Od Keatona do Afflecka

Batman w ostatnich trzydziestu latach przeszedł długą, dla niektórych niewyobrażalną drogę. Przez niezliczone kostiumy, pomocników, gadżety, auta oraz wymyślną galerię arcywrogów wszelkiej maści, zmieniał się i zaskakiwał z każdym nowym wcieleniem. Nasz „bohater w pelerynie” pojawiał się w filmach fabularnych, animacjach, grach komputerowych, a nawet jako ludzik Lego.

Wszystko to jednak zaczęło się od jednego filmu, który dokładnie 30 lat temu, 17 czerwca 1989 roku, wprowadził Batmana na srebrny ekran, przenosząc znanego od pół wieku bohatera w nową, cyfrową erę. Tę mroczną, przydymioną wizję pogrążonego w chaosie i bezprawiu Gotham City zaserwował nam nie kto inny, jak Tim Burton. Dziś wiemy już, jak znaczące piętno odcisnął nie tylko na dalszych ekranizacjach zmagań Batmana z wrogami (a w wersji Christophera Nolana przede wszystkim z samym sobą), ale również na całym, wówczas nieistniejącym jeszcze, gatunku wysokobudżetowych filmów aktorskich z superbohaterami. Co sprawiło, że „Batman” Burtona z Michaelem Keatonem w tytułowej roli (i w podobno niezwykle niewygodnym kostiumie) oraz Jackiem Nicholsonem wcielającym się w postać diabolicznego Jokera, stał się kultowym filmem?

Tim Burton. Kolekcja (DVD)

 

Od historii dla dzieci do mrocznego Gotham

Nie wszyscy fani o tym wiedzą i pamiętają, ale Burtonowski „Batman” przez lata określany był mianem „idealnej” ekranizacji komiksu. Dlaczego? Zanim za tworzenie pełnometrażowego wizerunku człowieka-nietoperza wziął się reżyser, który dał światu tak oryginalne, mroczne i dziwaczne twory, jak „Edward Nożycoręki”, „Sok z żuka” czy „Gnijąca panna młoda”, komiksy postrzegane były przede wszystkim jako produkt skierowany do dzieci, a ich bohaterowie nie zdawali się mieć ani skomplikowanych charakterów, ani specjalnie ciekawych historii do opowiedzenia. Wspomnieć chociażby jedynego, który w filmie aktorskim faktycznie odniósł oszałamiający sukces na całym świecie - czyli wymuskanego, szlachetnego i kiczowatego wręcz Christophera Reeve’a jako Supermana. Sam wybór Burtona też był dość zaskakujący i obarczony dużą dozą ostrożności: chociaż kontrakt reżyserski podpisał już w 1986 roku, jego ostateczną realizację uzależniono od sukcesu „Soku z żuka”, który swoją premierę miał w marcu 1988 roku. Sam artysta początkowo nie był ani fanem Batmana, ani komiksów jako formy przekazu - podobnie jak wielu dorosłych odbiorców postrzegał go jako niezbyt głęboką, tandetną rozrywkę dla mało wymagającego, małoletniego widza. Jednak w 1986 roku światło dzienne ujrzał zeszyt „The Dark Knight Returns” z fabułą autorstwa Franka Millera oraz ilustracjami Klausa Jansona i Millera - mroczny, melancholijny, neurotyczny i zdecydowanie stanowiący świetną rozrywkę przede wszystkim dla dorosłych. Burton wiedział już, jak rozpocząć swoją podróż w świat Batmana.

