To wasza trzecia studyjna płyta, ale pierwsza, na której wszystkie utwory napisane zostały w języku polskim. Czy mieliście w związku z tym jakieś obawy, czy była to naturalna ścieżka artystycznego rozwoju?

Justyna Święs: - Grając wiele koncertów zauważyliśmy, że piosenki w języku polskim znacznie łatwiej trafiają do ludzi w naszym kraju. Ja sama bardzo interesuję się też językiem, więc napisanie całej płyty po polsku było nie tylko wyzwaniem, ale też ogromną przyjemnością

Justyna, w jednym z wywiadów stwierdziłaś, że wolałabyś być pisarką niż piosenkarką. Czy zwrot ku niełatwej dla tekstów piosenek polszczyźnie jest tego przejawem?

JŚ: - Zdecydowanie tak. Bardzo dużo pracy złożyło się na napisanie tej płyty, w tekstach można znaleźć odniesienia do książek, filmów, obrazów i wszystko ubrane właśnie w język, w którym czuje się najlepiej.

Gdzie leży — albo czym jest — „Raj”?

Kuba Karaś: - Dla każdego czym innym. Dla mnie to dom i własne łóżko i świadomość, że kolejny dzień jest wolny od obowiązków.

JŚ: - Dla mnie to scena i wszyscy ludzie, którzy nas słuchają.

W jednym z wywiadów stwierdziliście, że jesteście jak rodzeństwo, bo znacie się tak dobrze i nigdy nie kłócicie o poważne sprawy. Jak przejawia się to w procesie twórczym? Jeżeli nie możecie dojść do porozumienia w pracy nad utworem, to jak ostatecznie udaje się wam uzyskać konsensus?

KK: - Zawsze jest tak, że warto rozmawiać i w takich momentach nawet burzliwa dyskusja sprawia, że spotykamy się po środku lub jedno przekona drugie do swojego punktu widzenia.

 

Jesteście bardzo zapracowanymi, młodymi ludźmi: koncertujecie, nagrywacie, angażujecie się w różne projekty oraz inicjatywy. Czy macie jeszcze czas na dodatkowe, niezwiązane z muzyką zajęcia lub hobby, które zaskoczą nawet największych fanów The Dumplings?

KK: - Mało czasu jest na takie zajawki, ale coś, co można uznać za hobby, to na pewno jedzenie, gotowanie czy sprawdzanie nowych restauracji, których w naszej stolicy ciągle przybywa.

JŚ: - No i oczywiście pochłanianie kultury, bez czego tworzenie byłoby niemożliwe: oglądanie filmów, czytanie książek, słuchanie muzyki, chodzenie do teatrów czy na wystawy.

Macie ogromną bazę fanów, szczególnie w mediach społecznościowych. Czy pamiętacie najdziwniejsze spotkanie z fanem, fanką lub najbardziej oryginalny prezent?

KK: - Spotkania są różne i zawsze bardzo miłe. Co do prezentów to chyba dla mnie najoryginalniejszym była czapka z daszkiem z wiatraczkiem, a Justyna wtedy dostała pomidora, zasadzonego w słoiku.

Nowa płyta to również nowa trasa. Wiemy już, że odwiedzicie kilkanaście miast w całej Polsce. Czy planujecie koncerty poza granicami naszego kraju?

KK: - Ciężko powiedzieć czy planujemy, bardzo byśmy chcieli, ale to wszystko jeszcze się okaże. Na razie przed nami obszerna trasa w kraju, więc przygotowujemy się do niej, nie wybiegając myślami dalej.

Wolicie pracować w studio czy koncertować? Czym różnią się dla was te dwa doświadczenia i jakie emocje z nich czerpiecie?

KK: - To zupełnie różne rzeczy. Praca w studio generuje zupełnie inne emocje niż granie koncertów, więc ciężko wybrać co jest przyjemniejsze. Koncertom towarzyszy ogromna ilość stresu, ale też radości i podekscytowania, z kolei w studiu jesteśmy bardzo skupieni. Ciężko wybrać.

JŚ: - To często się zmienia, ale chyba podczas najbliższej trasy zabawa będzie równie przednia jak przy tworzeniu tego materiału. Można powiedzieć, że znaleźliśmy złoty środek.

Jakie są wasze najnowsze odkrycia oraz inspiracje muzyczne?

KK: - Trudno to zebrać w jednym zdaniu. Dla mnie jednym z takich odkryć jest zespół SPORTS oraz Trudy And The Romance.

JŚ: - Mamy wiele wspólnych inspiracji, którymi dzielimy się w busie podczas tras koncertowych.

W przyszłym sezonie zapewne zobaczymy was również na letnich festiwalach. Czy możecie już uchylić rąbka tajemnicy w tej kwestii?

JŚ: - Bardzo byśmy chcieli, ale nie możemy, bo sami nie wiemy, co będzie się działo.