5/5
27-06-2014 o godz 18:42 przez: Monika
Konflikty pomiędzy krajami trwają nie od dziś. Żołnierze mordujący niewinne dzieci, pola z minami, tortury i błaganie, które przemienia się w cichy, ledwie dosłyszalny szept.

Jak znaleźć bezpieczne schronienie, gdy trwa wojna a Ty nie masz ani grosza?

Za co kupić worek ryżu, aby zaspokoić głód?

Pytanie jest jedno: JAK MASZ PRZETRWAĆ?

Zarys treści:

W dniu dwunastych urodzin Ahmad dostaje od losu najgorsze "prezenty", które diametralnie zmieniają jego życie. Urocza dziewczynka o imieniu Amal biegnąca po łące, próbująca złapać ślicznego motylka, ginie brutalnie na oczach swojego brata. Ojciec chłopca - Baba, trafia przez niego do więzienia , jego brat Abbas przesiąkł nienawiścią i chęcią zemsty, która może doprowadzić go donikąd. Pewnego dnia wojsko konfiskuje ich jedyne bezpieczne miejsce, jakim jest dom. Ahmad musi teraz robić to, co robił jego ojciec - utrzymać rodzinę. Jak pogodzić szkołę, dom, pracę ? Za co kupić jedzenie i postawić nowy dom, gdy nie wolno budować?
Młodziutki Palestyńczyk - Ahmad ma swój dar, którym jest umysł matematyczny, mogący przełamać każdą matematyczną granicę. Czy jego zdolność może okazać się również bronią do zaznania nowej, zgodnej przyszłości dla obu krajów? Czy da nadzieję, na lepsze jutro?

"..Miarą sukcesu nie jest to, ile niepowodzeń nas spotkało, ale to, w jaki sposób na nie reagujemy. To się stało w jakimś celu."

Moja opinia:

Drzewo migdałowe to pierwsza powieść autorki Michelle Cohen Corasanti, która przetłumaczona została na kilkanaście języków.
Michelle Cohen Corasanti to Amerykanka z żydowsko- polskimi korzeniami. Mieszkała m.in. we Francji, Anglii a także pełne 7 lat spędziła w Izraelu. Obecnie wraz z rodziną przebywa w Nowym Jorku, a powieść o Drzewie migdałowym wędruje po każdym zakątku świata, poruszając przy tym dogłębnie niejednego czytelnika!

"- Narażasz życie - ostrzegł mnie Abbas.- To ryzyko, które sam chcę podjąć - odparłem."

Drzewo migdałowe nie zalicza się do prostych i przyjemnych książek. Jest to trudna i ciężka do schrupania
jak orzech tematyka, bo czy ogółem mówiąc wojna wlicza się w lekką lekturę? Nie ale mimo wszystko czyta się ją jednym tchem.
Autorka powieści zaskakuje i przyprawia o dreszcze czytelnika już od pierwszych stron, dzięki bogato opisanym tłem wojny, gdzie pojawia się śmierć a w tle roznosi się zapach nędzy i głodu. W tej krainie żyje się strachem i nadzieją o lepsze jutro. Tutaj każdy dzień jest na wagę złota. Każdy nasz wybór stanowi ważną rolę w życiu, o czym doskonale opowiada nam sam bohater podejmujący wielkie ryzyko. Ahmad od dziecka interesuje się fizyką i matematyką, w tych dziedzinach jest prawdziwym mistrzem. Gdyby nie propozycja jego nauczyciela i wzięcie udziału w konkursie, pewnie nadal tkwiłby w dzielnicach nędzy. Do tej pory mieszka upchnięty z rodziną w namiocie, gdzie noce są zimne, a dni upalne. Robaki obsiadają człowieka, a w deszczowy dzień, krople przedzierają się do wewnątrz. Wstawał i budził by się głodny. Gdy coś udaje mu się osiągnąć, on nie przestaje myśleć o najbliższych. Spełnia obietnice ojca. Nadal pozostaje skromny. Gdy spotka go coś przyjemnego, później to traci. Cała jego historia dowodzi o tym, że nawet człowiek, który coś osiągnął w życiu i jest na wyższym szczeblu kariery, nie zawsze miał dostojne życie. I co najważniejsze, każda wojna niesie ze sobą śmierć.

"Dobre rzeczy utrudniają wybór, ale złe rzeczy nie pozostawiają nam wyboru."

Bardzo urzekła mnie szata graficzna - mały chłopiec biegnący dalej, gdzieś przed siebie. Gdy na nią patrzę od razu przypomina mi się cała historia Ahmada, jego życie. Początkowo czytając ciężko było mi się wbić w ten klimat innej kultury, zwyczajów i wyznania. Jednak szybko zaś się zadomowiłam. Czułam, że to ja jestem tym małym chłopcem, który mimo wszystko nie poddaje się i twardo stąpa po ziemi. Porzuca naukę i zarabia na rodzinę. Ciężko mu to idzie ale daje z siebie wszystko. Traci bliskie osoby... Później wyjeżdża, wbrew pozorom czyni coś, co matka nie uważa za godne. Pomimo nienawiści brata, który nazywa go zdrajcą on nadal przejmuje się jego losem....Jego historia, była moją historią. To wszystko jest idealnie przełożone na karty powieści - pełna burza emocji! Wyobraźnia działa w taki sposób, że masz przed sobą obraz w każdym najdrobniejszym detalu.

Główny bohater - Ahmad, ma swojego przyjaciela - Babę (ojca), który jest jego drogowskazem. To jego nauczyciel, który przekazuje mu wiele mądrych myśli, m.in. że nie można żyć gniewem i żywić urazy w stosunku do ludzi, którzy są chociażby innego wyznania. W końcu to nienawiść niszczy człowieka.
"Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa, ale możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie."

Pokochałam zakończenie, które wywarło na mnie łzy wzruszenia. Pokochałam tą historię i nigdy, nigdy jej nie zapomnę. Ahmad był jak takie drzewo migdałowe, oczywiście z początku małe, które z każdym dniem wypuszczało nowe korzenie, łodyżki, liście. Dorastało z każdym dniem. Ahmad przetrwał tą walkę ale poni
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-06-2014 o godz 22:03 przez: Klaudia Konieczna
Michelle Cohen Corasanti napisała powieść niesamowitą. Taką, która skupia w sobie zarówno strach, nadzieję rozpalającą serca i stratę tak wielką aż czasem trudną do uwierzenia. „Drzewo Migdałowe” to dzieło skończone, otwierające oczy i wydobywające okrzyki z gardła przeciwko niesprawiedliwości na świecie.
Bohaterem tej prawie 400 stronnej książki jest Ahmad Mahmud Muhammad Usman Umar Ali Husajn Hamid, który urodził i wychował się w Al – Kurji w Palestynie. Jego lata dziecięce to nieustanny strach przed atakiem Izraelskich żołnierzy. Baba, czyli ojciec został skazany na czternaście lat więzienia za zbrodnię, której nie popełnił, a na którą został skazany przez dziecięcy błąd syna. Dwie małe siostry Ahmada umierają we wczesnym dzieciństwie, a nieco młodszy brat w geście nienawiści zostaje zrzucony z budynku przez Izraelczyka przez co do końca życia będzie odczuwał ból utrudniający mu normalne funkcjonowanie.
Kiedy poznajemy Ahmada zbliżają się jego siódme urodziny. Wiedzie ze swoją rodziną szczęśliwe życie, może nie w bogactwie, ale każdego dnia każdy ma czym zapełnić brzuch. Wolne od nauki chwile młody chłopak spędza z rodzeństwem bawiąc się lub wspinając na jedno z wielu drzew migdałowych i rozmyślając nad życiem. A życie nie szczędziło Ahmedowi trudów. Na kolejnych stronach przyglądamy się wielkiej przemianie chłopca w dorosłego i odpowiedzialnego mężczyznę gotowego nieść na barkach odpowiedzialność za życie całej rodziny. Przyglądamy się ewolucji poglądów z chłopca, który pozwala wmówić sobie wszystko i żyje pełen rządy zemsty do dorosłego, który ocenia ludzi tylko na podstawie tego jak traktują innych nie segregując ludzi rasowo. Możemy sami ocenić nasze podejście do innych i zredukować swój pogląd na to czy jesteśmy tolerancyjni i otwarci na przyjmowanie cudzego punktu widzenia. Książka Michelle Cohen Corasanti pokazuje, że nie zawsze ci, których uważamy za złych rzeczywiście tacy są. Autorka mówi: „Otwórz oczy! Dookoła dzieje się tak wiele złego i możesz pomóc to zmienić zamiast potęgować w sobie nienawiść!”. To bardzo pouczające. Otwieranie oczu literaturą jest jedną z najciekawszych i najskuteczniejszych form przemawiania do ludzi. Historie, tak piękne i przejmujące jak ta, muszą pozostać w głowach czytelnika na długi czas. Poruszające opisy biedy, warunki w których nie powinny egzystować nawet zwierzęta, uruchamiają wyobraźnię. Bohater, do którego nie trudno pałać sympatią, wygrzebuję się z tarapatów i powstaje z popiołów niczym feniks. Wiemy, że wszystko skończy się dobrze, bo bardzo chcemy żeby tak właśnie było. Uczciwym wydaje się fakt, że kiedy ktoś spędza dzieciństwo zupełnie odwrotnie niż powinien to karty powinny się odwrócić, los powinien się uśmiechnąć i podarować takiej osobie przyszłość o jakiej nawet strach było śnić. I wiemy, że nasz mały Ahmed wyrośnie na bogatego, szczęśliwego dorosłego, który z chęcią będzie pomagał swojej rodzinie, ale nigdy nie zapomni wielu lat spędzonych ze swoją liczną rodziną w dwuosobowym namiocie bez najmniejszej nadziei na porządny posiłek. I choć autorka nie mówi tego wprost, bardzo łatwo domyślić się, że nie każdy chłopiec z kraju pochłoniętego wojną miał w życiu takie szczęście. Dopowiadamy sobie losy chłopców, których przyszłość nie została dopowiedziana i choć chcielibyśmy żeby wszyscy żyli w zdrowiu i bogactwie wiemy, że niekoniecznie właśnie tak było. Rozczulające jest gdy dorastający chłopak mówi: „Nagle przestaliśmy być Palestyńczykiem i Izraelczykiem, a byliśmy dwoma matematykami”.
Książka jest niby - autobiografią. Napisana w pierwszej osobie liczby pojedynczej z perspektywy Ahmada. Poznajemy jego emocje, mówi: „Nie mogłem zasnąć. Gniew czynił mnie niewidzialnym i kiedy sen odwiedził pozostałych członków rodziny, mnie pominął”. Zastanawiający jest jednak pomysł na uczynienie z ojca głównego bohatera mędrca przemawiającego a’la Paulo Coleho. Kiedy chłopak ciężką pracą i miłością do nauki zdobył pewien sukces usłyszał: „Sukces to nie brak porażek, ale umiejętności podnoszenia się w razie upadku”. Poznajemy również powód dla którego Ahmad zdecydował się opisać swoje życie. Jego żona, Nora po przyjeździe do rodzinnej wioski bohatera kazała mu obiecać, że pewnego dnia opisze swoje życie. I właśnie ta książka ma być spełnieniem tej obietnicy.
Sama książka składa się z trzech części odpowiadającym poszczególnym etapom w życiu głównego bohatera. To bardzo ciekawe posunięcie ze strony autorki, która daje nam jasny znak, że coś się skończyło i zaczyna się coś nowego. Sam bohater zaczyna jednak drażnić wraz z upływem stron. Z chłopca, któremu współczujemy i chcemy mu pomóc zmienia się w dorosłego, który niczym mesjasz wybawia całą swoją rodzinę z biedy, a za sprawką posady naukowca jest w stanie kupić każdemu ze swojej licznej rodziny dobry samochód i mieszkanie w jednej z europejskich stolic. Pewien siebie mówi: „Sam, bez niczyjej pomocy, dbałem o naszą rodzinę. Mama i Baba mają piękny dom z nowoczesnym wyposażeniem, a Fadi, jego dzieci i dzieci Nadii
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-07-2014 o godz 22:16 przez: aaagusiek
"Jeśli będziemy się mścić, staniemy się tacy jak oni, ale jeśli im wybaczymy, będziemy od nich lepsi. [...] Nienawiść to karanie samego siebie."

