Sama Picoult, choć ma życie jak z bajki – ten sam mąż od lat, troje wspaniałych dzieci, piękny dom pełen zwierząt (cztery psy, dwa osły i dziesięć kurcząt) i miliony sprzedanych książek – często podkreśla, że jej biografia jest tak nudna, że nie nadawałaby się na książkę. Ale niektóre wydarzenia z życia autorki splatają się z pisaniem. Traf chciał, jak sama mówi, że jej najstarszy syn wyznał, że jest gejem, właśnie kiedy pisała powieść o miłości homoseksualnej („Ta gdzie ty”), a „Bez mojej zgody” powstała na bazie doświadczeń rodziny Picoult, gdy jej młodszy syn przeszedł piekło jedenastu operacji i ciężką hospitalizację.
 

 


Jodi Picoult urodziła się na Long Island, skąd wraz z rodzicami i młodszym bratem przeniosła się do Hanoveru w New Hampshire. O swoim dzieciństwie mówi, że było wręcz absurdalnie szczęśliwe. W domu małej Jodi książki były obecne zawsze, jej mama przynosiła je tonami z biblioteki, a sama Picoult zaczęła czytać w wieku trzech lat. Ukształtowały ją babcia i mama, obie nauczycielki, które wpoiły jej miłość do książek oraz to, że w życiu trzeba wykorzystać każdą minutę. I to właśnie od lat robi Jodi. Zawsze uśmiechnięta i pełna energii, mówi szybko i konkretnie, a jej przyjaciele twierdzą, że ma dwojakie tempo pracy: szybkie i superszybkie. Jak na płodną pisarkę i matkę trójki dzieci, która regularnie udziela wywiadów i bierze udział w kampaniach promocyjnych swoich książek, jest świetnie zorganizowana. Codziennie wstaje o 5 rano, robi ponad pięciokilometrowy spacer szybkim krokiem, je śniadanie z rodziną, a potem od 9 do 17 pracuje w swoim biurze. - Nie wierzę w brak weny czy pisarską blokadę, po prostu codziennie muszę coś napisać, a jak nie napisać to zredagować to, co już powstało. To w końcu moja praca, a ja kocham to co robię – mówi rozbrajająco.
 

Jak być wydawaną

Jodi Picoult dwa lata po ukończeniu studiów pracowała w agencji reklamowej, w wydawnictwie, uczyła w szkole. To się zmieniło po kursie kreatywnego pisania na Uniwersytecie Princeton. To był strzał w dziesiątkę. Ona sama wybrała – jak tłumaczy – pisarstwo komercyjne, by mieć więcej czytelników. - Zależy mi, by jak najwięcej ludzi przeczytało moje książki, a pozytywna opinia czytelników i listy od fanów mają dla mnie większe znaczenie niż recenzje krytyków literackich – mówi.

Mimo kilku ważnych nagród na koncie, jej twórczość nadal zbywana jest milczeniem przez poważną krytykę literacką. A ona niewiele zdaje się tym przejmować. - Mam twardą skórę i wiem, że nigdy nie zostanę doceniona jak Joyce Carol Oates, choć mam więcej czytelników niż ona. Ale co roku mam ogromną satysfakcję z patrzenia na słupki popularności moich tytułów, te mnie nigdy nie zawodzą – dodaje.
 

Solidna marka

W 1989 roku wyszła za mąż za obecnego męża, rodziła dzieci i pisała. - Naiwnie wyobrażałam sobie grzecznie bawiące się u moich stóp brzdące, podczas gdy ja piszę kolejną książkę. W rzeczywistości wykorzystywałam każde 5 minut, gdy spały, drzemały, oglądały telewizję, bawiły się. Wtedy szybko chwytałam za komputer i od raz pisałam, chociaż przez chwilę – śmieje się.

Kiedy Jodi miała gotową pierwszą książkę, odrzuciło ją, jak sama dziś mówi, jakieś sto wydawnictw. Ale nie zniechęciła się. W końcu trafiła na agentkę, która w kilka miesięcy znalazła jej wydawcę. Było rok 1992.

Ale prawdziwy przełom nastąpił w 2004 roku, gdy „Bez mojej zgody” zarekomendowała telewizyjna wyrocznia literacka Amanda Ross. Od tego momentu sprzedaż jej książek skoczyła, a kolejne tytuły na dobre zagościły w kulturalnym show. Swoje pięć minut wykorzystała maksymalnie i do dziś nie zwalnia tempa.
 

Przepis na sukces

Gdy jedzie w trasę promocyjną jednej książki, można być pewnym, że już pisze drugą, i zbiera materiał do trzeciej. Jodi nie robi sobie przerw. – Śmiejemy się z mężem, że co dziewięć miesięcy rodzę – mówi rozbawiona Picoult. Zwykle tyle zajmuje jej research i powstanie pierwszej wersji. Potem już tylko poprawki, no i promocja oraz spotkania z czytelnikami. Co rok nowa książka, a tymczasem kolejne pomysły tylko czekają na realizację. - Każda opowieść jest inna, ale zaczyna się zazwyczaj od takiego pojedynczego samorodka, od myśli, co by było gdyby, i ta myśl nie daje mi spokoju w nocy. Powoli zaczynam wokół niej budować historię, pojawiają się głosy w mojej głowie – to bohaterowie. I gdy czuję, że to jest dobre, że to ma sens, wtedy zaczynam siadać do pracy – mówi.
 

Picoult działa według wzoru, który zawsze się sprawdza: wybierz temat, który za chwilę będzie kontrowersyjny i przepuść go przez plejadę różnych bohaterów. Nie wierzycie? To przeczytajcie jej książki – ostatnich osiem nie schodziło przez wiele tygodni z list bestsellerów.

Fenomen Jodi Picoult polega na tym, że trudno ją zakwalifikować do stereotypowej literatury dla kobiet – jej książki są na to za trudne, a tematy w nich poruszane zbyt bolesne. Jednocześnie nie jest to popularna proza kryminalna czy sensacyjna, Picoult daje czytelnikowi zdecydowanie więcej – przede wszystkim emocje i bohaterów, do których się przywiązują. Dzięki temu jej proza wymyka się łatwemu szufladkowaniu.