Ania Dąbrowska, z perspektywy kilkunastoletniej kariery, opowiada nam o tym, jak postrzega swoje albumy, jak wspomina pracę nad nimi i czym charakteryzuje się każdy z nich.

 

Samotność po zmierzchu (2004)

Bardzo lubię wracać do tej płyty. Pamiętam, że nad jej produkcją spędziliśm z Bogdanem Kondrackim ponad rok w jego wynajmowanym wtedy mieszkanku na Dolnym Mokotowie. Czułam, że robię coś wyjątkowego w moim życiu i zupełnie mnie to pochłaniało. Chciałam wylać wszystkie swoje pomysły, (których wtedy miałam mnóstwo) i zaśmiecałam każdą piosenkę dodatkowymi chórkami. Muszę przyznać, że z perspektywy czasu dobrze słucha mi się tej płyty i lubię do niej wracać.
 
Kilka historii na ten sam temat (2006)

Autorem tytułu płyty jest Maciej Cieślak z zespołu Ścianka, u którego nagrywaliśmy perkusję. To było trafne streszczenie, szczególnie zawartości tekstowej, ale muzycznie również pasowało idealnie. Postrzegam ten album, jak naturalny progres po "Samotności po zmierzchu”, którą prawie w całości zrobiliśmy z Bogdanem w malutkim, domowym studiu nagraniowym. Chciałam się przekonać, jak to jest, kiedy nagrywa się wszystkie instrumenty: perkusję, gitary, instrumenty dęte czy perkusjonalia. Słuchałam wtedy bardzo dużo muzyki z lat 60-tych i myślę, że wpływ tej inspiracji słychać na tej płycie. Postawiliśmy z Bogdanem na naturalność brzmień, na szczęście pracowaliśmy ze wspaniałymi muzykami, dzięki którym te piosenki mogły zabrzmieć jeszcze lepiej. Wydanie tego albumu było dla mnie, jak zdjęcie dużego ciężaru z pleców. Ciężko powiedzieć, czy ważniejszy jest debiut, czy wydanie drugiego albumu. Na pewno więcej stresu kosztowało mnie wydanie „Kilku historii na ten sam temat”.

W spodniach czy w sukience? (2008)

Ten album jest w dużej mierze kontynuacją muzyczną tego, co miało początek na „Kilku historiach na ten sam temat”. Nie zmienił się producent ani muzycy. Być może poczułam się zbyt bezpiecznie w środowisku retro. 
 
Ania Movie (2010)

Ten album to była wspaniała przygoda. Pomysł na covery wziął się z prostego powodu: chciałam odpocząć od własnej twórczości, dać sobie czas na odnalezienie nowego kierunku i ostatecznie zerwać z retro. Nie zakładałam wielkiego powodzenia tego projektu, tym bardziej zaskoczył mnie jego pozytywny odbiór. Pamiętam, że razem z moim zespołem spędziliśmy w małej, pełnej dzikich kotów sali prób kilka miesięcy aranżując piosenki na tę płytę. Odkryłam wtedy siłę zespołu i wypracowanych wcześniej wspaniałych aranży. To była dla mnie wielka lekcja muzyki.
 
Bawię się świetnie (2012)

Za brzmienie tej płyty w dużej mierze odpowiadają Kuba Galiński i Olek Świerkot. Studio nagraniowe Jazzboy stało się dla nas pewnego rodzaju pracownią. Nie zawsze spotykaliśmy się razem, ale mieliśmy wiele wspólnych projektów, które rozwijaliśmy w tak zwanym międzyczasie. Bawiliśmy się muzyką. W powietrzu unosiły się nowe inspiracje, bardziej alternatywne, gitarowe. Jak gąbka chłonęłam te nowe rzeczy. Nie przeszkadzało mi, że tworzymy piosenki zupełnie inne od tych, z których jestem bardziej znana. Potrzebowałam zmiany i ten album jest tego wyrazem.
 
Dla naiwnych marzycieli (2016)

Po płycie „Bawię się świetnie” zrobiłam sobie dłuższą przerwę. W moim życiu pojawiły się dzieci, które mnie pochłonęły. Muzyka zeszła na dalszy plan. To był bardzo potrzebny czas, pozwolił mi nabrać dystansu. Wiedziałam już, że muszę wywrócić wszystko do góry nogami, żeby znowu poczuć wolność tworzenia. Zaczęłam, więc od zmiany środowiska, managementu i wytwórni płytowej. To nie było łatwe, czułam, że stąpam po niepewnym gruncie. Ta płyta była dla mnie wielką niewiadomą, prawie jak debiut. Podskórnie czułam, że mam sobie wiele do udowodnienia. Dziś wiem, że zmiany są potrzebne i inspirujące.  

 

Nowy album Ani Dąbrowskiej  "The Best  Of" będzie miał swoją premierę 10 listopada. Album można zamwaiać już teraz na empik.com.