"Drzewo migdałowe" to debiutancka powieść Michelle Cohen Corsanti, która po dwóch latach od premiery wreszcie zawitała do Polski. Powieść opowiada o losach Palestyńskiego chłopca, potem mężczyzny, którego realiami dnia codziennego są wydarzenia związane bezpośrednio z trwającą wojną. I trzeba przyznać, że wielu na sposób kreacji narratora, a nawet sam pomysł napisania książki o takiej tematyce przez Corsanti, patrzyło krytycznym okiem, bo co Amerykanka, choć żydowskiego pochodzenia, może wiedzieć o losie dzieci mieszkających w Palestynie? Wbrew pozorom wie o tych okrutnych realiach naprawdę dużo. Sama przez kilka lat stykała się z nimi i choć historia Ahmada jest fikcją, to bardzo realistyczny jest obraz terytorium ogarniętego konfliktem wyłaniający się z utworu, a przede wszystkim wzruszają losy ludzi, którzy co dnia muszą się z tym konfliktem mierzyć. Mi osobiście po przeczytaniu utworu nasuwa się refleksja: Ilu w dzisiejszych czasach jest takich Ahmadów, o których istnieniu my, ludzie Zachodu, wcale nie mamy pojęcia? I wydaje mi się, że właśnie o wywołanie takiej refleksji u czytelnika autorce chodziło.

Krótko, o czym jest książka. "Drzewo migdałowe" to opowieść o doświadczanym przez los Ahmadzie. Początkowo jego życie wyglądało naprawdę dobrze. Duży dom, szczęśliwa, kochająca się rodzina, która wraz w rozwojem wstrząsających wydarzeń staje w obliczu kolejnych tragedii i dramatycznie się zmniejsza. I choć na barki dwunastolatka w pewnym momencie spada cała odpowiedzialność za wyżywienie i utrzymanie rodziny, to jest to historia o tym, że przy odpowiedniej motywacji można naprawdę wiele zmienić. Można odbić się od dna i sięgnąć szczytu.

Z drugiej strony, a właściwie nawet, tej ważniejszej, jest to opowieść mająca zwrócić uwagę na to, jak ważny jest pokój i jakie powinny być działania do niego prowadzące. W utworze poznajemy kilka stanowisk. Ahmad, który rozumie, że pokoju nie osiąga się z karabinem wycelowanym w plecy niewinnego dziecka, wierzący w to, że ludzie nie dzielą się na lepszych i gorszych, ale wszyscy są równi. Kontrastowy pogląd prezentuje brat Ahmada, który nienawidzi wszystkich, nie będących Palestyńczykami. Abbas nie potrafi zapomnieć krzywd, których doznała jego rodzina, a przede wszystkim nie potrafi przebaczyć i pała potężną żądzą zemsty, przez co cierpi jego najbliższa rodzina. Jest też profesor Szuman i wielu innych charakterystycznych w swoich poglądach bohaterów. Mam wrażenie, że "Drzewo migdałowe" to jedna wielka polemika. Jedna wielka arena, na której zderzają się różne poglądy na kwestię wojny i pokoju, różne argumenty. Ale tak naprawdę, mimo tej polemiki, przesłanie utworu jest klarowne i wymowne. Przejrzyste. Ale żeby się o tym przekonać, musicie sami poznać tę książkę.

Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki pisze Corsanti. Na perfekcyjne sposób, w jaki gra na emocjach czytelnika. Już wydarzenia rozpoczynające powieść mrożą krew w żyłach odbiorcy i wstrząsają nim do granic możliwości. Bo przecież jak to jest możliwe, aby na tym samym świecie, na którym my żyjemy, działy się takie rzeczy, w dodatku, dla wielu, będące codziennością, z którą trzeba sobie radzić? Język Corsanti jest dość prosty. Nie przebiera ona w słowach. Opisuje wszystko takim, jakie jest. Niczego nie koloryzuje, i co zaskakujące, pisze o wydarzeniach w sposób, o którym bez wątpienia można powiedzieć: tak, ta kobieta zna się na rzeczy. Szokuje mnie także to, jak oddaje realizm. O rzeczach, które mi osobiście wydają się nie do pomyślenia ona pisze tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. I właśnie tym mnie ujęła.

Corsanti zaimponowała mi również faktem, że nie napisała "Drzewa migdałowego" dla rozgłosu, komercyjnej sprzedaży i potężnego zysku, jak to czyni zdecydowana większość twórców. Ona pisała dla idei pokoju. Pisała o sprawach naprawdę ważnych. W dodatku nie napisała przesłodzonego utworu o biednych, egzotycznych dzieciach. Oddała realia. Napisała drastyczną książkę, która nie tylko na wrażliwym czytelniku na pewno odciśnie swoje piętno.

Jedyną złą stroną utworu, a nawet nie jego samego, jest to, że świat zachłysnął się "Drzewem migdałowym" porównując go nieustannie do "Chłopca z latawcem". I nie jest to krytyka autorki i jej dzieła, ale środowisk literackich. Oczywiście, nie sposób nie zgodzić się, że tematycznie te książki są dość zbieżne, ale Corsanti napisała własną, wyjątkową powieść i nie zasługuje na to, aby mówić o niej w cieniu innego utworu. "Drzewo migdałowe" w pełni zasługuje na piedestał, na którym się je ostatnio stawia i nie powinno być z niego spychane.


Podsumowując, prezentuję wam dziś naprawdę wyjątkową powieść o perfekcyjnie zaplanowanej fabule oraz napisaną dobrym językiem. Aż trudno uwierzyć, że książka to debiut, a jeszcze trudniej uwierzyć w to, że opisuje realia dzisiejszego świata.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-06-2014 o godz 16:04 przez: edik
Drzewo migdałowe najpierw okrywa się kwieciem, a dopiero gdy przekwita, wypuszcza listki. Jest cenną ozdobą wielu ogrodów i parków.
W symbolice religijnej przypisuje się mu wiele znaczeń. W księdze proroka Jeremiasza gałązka migdałowca była znakiem, że Bóg czuwa i w odpowiednim czasie wypełni, to co obiecał. Inne księgi Starego Testamentu mówią, że to właśnie z drzewa migdałowego wykonane były berła wodzów izraelskich.
Schowany w twardej, gorzkiej łupinie owoc migdałowca symbolizuje także cierpliwość w pokonywaniu trudów, cierpienie, istotę życia Bożego w sercu każdego chrześcijanina.
W świetle tej bogatej symboliki i obfitości znaczeń jasnym staje się, dlaczego takim właśnie tytułem M. Cohen Corasanti obdarzyła swoją debiutancką powieść.
Głównym bohaterem i narratorem Drzewa migdałowego jest Palestyńczyk Ahmad. Swoją historię zaczyna opowiadać, gdy ma lat 12, a kończy, ma już ponad 60. To właśnie jego oczami czytelnik obserwuje losy jego i jego dużej rodziny, której egzystencja uległa drastycznej zmianie pod wpływem trwającego ponad pół wieku konfliktu, toczącego się na Bliskim Wschodzie pomiędzy Izraelem a Ligą Państw Arabskich.
Historia zaczyna się w roku 1955. Ahmad wraz z rodzicami i licznym rodzeństwem mieszka w ubogiej dzielnicy. Dookoła trwa krwawa, brutalna wojna. Ludzie żyją w nieustannym lęku przed godziną policyjną, aresztowaniami, utratą pracy, domu i wolności.
12 urodziny Ahmada są dla chłopca końcem dzieciństwa i początkiem bardzo trudnej dorosłości, w której będzie go czekało wiele trudnych decyzji i wyborów. Kilkuletnia siostra Ahmada ginie na polu minowym, a ojciec zostaje niesłusznie aresztowany z podejrzeniem o terroryzm i skazany na 14 lat ciężkiego więzienia. Wojsko izraelskie konfiskuje ich dom i z dnia na dzień cała rodzina ląduje na ulicy. To właśnie na barkach Ahmada, a z czasem także jego dorastających braci, będzie spoczywał obowiązek utrzymania i wykarmienia rodziny.
Ze spokojem i godnym podziwu dystansem Ahmad opowiada o ciężkiej pracy ponad siły, o własnych marzeniach, z których nie chce rezygnować, ale musi je na nie wiadomo jak długi czas schować głęboko w sobie. Ahmad ma bowiem ogromny talent. Matematyka, fizyka i chemia nie mają dla niego tajemnic. To właśnie kraina liczb i pierwiastków, pomaga chłopcu przetrwać ciężkie chwile, głód, zmęczenie oraz kolejne rodzinne tragedie, takie jak wypadek młodszego brata, aresztowanie drugiego, czy śmierć kolejnej z sióstr.
Ahmad dobrze wie, że talent, który posiada jest kluczem. Kluczem do bramy, za którą znajduje się lepszy świat, godziwe warunki życia, pracy i mieszkania. To właśnie ten klucz może odmienić nie tylko jego życie, ale i losy całej jego rodziny.
Początkiem tej wędrówki, która potrwa całe jego życie, jest konkurs matematyczny, w którym Ahmad weźmie udział. Brudny, obdarty arabski chłopiec pokona wszystkich rywali. Czy wykorzysta daną mu szansę? Jak dalej potoczy się jego życie?
W kolejnych odsłonach sygnowanych datami rocznymi będziemy śledzić losy Ahmada, najpierw młodzieńca, studenta, potem młodego mężczyzny, aż w końcu dojrzałego, doświadczonego człowieka. Jego życie podlegające nieustannym zmianom będzie miało ogromny wpływ na losy i status jego rodziny, o którą, obojętnie co by się nie działo, nie przestanie się troszczyć i która będzie jego motywacją do ciężkiej pracy i pięcia się po szczeblach kariery naukowej. Z czasem Ahmad, już jako dojrzały człowiek, przekona się, że będąc znanym i na stanowisku, ma naprawdę znaczący wpływ na losy wojny, która toczy się w jego ojczyźnie i zamienia życie mieszkańców w maraton bólu, cierpienia i śmierci.
Tytułowe drzewo migdałowe rosnące przy domu rodziny Ahmada będzie milczącym świadkiem wszystkich przemian, wsparciem w czasach głodu, otuchą w gorzkich chwilach rozczarowań i życiowych tragedii. Stałe, niezmienne, będzie niczym najcenniejszy talizman, niczym dodatkowy członek rodziny, bez którego nic nie byłoby takie jak powinno.
Drzewo migdałowe czyta się zapartym tchem. Autorka doskonale i bardzo wiarygodnie odmalowała okrucieństwa wojny, tragedię okupowanej ludności, położyła nacisk na takie kwestie jak rasizm, uprzedzenia religijne, próbując jednocześnie dać czytelnikowi do zrozumienia, że nie ważne jest skąd się pochodzi, ani jaką religię wyznaje. Liczy się człowiek i to co może zrobić dla bliźniego.
Plus należy się także wydawnictwu za przyjazne wydanie książki. Wzruszające jest nie tylko zdjęcie okładkowe. Spora czcionka nie męczy oczu, a każdy rozdział zawiera szkic migdałowego drzewa w rogu strony.
Powieść M.Cohen Corasanti naprawdę zmusza do refleksji na sobą i losami świata, w którym żyjemy. Nie jest to książka na jeden raz, nie zalicza się do kategorii powieści łatwych i przyjemnych.
Na długo zapada w pamięć.
Polecam, bo naprawdę warto.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-07-2014 o godz 17:52 przez: BloodyAnn
Literatura ma wiele wcieleń, a każdy jej miłośnik z czasem wybiera te, które odpowiada mu najbardziej. Szereg najróżniejszych gatunków pozwala czytelnikowi odkrywać co rusz nowe - całkowicie różne od siebie - historie i przeżywać je na swój indywidualny sposób. Są opowieści, które przenoszą w fantastyczny świat, odrywają od rzeczywistości i pobudzają wyobraźnię do granic możliwości - tym samym oddalając zmartwienia dnia codziennego na dalsze tor. Istnieje jeszcze inna kategoria książek - powieści, o których nie da się zapomnieć. Opowieści poruszające i zmuszające do refleksji, a także przedstawiające świat w jak najbardziej realnych - a więc i brutalnych - barwach. Takie właśnie jest "Drzewo migdałowe" autorstwa Michelle Cohen Corasanti.
Nie jest to bestseller jakich możemy znaleźć wiele na półkach księgarni. Porusza sprawy niezmiernie ważne, a jednak dla większości z nas obojętne w karuzeli życiowej rutyny. "Drzewo migdałowe" rzuca światło na konflikt dobrze znany, trwający od lat i ukazuje jego prawdziwe oblicze - biedę, śmierć i ciągły niepokój o życie. Zawiera w sobie przesłanie, które jest cichą nadzieją autorki na pokój między Izraelem a Palestyną.
To właśnie ta różnica między sytuacją w rodzinnej, spokojnej Europie, a miejscem rozgrywanej akcji w książce poruszyła mnie najbardziej. Autorka swoją historią wprowadza w zupełnie inny - jakże okrutny - świat, zalany krwią i falami przemocy. Leżąc wygodnie we własnym, bezpiecznym łóżku z zapartym tchem czytałam o wyjątkowo obrazowo opisanych aktach ludobójstwa, które przyprawiały o dreszcz. Przewracając kolejne kartki i dziękując w duchu za stosunkowo zgodną sytuację we własnym kraju, czułam niepokój względem mieszkańców terenów arabskich, którzy codziennie zmagają się z własnym strachem, niepewni własnej przyszłości. To jeden z powodów, dla których uznałam tę książkę za wyjątkową, a jednocześnie wstrząsającą - wywołała u mnie skrajne emocje i chęć do przemyśleń oraz - co nieczęsto się zdarza - podziw dla autorki za publikację tak wartościowych treści, wmieszanych umiejętnie w łatwą w odbiorze powieść dla każdego.
Nie warto w tym przypadku bać się o ciężką historię nacechowaną wyłącznie politycznymi i ideologicznymi wartościami. Owszem, pojawiają się i takie wątki - jak na taką tematykę przystało - ale nie przysłaniają głównej fabuły. A to właśnie za nią Michelle Cohen Corasanti należy się największy szacunek, jako dla autora obdarzonego niezwykłą empatią i umiejętnościami pisarskimi. "Drzewo migdałowe" to przedstawienie punktu widzenia zaledwie dwunastoletniego Palestyńczyka Ahmada, który w młodym wieku musi zmagać się z okrucieństwami wojny. Spotyka go wielka tragedia, która zmusza go do wielkich zmian. Nagle musi dorosnąć i odkryć w sobie nadzieję, która pomoże mu i jego bliskim odnaleźć dla siebie nowe miejsce w krainie drzew migdałowych. Pisarka, cały czas powołując się na bliskowschodnie warunki, wykreowała postać matematycznie uzdolnionej ofiary wojny, która na początku jej historii jest jeszcze dzieckiem. Nie da się zaprzeczyć, że ten fakt sprawia iż opowieść jest bardziej poruszająca, ale również zmusza do docenienia talentu i wiedzy, które pomogły wczuć się autorce "Drzewa migdałowego" w psychikę małego wystraszonego, a jednak obciążonego odpowiedzialnością, chłopca.
Trudne życie Palestyńczyków przedstawione jest w sposób, który nie mydli oczu czytelnikowi, a sprawia, że przeżywa się całą historię wraz z głównym bohaterem, dzieląc z nim lęki - ale i nie tylko. "Drzewo migdałowe" to przede wszystkim opowieść o miłości, sile przebaczenia, honorze oraz radzeniu sobie z nienawiścią. Zwraca uwagę na problemy współczesnego świata, i porusza, mimo tego, że miejsce akcji oddalone jest o setki kilometrów. Autorka przelała w treść wiele morałów, lecz dla mnie jednym z najważniejszych jest przypomnienie o tym, że w życiu nie należy tracić ani chwili i warto pielęgnować w sobie nadzieję na lepsze czasy.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się, ze wywrze na mnie aż takie wrażenie, choć poniekąd wiedziałam, że będzie życiowa i pełna smutku. Te niecałe czterysta stron zawiera jednak o wiele większą gamę emocji i dlatego polecam ją każdemu, kto szuka w książce czegoś więcej - wartościowej treści, która pozostanie na dłużej gdzieś w naszym sercu. Również osobom, które interesują się bliskowschodnią kulturą, sytuacją, która tam panuje, jak i zwyczajami. Uważam jednak, że każdy czytelnik otwarty na tego typu gatunki powinien chociaż spróbować, bo na pewno nie pożałuje sięgnięcia po tę pozycję. Wzrusza, zmusza do refleksji, szokuje - czy można żądać więcej?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-06-2014 o godz 22:05 przez: Agnesja
Życie nie zawsze jest adekwatne do tego, jakie mamy o nim wyobrażenia i jakie snujemy plany z nim związane. Tak naprawdę nie mamy siły zmierzyć się z jego niesprawiedliwością, oszustwem i fałszywymi obietnicami. W tym wszystkim jednak jedno jest pewne – warto wierzyć w swoje możliwości i marzenia. Wówczas przeciwności losu mogą okazać się pomocne w ich osiągnięciu. Michelle Cohen Corasanti przekazuje nam ową cenną wiedzę w swojej debiutanckiej powieści „Drzewo migdałowe”. A to tylko jedna z wielu prawd, niekiedy również wstrząsających całym światem, które przedstawia w książce.

