„Desperado” – dawno temu w Meksyku

Zaczęło się od „El mariachi”, o którym to sam reżyser wypowiedział się, że nakręcił go, by poćwiczyć. Nauka zaowocowała, bo film ten otworzył mu drzwi do Hollywood, gdzie stworzył podobną historię – „Desperado” - bardziej rozbudowaną, z większym rozmachem i z dystrybucją już w amerykańskich i światowych kinach. Ludzie pokochali meksykański klimat, humor rewolwerowców, liczne nawiązania do spaghetti westernu, no i Antoniego Banderasa z gitarą i giwerą, który szukał zabójców ukochanej. Linia melodyczna z filmu wpisała się w kanon muzyki filmowej. A w drugiej części kinowego hitu zagrał nawet latynoski piosenkarz – Enrique Iglesias.
W „Desperado” można było zobaczyć już kunszt Rodrigueza oraz to, że uwielbia kino i z radością się nim bawi. A dzięki niemu filmy gangsterskie zaczęły nabierać nowych barw.

 

„Od zmierzchu do świtu” – tańcząca z wężami

Tu produkcyjnie siły połączyli Rodriguez i Tarantino. Na skutek tego otrzymaliśmy kino balansujące na granicy dobrego smaku (smaczków w ich filmach jest wiele) i kiczu, łączące w sobie zabawę konwencjami, specyficzny humor i… efektowną krwawą jatkę.
Historia opowiada o dwóch przestępcach, którzy biorą za zakładników podróżującą w kamperze rodzinę i w ten sposób uciekają do Meksyku. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy trafiają do przydrożnego baru opanowanego przez… wampiry. Co ciekawe, panowie podzielili się pracą przy tym filmie – za pierwszą połowę odpowiadał Quentin Tarantino (sam jeszcze zagrał tam główną rolę razem z Georgem Clooneyem), za drugą – tę wampirzą – Robert Rodriguez.
Jedni uważają ten obraz za klasyk, perełkę, a inni - delikatnie mówiąc – za coś dziwnego. Jedno jest pewne – zmysłowa scena tańca Salmy Hayek z wężem stała się już kultowa i na długo zapada w pamięć.

 

„Sin City” – kino grzechu warte

Czy wiedzieliście, że Rodriguez za czasów studenckich rysował komiksy? Nic dziwnego, że po latach chciał zekranizować słynny komiks Franka Millera i na dodatek sam zajął się wszystkim: reżyserią, scenariuszem, produkcją, zdjęciami, komponowaniem muzyki i montażem. Każdy szczegół był dopracowany, a charakterystyczna kreska oryginału została idealnie odwzorowana na szklanym ekranie. Powstał artystyczny film w klimacie noir. Niesamowity wizualnie – brudne, mroczne, gnijące wręcz od zła, miasto, pełne czarnych charakterów zostało zobrazowane w czarno-białej kolorystyce, z której to od czasu do czasu przebija czerwona krew.
W tle przeplatały się trzy historie, a w obiektywnie kamery plejada gwiazd: Bruce Willis, Mickey Rourke, Benicio del Toro, Jessica Alba, Elijah Wood, Clive Owen.
Film uchodzi za jedną z najlepszych i najoryginalniejszych ekranizacji komiksów w historii kina.

 

„Planet terror” – strzelba w nodze i inne piękne okropności

Grupa ludzi próbuje przeżyć w świecie opanowanym przez zombie. Jednak nie jest to zwykły film o żywych trupach. W ogóle nie jest to zwykły film! To co się tam dzieje, to istna jazda bez trzymanki. Charakter filmu najlepiej obrazuje scena, w której piękna dziewczyna traci nogę więc chłopak przymocowuje jej w okaleczone miejsce wielki karabin; potem wsiadają na motor, a ona po drodze ostrzeliwuje wszystkich wrogów.

