Autorka: Katarzyna Kowalewska

Jak pracują inni i co nas – szczęśliwie bądź mniej – omija w związku z obraną ścieżką kariery? A co nas bezpośrednio dotyczy?

Zakodeksowani – czy Temida nosi okulary?

Zacznijmy od zawodu adwokata widzianego oczami warszawskiego prawnika Jacka Dubois, spełniającego się w swoim zawodzie, ale świadomego słabej sprawczości polskiej Temidy. W krótkich, przystępnych felietonach składających się na „Koktajl z paragrafów” Dubois opisuje rzeczywiste kazusy. Z humorem doprawionym szczyptą makabry oraz groteski oprowadza czytelników po „zakodeksowanym” świecie rozpraw sądowych. Nie brak mu też żartobliwego dystansu przejawiającego się np. w takim fragmencie:

„Kiedy adwokat mówi do rzeczy? Wtedy, kiedy mówi do szafy”.

A jeśli szukamy pozycji bardziej na serio, dającej nam nie tylko rys aktualny, ale i historyczny, możemy sięgnąć po książkę Doroty Kowalskiej „Adwokaci. Ich najważniejsze sprawy”. Oglądając popularne filmy czy seriale, pewnie nie raz idealizowaliśmy zawód adwokata. A jednak klientami zostają nie tylko niewinni. Jak to jest bronić mordercy, stojąc w świetle krajowych reflektorów? Rozmówcy Kowalskiej opowiadają zarówno o swoich medialnych sprawach, jak i tych powszechnych, które nie wzbudzały zainteresowania opinii publicznej, chociaż wiązały się z ważnym społecznie problemem (np. kredytów frankowych). Więcej niż ocen moralnych znajdziemy tu profesjonalizmu oraz (jednak) rzeczowego podejścia do pełnionych obowiązków reprezentacyjnych.

 

Adwokaci, ich najważniejsze sprawy

 

Kozetka, kapelusz, względność normy – okiem psychiatry, neurologa

Przejdźmy teraz do zawodu psychiatry i zajęć pokrewnych. Wywody brytyjskiego profilera Paula Brittona w „Profilu mordercy”, choć profesjonalne i nastawione na analizę, fanów sensacji raczej nie porwą, ale cierpliwych miłośników true crime – już tak. Kolejna książka Brytyjczyka, „Mordercza układanka”, została napisana swobodniej, chociaż kosztem faktograficzności. W obu z nich Britton pisze też sporo o sobie – w końcu to ze swojej perspektywy ujawnia tajniki pracy z kryminalistami.

Jeśli zaś nie po drodze wam z salą sądową (choćby tylko na kartach książek), ale fascynują was zagadki umysłów, które odbiegają od powszechnie przyjętej definicji „normalności”, warto sięgnąć po dwie publikacje: „Spod kozetki. O pewnym psychiatrze i jego najdziwniejszych przypadkach” Gary’ego W. Smalla oraz jego żony Gigi Vorgan, a także „Mężczyznę, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” Olivera Sacksa. Pierwsza z pozycji, niezbyt fortunnie przetłumaczona („The other side of the couch”), pokazuje podejście wzorowego, cierpliwego psychiatry do pacjentów. Czy Small się idealizuje, czy po prostu próbuje przekonać odbiorców, że terapia to nic strasznego, trudno ocenić – zresztą jedno nie wyklucza drugiego, a o takim terapeucie jak Small niejedna nawet niekoniecznie potrzebująca konsultacji osoba może pomarzyć. Przy okazji czytelnicy dowiadują się na przykład, czym się różni depresja od stanów lękowych i na czym polega ciąża urojona.

Moim faworytem jest jednak publikacja neurologa Olivera Sacksa, trochę trudniejsza w odbiorze ze względu na sporą dawkę medycznej terminologii, ale za to niebanalnie zahaczająca o wątki filozoficzne i dzięki temu skłaniająca do szerszej refleksji, a nie tylko chwilowego pobudzenia empatii. Potencjalnych czytelników zostawiam z takim oto cytatem:

„Jeśli człowiek traci nogę lub oko, wie, że stracił nogę lub oko; ale jeśli stracił siebie, nie może tego wiedzieć, ponieważ nie ma kto wiedzieć”.