Ahmad Hamid to młody Palestyńczyk, na którego pełnym imieniu można połamać sobie język. Już jako siedmiolatek staje w obliczu rodzinnej tragedii, tracąc jednego z członków rodziny. Niedługo później zostaje zmuszony do pomocy w przemycie broni, przez co jego ojciec trafia do więzienia na czternaście lat. Cały dobytek jego rodziny zostaje przemieniony przez izraelskich żołnierzy w rozżarzone zgliszcza, również kolejne bliskie chłopcu osoby tracą życie. Ahmad musi przejąć obowiązki mężczyzny, szukać pracy, zdobywać pieniądze za wszelką cenę. Jednak jak mały chłopiec może poradzić sobie z rolą głowy rodziny? Coraz większe tragedie dotykają jego bliskich, a bieda nakazuje mieszkać w namiocie, nosić buty zrobione ze starej opony. W bólu, ubóstwie, cierpieniu i tęsknocie za ojcem, Ahmad musi zrobić wszystko dla tych, których kocha. Nie może się poddać, dla nich warto przyjąć upokorzenia na swoje barki. Nadzieja kryje się jednak w nauce, która staje się dla chłopaka sferą wolną od obowiązków i brutalności życia codziennego. Jak potoczy się jego życie? Czy uda mu się nie zawieść swoich bliskich, a przede wszystkim więzionego ojca, Baby? Jak odnaleźć szczęście i satysfakcję z samego siebie w świecie wojen, okrucieństwa i niesprawiedliwości?

Akcja powieści ma miejsce na przestrzeni około pięćdziesięciu lat, a rozpoczyna się w roku 1955, kiedy to zbliżają się siódme urodziny Ahmada Hamida. Niemalże od samego początku jego dzieciństwa mają miejsce istne tragedie związane z wojną panującą na terenach dawnej Palestyny. Żydzi i Arabowie toczą bowiem konflikt o ziemie, niesłusznie zagarnięte przez Izrael. Ludność żyje w ubóstwie, chorobie, głodzie i analfabetyzmie, wręcz prymitywnie. Nie mają żadnych celów, idei, marzeń, aspiracji. Dzień jutrzejszy jest dla nich niepewny. Tereny w pobliżu ich domów są zaminowane, często również ma miejsce bombardowanie. Izraelscy żołnierze z zimną krwią przesiedlają ludzi, tłumią wszelkie objawy sprzeciwu przeciw Żydom, a także nie wahają się zabić każdego, kto pomaga Arabom w przemycie broni. Nic ich nie ogranicza, nawet sumienie, o ile tylko je posiadają. W takich warunkach dorasta Ahmad. Zdaje sobie sprawę, że najważniejsze jest jedynie przetrwanie. Jutro może oznaczać stratę pracy, domu, rodziny… życia.

Na przestrzeni pięćdziesięciu lat widzimy młodość, dorastanie i dorosłość Ahmada. Od początku kieruje się dobrem rodziny, ciężko pracuje, a jednak jego życie ulega diametralnej zmianie. Wszystko za zasługą determinacji do spełniania swojej pasji, jaką jest fizyka. Nie chcę zdradzać zbyt dużo, jednak cała historia chłopaka jest niezwykle zdumiewająca. Nigdy bym nie pomyślała, że jeszcze wówczas dziecko chodzące w butach z opony i ciuchach ze starych szmat, może osiągnąć w życiu tak wiele. Historia opisana w „Drzewie migdałowym” wzbudziła we mnie nadzieję, a także przeświadczenie, że warto dążyć do swoich celów. Każdy dzień, dobry czy zły, pełen szczęścia czy tragedii, do czegoś nas prowadzi i trwając, spełnia swoje zadanie. Zadanie, którym jest możność osiągnięcia szczęścia, mimo wszelkim przeciwnościom.

Charakter książki ma zabarwienie tragiczne, pełne bólu i niepewności, a jednak porusza serce czytelnika tak, że wraz z ostatnią stroną pojawia się na jego twarzy uśmiech. Świat nigdy nie uświadomi sobie tragedii Palestyńczyków i wojen mających miejsce na tych terenach. Prawdopodobnie mało kto przejmie się losem tych, których historie życiowe są jeszcze bardziej przerażające i tragiczne. Celem autorki było uświadomienie każdemu czytelnikowi, co ma miejsce we współczesnym świecie. „Drzewo migdałowe” to swoistego rodzaju manifest nadziei na pokój Izraela i Palestyny, dlatego jak najwięcej osób powinno się z nim zapoznać. Poza tym, jest to również ponadprzeciętnie wciągająca pozycja, ucząca jak ważny jest każdy dzień, a w życiu nie można tracić ani chwili. Gorąco polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-07-2014 o godz 15:48 przez: Asia
Co dzień w Strefie Gazy dochodzi do mrożących krew w żyłach scen. Młodzi ludzie z bronią maszynową przy boku decydują o „być, albo nie być” ludzi żyjących obok nich. Nie dalej jak wczoraj znaleziono ciała trzech zamordowanych Izraelczyków. Kto to zrobił? Sprawców brak, jednak przeczucia wielu z nas prowadzą do organizacji zwanej Hamasem. Palestyńczycy bronią własnej ziemi. Izraelczycy twierdzą, że to wszystko ich. Rozlew krwi wydaje się nieunikniony. Po co o tym piszę? Przyznaję, że nie miałam pojęcia o dramacie rozgrywającym się na Bliskim Wschodzie, dopóki nie sięgnęłam po książkę niewinnie zatytuowaną „Drzewo migdałowe”.



Jest rok 1955. „Mama zawsze mówiła, że Amal jest jak żywe srebro” (str.6). Poznaję imiona wszystkich członków pewnej palestyńskiej rodziny. Jestem urzeczona ckliwością z jaką autorka opowiada o miłości i szacunku panującym w gronie właścicieli pomarańczowych planatacji. Nagle rzeczona Amal rozrywa się na cząsteczki, nadeptując małą nóżką na minę. Coś tu nie gra. Mój wewnętrzny radar wskazuje, że jednak nie będzie to przyjemna lektura. Po odejściu siostry, czas na pożegnanie się z ukochanymi drzewami. Od teraz można tylko obserwować zza drucianej siatki jak obcy Izraelczycy obrywają owoce pracy Baby, ojca Amal i jej rodzeństwa. Rodzina śpi pod gołym niebem, a najstarszy z dzieci chcąc ratować sytuację porywa się na heroiczny czyn walki za honor Palestyny. Brzemienny w skutkach wyczyn Ahmada, spuszcza na rodzinę piekło. Baba wędruje do więzienia, choć pewnie wolałby umrzeć. Brat Ahmada ulega wypadkowi, ginie kolejna siostra. Ze łzami w oczach nie mogę uwierzyć, że dałam się nabrać na sympatyczny tytuł.



Jest rok 1966. Baba ciągle w więzieniu, sytuacja teoretycznie się pogarsza, bo Ahmad podążą za głosem serca, uciera nosa nie jednemu Izraelczykowi w ogólnokrajowym konkursie matematycznym i wybiera się na studia. Stawia czoła nie tylko studentom z lepszych domów, ale również stereotypom wysnuwanym przez wykadowców – Izraelczyków. W domu piszczy bieda. „Jeśli teraz nas opuścisz, możesz już nie wracać” (str. 135). Czy można się dziwić słowom matki? Tylko Baba – pacyfista – zdaje się wierzyć.



Jest rok 1974. Czy Ahmad osiąga wymarzony sukces? Czy wraca do wioski, na swoje ukochane drzewo migdałowe? Czy jest to możliwe, żeby cudowne, palestyńskie dziecko w sandałach zrobionych z opony miało szansę przebić się przez izraelski mur intelektualistów? Co z resztą rodzeństwa, Babą? Nie mogę odłożyć książki. Czuję niepokój za każdym razem kiedy muszę się z nią rozstać, choć na moment.



