Jesteś czarodziejem, Harry

Pamiętam tę scenę: półolbrzym Hagrid informuje Harry’ego o świecie magii. Opowiada o pięknej rzeczywistości, pełnej czarów, uroków, radości, a także niebezpieczeństw. O szkole, czarodziejach i czarownicach. Wierzę, że nie tylko Harry’emu ukazywał ten świat, pokazywał go również mi. I ja, tak jak Harry, chłonęłam go całą sobą. Ale to był tylko wstęp. Przygoda zaczęła się na dobre, kiedy pierwszy tom serii wpadł w moje ręce w wieku jedenastu lat.

 

Syriusz zwycięża nad sprawdzianem z matematyki

Środek nocy, przytłumione żółte światło i nasłuchiwanie. Czy mama przyłapie mnie, jak przed kolejnym szkolnym dniem nie dosypiam, bo zaczytuję się w książce? Oby nie, przecież nie mogę teraz przerwać!

Sprawdzian z matematyki następnego dnia? Przecież to nieważne w obliczu losów Syriusza! W szkole jest tylko test, tu stawka idzie o ludzkie życie! No, może tylko fikcyjne ludzkie życie, ale jednak.

Czy ktoś też zmagał się z problemem, że rodzice nie rozumieli tej pasji? Nie wiem, jak to możliwe, by nie wiedzieli, jak ważne było wtedy, by poznać dalszy ciąg historii. Magia zachęcała mnie do dalszego jej zgłębiania i nic nie mogłam na to poradzić. Przepraszam, mamo, zapewne nie cieszyło cię moje ciągłe zmęczenie i zaniedbywanie obowiązków z powodu czytania książek. To było silniejsze ode mnie, ciągnęła mnie siła nie z tego świata. Tak samo było za dnia. Takie wspomnienie. Stoję w księgarni przed półkami. Rodzice wybierają podręczniki dla starszej siostry, a ja wyszukuję je wzrokiem. Są! Tak blisko, a tak daleko, ponieważ resztki kieszonkowego trzymane w dłoni nie wystarczy nawet na jeden tom...

Kiedy magia Harry’ego Pottera mną zawładnęła, zaczęłam każde pieniądze odkładać tylko po to, by móc kupić kolejną książkę. Nie liczyło się już kupowanie słodyczy czy zabawek, kiedy w grę wchodził Harry Potter.

Każda część, zanim nabyłam ją osobiście, trafiła do mnie przynajmniej dwukrotnie. W jaki sposób? Wypożyczałam ją z biblioteki. Ale to, że już znałam treść nie było powodem, żeby nie kupić książki. Przecież to musiał być MÓJ egzemplarz. Miałam wrażenie, jakby miało to sprawić, że magia będzie już zawsze bliżej mnie. Szczerze? Zadziałało. Harry i jego przyjaciele już zawsze byli przy mnie.

 

Od czytania do pisania

Pozostaje ostatni tom, doczytuję już końcowe rozdziały, jeszcze kilka zdań, coraz mniej, mniej i... Koniec. I co dalej? Co mam ze sobą robić?

Zdecydowanie to nie był koniec. Byłam dzieckiem, ale już wiedziałam, że potrzebuję więcej, więcej, więcej. I tak zaczęła się kolejna — niby nowa, a jednak ta sama — przygoda z twórczością fanowską. Fanfiction, bo pod taką nazwą opowiadania napisane przez fana w uniwersum konkretnej książki funkcjonują, pojawiły się w moim życiu. Miałam dużo szczęścia, ponieważ Harry Potter zgromadził największą ilość fanfiction spośród wszystkich książek na świecie. Zdecydowanie miałam w czym przebierać.

Byłam w stanie znaleźć wszystko, jednak nie każdy, kto pisał, nadawał się do pisania, a nie wszystko, co znalazłam, nadawało się do czytania. Na szczęście dosyć szybko wytworzył się u mnie swego rodzaju instynkt: na co warto zwrócić uwagę, na co raczej nie poświęcać czasu oraz gdzie szukać, by dobrze trafić. Budowało się poczucie dobrego smaku i gust, a przechodzenie przez setki for internetowych dziennie dodawało mi coraz więcej treściwych informacji, jak przyzwoity tekst powinien wyglądać. Skoro więc teorię już znałam, przykłady również, był dobry moment, aby samemu spróbować.

Tak zaczęłam ćwiczyć swój warsztat pisarski na uniwersum, które tak dobrze znałam. Dodało mi to takiej lekkości, że już żadna praca pisemna do szkoły nie sprawiała mi trudności. Nie jestem w stanie określić, na ile te teksty były dobre, ale przynosiły mi wiele radości, chęci do działania i — z czasem, po pozytywnym odzewie — pewności siebie i wiary, że jestem w stanie coś robić dobrze. Wczuwałam się w tę historię, którą na swój sposób odkrywałam na nowo. Starałam się postawić na miejscu postaci i zrozumieć jej działania, poczuć jej emocje. I choć cały czas byłam w jednej tematyce, to Harry Potter jest na tyle szerokim światem, że czułam, że idę do przodu. 

 

Harry Potter i kamień filozoficzny. Slytherin - Rowling J.K.
Harry Potter i kamień filozoficzny. Slytherin

 

Sówka?

Poza życiem rzeczywistym i fizycznym, pojawiło się też życie w sieci. Każdy kiedyś przechodził moment zgłębiania i poznawania wirtualnej rzeczywistości. Miałam ogromne szczęście, ponieważ trafiłam na niesamowitą społeczność. Kulturalni, mili ludzie, którzy dzielili się swoimi spostrzeżeniami oraz wiedzą — tak mogłabym opisać entuzjastów Harry’ego Pottera, z którymi miałam do czynienia.

Pamiętam, jak kiedyś trafiłam na pewną stronę, która zrzeszała grupę fanów jednego fanfiction. Trwał na niej konkurs i postanowiłam połączyć siły z jednym z użytkowników, który był akurat aktywny. Dodaliśmy się wzajemnie na platformie-dinozaurze Gadu Gadu. Jeszcze na stronie zapytał mnie, czy znam rozwiązanie. I już na Gadu Gadu, moją pierwszą wiadomością było: „Sówka?”. Tak nieznaczne, dość mało sensowne rozpoczęcie znajomości. Dalej już się potoczyło z górki. Wzajemne zgłębianie świata magii, wspólne pisanie, dywagowanie i tematyczne wyjście poza świat magii trwało... i trwa nadal. Po latach przyjaźni i budowania zaufania — pomimo setek kilometrów — udało się nawet kilkukrotnie spotkać. Minęło już wiele lat, a przyjaźń trwa. Sądzę, że to dlatego, że to magiczna przyjaźń.

 

Być jak Harry

Czasem, wracając do moich początków z Harrym Potterem, wyobrażam sobie tę scenę z książki: widzę Harry’ego - wystraszonego i jednocześnie podekscytowanego jedenastolatka, przed którym nowy świat stoi otworem. Świat pełen różnych umiejętności, zaczarowanych przedmiotów i osób, które już wkrótce miały stać się jego przyjaciółmi.


Ja byłam dokładnie w tym samym miejscu rozpoczynając swoją przygodę z Harrym. Nowe umiejętności, potterowska kolekcja książek i przyjaciele poznani przez wspólną miłość do magii pozostali już na zawsze. Kiedy ktoś po latach pyta: „Ty ciągle jesteś taka zwariowana na punkcie Harry’ego Pottera? Przez te wszystkie lata?...”, ja - 22-latka - odpowiadam „Zawsze”. I za to Harry’emu dziękuję.