Więcej niż audiobook

„Fucking Bornholm” to serial audio. Co to oznacza? Czy ma coś wspólnego z radiowymi tasiemcami sprzed lat jak „W Jezioranach” czy „Matysiakowie”? Spokojnie, nie ma. Bliżej mu do seriali z serwisów streamingowych, które podbijają serca i wypełniają czas tysięcy odbiorców. Ich siłą są nowoczesna forma, współczesna tematyka, dobra realizacja i scenariuszowe twisty. Podobnie jest w „Fucking Bornholm” – słuchając tego audiobooka ma się wrażenie, jakby siedziało się przed telewizorem czy laptopem i oglądało serial, ale z zamkniętymi oczami.

Bornholm empik ho

O czym jest „Fucking Bornholm”?

Już plakat reklamujący „Fucking Bornholm” pokazuje ludzi, którzy niby są razem, a jednak osobno. I takie postaci spotykamy w tej opowieści. Dawid (Leszek Lichota) jest po rozwodzie. Na majówkę na Bornholmie zabiera syna i nową dziewczynę Ninę (Olga Kalicka), którą poznał na Tinderze. Razem z nimi na wyspę jadą przyjaciele Dawida jeszcze z czasów studiów: Maja (Magdalena Różczka) i Hubert (Michał Czernecki), małżeństwo z dwoma synami.

W serialu – jak w życiu – nawet najdłuższe relacje między dorosłymi, są w stanie nadwyrężyć się lub wręcz całkowicie zerwać, przez różnice w podejściu do wychowania dzieci. Tak jest też tutaj. Wydarzenie między synami otwiera puszkę Pandory. Zaczyna się od tego, że bohaterowie mają inne podejście do samego problemu, a kończą na różnym spojrzeniu na relacje między dorosłymi. Ta kryzysowa sytuacja odkrywa prawdziwe charaktery i zamiatane pod dywan problemy. Nina – nowicjuszka życia, irytuje wszystkich, bo każdą metodę ze studiów psychologii chce bezkrytycznie wprowadzać w życie. Z kolei u Mai i Huberta przelewa się wypełniany od lat wzajemnymi pretensjami kielich goryczy. A Dawid – w końcu dociera do wszystkich swoich wątpliwości. Czy więc możliwe jest, żeby w dzisiejszym świecie stworzyć relacje na całe życie? Czy miłość ma datę ważności i nic nie da się z tym zrobić?

Fucking Bornholm

Jak nie stać się czterdziestolatkiem jak z „Czterdziestolatka”?

Od premiery pierwszego odcinka „Fucking Bornholm”, która odbyła się 30 marca, co dwa dni wrzucane są kolejne odsłony serialu. Ja miałam okazję przesłuchać już całość, ale żeby nie zdradzać fabuły opiszę tylko jeden temat: stosunki bohaterów, którzy dla mnie, dzięki interpretacji aktorskiej Leszka Lichoty i Michała Czerneckiego, wybijają się na pierwszy plan.

Relacje między mężczyznami od początku wywołują zdziwienie Niny. Dzisiejsi czterdziestolatkowie nie chcą mieć już nic wspólnego z najsłynniejszym z nich, czyli inżynierem Karwowskim z „Czterdziestolatka”. Ubierają się nowocześnie, podbijają świat, ale emocjonalnie nie do końca za tą zmianą wzorca mężczyzny nadążają. „Szorstka przyjaźń” głównych męskich bohaterów zakłada bardzo skrótowe mówienie o emocjach. I może w ich życiu nawet jakoś to się sprawdza. Jednak zaczyna stanowić poważna przeszkodę w momencie, kiedy muszą porozmawiać z dziećmi - synami. Zwłaszcza o sytuacji, jakiej sami nigdy nie doświadczyli i która zaskakuje ich w momencie, gdy przeciążeni codziennością, chcieli w końcu odpocząć.

Czy warto słuchać „Fucking Bornholm”?

„Fucking Bornholm” jest nowatorską propozycją. To nie tyle audiobook, ale nowoczesny mini-serial ze wszystkimi tego konsekwencjami – nie mamy więc łopatologii, a skrótowe, dynamicznie zmontowane sceny, ze świetnym dźwiękiem i muzyką, które budują „kadry”. Dobrze jest więc znaleźć te 20-30 minut, żeby na spokojnie wysłuchać odcinków, bo wymagają one uwagi, odrobiny skupienia. Słuchając pobieżnie łatwo coś przegapić.

Serialu, w reżyserii Krzysztofa Czeczota, ze scenariuszem Anny Kazejak i Filipa Kasperaszka, można wysłuchać w aplikacji Empik Go.