Michelle Cohen Corasanti zabrała nas w niesamowitą podróż. 61 lat z życia Ahmada w jeden dzień. Tyle mniej więcej zajęło mi przeczytanie lektury, od deski do deski, jednym tchem. Nie da się inaczej. Zachwyt, odraza, smutek, nadzieja – to tylko kilka z emocji, które wywołuje lektura. Książka wieje autentycznością. To nie przypadek, że Corasanti przez siedem lat żyła w Izraelu. To, że książka jest manifestem „nadzei na zgodne życie Izraela i Palestyny”, jak pisze autorka, daje się wyczuć między kartkami.



Co przykuło moją uwagę, oprócz porywającej treści, to oprawa graficzna. Minimalistyczna, jednak świetnie oddająca kruchość ludzkiego życia, o które drżymy podczas lektury. Każda ze ston rozpoczynająca jeden z 58 rozdziałów przyozdiobiona jest małym, czarno-białym szkicem korony drzewa migdałowego, a każda ze stron zwiastujących przeniesienie się do kolejnego roku prezentuje okazały szkic całego drzewa. Już w Biblii, w Księdze Jeremiasza, nazwano migdałowiec drzewem czuwania. Myślę, że jest to porównanie szczególnie ważne w kontekście książki. Czytelnik czuwa nad zdrowiem i pomyślnością Ahmada, przemierzając z nim niemal całe życie. Kwiaty migdałowca ujawniają się prędzej, niż liście, a samo drzewo zakwita najwczęśniej ze wszystkich drzew na Bliskim Wschodzie. Ahmed jest takim drzewem, które rozwinęło piękne kwiaty, zanim ktokolwiek dał mu szansę na wypuszczenie liści.



Książka nie należy do przyjemnych lektur, które można potraktować jako sposób na odstresowanie. Myślę, że cel Corasanti był wręcz przeciwny. Przetłumaczona na kilkanaście języków lektura niesie światu wiadomość, że gdzieś tam daleko od cywilizacji mamy ogromny problem. Giną dzieci, które mogłyby zamienić się w piękne kwietne drzewa. Czas złączyć siły i przestać zmiatać problem pod dywan, bo nim się obejrzymy, drzewa migdałowe mogą wyginąć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-06-2014 o godz 22:06 przez: Klaudia Konieczna
Michelle Cohen Corasanti napisała powieść niesamowitą. Taką, która skupia w sobie zarówno strach, nadzieję rozpalającą serca i stratę tak wielką aż czasem trudną do uwierzenia. „Drzewo Migdałowe” to dzieło skończone, otwierające oczy i wydobywające okrzyki z gardła przeciwko niesprawiedliwości na świecie.
Kiedy poznajemy Ahmada zbliżają się jego siódme urodziny. Wiedzie ze swoją rodziną szczęśliwe życie, może nie w bogactwie, ale każdego dnia każdy ma czym zapełnić brzuch. Wolne od nauki chwile młody chłopak spędza z rodzeństwem bawiąc się lub wspinając na jedno z wielu drzew migdałowych i rozmyślając nad życiem. A życie nie szczędziło Ahmedowi trudów. Na kolejnych stronach przyglądamy się wielkiej przemianie chłopca w dorosłego i odpowiedzialnego mężczyznę gotowego nieść na barkach odpowiedzialność za życie całej rodziny. Przyglądamy się ewolucji poglądów z chłopca, który pozwala wmówić sobie wszystko i żyje pełen rządy zemsty do dorosłego, który ocenia ludzi tylko na podstawie tego jak traktują innych nie segregując ludzi rasowo. Możemy sami ocenić nasze podejście do innych i zredukować swój pogląd na to czy jesteśmy tolerancyjni i otwarci na przyjmowanie cudzego punktu widzenia.
. Poruszające opisy biedy, warunki w których nie powinny egzystować nawet zwierzęta, uruchamiają wyobraźnię. Bohater, do którego nie trudno pałać sympatią, wygrzebuję się z tarapatów i powstaje z popiołów niczym feniks. Wiemy, że wszystko skończy się dobrze, bo bardzo chcemy żeby tak właśnie było. Uczciwym wydaje się fakt, że kiedy ktoś spędza dzieciństwo zupełnie odwrotnie niż powinien to karty powinny się odwrócić, los powinien się uśmiechnąć i podarować takiej osobie przyszłość o jakiej nawet strach było śnić. I wiemy, że nasz mały Ahmed wyrośnie na bogatego, szczęśliwego dorosłego, który z chęcią będzie pomagał swojej rodzinie, ale nigdy nie zapomni wielu lat spędzonych ze swoją liczną rodziną w dwuosobowym namiocie bez najmniejszej nadziei na porządny posiłek. I choć autorka nie mówi tego wprost, bardzo łatwo domyślić się, że nie każdy chłopiec z kraju pochłoniętego wojną miał w życiu takie szczęście. Dopowiadamy sobie losy chłopców, których przyszłość nie została dopowiedziana i choć chcielibyśmy żeby wszyscy żyli w zdrowiu i bogactwie wiemy, że niekoniecznie właśnie tak było. Rozczulające jest gdy dorastający chłopak mówi: „Nagle przestaliśmy być Palestyńczykiem i Izraelczykiem, a byliśmy dwoma matematykami”.
Sama książka składa się z trzech części odpowiadającym poszczególnym etapom w życiu głównego bohatera. To bardzo ciekawe posunięcie ze strony autorki, która daje nam jasny znak, że coś się skończyło i zaczyna się coś nowego. Sam bohater zaczyna jednak drażnić wraz z upływem stron. Z chłopca, któremu współczujemy i chcemy mu pomóc zmienia się w dorosłego, który niczym mesjasz wybawia całą swoją rodzinę z biedy, a za sprawką posady naukowca jest w stanie kupić każdemu ze swojej licznej rodziny dobry samochód i mieszkanie w jednej z europejskich stolic. Pewien siebie mówi: „Sam, bez niczyjej pomocy, dbałem o naszą rodzinę. Mama i Baba mają piękny dom z nowoczesnym wyposażeniem, a Fadi, jego dzieci i dzieci Nadii dzięki mnie pokończyły szkoły”. Warto też pamiętać, że skończenie szkoły nie tylko zależy od sponsora, ale głównie od energii włożonej przez ucznia. Jednak wydarzenia ostatnich stron, przywracają bohaterowi to co jest w życiu najważniejsze, że trzeba pomagać nie tylko własnej rodzinie, ale i wszystkim dookoła. Wtedy bohater znów zyskuje w oczach. Jeśli taka sinusoida emocji skierowanych w stronę głównego bohatera była zamierzeniem autorki to wróżę Michelle Cohen Corasanti naprawdę fantastyczną karierę. I trzymam za nią kciuki.
Książka jest godna uwagi. Nie wmawia nam poglądów a jedynie daje okazje do przemyślenia tego kim się jest i zweryfikowania opinii na własny temat. To piękna książka udowadniająca, że życie nie jest tylko dobre lub tylko złe i trzeba walczyć do samego końca bo nigdy nie wiadomo kiedy los się odwróci i przyniesie dobrą kartę. Warto inwestować w siebie, bo to najlepsza inwestycja ze wszystkich. A kochająca rodzina jest dobrem najważniejszym i należy pamiętać, że my także musi być jej częścią by była pełna. To opowieść o wychodzeniu z sytuacji bez wyjścia, o podnoszeniu się z kolan odrętwiałych od klękania i nadziei, która powinna umierać jako ostatnia.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-06-2014 o godz 19:36 przez: Stella_Aga
Drzewa to jedne z najsilniejszych i najtrwalszych roślin. W starożytności i wczesnym średniowieczu otaczano je szczególną czcią, wierzono w ich niezwykłą moc. Obecnie drzewo symbolizuje siłę, długowieczność, a także rodzinę, która podobnie jak ono jest w stanie wszystko przetrzymać. Oprócz tego każdy gatunek ma dodatkową symbolikę i tak np. migdałowiec oznacza cierpliwość, trud, czuwanie. Motyw ten pojawia się w powieści autorstwa Michelle Cohen Corasanti pt. „Drzewo migdałowe”, która stała się międzynarodowym bestsellerem, a jej popularność wciąż rośnie. Na czym polega jej fenomen?

Ahmad jest Palestyńczykiem. On i jego najbliżsi żyją w ciągłym strachu spowodowanym wojnami izraelsko-arabskimi. Chłopiec w wieku siedmiu lat na własne oczy widzi, jak młodsza siostra zostaje rozerwana przez minę. W jego dwunaste urodziny ginie kolejna siostrzyczka, dom zostaje całkowicie zniszczony przez izraelskie wojsko, a ojciec trafia do więzienia, za co Ahmad czuje się winny. Dręczony przez wyrzuty sumienia, widząc wielkie cierpienie rodziny, decyduje się wziąć odpowiedzialność za najbliższych i rozpoczyna ciężką pracę. Ma jednak pewien dar, jest geniuszem matematycznym i fizycznym. Czy pozwoli mu to pomóc rodzinie? Czy kiedykolwiek będzie mógł być szczęśliwy?

Powieść wstrząsnęła mną już od pierwszych stron. Jest przerażająca, ale jednocześnie nie można odłożyć jej na półkę. Zawiera wiele opisów tortur, śmierci, okrutnego traktowania więźniów, co naprawdę mocno oddziałuje na czytelnika. Autorka nie stroni od naturalizmu, pisze o ranach, brudzie, bólu. Najgorsza jest świadomość, że takie rzeczy naprawdę miały miejsce i wciąż mają. Po przeczytaniu tych scen ciężko się pozbierać, ale uważam, że powinniśmy od czasu do czasu przeczytać taką powieść.

„Drzewo migdałowe” jest bogate pod względem historycznym. Zawiera nie tylko prawdziwe wydarzenia z wojen trwających od połowy ubiegłego wieku, ale także opisy innej kultury, religii. Wszystko to stanowi tło dla opowieści o rodzinie, którą spotkało tak wiele nieszczęść, a świadkiem ich tragedii była, podobnie jak w utworach pozytywistycznych, przyroda. Jednak pomimo tylu ciosów, ci ludzie nie poddawali się. Razem podnosili się z każdego upadku, próbowali dalej żyć. Rodzina, miłość, przyjaźń, wiara dają nam siłę do walki, często są jedyną ostoją na tym okrutnym i nieprzewidywalnym świecie.

Główny bohater to naprawdę niesamowity człowiek. Czytelnik ma okazję towarzyszyć mu przez większość jego życia. Był jeszcze chłopcem, a już musiał dorosnąć, przedwcześnie stać się odpowiedzialnym za całą rodzinę. Uczył się panowania nad emocjami, zdobywania pożywienia, ciężko pracował, nie miał mieszkania, nosił buty z opon. Bardzo przejęłam się jego losem, a jednocześnie podziwiałam go. W powieści pojawiło się oczywiście dużo innych bohaterów, zarówno Palestyńczyków, jak i Żydów, „Drzewo migdałowe” jest bowiem apelem o pokój, jedność. Pokazuje jak okrutna jest wojna, a także ile można dokonać działając wspólnie, w zgodzie. Dlaczego ludzie zadają sobie nawzajem ból, wyrządzają krzywdy, niszczą to co piękne i dobre? Czemu na agresję odpowiadają często agresją? Czy nie lepiej dążyć do zgody?

Powieść Michelle Cohen Corasanti opowiada także o tym, że w przeciwieństwie do brata Ahmada nie powinniśmy szukać zemsty. Nienawiść nie pomaga odzyskać tego, co się straciło, nie przywraca życia, nie zbuduje niczego dobrego, wyniszcza człowieka. Niestety, wciąż o tym zapominamy. Tymczasem to pojednanie, wybaczenie przynosi ulgę, jest w stanie coś zdziałać. Książka uświadamia nam również, że powinniśmy doceniać to co mamy i jakie otrzymaliśmy talenty, bo one mogą być naszą siłą, pomocą. Warto dążyć do sukcesu, realizować swoje marzenia. „Drzewo migdałowe” daje nam nadzieję, pomaga uwierzyć w to, że każdy może coś osiągnąć, niezależnie od pochodzenia, majątku, itp.

