Wystąpiła w ponad 100 rolach filmowych i 80 rolach teatralnych, była najdłużej żyjącą i pracującą polską aktorką. Debiutowała już po wybuchu II wojny światowej, grała w podziemnych teatrach i brała udział w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka. Zagrała w pierwszych powojennych polskich filmach – kultowych „Zakazanych piosenkach” oraz „Skarbie”. Przez kilka dekad piastowała rolę czołowej aktorki polskiej sceny teatralnej, a w latach 90. z powodzeniem powróciła do filmu. W wieku 95 lat, będąc od ćwierć wieku na emeryturze, dostała etat w Teatrze Rozmaitości Grzegorza Jarzyny, w którego pracy była ponoć „zakochana”. W sprzedaży jest już pierwsza jej biografia „Danuta Szaflarska. Jej czas” autorstwa Gabriela Michalika.
„Aktorka totalna”
Tak mówił o niej Grzegorz Jarzyna, dyrektor warszawskiego Teatru Rozmaitości, z którym związała się zawodowo w 2010 roku. „Przypominała nam o wadze i wartości tego, co się robi w teatrze. Podnosiła stawkę teatru. Potwierdzała istotność zawodu aktora i przypominała aktorom o pełnionej przez nich misji” – wspominał Jarzyna w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. I chociaż Barbara Horawianka, jedna z najbliższych Szaflarskiej w ostatnich latach życia osób, podkreślała, że artystce najbliższy był „porządny, stary teatr”, to poczynania nowego „szefa” zawsze wzbudzały w niej artystyczny zachwyt. Nawet, jeżeli w grę wchodził biegający nago po scenie Jacek Poniedziałek w roli Hamleta.
Jajecznica ze skwarkami
Pierwsze dwa lata drugiej wojny światowej spędziła na deskach Teatru na Pohulance w Wilnie, później wróciła do Warszawy i grała w teatrach konspiracyjnych. W maju 1946 roku, dokładnie rok po zakończeniu wojny, wystąpiła w kultowych „Zakazanych piosenkach” – podobnie jak inni aktorzy we własnych ubraniach, butach i dodatkach. Jak wspominała, jednym z najszczęśliwszych momentów na planie było… jedzenie jajecznicy ze skwarkami, w powojennej rzeczywistości stanowiącej prawdziwy kulinarny luksus. Po sukcesie filmu Szaflarska wystąpiła jeszcze w „Dwóch godzinach” i „Skarbie”. Szybko jednak okazało się, że nie mając w planach przypodobania się nowej, komunistycznej władzy, nie może liczyć na występy na wielkim ekranie. Do lat 90. w filmach pojawiała się więc sporadycznie, skupiając się na grze w teatrze – łódzkim Teatrze Kameralnym, warszawskich Współczesnym, Narodowym, Dramatycznym i Powszechnym, a także w Teatrze Telewizji oraz licznych słuchowiskach Polskiego Radia.
„W roli Danuty Szaflarskiej - Danuta Szaflarska”
Renesans kariery filmowej Szaflarskiej rozpoczął się po upadku komunizmu – w latach 90. zagrała kilkanaście mniejszych i większych ról. Najlepiej jej współpraca układała się z reżyserką Dorotą Kędzierzawską, która zaangażowała ją nie tylko do trzech filmów fabularnych („Diabły, diabły” z 1991, „Nic” z 1998 oraz „Pora umierać” z 2007 roku, za występ w którym aktorka otrzymała Złote Lwy w Gdyni), ale również do dokumentu „Inny świat”, w którym artystka opowiada o swoim długim, niezwykłym życiu. "W roli Danuty Szaflarskiej - Danuta Szaflarska" - dowiadujemy się z napisów początkowych, bo, jak mówiła sama główna bohaterka o aktorach: „My nie gramy w życiu, jesteśmy naturalni, ale czujemy zawsze publiczność, są ludzie i nagle zmieniam się, sztywnieję, uważam, jak idę i co robię”.
„Mąż miał problem z tym, że mam własne zdanie i nikogo o pozwolenie nie pytam”
Szaflarska była zamężna dwukrotnie, miała też dwie córki: Marię z pianistą Janem Ekierem oraz Agnieszkę ze spikerem radiowym Januszem Kilańskim. Obydwa związki rozpadły się, gdyż artystka nie godziła się na ograniczenie do roli żony i matki. „Po powstaniu zostałam sama, tylko z dzieckiem i matką. Mąż mnie zostawił, nie mogliśmy się dogadać, on widział we mnie gospodynię domową, a chciałam grać. Nie miałam za co żyć” – wspominała aktorka w rozmowie z „Wysokimi Obcasami” w 2015 roku. W latach 60. Szaflarska wyszła za Kilańskiego i urodziła drugie dziecko, jednak i to małżeństwo nie przetrwało. „Kolejny mąż miał problem z tym, że mam własne zdanie i nikogo o pozwolenie nie pytam” – stwierdziła artystka.
„Wtórne zdziecinnienie”
W wywiadach często żartowała, że ma już dość pytań o „receptę na długowieczność” czy „pogodną jesień życia”, zadawanych jej w zasadzie od lat 70. „Człowiek starzeje się tylko wtedy, kiedy tak czuje. Ja nie czuję się staro. Można to nazwać wtórnym zdziecinnieniem. Ale po prawdzie dzieciństwo nigdy ze mnie nie odeszło” – tłumaczyła we wspomnianym już wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”. W rozmowie z „Dziennikiem Teatralnym” dodawała, że dla najtrudniejszym momentem dla kobiety jest przekroczenie 30. roku życia, bo wtedy wie, że „opuszcza ją młodość”, później jednak czeka ją już tylko sama zabawa. „Ludzie często mnie pytają, co robić, aby tak długo żyć? Nie wiem. Ja niczego specjalnego nie robię. Po prostu kocham życie we wszystkich jego barwach, odcieniach i cieniach – wyznała dziennikarzowi. Życie jest cudem. Zawsze”.
*zdjęcie okładkowe: Mariusz Kubik/wikipedia/ cc by 3.0
Komentarze (0)