Pierwszą rzeczną, na którą powinniśmy zwrócić uwagę jest coś, co ja nazywam genem czytelniczym. To nic innego, jak zdolność do czytania książek. Tak. Skoro można mieć talent do piłki nożnej, do grania na gitarze, do gotowania, rysowania, rozbawiania innych, to do czytania też. Czemu zakładamy, że cieszenie się słowem pisanym wszystkim przychodzi z taką samą łatwością? Warto to w końcu powiedzieć otwarcie: nie każdy ma takie same predyspozycje do czytania. Jednym przyjdzie to naturalnie, z innymi trzeba będzie nad tym popracować.

 

Czy czytanie w ciąży działa?

Niektórzy twierdzą, że przygodę czytelniczą najlepiej zacząć, gdy dziecko jest jeszcze w brzuszku mamy. Czy czytanie w ciąży ma wpływ na rozbudzenie miłości do książek u dziecka, czy jest to mit? Jest tyle samo badań potwierdzających co przeczących działaniu tego sposobu. Sama przetestowałam oba podejścia. W pierwszej ciąży biegałam, remontowałam, pracowałam, nie przeczytałam „brzuszkowi” nawet pół linijki. W drugiej byłam unieruchomiona w łóżku na pół roku, więc czytałam codziennie po 2–3 godzin na głos. Efekty? Z pierwszej ciąży urodził się syn, który jeszcze nie mówiąc potrafił się skoncentrować na słuchaniu czytania nawet godzinę. Jako 10 latek założył bloga o książkach, który zdobył wiele nagród w Polsce i Europie. Dziś czyta i kolekcjonuje książki jako młody, dorosły człowiek. Tymczasem córka, której przecież czytałam godzinami, gdy była w brzuszku, okazała się najbardziej wybrednym, trudnym i opornym czytelnikiem, jakiego można sobie wyobrazić.

Dlaczego? Ponieważ w jej wypadku zadziałał czynnik utrudniający czytanie. Są to różnego rodzaju utrudnienia. Na przykład nierozpoznana wada wzroku uniemożliwi dziecku oglądanie ilustracji w książkach (kluczowe w pierwszych latach czytelnictwa). Analogicznie wada słuchu utrudni swobodne nadążanie za tekstem. Podobnie zadziała chociażby deficyt koncentracji, jak w przypadku mojej córki. Dziecko, które ma trudność z koncentracją, nie poradzi sobie z wysłuchaniem fragmentu tekstu, czy obejrzeniu kilku stron z obrazkami. Dlatego, gdy zauważymy, że maluch stroni od książek, najpierw sprawdźmy, czy coś mu nie przeszkadza w korzystaniu z nich.

 

Stwórz odpowiednie warunki

Ważne są też: dobrze dobrany czas, miejsce, okoliczności. Lektura powinna kojarzyć się przede wszystkim z przyjemnością. A to znaczy, że musimy zadbać o najmniejsze szczegóły. Zanim siądziemy do książki z opornym czytelnikiem, upewnijmy się, czy nie chce mu się siusiu, pić, spać, a może jest w połowie budowy największego wieżowca, jaki do tej pory udało mu się skonstruować? Warto wtedy chwilę poczekać. Pamiętajmy, że czytanie książki, nie może kojarzyć się z obowiązkiem lub karą. Gdy maluch biega z rówieśnikami po ogrodzie czy placu zabaw, nie wołajmy go na ławeczkę do czytania, bo akurat mieliśmy wizję lektury na świeżym powietrzu. Dziecko nie będzie szczęśliwe, gdy oderwiemy je od zabawy z przyjaciółmi. Za to wieczorem, wykąpane, najedzone, nastawione na powolne wyciszanie się, a dodatkowo wtulone w rodzica, będzie bardzo zadowolone podczas czytania, choćby z powodu bliskości i uwagi taty lub mamy.

Warto zwrócić też uwagę na konkurencyjne bodźce. Czyli rozrywki, które są łatwiejsze niż czytanie książek. Jak choćby oglądanie filmów, zabawa tabletem, interaktywnymi zabawkami itd. Oczywiste jest to, że czytanie książki nie wygra z prostymi i szybkimi rozrywkami, nie wymagającymi praktycznie żadnego wysiłku. Nie mówię, że macie zabronić ich dzieciom, ale starajcie się je odsuwać w czasie. Co to znaczy? Gdy dziecko ogląda film, nie wyłączajcie go mówiąc „to teraz pora na książkę”, bo czytanie zostanie wtedy odebrane jako kara, coś gorszego niż film. Po oglądaniu bajki lepiej wybrać się na mały spacer, zjeść obiad, czy potańczyć, a dopiero potem usiąść do książki.

 

 

Nigdy się nie poddawaj

A jak dobierać książki? Do skutku i różnorodnie. Co to znaczy? To, że dziecko nie chciało by mu czytać książkę o niedźwiadkach, nie znaczy, że nie lubi literatury. Szukajmy odpowiedniego tematu, typu ilustracji, rodzaju książki. Podsuwajmy kolejne tytuły, testujmy i sprawdzajmy dotąd, aż się uda. Jeśli będziecie konsekwentnie różnicować to, co podsuwacie dziecku, gwarantuję, że pewnego dnia znajdziecie taki tytuł, który je wciągnie i będzie – jak to nazywam – książką zapalnikiem, który rozpali w maluchu lub starszaku miłość do czytania.

Kiedy już tak się stanie, to dobrze by było, by książka stała się naturalnym i codziennym elementem życia dziecka. Co to znaczy? Że powinno mieć do niej nieograniczony dostęp i móc korzystać na każdy sposób. Dlatego tak ważne jest to, aby książki nie stały wysoko na regale, ale zgodnie z zasadami Montessorii – zawsze w zasięgu rąk malucha. Tak, aby mógł je wziąć, przejrzeć, podać tacie by poczytał albo użyć do budowy mostu. Owszem, zachęcam was do tego, żebyście pozwalali dzieciom bawić się książkami. Ponieważ każdy, dosłownie każdy kontakt z książką, oswaja dziecko z nią i rozbudza ciekawość.

I na zakończenie bardzo ważna sprawa. Rodzice często skarżą się, że gdy ich dziecko było małe, a potem chodziło do przedszkola, kochało książki. A potem ok. 8–9 roku życia przestało czytać. Albo czytało, ale odeszło od książek jako młodszy nastolatek. Zgadza się, ponieważ są to dwa momenty krytyczne w dziecięcym czytaniu. Dlaczego do nich dochodzi i jak sobie wtedy poradzić, porozmawiamy w kolejnym artykule.