić mi, że to się nie stało naprawdę, nie traktuję go poważnie. Wszyscy, którzy brali udział w akcji, ryzykowali życie, pożegnali się ze swoimi dziećmi, każdy z nas był przygotowany na to, że zginie. Byliśmy tam, wykonaliśmy swoją robotę, zabraliśmy ciało, więc kiedy ktoś za ekranem komputera twierdzi, że wie więcej niż my, nie traktuję tego poważnie.
 


 

Co myślisz o decyzji, by pochować Osamę w morzu w ciągu zaledwie kilku godzin od jego śmierci?

To była świetna decyzja, ponieważ niezależnie od tego, czy się to komuś podoba, czy nie, muzułmanie wierzą, że człowieka należy pochować w ciągu 24 godzin od śmierci. Wiedzieliśmy, że jeśli go zabijemy, będziemy musieli tak postąpić.

Osobiście nie brałem udziału w pochówku. Przekazaliśmy ciało innej jednostce, która zabrała je na statek. To było naprawdę dobre rozwiązanie.

Czy misja zmieniła w jakiś sposób to, jak postrzegasz służbę w siłach specjalnych Navy SEAL?

Cóż, wszyscy w oddziale mamy za sobą wiele lat doświadczenia, nie była to nawet najtrudniejsza misja, w jakiej braliśmy udział. Nauczyliśmy się wszystkiego wcześniej, w Somalii, Iraku, Pakistanie i Afganistanie, więc była to standardowa akcja, nic nowego dla nas.

Co możesz powiedzieć o żonie bin Ladena, którą wykorzystał, by się osłonić? To brzmi jak szaleństwo, że chował się za małą dziewczynką.

Widziałem podobne sytuacje już wcześniej w przypadku wielu znaczących członków Al Kaidy. Namawiają, żeby zostać męczennikiem, ale kiedy przychodzi co do czego, zachowują się jak tchórze. Żona bin Ladena ma na imię Amal. W „Komandosie” cytujemy jej wypowiedzi z przesłuchań przez Pakistańczyków. Nie ma sobie nic do zarzucenia, tak samo jak ja.

Mam również pytanie o Twoją książkę. To bardzo dziwne, że numer Twojego oddziału SEAL został ocenzurowany. Wiadomo, że był to oddział 6, od sześciu lat ten fakt był znany wszystkim, a w książce został utajniony. Dla mnie to nie ma sensu. Co myślisz na ten temat?

Pentagon zachował się wobec mnie bardzo wyrozumiale. Przejrzeli książkę, nic z niej nie zostało usunięte, byli więc bardzo życzliwi. Myślę, że uznali, że muszą jednak coś zmienić, dlatego usunęli numer oddziału. Grając w tę grę dalej, nie wymieniam nazwy oddziału, ale można się jej łatwo domyślić, gdy mówię SEAL oddział 2, SEAL oddział 4, SEAL oddział „ocenzurowany”. Mieli prawo usunąć numer i szanuję tę decyzję.

Co myślisz o prawdopodobieństwie odpowiedzialności Saudów za zamach 11 września?

Cóż, 15 z 19 zamachowców pochodziło z Arabii Saudyjskiej. Podstawowe przekonania Al-Kaidy, ISIS, Asz-Szabab i innych grup opierają się na radykalnych teoriach wahabijskiej wersji islamu sunnickiego, która pochodzi z Mekki. Nie twierdziłbym z całą pewnością, że dynastia Saudów jest zamieszana w zamach, ale wiem, że są bogaci Saudyjczycy, którzy go sponsorowali. Musimy przyznać, że problem zrodził się w takich miejscach, jak Arabia Saudyjska i Katar – te miejsca ich ukształtowały.

Mówiłeś i pisałeś, że na samym początku planowania misji w Abbottabadzie były trzy opcje: z udziałem Pakistańczyków, bombardowanie terenu i zaangażowanie sił specjalnych. Co sądzisz o decyzji, by misję powierzyć siłom specjalnym? Pytam, ponieważ Rosjanie twierdzą, że zabili al-Baghdadiego, ale nie  możemy być tego pewni, ponieważ wybrali bombardowanie.

Tak, Rosja twierdzi, że al-Baghdadi został zabity, ale kto wie, czy rzeczywiście tak się stało? Myślę o tym, jak prezydent Obama powiedział nam, kiedy skończyliśmy: „Nie byłem na sto procent pewien, czy był tam bin Laden, ale byłem na sto procent pewien, że powinien wkroczyć wasz zespół”.

Wyobraź sobie, że zbombardowaliśmy bin Ladena! Stanąłem z nim twarzą w twarz i strzeliłem mu prosto w głowę, a i tak istnieją teorie spiskowe. Wyobraź sobie, że zbombardowalibyśmy go i powiedzielibyśmy: Tak, dorwaliśmy go! Podobne teorie byłyby wtedy powszechne – dlatego sądzę, że użycie sił specjalnych było najlepszym rozwiązaniem.

W jaki sposób misja Abbottabad wpłynęła na Twoje życie?

Cóż, przede wszystkim opowiedziałem tę historię dla rodzin ofiar 11 września. Słyszałem potem od różnych ludzi, że każdego dnia pomaga im ona zasnąć spokojnie, więc warto było przyczynić się w ten sposób do ich procesu wychodzenia z traumy. Patrząc na to z tej strony, misja zdecydowanie zmieniła moje życie.