Corasanti napisała powieść, która uwrażliwia czytelnika na los drugiego człowieka. Każe zwrócić uwagę na to, co dzieje się na świecie. Nie można być obojętnym na cierpienie innych. Pokazuje jak piękna jest zgoda i współpraca między ludźmi, którzy pochodzą z przeciwnych stron międzynarodowego konfliktu. Wierzę, że ta książka może dużo zdziałać i zmienić coś w życiu wielu osób. Oby przeczytało ją jak najwięcej ludzi!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-07-2014 o godz 16:59 przez: Michalina Jusik (Meme)
Niezłomność, wytrwałość, poświęcenie... Czasem mimo wszystkich trudności, częściej przeciw oczekiwaniom rodziny i racjonalnemu spojrzeniu otaczających go ludzi. Niesamowita odwaga stojąca w oporze do dyskryminacji ze względu na narodowość, poglądy czy religię. Hektolitry wylanych łez, nigdy nie upadających na palestyńską czy amerykańską ziemię, lecz kolejne strony opowiadanej bez ogródek czy zbędnych słów historii. Opowieści Ahmada, który zza gałęzi drzewa migdałowego spoglądał na utraconą przeszłość, w nadziei na lepsze jutro. Jutro, które nie wiadomo co przyniesie...
Choć każdy ma świadomość istnienia konfliktu palestyńsko-izraelskiego, wielokrotnie mijany jest on z niekłamaną obojętnością i zatrważającym znieczuleniem. W relacjach telewizyjnych, artykułach prasowych brakuje pierwiastka prawy i realności, który pozwoliłby się na moment zatrzymać, zastanowić, skierować wzrok na to, co trudne i chwilami nawet nierealne. Człowiek chciałby przetrzeć ze zdziwienia oczy, jak gdyby zobaczył senną marę, która zniknie, gdy zamkniemy i przysłonimy na ułamek sekundy oczy. Pani Michelle przychodzi jednak z książką, by zatrzymać rękę dążącą ku zbyt mocno zamglonemu spojrzeniu, pozwalając odnaleźć w literaturze prawdę o tym, czego doświadcza człowiek kilka tysięcy kilometrów dalej. Choć czy faktycznie jest to tak odległe miejsce dla serc niejednego mieszkańca nawet naszego kraju, którego korzenie nadal trzymają się kurczowo zniszczonej cierpieniem palestyńskiej ziemi?
Każde kolejne zdanie pozwala otworzyć serce, czasem zamknięte w bańce nierealnych historii z happy endem, które serwuje czytelnikowi ba (!) polski, ale nawet światowy rynek książki. Amerykańska pisarka daje możliwość oswojenia się z tym, co trudne i bezlitośnie niesprawiedliwe. Jednocześnie ukazując w innej, niż tej, do której dotąd przywykliśmy, scenerii rodzinę i podstawowe wartości, którymi kierują się ludzie. Postacią, do której maksym najbardziej się przywiązałam i osobą, której chłonęłam obecności w życiu rodzinnym Ahmada był Baba. Jego wrażliwość, a jednocześnie inteligencja wynikająca nie z kolejno zdobywanych pokładów wiedzy, a ze zwykłej ludzkiej mądrości, niejednokrotnie pozwalały mi dłużej zatrzymać się nad stroną, kontemplować, w choćby wewnętrznej ciszy z trudem utrzymywanych na wodzy emocji, każde kolejne słowo.
Historia Ahmada, pachnie nie tylko migdałami zbłąkanymi wśród liści, jak wielu tamtejszych ludzi, w otaczającej rzeczywistości. Jak każdy maleńki owoc spadający z migdałowca obok drzew oliwnych niosących nadzieję, tak codziennie upada wielu, znikając wśród twardej ziemi okalającej każdy centymetr dopiero co żywego ciała. Sylwetki, z której z jedną miną, strzałem, krzykiem uszła jedna z wielu dusz. Dusz, w których były emocje, pragnienia, marzenia i zwyczajne chwile najdrobniejszych radości w tak okrutnej rzeczywistości. A co najważniejsze była w nich niesamowita siła i potrzeba miłości, brakującej wielu osobom, które mijamy w ferworze chodnikowych zawirowań codzienności.

Książka zdecydowanie uczy. I nie mam tu na myśl zawiłych matematycznych zagadek, które każdorazowo wywoływały na mojej twarzy zaskakujący uśmiech. Ahmad i jego postawa pokazują, że nie należy tracić ani chwili w życiu, które i tak biegnie zbyt szybko. Czy tak prędko jak chłopiec z okładki dążący ku... wyzwoleniu? Przebaczeniu? Marzeniom? Nie wiem, nie mam pojęcia. Sądzę jednak, że każdego z nas ludzi, niezależnie od narodowości, pochodzenia czy koloru skóry stać na próbę podjęcia walki. Batalii o siebie, rodzinę, zupełnie obcych ludzi. Co czeka na końcu drogi? To już zależy od konkretnej jednostki, jej wytrwałości, a czasem też uporu. Czy uda się nam zgromadzić w sobie tak wielkie pokłady odwagi jak Ahmedowi? Czy zdołamy dobiec w kierunku, w którym wyruszył wątły dwunastolatek o niecodzienna, jak na swój wiek, sile ducha? Tylko gdzie dotarł główny bohater, jak potoczyła się jego wędrówka przez odrapane dzielnice, piękne domostwa i zaskakujące swoim rozmachem budynki? Myślę, że wobec tylu pytań, które stawiam, trudno będzie nie poczuć wzmożonej chęci poznania wnętrza „Drzewa migdałowego”. Dziś, jutro, a może za kilka lat... Nigdy przecież nie jest za późno, by otworzyć serce na prawdę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-01-2016 o godz 18:53 przez: Merry
Tydzień temu do mojej domowej biblioteczki trafiła interesująca książka— "Drzewo migdałowe". Już kiedyś chciałam ją przeczytać, ale niestety, nie miałam okazji. Teraz takowa się nadarzyła, więc raz dwa zabrałam się za lekturę.

Ahmad to młody Palestyńczyk. Żyje w czasach, w których każdy dzień jest niepewny. Zewsząd czai się niebezpieczeństwo. Dwunaste urodziny okazują się najgorszymi ze wszystkich. Jego młodsza siostra ginie, ojciec trafia do więzienia, a wojsko konfiskuje praktycznie cały dorobek rodziny. Czując się odpowiedzialnym za byt swoich bliskich, postanawia zrobić wszystko, aby im pomóc. Tymczasem jego nauczyciel, widząc w nim potencjał naukowca, sugeruje mu wziąć udział w konkursie, którego wygranie może polepszyć przyszłość chłopaka. Ahmad podejmuje decyzję, która zaważy na jego dalszym życiu...

Autorka porusza problem konfliktu między Żydami i Palestyńczykami. Już sam początek "Drzewa migdałowego" jest wstrząsający. Z każdej strony może przyjść niebezpieczeństwo, które nie omija nawet tych najmłodszych. Ludzie są bezlitośni. Wyrządzają krzywdę innym, uważając się za lepszych, a przecież tak naprawdę wszyscy jesteśmy równi. W wyniku walki giną niewinni. Bieda dotyka większość społeczeństwa. Żołnierze pozbawiają Palestyńczyków wszystkiego. Są okrutni i bezwzględni. Do tej pory nie mogę zapomnieć o tym, o czym przeczytałam w tej książce. Jestem przerażona faktem, że takie rzeczy mają miejsce na świecie. Że człowiek człowiekowi jest w stanie zgotować takie piekło. Liczy się tylko objęcie rządów, terytorium, władzy. Życie innych to żadna wartość. Nikt nie przejmuje się uczuciami. Mieszkając w kraju, w którym nie ma konfliktu zbrojnego, ciężko wyobrazić sobie, że takie sytuacje dzieją się naprawdę. Warto się nad tym zastanowić przez chwilę.

"Drzewo migdałowe" to nie tylko powieść o walce pomiędzy dwoma narodami. Tutaj rozgrywa się również walka o lepszą przyszłość. Ahmad to wyjątkowo inteligentny i mądry człowiek. Żyjąc w takim, a nie innym miejscu pozornie nie ma szansy na to, by uzyskać lepsze wykształcenie, chociaż drzemie w nim ogromny potencjał. Okazuje się jednak, że wszystko jest możliwe, gdy się tego naprawdę pragnie. Bohater stał się dla mnie wzorem do naśladowania. Jego postawa niesłychanie motywuje mnie do jakiegokolwiek działania. Ponadto jestem pod wrażeniem jego podejścia do niektórych spraw. Z pewnością poglądy Ahmada są wynikiem wpływu ojca, który przekazuje niesamowite mądrości życiowe. Pokazuje on, że nienawiść to tak naprawdę puste uczucie, które nigdzie nie prowadzi. Dzięki niej nie da się niczego osiągnąć. Kluczem do szczęścia jest próba zrozumienia drugiej osoby i wybaczenie.

Warto również wspomnieć o tytułowym drzewie migdałowym. Drzewo to staje się poniekąd symbolem nadziei na lepsze jutro. Odgrywa bardzo dużą rolę w życiu bohaterów. Jest świadkiem wielu wydarzeń. Chociaż wszystko wokół jest niszczone i równane z ziemią, roślina pozostaje nienaruszona, jakby miała być jedynym bezpiecznym miejscem, w którym można się ukryć przed wszechobecnym złem.

Powieść Michelle Cohen Corasanti to ogromny ładunek emocji. Czytam wiele książek, ale nie wszystkie są w stanie tak mnie poruszyć, jak ta. Fabuła wyciska z oczu łzy. Często są to łzy smutku i żalu, wywoływane przez poczucie bezradności. Czasami zaś, można się po prostu wzruszyć, zwłaszcza gdy Ahmad dochodzi do kulminacyjnego momentu swojego życia.

"Drzewo migdałowe" to niesamowita historia. Chociaż w tle ciągle dochodzi do walk narodowościowych i śmierci niewinnych ludzi, niesie ona nadzieję na lepszą przyszłość. Wystarczy być silnym, wytrwałym, cierpliwym i wyrozumiałym, aby przejść przez ciężkie chwile. Należy również pamiętać, aby nie marnować swoich zdolności i pasji, bo to właśnie one są naszą drogą do sukcesu. Jednak najważniejszym przesłaniem tej powieści jest według mnie pokazanie, że nienawiść do innych nie prowadzi do niczego dobrego, a tylko zrozumienie i wybaczenie drugiej osobie jest przejściem do harmonii i szczęścia. O tym należy pamiętać.

Jest do lektura warta uwagi. Polecam ją każdemu, ponieważ jest zbiorem wielu mądrości. To powieść, po przeczytaniu której z pewnością poświęcicie chwilę na refleksje.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-06-2014 o godz 14:02 przez: indefinite
„Nie pozwól, żeby zawładnęło Tobą poczucie winy, bo to jest choroba, jak rak, która będzie Cię zżerać po kawałku, aż nic nie pozostanie.”[s.63]

Dwunastoletni Ahmad stopniowo traci wszystko – siostrę, dom, ukochanego ojca. Konflikt, którego nie rozumie, stawia go w pozycji głowy rodziny, jedynego żywiciela. Na barki chłopca spada ciężar nie do udźwignięcia – ale czy na pewno? Drobnymi kroczkami ciężkiej pracy i determinacji, mimo cierpień, Ahmad dostosowuje się do warunków i daje z siebie wszystko. Odpowiednie priorytety i odważne decyzje pozwalają mu żyć i wyprowadzać na prostą rodzinę, dotąd ogarniętą rozpaczą. Mimo cierpień, odnajduje on własną drogę i nie opuszcza jej nawet w trudnych chwilach. Ahmad nie pielęgnuje urazy, stara się mieć otwarty umysł i nie zadręcza się tym, co się wydarzyło – prawdopodobnie te właśnie cechy, do spółki z niezwykłym talentem matematycznym, są odpowiedzialne za jego sukces.

Tekst już od pierwszej strony daje czytelnikowi w kość. Autorka nie bawi się w ozdobniki, nie szafuje niezwykłym stylem i okrągłymi, dyplomatycznymi zdaniami. Tutaj wszystko jest ukazane takie, jakim jest naprawdę – okrucieństwa wojny są wyraźne, głód jest głodem, śmierć śmiercią, a sposób opisu sprawia, że niemal słyszymy huk wystrzałów i płacz kobiet. Podczas lektury czytelnik niejednokrotnie czuje ucisk w piersi i jest to zdecydowanie mocna strona książki. Bohaterowie są niezwykle doświadczeni przez los, ale przez to bardzo prawdziwi. Autorce udało się w tym względzie to, z czym wielu pisarzy nie daje sobie rady mimo doświadczenia – prawdopodobieństwo życiowe. Poza tym tekst jest napisany po prostu dobrze, a styl pozwala czytelnikowi czerpać przyjemność z tej trudnej lektury.

