Z czego żartuje Rafał Pacześ?

Można by napisać, że absolutnie ze wszystkiego i zakończyć całą dywagację szybciej, niż zdążymy sobie przypomnieć jakiś żart autorstwa łódzkiego komika. Spróbujmy jednak zagłębić się w poczucie humoru Paczesia i zrozumieć, na czym polega cały fenomen jego osobowości scenicznej.

 

 

Programy stand-upera, które cieszą się popularnością nie tylko w klubach, ale i na YouTube, to zwykle popisy umiejętności obserwacyjnych i autoironii. Próżno szukać tu abstrakcyjnego, wysublimowanego żartu – chodzi o to, żeby było wesoło i zuchwale. Słuchając jego wypowiedzi o związkach, utrapieniach branży sprzedażowej czy realiach mieszkania na łódzkim osiedlu, z łatwością możemy odnieść te symbole do własnych doświadczeń. Zdarzało się, że komikowi zarzucano szowinizm lub umacnianie schematów myślowych. Jak nie trudno się domyślić, Pacześ i te zarzuty chętnie obśmiewa w swoich programach.

Stand-uper nie stroni też od czerpania inspiracji ze swojego życia prywatnego. Ba! Często idzie o krok dalej i opowiada rozbawionej widowni o autentycznych wydarzeniach ze swoim udziałem. Początki kariery łodzianina to głównie występy na małych scenach, o późnych godzinach – Rafał kończył pracę w korporacji i biegł na występ, podczas którego obśmiewał swoje własne „sukcesy”. Gdy już zrobił karierę i kupił dobry samochód to… go rozbił. I zamiast trzymać to w tajemnicy, zbudował na tym część programu. To wszystko czyni go wiarygodnym dla widzów i może świadczyć o dystansie do siebie, który w branży rozrywkowej jest towarem deficytowym. Czy zatem książka „Grube wióry” jest kolejną odsłoną paczesiowego autotematyzmu? Otóż, nie do końca.

Kto jest „Grubym wiórem”?

Jako, że według słów samego Paczesia, w owej książce winniśmy szukać sami siebie, a nie jego autoportretu to zaryzykuję stwierdzenie, że prawie każdy z nas „wióra” nosi w sobie. Bo „wiór” to stan umysłu, styl życia albo rzeczywistość – w zależności, co akurat obśmiewa Pacześ. W końcu świat idealny nie istnieje: przeżywamy rozterki, ponosimy porażki i czasami podejmujemy złe decyzje, tak jak bohaterowie książki komika.

 

„Grube wióry” okładka miękka Rafał Pacześ

 

Akcja powieści toczy się w Łodzi, a rozpoczyna porannym bólem głowy. Oskar Damięcki budzi się z brzmieniem swoich wczorajszych ekscesów, szuka telefonu i papierosów by móc rozpocząć kolejny dzień. Narracja jest trzecioosobowa – co utwierdza mnie w przekonaniu, że Pacześ rozumie humor obserwacyjny i w pewnym sensie stawia siebie w roli przewodnika po świecie, który stworzył. Dostajemy więc coś na kształt strumienia świadomości zmieszanego z absurdalną, wypaczoną wersją „Z kamerą wśród zwierząt”.

W kolejnej części opowieści poznajemy środowisko zawodowe Oskara-handlowca. Jest to niewielka firma, prowadzona przez skąpego i niepewnego człowieka, który swoim pracownikom dał sobie wejść na głowę. Tylko do kieszeni nie. I Chociaż Kazimierz Jaruga ma wiele wad, ochoczo wymienianych i podkreślanych przez kolejne osoby dramatu to jednak nie obawia się zmian. Zatrudnił bowiem nowego dyrektora handlowego i to właśnie na relacji Oskara i Wiktora Krula (tak, tak – z tego nazwiska będzie w książce kilka żartów) opiera się opowieść.

 

„Grube wióry” audiobook Rafał Pacześ

 

Między bohaterami nawiązuje się nić porozumienia. Obaj przeszli w życiu sporo i mimo dużej różnicy wieku, udaje im się zaprzyjaźnić. Dużą, może nawet dużo za dużą, rolę w tym zaprzyjaźnianiu się odgrywa słabość do alkoholu tych postaci. Ci, którzy znają programy Rafała Paczesia, wiedzą dobrze, że przygody po kilku głębszych przeżywał niezwykle często. Stąd obecność pewnych refleksji i trafność w opisywaniu toku rozumowania pijanego mężczyzny nie dziwi ani nie… gorszy.

Książka to nie stand-up

Chociaż znam humor Rafała Paczesia, dałam się „Grubym wiórom” zaskoczyć. Gdy obierzemy historię z tych wszystkich bluzgów, absurdu i kpiny, zostanie nam całkiem interesujący portret opisywanych przez debiutującego pisarza postaw. I nie będzie to wcale karykatura.

Można zamknąć recenzję tej książki stwierdzeniem, że „Pacześ ma bekę” z tego, czy tamtego. No i oczywiście tak jest, w końcu na tym polega stand-up, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że za opowieścią o Oskarze i Wiktorze stoi dużo więcej niż tylko „wiórowy” styl życia. Człowiek jest bowiem sumą pewnych doświadczeń, a jeśli nie są one za dobre, ale ma się talent do opowiadania, to można na ich podstawie stworzyć interesującą tragikomedię.

 

Rafał Pacześ – Premiera książki "Grube wióry"