4/5
06-12-2016 o godz 23:01 przez: Niebieska zakładka
W czasach, kiedy na okładkach magazynów ciężko znaleźć osoby 40+, a twarze większości znanych, którzy przekroczyli ten wiek, są ponaciągane do granic możliwości – zapiski staruszka z amsterdamskiego domu opieki, wnoszą powiew czegoś absolutnie nowego.

Na przekór współczesności, w których starość stała się tabu – Hendrik Groen snuje swoją powolną opowieść o codzienności, którą żyją porzuceni przez bliskich staruszkowie. Dbanie o to, by nie zapomnieć pieluchy, szykowanie się na „wycieczkę” do pobliskiej restauracji, dyscyplinowanie się nawzajem, by nie narzekać – to właśnie seniorów zajmuje najbardziej.

Idea napisania powieści-pamiętnika z perspektywy mężczyzny 80+ jest jak najbardziej zacna, bo zwraca uwagę na problemy osób starszych. W końcu od czasu słynnego filmu „Dwaj zgryźliwi tetrycy” minęło ponad dwie dekady, a sam temat seniorów jest jakby wciąż spychany na dalszy plan. Jeszcze tylko dodanie odrobiny humoru do narracji – i książkowy bestseller mamy murowany.

Z opinii, które znalazłam w internecie, oryginalny pomysł połączony z dowcipem faktycznie chwycił, i „Dopóki życie trwa” stało się międzynarodowym bestsellerem (podobnie jak pierwsza część pamiętnika Hendrika pt. „Małe eksperymenty ze szczęściem”). Wszędzie spotykam się z pozytywnymi opiniami, a redaktorzy Polskiego Radia Czwórki porównali nawet Groena do najsłynniejszej postaci piszącej pamiętnik. „Każdy ma swoją Bridget Jones, seniorzy też” – napisali.

Nie dziwne więc, że miałam ogromne nadzieje odnośnie tej publikacji. Jest jednak coś, co nie pozwala mi się zgodzić z powszechnymi „ochami i achami”. Chodzi mianowicie o… brak głębi w tym wszystkim. O ile pomysł na książkę oceniam 10/10, to realizację już na 3/10 (co daje mniej więcej średnią 6). Spodziewałam się czegoś zupełnie innego – owszem, opowieści staruszka o roku spędzonym w domu spokojnej starości, ale jednak z przesłaniem.

Tymczasem zabrakło mi jakichkolwiek refleksji czy głębszych przemyśleń Hendrika na temat życia. Może nawet jakichś wniosków: jak żyć, by niczego nie żałować lub co jest naprawdę istotne w życiu? Co sędziwy narrator doradziłby sobie młodszemu? Z czego jest dumny, a co zrobiłby inaczej? – takich przemyśleń bardzo mi tu brakowało.

Dostałam jedynie suche (i bardzo dokładne) zapiski tego, co bohater porabiał danego dnia. Na przykład spotkał się z kolegą z klubu StaŻy, rozwiązywał zagadkę, kto podkładał owoce w ośrodku, kandydował do rady mieszkańców, itd. Tylko fakty, fakty i suche fakty. Może gdyby poza nimi (i nikłym dla mnie humorem), znalazła się jakaś znacząca refleksja, oceniłabym tę książkę wyżej. Pozostaję jednak po tej lekturze z dużym niedosytem…
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-11-2016 o godz 21:38 przez: DjWierzbix
Cudowna książka. Kto czytał pierwszy tom ten wie jak zabawnie potrafi być 😊 Bardzo polubiłam Hendrika i wróciłam do jego klubu niczym jedna z nich. Wśród starszych ludzi czas płynie inaczej. Mają też oni całkiem inne spojrzenie na świat, a dzięki temu dziennikowi możemy go zobaczyć takim i my. Razem z tymi ludźmi przeżywamy stratę, przemijanie, lęk, choroby. Dziennik jest czasem zabawny, czasem wzruszający. Hendrik w charakterystyczny dla siebie sposób porusza trudne tematy. Wiele się zmieniło od czasów "Małych eksperymentów ze szczęściem". Nie mogłam uwierzyć jak wiele... dzięki tej książce uświadomiłam sobie jak ulotne jest życie. Jak szybko mija czas i nie warto go marnować. Dopóki jest się młodym, ma się zdrowie i wyrwę do życia trzeba żyć z całej siły, bo czas nie jest dla nas łaskawy. Wiem, że to banały, jednak człowiek po takich lekturach siada i myśli... I się zastanawia, czy aby na pewno robi wszystko co najlepsze ze swoim życiem. Gdy czas zabierze nam młodość, siły i zdrowie to co nam pozostanie? Wspomnienia. A żeby je mieć musimy żyć pełnią życia. Książka bardzo motywuje i udowadnia, że trzeba iść przez całe życie z podniesioną głową. Relacja z codzienności w domu opieki. Relacja, która na pewno nie da o sobie zapomnieć. Opisywani są tutaj prawdziwi ludzie. Ludzie, którzy tak jak my mają wady i zalety. Ludzie z chorobami wieku starczego i ich sposoby na przeciwności losu. Wzruszenie gwarantowane! Ja pokochałam Hendrika już jakiś czas temu. Ta książka mnie nie zawiodła. Polecam serdecznie, a jeżeli jeszcze nie znacie pierwszego tomu to koniecznie musicie nadrobić braki. Daję 9/10!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-12-2016 o godz 21:56 przez: Varia
Kiedy banalność urasta do rangi sensacji, a własna sprawność staje pod znakiem zapytania.

Domniemania o zamknięciu ośrodka, owoce podrzucane w dziwnych miejscach i hasło przyświecające codzienności by nie żałować pieniędzy na drobne przyjemności. I niby to wszystko takie zabawne i beztroskie, jednak wplatane tu i ówdzie słowa na temat córki i fundacji De Einder ukazują prawdziwe oblicze starości.

Szczęście i tęsknota, jedno połączone z drugim. Tak Hendrikowi upływają kolejne dni, przepełnione radością i smutkiem, wspomnieniami minionych chwil.

Między budyniem, a środkami na depresję pojawia się kolejna trafna i szczera opowieść o czasie i przemijaniu. Mam wrażenie, że jest tu jeszcze więcej Hendrika, a jego umiejętności reporterskie wbrew upływowi czasu, stają się lepsze. Śmiało mogę powiedzieć, że nowy Sekretny dziennik to na równi z Im szybciej idę tym jestem mniejsza, jedna z najlepszych książek o starości - lekka, ale podszyta głęboką treścią.

Kolejne spotkanie i kolejna okazja do pełni zachwytu. Hendrik obiecuje, że od stycznia zacznie pisać powieść o dwóch staruszkach - trzymam go za słowo.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-11-2016 o godz 00:47 przez: slykas
Piękna książka. Trochę do śmiechu, trochę do łez. Trochę życiowo, a trochę absurdalnie.
Całościowo uznaję ten dziennik za jeszcze lepszy niż "Małe eksperymenty ze szczęściem".
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
07-03-2021 o godz 09:19 przez: Anonim
Gdyby ktoś miał chwilę polecam moją recenzje wideo: https://youtu.be/j979NKmslU8. Pozdrawiam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Mniej recenzji Więcej recenzji