Kolejnym atutem książki jest szeroko rozbudowane tło społeczno-politycznie. Historia Ahmada żywo przeplata się z historycznymi wydarzeniami, a autorka nie pozostaje obojętna na ich konsekwencje. Dla europejskiego czytelnika, przywykłego do wizerunku Żydów jako ofiar holocaustu, zetknięcie z „Drzewem migdałowym” może być czymś nowym – ich postawa wobec Palestyńczyków jest żywym dowodem na to, jak łatwo z ofiary można stać się agresorem. Michelle Corasanti nie boi się podjąć tego tematu i mimo że z pochodzenia jest Żydówką, rozlicza własny naród sprawiedliwie, nie broniąc go z wrogich postaw i rażących nadużyć. Nie znaczy to jednak, że świat przedstawiony w jej książce jest czarno-biały, wręcz przeciwnie – mamy tu wszelkie odcienie szarości. Zarówno bohaterowie, jak i całe narody pokazane są niejednolicie, a ich działania noszą w równym stopniu znamiona dobra i zła. Autorka nie ocenia swoich bohaterów, co dodatkowo ich uautentycznia.

Fakt, historia Ahmada jest opowieścią fikcyjną i widać to niemal na każdej stronie – osiągnięcia, jakich dokonał, nie są dostępne dla przeciętnego mieszkańca Europy czy Ameryki, a co dopiero ogarniętej wojną Palestyny. Opowieść nie ma jednak na celu zbudowania wzorca robienia kariery, a jedynie ukazanie jak siła i determinacja mogą zmienić nasze życie. Chłopiec, który stracił wszystko, odbudowuje świat nie tylko własny, ale i całej rodziny. Tekst pokazuje również wartość, jaką niesie ze sobą doświadczenie. W opisanym społeczeństwie młodzi garściami czerpią z tego, co przeżyli starsi, a wzajemny szacunek, kultura i bliskość w rodzinie stanowią o sile narodu i pojedynczych jego przedstawicieli.

Być może słyszeliście już, że „Drzewo migdałowe” to wyjątkowa opowieść. Jeśli nie – ja Wam o tym mówię. Od pierwszej strony czytelnik wpada w wir emocji, które towarzyszą mu do samego końca, nawet jeśli pozornie akcja biegnie ku lepszemu. Autorka postawiła sobie za cel stworzyć powieść szczerą i dopięła swego. To nie jest łatwy tekst, ale myślę, że ludzie powinni poznać go lepiej – kolejny raz mamy przed sobą pisemne świadectwo tego, że wojen nie da się wygrać, gdy stawką na polu bitwy jest ludzkie życie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
08-02-2015 o godz 23:05 przez: Łukasz Radecki
Rzadko sięgam po książki tego typu. To znaczy jakie? Lekkie literacko i ciężkie tematycznie, a jednocześnie nacechowane polityką i brutalnością świata, który wciąż jest dla mnie bardzo niezrozumiałym miejscem. Nie ukrywam, że lekturę tej powieści zawdzięczam żonie i zabierając się za nią nie miałem zielonego pojęcia co za chwilę przeczytam, ani nawet jaka problematyka zostanie poruszona. Ale gdy już otworzyłem utwór na pierwszej stronie, to zamknąłem dopiero gdy skończyłem.

By w pełni zrozumieć przesłanie powieści warto przybliżyć postać autorki. Michelle Cohen Corasanti jest Amerykanką o żydowsko-polskich korzeniach, studiowała na Uniwersytecie Hebrajskim, mieszkała w różnych rejonach świata, ale, co ważne dla powieści, przez siedem lat w Izraelu. Jest więc osobą, która w uczciwy i rzetelny sposób opowiedziała historię, jakiej jeszcze nigdy nie słyszałem, a zapamiętam na długo.

Bohaterem utworu jest Ahmad Mahmud Muhammad Usman Umar Ali Husajn Hamid, Palestyńczyk, którego życie rozgrywa się wokół odwiecznego konfliktu między jego narodem, a narodem Izraela. Żydzi na każdym kroku brutalnie tępią i ciemiężą jego pobratymców, czego wstrząsający przykład mamy już na samym początku utworu, gdy traci życie jego mała siostra. To jednak dopiero początek straszliwego losu, który dotyka całą jego rodzinę. Spirala bezsensownej nienawiści nakręca się bezustannie, ale chłopak, mądrze wychowywany przez ojca podejmuje trudną decyzję i postanawia studiować i zmienić przyszłość swojej rodziny. Jego upór i inteligencja zdają się być przepustką do sukcesu, na drodze jednak co chwilę stają uprzedzenia, nienawiść i wrogość z jakim spotykają się Palestyńczycy na całym świecie.

Przyznaję, że podobnie jak autorka przed wyjazdem do Izraela, nie miałem pojęcia o skali konfliktu, który toczy się w krainie drzew migdałowych i podobnie jak ona uznawałem Palestyńczyków i Izraelczyków za jedną nację. Propaganda czyniąca z Żydów pokrzywdzonych w wojnie jest na tyle skuteczna, że dopiero teraz zrozumiałem w jakiej sytuacji znajdują się mieszkańcy Palestyny. Autorka sprytnie uknuła logiczną fabułę opowiadająca o życiu głównego bohatera, śledząc zaś jego perypetie dyskretnie przypomina o tragicznych wydarzeniach historycznych. I o ile w przypadku zdarzeń z lat 60-tych ubiegłego wieku mogę sobie pozwolić na usprawiedliwienie mojej niewiedzy i traktować to jako dzieje minione, to nie sposób przejść obojętnie wobec niesławnej operacji „Płynny Ołów” z przełomu roku 2008/2009, gdzie na skutek użycia białego fosforu Izrael, w ciągu niespełna miesiąca, wymordował tysiąc dwustu Palestyńczyków. Takich zdarzeń jest tu więcej, ale są one jedynie tłem, które wzmacnia wymowę całości. Autorka skupia się na życiu codziennym bohatera i jego bliskich, ukazując jak ciężki jest los wrogów Izraela i jak ciężkie muszą oni znosić represje.

Zaskakujące, ale obok tych ewidentnie ciemnych tonów udało się pisarce przedstawić ciepłą, ale i przejmującą historię o nadziei, miłości i przyjaźni, która jest w stanie zmienić bardzo wiele. Nie oszukujmy się, że wszystko, ale przecież jak mawiają, „kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym spadaniem”. I wierzę, że ta powieść uczyni dla Palestyńczyków więcej niż setki przemów i bezsensownych walk Można oczywiście utyskiwać na prostotę języka i banalną, typową dla Amerykańskich nowelistów głównego nurtu formę prowadzenia fabuły. Niemniej, czy o poważnych sprawach nie lepiej czasem mówić jak najprościej? Może w tym tkwi siła „Drzewa migdałowego”, że zamiast opasłego moralitetu otrzymujemy łatwą w odbiorze książkę, która zwraca uwagę na ludzką tragedię? W ten sposób, nawet gdy ktoś się rozczaruje, nie będzie żałował, że stracił zbyt wiele czasu. Szczerze mówiąc jednak, nie wierzę, żeby ten utwór, nawet jeśli nie przypadnie do gustu gatunkowo, pozostawił kogoś obojętnym. Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-06-2014 o godz 18:30 przez: kobietatrzechbarw
Michelle Cohen Corasanti jest Amerykanką z żydowsko-polskimi korzeniami. Mieszkała między innymi w Hiszpanii i Egipcie. Spędziła również siedem lat w Izraelu. Obecnie wraz z rodziną mieszka w Nowym Yorku. Pochodzi z żydowskiego domu, w którym więzi z Izraelem były mocno podkreślane. Dzięki studiom na Uniwersytecie Hebrajskim otworzyły jej się oczy na nieszczęśliwy los Palestyńczyków. Kobieta ma nadzieję, iż kiedyś nastąpi pokój między Izraelem, a Palestyną. Myślę, że żaden pisarz, który nie zetknął się z opisywaną sytuacją, nie napisałby lepiej tej książki. Akcja debiutanckiej powieści Corasanti pod tytułem „Drzewo migdałowe” zaczyna się w momencie gdy życie pewnej palestyńskiej rodziny musiało zmierzyć się z trudną i bolesną zarazem sytuacją. Jedno z dzieci - mała dziewczynka o imieniu Amal została rozerwana na strzępy przez minę, na której stanęła goniąc motyla. Sytuacja ta rozegrała się na oczach jej rodziców i braci. Niebawem Palestyńczycy zostali wysiedleni, tracąc swój dom i gaj. Obok ich nowego miejsca zamieszkania znajdowało się tytułowe drzewo migdałowe, z którego Ahmad – najstarszy z dzieci, obserwował spółdzielnie rolnicze zakładane przez syjonistów masowo napływających do Palestyny podczas aliji. Patrzył na lepsze bogatsze życie. Podczas gdy jego rodzinie ledwo starczało wody do picia, tamci ludzie pływali w basenie i mieli jej pod dostatkiem. Chłopiec podczas jednej z nocy był świadkiem ważnego zdarzenia. Musiał zachować tajemnicę wyłącznie dla siebie, ponieważ jeśli spróbowałby o tym z kimś porozmawiać, jego bliscy zostaliby zabici. Sytuacja ta przyniosła za sobą poważne konsekwencje.

Czytając powieść wstrzymywałam oddech, jak gdybym tym mogła pomóc bohaterom. Moje oczy momentami stawały się wilgotne. Po przeczytaniu ostatniej strony długo myślałam o tym jak życie potrafi być niesprawiedliwie. Podczas gdy jedni mają wszystko, są bogaci, zasypiają spokojnie, nie bojąc się kolejnego dnia, inni walczą o spokój i życie rodziny. Ahmad - zaledwie dwunastoletni chłopiec nie mógł pojąć sensu wojny. Jego dzieciństwo zamiast być pełnym radości, zabawy i szczęścia, przepełnione było strachem. Bał się utraty bliskich, którzy byli dla niego ważniejsi od jego własnego życia. Ten chłopiec w jednej chwili musiał stać się głową rodziny i zaopiekować się matką oraz młodszym rodzeństwem.

Choć opowiedziana nam przez Michelle Cohen Corasanti historia jest fikcyjna to konflikt palestyńsko-żydowski w drugiej połowie XX wieku dzieje się się naprawdę. Pół wieku napięć politycznych i niechęci między Arabami, a Żydami na Bliskim Wschodzie o charakterze etnicznym, terytorialnym i religijnym. W tym czasie nasilił się brak akceptacji członków Ligii Państw Arabskich, nastąpiła okupacja brzegu Jordanu i Wzgórz Golan, powstało niezależne państwo palestyńskie, Jerozolima została podzielona na dwie stolice. Podejmowano wiele prób rozwiązania tego konfliktu. Główną była Inicjatywa Genewska. Niestety wojna trwa do dziś. Ile jeszcze ludzi musi zginąć by zapanował na świecie pokój? Nie wiem, chyba nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.

Jestem pod wielkim wrażeniem. Książkę polecam nie tylko osobom, które lubią historię. Sama nie przepadam za taką tematyką, jednak ta powieść wciągnęła mnie bez reszty. Jest to historia o miłości, sile przyjaźni i trudach dnia codziennego. Warto przez moment zastanowić się nad nią i docenić to co się ma. Nie zaobserwowałam żadnych minusów. Ładna szata graficzna, odpowiednia liczba stron, tytuł i prosty język trafiły w mój gust. Choć czyta się ją szybko i przyjemnie, co jakiś czas trzeba zatrzymać się i przemyśleć parę kwestii. Po przeczytaniu ostatniej strony czytelnik dostrzeże powagę sytuacji. Uważam, że trzeba nagłaśniać, pisać i rozmawiać o tym co dzieje się na świecie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
21-04-2015 o godz 23:55 przez: Rice and Pepper
Mały Palestyńczyk, Ahmed, żyje wraz z rodziną w Izraelu, w zapomnianej przez Boga i ludzi, wiosce. Zapomnianej niestety nie przez wszystkich, ponieważ regularnie ostrzeliwanej przez izraelskie wojsko i po woli okrawanej z otaczających ją żyznych ziem przez pobliski moszaw. Tłoczący się na coraz mniejszym skrawku ziemi, odgrodzeni od świata, żyjący w skrajnej nędzy Palestyńczycy z wioski Ahmeda regularnie spotykają się w miejscowej herbaciarni. Przy partyjce tryktraka słuchają audycji radiowych i w bieżących wiadomościach szukają nadziei na lepsze czasy. W tej trudnej sytuacji żyją tak, jak potrafią i czekają. Pewnej bezsennej nocy, ogarnięty chęcią działania, wciąż bardzo jeszcze młody i niewiele rozumiejący Ahmed, pomaga terroryście zakopać broń w pobliżu swojego domu, położonego na wzgórzu, osłoniętego gałęziami tytułowego drzewa migdałowego, budyneczku. Ta decyzja odmieni życie chłopca i jego rodziny, która zostanie wkrótce brutalnie rozdzielona, pozbawiona i tak już skromnego dobytku i środków do życia. Od tej chwili, kierowany wyrzutami sumienia Ahmed, poświęci swoje życie bliskim, których kiedyś tak bardzo zawiódł. Po latach ciężkiej i często upokarzającej pracy fizycznej okaże się, że dzięki ogromnej determinacji i niezwykłej bystrości umysłu, szesnastoletni palestyński chłopiec może stawiać się na równi, a nawet przewyższyć zdolnościami izraelskich rówieśników, a nauka i postęp stoją ponad wszelkimi podziałami. Życie nie oszczędzi jednak Ahmedowi kolejnych rozczarowań i smutków, które ostatecznie ukształtują jego charakter i zahartują ducha.