Grindhouse: Robert Rodriguez's Planet Terror - Robert Rodriguez
 

Choć obraz został zaklasyfikowany jako horror komediowy, to przy nim „Zombieland” wydaje się bajką dla przedszkolaków, a „Walking Dead” tylko dramatem psychologicznym. Jeśli zna się filmy i zagrywki Rodrigueza (również te poniżej pasa), a jego humor nas bawi -  ten film będzie pyszną krwawą ucztą, z ostrymi i najdziwniejszymi daniami, jakie się w życiu jadło.
 

„Maczeta” – ostro i po bandzie

To był żart. Ten film nie miał wcale powstać. Rodriguez tworząc projekt z Tarantino – pt. „Grindhouse”, składający się z dwóch filmów „Death Proof” (Quentina) i „Planet terror” (Roberta) – oba będące w klimacie kina klasy B, nawiązującego stylistyką do filmów puszczanych w kinie samochodowym w latach 70. czy 80. – zadbali o to, by przenieść widza w dawne czasy i by poczuł on klimat tamtych pokazów. Przygotowali więc stylizowany blok reklamowy nieistniejących produktów, zwiastun filmu, którego nie było. I to było właśnie to. Filmik tak spodobał się widzom, że zapragnęli by powstał naprawdę! Rodriguez nie mógł zawieść swoich fanów i w oparciu o wymyślony trailer nakręcił pełnometrażową „Maczetę”, będącą satyrą na kino akcji. W tytułową rolę (Maczeta to nie przezwisko – to imię głównego bohatera, który jest niczym meksykański Chuck Noris) wcielił się Danny Trejo, a jego przeciwnikiem był sam Robert De Niro. Znów wyszło brutalnie, krwawo, komediowo, groteskowo. Prawdziwa mieszanka wybuchowa.

W drugiej części wystąpiła Lady Gaga, a trzecia część planowana jest na przełom 2019/2020 roku. Tym razem ma to być „Maczeta w kosmosie”, więc można spodziewać się, że poziom absurdu przekroczy granice naszej galaktyki.

 

„Alita: Battle Angel” – po prostu kosmos!

Dla dzieci Robert Rodriguez nakręcił już filmy „Mali agenci” (z Antonio Banderasem) oraz „Rekin i Lava”, a dla nastoletnich widzów – „Oni” (kosmiczno-komiczny horror o uczniach atakowanych przez kosmitów). Jednak wielu widzów uznało, że znacznie lepiej wychodzi reżyserowi kino dla dorosłych. Ta opinia może się zmienić za sprawą „Ality: Battle Angel” – widowiskowego kina dla młodzieży, które wyszło Rodriguezowi bardzo dobrze! Już sama historia powstania tego filmu jest interesująca: z projektem związany był James Cameron, który od dawna marzył o stworzeniu filmowej wersji mangi „Battle Angel Alita”. Nie mógł jednak podołać temu wyzwaniu, gdyż był zaangażowany w realizację „Titanica", a dodatkowo ograniczała go tamtejsza technologia. W 2003 roku ogłosił, że nakręci „Alitę", ale priorytetem okazał się „Avatar", więc prace nad młodzieżowym fantasy znów zostały przełożone. Aż w końcu projekt dotarł do Rodrigueza. Cameron został producentem i współscenarzystą, większość prac przejął młodszy kolega po fachu. To było spore wyzwanie, znacznie różniące się od wcześniejszych, autorskich pomysłów Rodrigueza. Film ten nie mógł mieć kategorii „R”, czyli dla widzów powyżej 18 roku życia, co ze względu na brutalność obrazów, było częstym progiem przy filmach Roberta. „Alita: Battle Angel ” trzyma poziom wcześniejszych pełnych rozmachu widowisk Camerona. Zachwyca efektami specjalnymi, a do tego jest kinem z przesłaniem.

W tej epickiej przygodzie pełnej nadziei i rodzącej się mocy, cyborg Alita (Rosa Salazar) budzi się w obcym jej świecie przyszłości. Nie wie kim jest, poszukuje więc wskazówek z przeszłości, które przywrócą jej pamięć.

Alita: Battle Angel (wydanie książkowe) - Rodriguez Robert