Swoją upolowałam na Targach Książki w Krakowie. Dosłownie upolowałam, bo znikały, jak świeże bułeczki. A potem zatraciłam się na dwa wieczory i choć do świąt daleko, ja poczułam ich magię, ale nie tą światełkową, bombkową i choinkową. Poczułam miłość, wiarę i nadzieję, tak potrzebne dziś, gdy puste miejsce przy stole już zanika, a blichtr przysłania to, co ważne. W tej książce znalazłam to wszystko i jeszcze więcej. Śmiałam się i płakałam. I żal mi było odejść z tego bloku, od tych ludzi... Piękna, ciepła, delikatna opowieść o tym, czego nie wolno nam zgubić. Polecam nie tylko od święta.
Ciepła i pełna humoru powieść, w której nie brakuje także głębszych przemyśleń i poważnych refleksji. Idealna jeśli szukamy książki, która wprowadzi nas w okres zbliżających się świąt. Polecam!