Tym zaś, którzy tego autora już dobrze znają, przypominam, że niebawem premiera jego nowej książki: „Wszystko na swoim miejscu. Pierwsze miłości i ostatnie opowieści”.

 

Mężczyzna, który pomylił swoją żonę, Sacks

 

O frustracji i powołaniu – z życia pielęgniarek

Fanów „Doktora House’a” z pewnością nieodmiennie zaskakuje polska codzienność służby zdrowia. Tym razem proponuję jednak przyjrzeć się trudnej codzienności tych, o których wysiłku często zapominamy, co wiąże się m.in. z ich niedocenianym statusem w naszym kraju. Mam na myśli pielęgniarki, o których w Polsce pisały m.in. Weronika Nawara„W czepku urodzone. O niewidzialnych bohaterkach szpitalnych korytarzy” – oraz Marianna Fijewska„Tajemnice pielęgniarek. Prawda i uprzedzenie”. Z obu publikacji przebija frustracja i poczucie niesprawiedliwości, co dla części czytelników może okazać się szokujące. Zwłaszcza u Nawary brakuje pozytywnych przykładów – wydaje mi się jednak, że strategią autorską nie była chęć malkontenctwa, a raczej ostrzeżenie, że jeśli nic w systemie się nie zmieni, opisane przypadki staną się standardem.

Jeśli zaś szukacie raczej wzruszenia i ciepła, sięgnijcie po wspomnienia brytyjskiej pielęgniarki Christie Watson. „Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia” to inspirująca historia powołania – obawiam się jednak, że bardzo trudna do zrealizowania w naszym systemie służby zdrowia.

 

Pielęgniarki, Watson

 

O nich, o nas

Mówiąc o frustracji i niesprawiedliwości, a także ułomnościach systemu, trudno nie przypomnieć sobie książki Justyny Kopińskiej „Polska odwraca oczy”, opowiadającej co prawda nie o zawodach, ale o rezultatach problemów opisywanych w powyższych pozycjach (tych spod polskiego pióra). Przeglądając tytuły traktujące o pracy bardziej ogólnie, zachęcam jeszcze do lektury „Zawodu. Opowieści o pracy w Polsce. To o nas” Kamila Fejfera, opowiadającego o polskim rynku pracy, oraz dla porównania, „Za grosze pracować i (nie) przeżyć” amerykańskiej pisarki Barbary Ehrenreich, która podjęła się nietypowego eksperymentu i przez dwa lata imała się słabo płatnych zajęć.

„Nikt nie jest do końca z tych, co sobie radzą” – pisze Fejfer.

By zaś nie zostawiać was w raczej ponurej atmosferze, poszukującym życiowych inspiracji oraz wiary, że „może być dobrze” napomknę jeszcze o „Pasjonatach. Rozmowach o tym, co w życiu ważne” Doroty Kowalskiej. Bo skoro większość zawodów ma ciężko, to czemu nie zdecydować się na realizację pasji, nawet wbrew systemowym trudnościom? By nie obudzić się pewnego dnia i nie znaleźć odpowiedzi na pytanie, co przemawia za istnieniem naszej pracy. A w efekcie nie poczuć się jednym z bohaterów opisanych przez Davida Graebera w zaskakującej trafnością diagnozy książce „Praca bez sensu. Teoria”, mającej jednak z praktyką znacznie więcej wspólnego niż chcielibyśmy to przyznać.

 

Praca bez sensu. Teoria,

 

I choć artykuł ostatecznie nie kończy się jednak tytułem optymistycznym, to jako kontynuację tematu polecam zakładkę non-fiction, gdzie znajdziecie bardzo różnorodne pozycje. Zaś po więcej artykułów o książkach możecie sięgnąć w pasji Czytam.