Brzmi to trochę jak kronika zapowiedzianej katastrofy. Brytyjska pisarka, która od lat mieszka w Nowym Jorku z rodziną, w obliczu pandemii, niewydolnej polityki wewnętrznej kraju i narastających aktów rasizmu, także ze strony amerykańskiego prezydenta, zdecydowała się opuścić Stany i wrócić do Londynu. W wydanych właśnie esejach, pisanych jak gdyby „na gorąco”, odnosi się zarówno do życia w Stanach, jak i już w Wielkiej Brytanii. Czuć w nich tymczasowość, chwilami wręcz gorączkową. Ponieważ jednak pandemia trwa, stan chwilowości i zawieszenia wciąż wydaje się aktualny.

 

Kim jest Zadie Smith?

O Zadie Smith świat usłyszał w innej zdawałoby się epoce, gdy nie znano terrorystów strącających samoloty z niewinnymi ludźmi, gdy multi-kulti było jednoznacznie pozytywnym hasłem zapraszającym do etnicznej różnorodności i bogactwa kulturowego społeczeństwa. Wtedy – w 2000 roku – na scenę wkroczyła Zadie (imię zmieniła w wieku 14 lat, rodzice nazwali ją Sadie i tak się do niej zwraca jedna z bohaterek nowego zbioru esejów) ze swoim bezczelnym debiutem „Białe zęby”. Bezczelnym, bo napisanym tak awangardowo i z takim polotem, jakiego dawno znudzone społeczeństwo brytyjskie nie czytało.

 

Białe zęby, Zadie Smith

 

Młoda debiutantka pisała o wielokulturowej, barwnej społeczności w jednej z londyńskich dzielnic. To się musiało spodobać. Książka zdobyła wiele nagród i wywindowały Zadie na literacki panteon (choć dziś Zadie odżegnuje się od niej, bo minęło 20 lat i uważa się za inną osobę). Jej drugą powieścią był dobrze przyjęty „Łowca autografów”, a ale to trzecia powieść, „O pięknie”, przyniosła pisarce nominację do Nagrody Bookera.

Od kilku lat Smith poświęca się eseistyce, co idzie jej świetnie, bo rzeczywistość, tak inna od tej sprzed dwóch dekad, nieustannie dostarcza tematów. W przypadku jej „Przebłysków” to pandemia wywołała u pisarki potrzebę napisania zbioru esejów o tym, co tu i teraz, i co to dla nas oznacza.

 

O pięknie, Zadie Smith

 

Przebłyski. Nowa książka Zadie Smith

Eseje Smith są krótkie (w sumie książka ma 126 stron), jak migawki ze świata na krawędzi przemian, i to jest ich ogromna zaleta. Można się uczepić jednego zdania, nie trzeba zaraz chwytać w garść całych stron. Gdy rodzina Smith decyduje się wyjechać z Nowego Jorku poza miasto, by potem odlecieć do Londynu, pisarka dostrzega na mężczyznę, który jakiś czas temu został bohaterem jednego z jej opowiadań. Słyszy, jak komentuje on przez telefon, że „wszyscy uciekają jak szczury z okrętu”. Nazywa sytuację, która za chwilę ma stać się udziałem samej autorki. Gdy trafia na kolejną sąsiadkę, panią z pieskiem, ta mówi, że trzeba się wspierać, bo razem, we wspólnocie przetrwamy. Pisarka cichutko przytakuje, ale przecież już spakowane walizki czekają na nią w korytarzu. Nowy Jork stał się miejscem zarazy, z którego trzeba uciec, niemo pożegnać się z tymi, których się za sobą zostawia, i którymi nie ma kto się zaopiekować.

To, o czym pisze Smith w krótkich migawkach i to co w nas zalega, jest znośne bo w małych dawkach. Każdy z nas wyniesie z pandemii historie przemocy, porzucenia, ucieczki i niepokoju. Część lęku przekazujemy naszym dzieciom, na których obecna sytuacja wywrze duży wpływ. Jednocześnie tematy „sprzed pandemii” wciąż są zatrważająco aktualne, tak jak kwestie przywilejów klasowych czy rasowych wiążących się z pogardą dla mniej uprzywilejowanych. Smith nazywa pogardę rozprzestrzeniającym się wirusem. Wydawało jej się, że gdy się go nazwie, opisze symptomy zakażenia, wytłumaczy metody obrony przed nim, „to w końcu osiągniemy rodzaj stadnej odporności”. Po czym dodaje: „Już tak nie myślę”.

