Pracę z pirografem najlepiej zacząć od prostych i mało skomplikowanych wzorów, by wyczuć narzędzie, poznać jego możliwości i sposób działania. Do zdobienia nada się praktycznie każda powierzchnia, która podda się działaniu wysokiej temperatury, ale najbardziej przyjazne jest drewno. Na pierwszy ogień warto przeznaczyć tanie materiały, na przykład drewniane klamerki, patyczki do lodów, zbędne pudełka, starą deskę do krojenia.  Na takich gładkich podstawach można przetestować wymienne końcówki, w moim zestawie znajduje się sześć różnych o bardziej zaostrzonych i obłych kształtach.

Bardziej skomplikowane wzory lepiej wcześniej naszkicować, albo przenieść wybrane grafiki za pomocą kalki. Świetnym materiałem będzie, odpowiednio twarda, brzozowa sklejka z której miałam akurat  zawieszki na klamki. Zaryzykowałam stworzenie na niej podobizny złośliwego Grincha ze świątecznej bajki. On i sympatyczny bałwan sygnalizują jednoznacznie panujące w pokoju nastroje – można wchodzić, czy dla świętego spokoju odpuścić wizytę.

Do wypalania postaci użyłam ściętej końcówki, która umożliwia gładki, posuwisty ruch i ułatwia tworzenie obrysu.  Tu potrzeba wyczucia i dokładności, ale kreska ołówka zdecydowanie to ułatwia.

Zwykle obrazy tworzone piografem są cieniowane w środku,  wszak była mowa o malowaniu ogniem. Najlepsze do tego są pirografy z drucianą stalówką i możliwością termoregulacji. Ja posługiwałam się jednak wypalarką w formie rylca i stworzyłam wyrazisty kontur, który wypełniłam kolorem. Użyłam farb akrylowych, które nakładałam gąbką, a w trudniej dostępnych miejscach, pędzelkami z małą końcówką.

Starałam się uważać, by farba nie weszła w szczeliny, ale kiedy się nie udało, poprawiałam pirografem ślad na suchej farbie. Ogólnie nie powinno się tak robić, by oszczędzić sobie toksycznych oparów, ale okoliczności to na mnie wymusiły.

Fajnym pomysłem na użycie pirografu jest też grawerowanie napisów. Możesz wymyślić autorską czcionkę, albo posłużyć się gotowymi przykładami kaligrafii. Pozostając pod wpływem świątecznego klimatu wypaliłam na wieczku szkatułki krągłe życzenia, a na bocznej ściance postawiłam do towarzystwa choinkę. 

Tak jak w przypadku postaci z zawieszki użyłam ściętej końcówki, a jej szpicem wygrawerowałam drobniejsze wzorki i kropki, na przykład na choince i szaliku z litery „S” na pokrywce.

Jak łatwo się domyślić, smugi dymu towarzyszą pracy nieustannie, co jest moim zdaniem atutem wynalazku, bo momentami czujemy się jak w pachnącej saunie, albo na  rozgrzanej słońcem, leśnej polanie. Trzeba jednak bardzo uważać, bo to sprzęt piekielnie gorący i chwila nieuwagi a zostawi na  skórze wątpliwy tatuaż. Mam jednak nadzieje, że podobnie jak ja jesteś ciepłolubną osobą, a rysowanie i malowanie to Twoja druga natura :)