Książka podzielona jest na cztery części, z których każda stanowi odzwierciedlenie etapu życia Ahmeda. Mamy więc kolejno Rok 1955, 1966 i 1974, będące datami granicznymi tych etapów, ale też datami kluczowych dla życia bohatera momentów, oraz ostatni rozdział, Rok 2009, w którym spotykamy się z Ahmedem po latach. Tak jasne rozgraniczenie pomaga czytelnikowi odnaleźć się również w ogólnej chronologii wydarzeń na świecie, dzięki czemu książka zyskuje walory wykładu o historii, społeczeństwie i sytuacji politycznej kraju, o którym nie uczymy się na lekcjach historii. I ten właśnie aspekt powieści jest niezwykle wartościowy, bo stanowi pewnego rodzaju polemikę, dyskusję na temat przyczyn konfliktu, a także próbę pokazania podziałów między różnymi społecznościami, ale też wewnątrz nich. I o ile tło powieści jest niezwykle plastyczne, to występujące w niej postaci są już trochę bardziej jednowymiarowe, nie do końca złe, czy dobre, ale wciąż bardzo sztywne, wtłoczone w swoje ramy. Taki zabieg nie dziwi, jeśli założymy, że ostatecznie służą one podkreśleniu pewnych postaw i wartości typowych dla opisywanej kultury i czasu.

Mam wrażenie, że im książka jest lepsza, tym trudniej napisać jej recenzję. Książka, która porusza i wyzwala emocje to wręcz nie lada wyzwanie recenzenckie, bo uczucia opisać niełatwo. I pomimo małych niedociągnięć i bardzo oczywistego grania na uczuciach czytelnika Drzewo migdałowe muszę zaliczyć do piękniejszych książek, które miałam przyjemność przeczytać. Jest to też chyba jedyna pozycja, która wycisnęła ze mnie tyle łez, tych płynących z poczucia niesprawiedliwości i bezradności, ale też tych wynikających ze wzruszenia… Przyznam szczerze: płakałam jak bóbr w autobusach, tramwajach, na ruchomych schodach i we własnym łóżku. Autorka z wielkim wyczuciem wplotła przepiękną historię rodzinną w niezwykle drastyczny obraz Palestyny i Izraela II połowy XX i początków XXI wieku, tworząc całość pełną sprzeczności, wbijającą się w pamięć każdym, ozdobionym rysunkiem drzewa migdałowego, rozdziałem, ale też do bólu rzeczywistą.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-12-2014 o godz 17:23 przez: Elfik Book
Między Izraelem, a Palestyną trwa wojna. Izrael chce zdobyć ziemię palestyńską. Dwa narady, dwie religie dzielą ludzi i sprawiają, że wojna staje się okrutna i bestialska. Wszystkim brutalnym rzeczom przyglądają się dzieci, które nie są niczemu winne. Właśnie takim dzieckiem jest Ahmad. Od najmłodszych lat musi się przyglądać przemocy i śmierci. Musi sobie poradzić, gdy z każdą chwilą jego życie staje się gorsze, aż wreszcie nie wiadomo, czy to w ogóle da się nazwać życiem. Ciążą na nim wyrzuty sumienia. To była tylko impulsywna decyzja małego dziecka, które nie wiedziało, co się w okół niego dzieje, a zaważyła na całym życiu rodziny. Czy wybitne zdolności Ahmada pozwolą przeżyć rodzinie? Czy po tych wszystkich strasznych wydarzeniach można żyć jeszcze normalnie? Zapomnieć o nich?

O "Drzewie migdałowym" słyszałam wiele pozytywnych opinii. Zaintrygowało mnie to, ponieważ nie spotkałam się jeszcze z książką, która poruszałaby ten temat. Wojna między Izraelitami, a Palestyńczykami jest tylko dla nas faktem... niczym więcej. A jednak jest to temat, który powinien zwrócić naszą uwagę. Nie jest to odległe wydarzenia, które znamy wyłącznie z kart podręcznika od historii. Właśnie dlatego z takim zafascynowaniem zaczęłam czytać tę książkę.

Historia opowiada o życiu wybitnego człowieka, który musiał poradzić sobie ze śmiercią i cierpieniem. Ahmada poznajemy jako siedmioletniego chłopca, który był świadkiem tragicznej śmierci swojej młodszej siostry. Od tej chwili bacznie przyglądamy się jego życiu, które z czasem zamienia się w piekło. Powieść pokazuje nam sceny, których nawet nie umiemy sobie wyobrazić, gdyż nigdy czegoś takiego nie przeżyliśmy. Jest to dla nas abstrakcja, która niestety okazuje się prawdziwa. Mimo tych wszystkich brutalnych scen, przerażających wydarzeń znajdujemy w tej historii nadzieję, która jest potężna i silna. Według mnie jest to mistrzostwo pani Corasanti. Trudno wyobrazić sobie książkę, pokazującą wojnę od najstraszniejszej strony, a tymczasem dać nadzieję i wiarę. To niezwykłe jakich uczuć doznałam, czytając.

Książka sprawiła, że zaczęłam doceniać swoje życie. Mimo że jestem optymistką, często narzekam. A historia Ahmada sprawiła, że zadałam sobie pytania: "Czy mam na co narzekać? Czy nie jestem szczęśliwa?". W porównaniu do bohaterów powieści mam co jeść, nie muszę się martwić, że w każdej chwili mój dom zostanie zniszczony, a rodzina zamordowana. Żyję bez lęków, a rodzina Ahmada nie dostała tego daru. Bardzo mi się też podobało, że autorka ukazała konflikt z obu stron, mimo że głównym bohaterem był Palestyńczyk. Corasanti pokazuje nam politykę, jej działanie, lecz ostatecznie pozwala nam decydować i wyrażać własne zdanie na ten temat. Nie narzuca nam niczego. Decyzja należy wyłącznie do nas.

Poza tym nie można nie pokochać Ahmada. Jest to postać niezwykła, pełna wiary i zaufania. Ukazuje ludzkie słabości oraz możliwości, które są wielkie. To jest wola życia, która sprawia, że rzeczy trudne lub wręcz niemożliwe są wykonalne, gdy tylko chce się zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, a żeby to zrobić trzeba żyć. To nie jest historia pełna akcji. Czasami jest powolna i mozolna, tak jak nasze życia. Gdy czytałam, czułam się, jakbym należała do tamtego świata i ode mnie zależało wiele rzeczy. Moje życie przebiegało dokładnie tak, jakbym tam była.

Powieść mimo prostego języka i wielu wydarzeń jest trudna. Trzeba się skupić i wysilić całą swoją wyobraźnię. Jak wcześniej pisałam, dała mi ona nową wiedzę i namiastkę rzeczy, o których nie miałam pojęcia, zmieniła moje spojrzenie na świat. Zyskałam nadzieję połączoną z realizmem i wiedzą. Polecam ją każdemu, kto jest na tyle dojrzały i silny, by przebyć drogę przez piekło.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-06-2014 o godz 22:33 przez: SemperFidelis
Palestyna to na swój sposób piękna kraina, wyróżniająca się potężnymi drzewami migdałowymi, które dodają jej uroku. Owoce migdałowca symbolizują cierpliwość w pokonywaniu trudów. Dopóki nie skończyłam książki, nie wiedziałam, jak dobrze oddany jest w niej jej tytuł. Symbolizuje on głównego bohatera, któremu na drodze do szczęścia stanęła wojna, bieda, lecz przede wszystkim ludzie nienawidzący go za bycie arabem.

Swoje urodziny zazwyczaj spędzamy w wyjątkowy sposób, by później miło wspominać to radosne święto. Dwunaste urodziny Ahmada miały być takie same. Mimo niewielu pieniędzy, rodzice chłopca przygotowali prawdziwie uroczyste przyjęcie. W kraju, w którym toczy się wojna, mało sytuacji kończy się szczęśliwie. Ten dzień młody Palestyńczyk – główny bohater – rzeczywiście wspominał będzie do końca życia, i jak można się domyślić, nie będzie to przyjemne wspomnienie. Tego dnia zmieniło się wszystko, tego dnia świat Ahmada zawalił się, tego dnia zabrano jego ojca do więzienia, a malutką siostrę zabito…

Życie w palestyńskiej wiosce, w drugiej połowie XX w. z pewnością niczym nie przypomina naszego współczesnego i komfortowego bytu. Gdy ojciec dwunastoletniego chłopca przymusowo opuścił dom, nikt nie zainteresował się resztą rodziny. To dla nas nieprawdopodobne, ale nawet matka nie jest w stanie zająć się rodziną. Kobiety w tej kulturze wykonywały prace nakazane przez najważniejszego mężczyznę w rodzinie, a w tym przypadku taką osobą został Ahmad – dziecko, które z dnia na dzień musiało dorosnąć. Wyobraźcie sobie, że nasz główny bohater musi teraz iść do ciężkiej pracy, aby zdobyć pieniądze na pożywienie dla całej (dość sporej) rodziny. Gdy wraca do domu, którego funkcję pełni dla niego namiot, codziennie dostaje ten sam posiłek, ryż z dodatkiem migdałów. Przygnębiające życie, bez perspektyw na jego polepszenie. Założę się, że niejeden z nas psychicznie by się załamał, że to byłoby za wiele. Zaskoczę was jednak, dla Ahmada to beznadziejne życie było walką - wielką bitwą - którą stoczyć trzeba z samym sobą. Nie napisałam o jeszcze jednej rzeczy – Ahmad- był niesamowicie uzdolniony matematycznie, pewnego dnia zyskuje stypendium i wyjeżdża. Staje przed trudnym wyborem opuszczenia rodziny, żeby w przyszłości zapewnić im lepsze warunki życia. Zawalczył o siebie, o rodzinę, o przyszłość.

Rozpisałam się o fabule i głównej postaci, jednak pragnę przedstawić wam, choć namiastkę tego, o czym jest książka, i jak niezmiernie jest wartościowa. Jej wymowa ukazuje rolę przebaczenia, rolę miłości i nienawiści w naszym życiu. Nie jestem w stanie policzyć chwil, w których wylewałam morze łez nad niesprawiedliwością ludzką. Nie jest to niesprawiedliwość Boża, bo to ludzie gotują sobie nawzajem tak okrutne życie. Najwspanialszą postacią w książce był dla mnie Baba, ojciec Ahmada, który znalazł sposób na szczęście, znalazł swoją drogę do odkupienia – miłość do każdego człowieka, nawet największego wroga. Ta postać przez całą powieść była dla mnie wzorem do naśladowania, przedstawiała, że nie trzeba mieć ukończonej szkoły wyższej, żeby posiąść wielką mądrość.

„Drzewo migdałowe” wzruszyło mnie do łez, pokazało, czym jest prawdziwa miłość oraz, że warto wybaczać i szukać w ludziach dobroci, bo nikt nie jest zły z wyboru, to sytuacje, które nas spotykają, a raczej to jak na nie reagujemy, kształtują naszą osobę. Niezmiernie cieszę się, że miałam przyjemność przeczytać książkę, która wskazała jak żyć, jak wykorzystywać każdą sekundę. Dziękuję Michelle Corasanti za powieść, której nigdy nie zapomnę.

„Źli muszą wierzyć, że jesteśmy od nich gorsi, żeby usprawiedliwić to, jak się z nami obchodzą. Niestety nie rozumieją, że wszyscy jesteśmy tacy sami.”
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-08-2014 o godz 10:08 przez: kate627
„Dobre rzeczy utrudniają wybór, złe rzeczy nie pozostawiają wyboru.”