 

Przebłyski, Zadie Smith

 

Obnażenie słabości

W eseju zatytułowanym „Mieć co robić” autorka „Białych zębów” i „O pięknie” pisze nie tyle o tym, jak pandemia zmieniła nasze relacje z pracą i rodziną, ile jak obnażyła niemoc twórczą artystów, jak obnażyła jej własną hipokryzję robienia tego wszystkiego, co składa się na „bycie pisarką”. „W ostatecznym rozrachunku, kiedy wszystko niknie, odpada (…) wydaje się wielu osobom sednem sprawy, mianowicie: żeby mieć co robić”.

Jest to najbardziej intymny esej zbioru. Przypomina wręcz wstydliwe wyznanie. Pandemia i lockdown obnażyły słabości, do których niewielu ma odwagę się przyznać. Zadie podejmuje to wyzwanie. „W ogromnej mierze moje dotychczasowe życie polegało na chowaniu się przed życiem” – przyznaje. Nowy rytm życia – poza systemem, poza pracą w instytucji od do, gdy inni na nas patrzą – może polegać na markowaniu codziennych czynności, na markowaniu pracy, zaangażowania, wysiłku, albo na wkładaniu wysiłku w rzeczy niezrozumiałe dla innych. Przedpandemiczny rytm dnia Smith wyglądał następująco: „dzień uczenia, dzień czytania, dzień pisania – powtórz”. Niestety w konfrontacji z obecnością innych osób w mieszkaniu, w którym zwykle w ciągu dnia siedziała sama, odesławszy dzieci do szkoły, uległ zaburzeniu. „Jaki nudny, smutny, ciasny pomysł na życie. A teraz czuję się taka obnażona, kiedy ludzie, których kocham, widzą, jak odsiaduję swój wyrok, bo siedzą w tym samym pokoju. Widzą, że tak wyglądało całe moje życie”. Autorka przyznaje, że podczas pandemii pisanie straciło dla niej na wartości. W tych momentach, gdy kieruje ostrze krytyki na siebie, jest najlepsza.

 

Zadie Smith, zdjęcie

Zadie Smith, fot. Dominique Nabokov

 

Poszerzenie pola widzenia

Ostatni rozdział książki jest zatytułowany „Nauki”. Składa się na niego lista osób, którym Smith jest wdzięczna. Najpiękniejszy jest ostatni wpis – w którym dziękuje czy też przypisuje wagę (trawestując wstęp do „Rozmyślań” Marka Aureliusza”, patrona „Przebłysków”) przypadkowi. Bo to przypadek sprawił, że urodziła się w takiej a nie innej rodzinie, w takim kraju, o takim kolorze skóry i możliwościach intelektualnych. W związku z tym Smith dziękuje: „że w mojej rodzinie w zasadzie panował matriarchat”, „Że moje dzieci znają prawdę o mnie, wciąż jednak mnie tolerują, jak dotąd. Że moje fizyczne i moralne tchórzostwo nigdy nie zostało poddane próbie, aż do teraz”.

Autorka sprawia wrażenie, jakby bała się, że jeśli teraz tej listy nie upubliczni, nie obwieści światu, to w zapomni o swoich przemyśleniach i jej dług wobec innych przepadnie nienazwany.  Podczas naszej rozmowy w 2018 roku Zadie Smith powiedziała, że jeśli przyjdzie apokalipsa, to życzy sobie, żeby zmiotła wszystkich naraz, bo nie wyobraża sobie cierpienia swojego i najbliższych. Katastrofa przyszła, ale pełznie powoli. Smith żegna się ze światem, który znała, a jednocześnie odkrywa w sobie instynkt przetrwania. I szczerze oraz odważnie obnaża się przed sobą, a także przed czytelnikiem.

To prawdziwa sztuka napisać to, co wszyscy wiemy i o czym wszyscy myślimy, w taki sposób, by poszerzyć pole widzenia. Zadie Smith to potrafi. W dodatku  postanowiła przekazać zyski z tantiem za „Przebłyski” na cele charytatywne. Tym bardziej warto kupić jej malutką, choć ważną książeczkę.

 

Zapraszamy na spotkanie z Zadie Smith, które odbędzie się 4 września o godzinie 18 w ramach cyklu #premieraonline. Transmisja ze spotkania będzie dostępna na Facebook.com/empikcom

Wydarzenie na Facebooku