Edward Nożycoręki (DVD)

 

Od Michaela Keatona do Kim Basinger

A w podróży tej towarzyszyła mu cała armia najpopularniejszych wówczas twórców: do tytułowej roli wybrano szalenie znanego i lubianego wówczas Michaela Keatona, zaś w postać jego bezwzględnego adwersarza, czyli nieobliczalnego Jokera wcielił się Jack Nicholson. Dziś patrzymy na tę postać przede wszystkim przez pryzmat tragicznego życiorysu Heatha Ledgera, który zagrał go w drugiej części trylogii Nolana, jednak to Nicholson był prekursorem fascynująco niepokojącej maniery nieprzewidywalnego, lecz i wyrachowanego, okrutnego Jacka Napiera, która dziś jest dla nas jego znakiem rozpoznawczym. Kim Basinger wcieliła się zaś w Vicki Vale, dociekliwej dziennikarki, która wpada na trop tajemniczego mściciela, chcącego oczyścić Gotham City ze zła i występku. Samą pracę na planie „Batmana” Burton wspomina jako… „koszmar i najgorszy okres w życiu”. Początkowo bowiem film powstawać miał w studiach Warner Bros. w Burbank w Kalifornii, jednak ogromne zainteresowanie mediów zmusiło twórców do zmiany lokalizacji - zdjęcia przeniesiono do angielskich Pinewood Studios. Produkcja owiana była ścisłą tajemnicą, co jednak nie powstrzymało prasy (przede wszystkim lokalnych i amerykańskich brukowców) przed próbami wykradzenia przedpremierowych materiałów. I to dosłownego - wzywano policję, kiedy okazało się, że dwie rolki filmowej taśmy, zawierające około 20 minut materiału, zostały z niego skradzione. Jednej z osób pracujących na planie zaoferowano 100 tysięcy dolarów (!) za zdjęcia Nicholsona ucharakteryzowanego na Jokera; propozycji jednak nie przyjęła. Koszt produkcji „Batmana” zamknął się w 35 milionach dolarów, co było wówczas sumą znaczącą. Na całym świecie zarobił ponad dziesięć razy tyle.

Batman 4K (Ultra HD Blu-ray+Blu-ray Disc)

 

Od komiksowych plansz do wartych miliardy uniwersów

Co jeszcze zdecydowało o sukcesie „Batmana” Burtona? Zachowanie proporcji: współczesne filmy o superbohaterach zbyt często bazują na spektakularnych efektach specjalnych, przymykając oko na niedociągnięcia fabularne, maskując je nieco zużytymi już żartami i podlewając coraz to wymyślniejszymi gadżetami. Ekranizacja z 1989 roku korzysta z wszystkich tych elementów w sposób wyważony: mamy więc dobrze napisaną intrygę kryminalną, dobrą grę aktorską, inteligentny humor, kilka widowiskowych scen oraz idealną wręcz dawkę filmowego, neo-noirowego mroku, którego nie zabrakło już później w żadnym filmie o Batmanie. Burton zbudował świat superbohatera walczącego ze złem na własnych, niespotykanych do tej pory zasadach: zamiast błyszczących, nowoczesnych miast i arcywrogów-szaleńców lub złowieszczych kosmitów stworzył Gotham z czerni, stali oraz przejmującego mroku, umieszczając w nim gangsterów, mafiozów i płatnych zabójców. Bez wątpienia jest to świat znacznie bardziej posępny i brutalny, ale jego niezwykłe wpasowanie w klimat całego komiksowego gatunku zdecydowało nie tylko o ogromnym, komercyjnym sukcesie, ale i o wpisaniu „Batmana” Burtona w poczet filmowych klasyków, które nadały ton całej erze produkcji o superbohaterach. Kto mógł bowiem lepiej operować gotycką estetyką, niż właśnie Tim Burton? Sztuka ta okazała się tym bardziej widowiskowa i kunsztowna, że w zasadzie każdy kadr z Keatonem w kultowej już dzisiaj masce wygląda jak żywcem wyjęty z oryginalnego komiksu - jest charakterny i „przerysowany” w najlepszym znaczeniu tego słowa. I to właśnie Burtonowski „Batman” nadał komiksowi jako gatunkowi poważnego i mainstreamowego wydźwięku, z którego profity płyną do dzisiaj.