Uwielbiam przygody Bridget Jones - dwie pierwsze części, w tłumaczeniu Aldony Możdżyńskiej, czytałam tyle razy, że znam je prawie na pamięć. Nic więc dziwnego, że sięgnęłam po kontynuację. Miałam nieco sceptyczne podejście i to mnie chyba uratowało - kolejne części pisane po 15 latach od premiery "BJ, w pogoni..." były cokolwiek inne. Tłumaczenie przez inną osobę, klimat, mentalność lat 90 który widać było w kolejnych perypetiach bohaterki - to przepadło. Jeśli więc ktoś sięga po część 3 i 4 szukając "starej Bridget"... srogo się rozczaruje. Ale mamy tu zupełnie nową jej wersję, w czasach iPhonów, inteligentnych akcesoriów, kilka lat później i w zupełnie innym życiowo miejscu. I jako osobną lekturę polecam - bardzo przyjemna chick lit na wieczór.
Od czego by tu zacząć... Przede wszystkim to nie jest książka. Fabuła cienka jak opłatek wigilijny, wszystkie postaci jak tanie kalki bohaterów poprzednich części, tona wulgaryzmów, zero humoru, żadnych dowcipnych nawiązan (w obu pierwszych częściach roiło się od nich), prostacki język, "wydarzenia", których obmyslenie zajęło autorce zapewne nie więcej niż kwadrans, żenada pod każdym względem niestety. Ogromnie rzuca się w oczy przerost formy nad treścią - na ok 300 stron tekstu starczyloby na około 50, czcionka gigant, a i tak większość rozdziałów ma 2-3 strony!! Najgorzej wydane pieniądze KIEDYKOLWIEK (tzn w księgarni, innych zakupów nie liczę), stanowczo odradzam zakup, to taka szmira chała i totalne g.. że aż ręce opadają.
Przyznam, że książkę kupiłam dla niezbyt wysublimowanej przedświątecznej rozrywki, ale po "Szalejąc za facetem" spodziewałam się raczej chały, a tu miła niespodzianka. Bardzo przyjemna rzecz do połknięcia w 2-3 godzinki. Całkiem urocze.