„Sezon bikini w pełni, turnus mija, a ja… i tak nie zdążyłam schudnąć na wiosnę!” - tak mniej więcej można podsumować gorzkie żale i narzekania wielu polskich kobiet od Bałtyku po Tatry. Oczywiście nie zamierzamy się spierać, czy dodatkowe kilogramy faktycznie odpowiadają za szereg życiowych niepowodzeń i frustracji, ale skoro panie wciąż pragną je zrzucić, to - voilà! - służymy radą i pomocą, prezentując przegląd nowości wydawniczych z działu „Zdrowie, uroda i szałowa figura”.

 

Nie da się ukryć, że największą bolączką początkujących entuzjastek odchudzania jest doskwierający głód, spowodowany drastycznym obniżeniem ilości jedzenia. Pokutująca od lat dieta MŻ i deficyt kaloryczny sprawiają, że odejmujemy sobie od ust nie tylko smaczne kąski, ale i większość substancji odżywczych niezbędnych na co dzień do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Popularne głodówki i wszelkie “diety oczyszczające” w efekcie osłabiają nie tylko nasze ciało, ale i wolę walki o idealną figurę.

 

Tyjesz, bo się objadasz? Nie! Objadasz się, bo tyjesz!

Czy istnieje zatem jakiś skuteczny sposób - nie licząc tysięcy cudownych diet - na zrzucenie zbędnych kilogramów bez konieczności głodowania, liczenia kalorii i wycieńczania organizmu? Podobno jest. Przynajmniej tak twierdzi dr med. David Ludwig, profesor Harvardu i ekspert z ponad 20-letnim stażem w dziedzinie walki z otyłością.

W swojej najnowszej książce - pod znamiennym tytułem “Wiecznie głodny?” - która momentalnie stała się bestsellerem New York Times’a nie tylko w kategorii “Food and Fitness”, ale również “Science”, prof. Ludwig bezkompromisowo rozlicza się z wszelkimi restrykcyjnymi dietami, demaskując ich zgubny wpływ na ludzki organizm i podkreślając, że głodzenie się nic tak naprawdę nie daje.

Analizując mechanizmy fizjologiczne oraz wpływ czynników zewnętrznych, amerykański badacz wysnuwa zaskakującą teorię, iż przejadanie się wcale nie jest odpowiedzialne za przyrost masy ciała, lecz zupełnie na odwrót - to sam proces tycia, poprzez podniesienie poziomu insuliny we krwi, wywołuje reakcję “objadania się” w celu uniknięcia gwałtownych spadków tego hormonu. I w tym właśnie tkwi, a nie w osławionej liczbie kalorii czy ilości tłuszczu, cała tajemnica skutecznego odchudzania. Na poziom insuliny wpływa nie tylko pożywienie i sposób jego obróbki, ale także nasz styl życia: stres, niedostateczna ilość snu, brak ruchu i… relaksu!

 

To nie wina tłuszczu i kalorii, lecz insuliny!

Jak więc wyrównać poziom insuliny i utrzymać go na możliwie najniższym poziomie, zapewniając sobie prawidłowy metabolizm i szczupłą sylwetkę? Badacz twierdzi, że podstawą jest zmiana proporcji między podażą białek i tłuszczów a węglowodanów. Bo tyjemy nie od tłuszczu i kalorii, ale od wysoko przetworzonych węglowodanów prostych, drastycznie podbijających poziom insuliny we krwi, wywołując szereg łańcuchowych reakcji metabolicznych, które w efekcie zaburzają nasze naturalne szlaki regulacyjne rozpoznawania głodu i sytości, prowadząc właśnie do objadania się. I w ten sposób koło się zamyka, a spirala nakręca.

Na szczęście dla czytelników - naukowym podstawom tej książki towarzyszy lekki i dowcipny wykład profesora Ludwiga, który w przystępny sposób wyjaśnia najbardziej skomplikowane procesy zachodzące w naszym organizmie. Dużym ułatwieniem w praktycznym zastosowaniu jego porad są przejrzyste tabele i plany żywieniowe podzielone na łatwe do wdrożenia etapy, zaś zamieszczone w książce liczne wyznania odchudzonych i szczęśliwych pacjentów harvardzkiego specjalisty zdają się potwierdzać słuszność jego metody żywieniowej. Naszym zdaniem – warto spróbować, zwłaszcza, że lato jeszcze się nie kończy, a sezon bikini w niektórych regionach świata trwa praktycznie cały rok. A więc – nie wszystko stracone, drogie panie!