Ta historia rozpoczyna się od straszliwego wydarzenia w młodym życiu Ahmada. Chłopiec w wieku zaledwie siedmiu lat odczuł, czym jest ból straty bliskiej ci osoby. Jego młodsza siostrzyczka, która miała ledwie roczek wbiegła ma pole pełne min, na które weszła, ponieważ ganiała kolorowego motylka. Nastąpiła na jedną z bomb i nie pozostało z niej zbyt wiele. Ahmad był świadkiem wielu wydarzeń, które zmieniły jego świat. Żył ze świadomością, że jego narodem rządzi wojna – gniew i nienawiść skierowana do oprawcy. Jednak on starał się być ponad to. Słuchał się swojego ojca, który uważał, że nienawiść do niczego nie prowadzi, że jest to „karanie samego siebie”. Ich rodzina nigdy nie miała lekko, jednak chłopiec nigdy nie przypuszczał, że w ciągu kilku chwil świat może ulec nieodwołalnym zmianom. W dwunaste urodziny Ahmada do ich domu zapukali żołnierze, którzy oskarżyli ojca chłopca o terroryzm. Został on zabrany i przez długi czas rodzina nie wiedziała, co się z nim dzieje. Jednak oni mieli większe kłopoty na głowie. Żołnierze spalili ich dom i zabronili budowania kolejnego. W szóstkę musieli żyć w namiocie i żywić się owocami migdałowca, który koło nich rośnie. W końcu Ahmad i Abbas, jego młodszy o rok brat, rzucili szkołę i postanowili pójść do pracy na budowie. Pracowali bardzo ciężko, jednak to nie zawsze wystarczało. Nadal głodowali i często jedli ryż z migdałami. W pewnym momencie Ahmad dostał życiową szansę szlifowania swojego geniuszu. Jednak w tym wypadku musiałby opuścić rodzinę. Skąd mieliby oni mieć pieniądze? Chłopak staje przed ważnym pytaniem – przyszłość czy teraźniejszość? Co jest ważniejsze?

Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że przeczytam kiedyś książkę opowiadającą historię Palestyńczyka. Zwyczajnie nie gustuję w pozycjach, które nie są fantastyką [oprócz NA, ale to inna bajka]. Nie mam pojęcia co ostatecznie popchnęło mnie do poproszenia wydawnictwa o tę książkę, jednak muszę przyznać, że była to bardzo dobra decyzja z mojej strony. Warto było poświęcić kilka chwil tej opowieści.

Co mi się w niej podobało? Długo by wymieniać, jednak postaram się przynajmniej najważniejsze plusy Wam przekazać. Zacznijmy od pomysłu. Autorka w tej książce przedstawia nam historię Palestyńczyka urodzonego w 1948 roku. Poznajemy nie tylko jego życie, ale również to, co działo się w tamtych czasach w Izraelu. Jak świat był odmienny.

W poznaniu historii Ahmada pomaga świetny styl autorki. Dzięki niemu tą opowieść czyta się niesamowicie szybko i połyka się po prostu kolejne litery. Akcja ani na chwilę nie pozwala nam się zatrzymać. I może nie pędzi na łeb, na szyję, to jednak nie pozwala się od niej oderwać.

Dużym plusem są świetnie wykreowani bohaterowie i cudownie zbudowana fabuła. Ani trochę nie wydaje się być ona sztuczna jak to z niektórymi pozycjami bywa. Dzięki temu całkowicie zatracamy się w niesamowity świat wojny, w którym tak naprawdę nigdy nie chcielibyśmy żyć. Dzięki temu poznajemy prawdę.

Tak naprawdę to nie mam pojęcia jak mam ująć w słowa to co chciałabym Wam przekazać. Jak powiedzieć, że ta pozycja wycisnęła na mojej duszy niezatarte znamię? Jak powiedzieć, że świat w niej przedstawiony to istne mistrzostwo świata? Jak powiedzieć, że nigdy o niej nie zapomnę?

Myślę, że do tej książki idealnie pasuje powiedzenie: po burzy zawsze wychodzi słońce. Trzeba tylko czasem na nie poczekać.

Podsumowując, polecam tę książkę każdemu. Wszyscy powinni poznać historię, która nie zawsze pozwalała na radość. W której można odkryć najróżniejsze odcienie rzeczywistości…
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-08-2014 o godz 08:53 przez: Samash
Głównym bohaterem Drzewa migdałowego jest młody, inteligentny Palestyńczyk Ahmad. Wraz z rodziną mieszka w strefie ciągłej wojny. Tuż za ich domem znajduje się wielkie pole minowe. Pewnego dnia zdarzyła się tragedia. Malutka siostra Ahmada, Amal, wbiegła za motylem na owo pole. Ten czyn był tragiczny w skutkach. Cała rodzina pogrążyła się w rozpaczy. Nadomiar złego na dniach pojawili się żołnierze i zabrali im dom wraz z polami, na których mieli sady pomarańczy.

Od tego wydarzenia ich życie przewraca się do góry nogami. Trafiają do niewielkiej chatki, która nawet w połowie nie przypomina ich poprzedniego domu. Baba, ojciec Ahmada, ciężko pracuje i próbuje przekazać jak najwięcej mądrości swoim dzieciom, zwłaszcza dwójce najstarszych synów, czyli Ahmadowi i Abbasowi. Wpaja im, że najważniejszy jest pokój. Wojna nie jest rozwiązaniem żadnego konfliktu. Nowy dom palestyńskiej rodziny znajduje się w cieniu drzewa migdałowca. Pewnego dnia nadchodzą urodziny Ahmada, a jego rodzina postanawia zorganizować z tej okazji przyjęcie. W noc poprzedzającą dwunaste urodziny w domu młodego bohatera pojawiają się terroryści i każą chłopcu schować ich broń, grożąc, że jeśli komuś powie to tego pożałuje. Zastraszony chłopak spełnia ich żądania i chowa pakunek pod drzewem migdałowca. Następnego dnia w ich domu pojawia się wojsko, odkrywają broń i oskarżają Babę o terroryzm. Pomimo tego, że wszystkiego się wypiera to i tak zostaje aresztowany. Ahmad z krwawiącym sercem pozwala na to i nic nie mówi. Jego przyjęcie urodzinowe poszło w niepamięć, a rodzina została w domu załamana.

W takiej sytuacji Ahmed musi iść do pracy, aby utrzymać rodzinę. Porzuca szkołę pomimo protestów swojego nauczyciela i udaje się do pracy w to samo miejsce, w którym pracował jego ojciec. Wraz z nim do pracy poszedł Abbas, który był na tyle uparty, że nie dał sobie wyperswadować tej decyzji. Ahmed jest chłopakiem niezwykle uzdolnionym, posiadającym niezwykłe umiejętności z dziedziny nauk ścisłych. Liczby są jego światem i w nim odnajduje spokój. Niestety musi porzucić ten świat na rzecz świata pełnego ciężkiej pracy ponad siłę.

Nauczyciel młodego Palestyńczyka postanawia nauczać go po pracy, gdyż wie, jaki talent drzemie w tym młodym człowieku i nie chce, aby ten go zmarnował. Pewnego dnia w pracy wydarza się straszny wypadek. Abbas spada z piętrowego budynku i odnosi ciężkie obrażenia. Trafia w stanie krytycznym do szpitala i nie wiadomo, czy przeżyje. Jak potoczą się dalsze losy rodziny Ahmeda Hamida? Co z Babą i Abbasem? Czy Ahmad poświęci się pracy na rzecz rodziny, czy wykorzysta swój talent do nauk ścisłych?

Powieść Drzewo migdałowe jest powieścią, która niesie za sobą ogromne przesłanie. Najważniejsze jest pokój ponad wszystkie konflikty. Czytając tę książkę byłam absolutnie zdumiona i oczarowana faktem, iż tak młody człowiek ma tyle mądrości i cierpliwości. Jest osobom niezwykle uzdolniona i ponad wszystko kochającą swoją rodzinę. Jest również niezwykle doświadczonym przez życie nastoletnim chłopcem, który dźwiga na swoich młodych barkach los całej rodziny. Fabuła książki jest interesująca i wciągająca. Gdy rozpoczynałam czytanie Drzewa migdałowego nawet nie spostrzegłam się, gdy czytałam ostatnią stronę. Muszę przyznać, że kończyłam czytanie książki z ogromnym żalem, gdyż niezwykle się zżyłam się z bohaterami. Przeżywałam wraz z nimi ich szczęścia i nieszczęścia.

Reasumując, nie mogę napisać nic innego niż to, że jest to fantastyczna książka, która niesie za sobą ogromne przesłanie. Zdecydowanie Drzewo migdałowe mogę zaliczyć do swoich ulubionych książek.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
05-11-2014 o godz 23:35 przez: booksofmeworld
Drzewo migdałowe to fascynująca i poruszająca historia, w której nienawiść, przemoc, bieda i walka o przetrwanie łączą się z miłością, oddaniem, umiejętnością przebaczania i ogromną nadzieją. Historia, która pokazuje, jak bardzo cierpią niewinni, którzy znajdują się w centrum politycznych rozgrywek. Historia, w której właśnie ci niewinni starają się walczyć o swoją wolność.

Główny bohater Ahmad Hamid jako najstarsze dziecko w rodzinie już w wieku jedenastu lat musiał zmierzyć się z tragedią, kiedy to jego niczego nieświadoma siostra wyszła poza ogrodzenie, gdzie znajdowało się pole minowe, nie miała najmniejszych szans na przeżycie. Ahmad dorasta w ciężkich warunkach, a tytułowe drzewo migdałowe wydaje się być jedynym stałym punktem w życiu chłopaka, które było świadkiem nienawiści i odwiecznego konfliktu między Izraelem i Palestyną. Niestety śmierć najmłodszej siostry Ahmada mogłaby się wydawać kamieniem wywołującym lawinę nieszczęść, jego ojciec trafia do więzienia, rodzina Hamidów traci dom i musi żyć w namiocie, śmierć drugiej siostry, wypadek brata Abbasa, a jedynym ratunkiem dla całej rodziny wydają się być studia wybitnie uzdolnionego Ahmada.

Chociaż jest to debiut autorki, książka została napisana w doskonały sposób i pokazuje, jak wielkie znaczenie mają wybory, których dokonujemy każdego dnia. Gdyby nie to, że za namową swojego nauczyciela ze szkoły chłopak zgodził się wziąć udział w konkursie matematycznym, nie udałoby mu się poprawić warunków życia całej rodziny. Co więcej, będąc już na studiach spotkał się z podobnym traktowaniem przez Izraelczyków, jak w swojej rodzinnej wiosce, a mimo to dążył do wyznaczonego sobie celu. Michelle Cohen Corasanti łącząc losy Ahmada i jego izraelskiego wykładowcy Menachema, którzy z czasem stali się najlepszymi przyjaciółmi pokazała, że uprzedzenia nie są czymś stałym, można się ich pozbyć, co mogłoby być pierwszym krokiem do porozumienia.

Trzeba również wspomnieć, że tytuł książki jest idealnie dopasowany, gdyż oprócz tego, że drzewo było ostoją dla głównego bohatera to w trudnych chwilach wyżywiło całą jego rodzinę, a grafika gałęzi drzewa migdałowego przy każdym rozdziale sprawiała, że czuło się nadzieję, że może właśnie w danym rozdziale wydarzy się coś, co odmieni życie Ahmada i wreszcie uśmiechnie się do niego szczęście.

Muszę przyznać, że na początku nie było mi łatwo wciągnąć się w historię, może dlatego, że autorka od samego początku rzuca czytelników na głęboką wodę i nie próbuje nikogo oszukać, że będzie to historia o krainie miodem i mlekiem płynącej, jednak z każdą przewróconą stroną zaczynałam bardziej przeżywać czytaną historię i kibicować głównemu bohaterowi. Kiedy już myślałam, że zaczyna mu się układać, autorka sprowadzała mnie na ziemię, co może być trochę przytłaczające, ponieważ czasem ciężko się pogodzić z tym, jak wiele ci ludzie musieli wycierpieć przez wojnę, której nigdy nie chcieli. Były również momenty, w których rodzina Ahmada wywoływała we mnie podobne uczucia, a w szczególności jego matka i brat Abbas, którzy w ogóle nie rozumieli, że jego studia mają na celu polepszenie ich sytuacji życiowej, rzadko brali pod uwagę jego uczucia i ciągle próbowali go emocjonalnie szantażować.

Drzewo migdałowe daje czytelnikowi do zrozumienia, że powinien zweryfikować swój system wartości, powinien zastanowić się, co tak naprawdę w życiu jego, jak i jego bliskich jest ważne, ale jednocześnie potrafi zmotywować do działania, jest to historia, która poruszy każdego, a z każdą przewróconą stroną będzie się trudniej od niej oderwać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji