5/5
16-08-2018 o godz 19:33 przez: Patrycja Cyrych
W pierwszej części przygód Paige S. Shannon wprowadziła w nas niesamowicie wykreowany świat jasnowidzów i z czystym sumieniem muszę przyznać, że w „Zakonie Mimów” nie zniżyła poziomów, a wręcz jeszcze bardziej zaszalała. Trzeba przyznać, że styl pisarski Shannon mnie fascynuje. Autorka ma bogatą wyobraźnie i przestawia swoją wizję czytelnikowi w sposób całkowicie pochłaniający. Jej wizja świata jasnowidzów jest spójna, bogata i szczegółowo przekazana w książce. Bez problemu możemy wczuć się w mroczny świat, gdzie ludzie są ślepcami, a światem rządzą istoty obdarzone darem komunikowania się z zaświatami. Każde wprowadzone przez Shannon nazewnictwo jest obrazowe i adekwatne do opisywanego zjawiska, rzeczy, czy też zachowania. Świat przedstawiony przez autorkę pochłonął mnie bez reszty, oderał od rzeczywistości i przeniósł do innego wymiaru. „Przeżyłam i rodzina Sargas odczuje to boleśnie…” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.134) W drugiej części Paige powraca do domu – do Siedmiu Pieczęci, które mają zapewnić jej ochronę, stabilizację i bezpieczeństwo. Ale czy na pewno jest bezpieczna? Czy przyjaciele okażą się przyjaciółmi? Czy wróg nadal będzie wrogiem? Szczęście Paige z powrotu do domu i odzyskania wolności nie trwa długo, a wręcz prawie wcale. Okazuje się, że jest najbardziej poszukiwanym zbiegiem Sajonu – rząd wykorzystuje wszelkie dostęne środki, aby ją złapać. Ponadto Nashira ze swymi podwładnymi chce dokonać na głównej bohaterce krwawej zemsty za zdradę i nieposłuszeństwo. Jaxon Hall dba o swoje – czy Paige jest jego faworytą, przyjaciółką i powierniczką? Czy też może to jedynie maska sprytnego gracza? Czy Bohaterka jest bezpieczna w swoim domu, wśród przyjaciół, współpracowników i pracodawcy? W końcu panuje przekonanie, że „Siedem Pieczęci nie ma przyjaciół. Tylko tych, którzy mogą nas złamać i tych którzy nie potrafią tego zrobić…” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.226). Shannon zachwyca nie tylko wspaniale wykreowanym światem i szczegółami w nim opisanymi, ale również rozwojem bohaterów, ich przemianą i dojrzewaniem. Na oczach czytelnika Paige staje się odważna, waleczna, ale jednocześnie nie zapomina o swoich korzeniach i broni tego co kocha. Postać Naczelnika kompletnie mnie zauroczyła. Z jednej strony zimna, niebezpieczna kreatura z zaświatów, a z drugiej strony wrażliwy kochanek potrzebujący miłości i uznania. Z jednej strony w książce mamy do czynienia z zakazanym romansem, ale tak subtelnym, że czytelnik nie musi obawiać się odejścia od fabuły. Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej – prawda? Dlatego uczucia łączące Paige i Refaitę tak bardzo fascynuje. Ich uczucie jest głębokie, ale również śmiertelnie niebezpieczne. Czy bohaterowie sprzeciwią się wszystkim swoim życiowym zasadą żeby być razem? „Słowa dodają skrzydeł nawet tym zdeptanym, załamanym i pozbawionym całej nadziei” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.202) Ale czy słowa wystarczą? Czy Paige zjednoczy świat jasnowidzów i Refaitów? Czu uda jej się poprowadzić odmieńców do wolności? Czy świat stanie w płomieniach? Czy prawda wyjdzie na jaw i poprowadzi ludzi do zwycięstwa? Czy Paige wystarczy siły i charyzmatyczności? Miejmy nadzieje, że bohaterom się powiedzie, w końcu „nadzieja to fundament rewolucji. Bez niej jesteśmy tylko prochem, który czeka, aż porwie go wiatr…” („Zakon Mimów” S. Shannon, s.134). Obie części The Bone Season są numerem 1 w moim czytelniczym roku. Nie potrafię wskazać niczego co by mi w powieściach Shannon przeszkadzało. Także zachęcam wszystkich do „Zakonu Mimów” i pierwszej części serii „Czasu Żniw” – bo to powieść szyta na miarę. Czysta petarda w fantastycznym świecie. Książka zarówno dla młodych, jak ich tych w kwiecie wieku. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-04-2015 o godz 16:35 przez: Paulina Topolewicz
Czas Żniw wspominam jako bardzo dobrą książkę. Chociaż czytałam ją jakiś czas temu nadal na samą myśl o tej lekturze, robi mi się bardzo miło na sercu. Byłam bardzo szczęśliwa kiedy otrzymałam przedpremierowo Zakon Mimów, czyli drugi tom tej historii, wraz z pięknym listem. W tym momencie coraz bardziej nie mogłam doczekać się lektury i miałam wielką nadzieję, że będzie tak samo fenomenalna i świetna jak Czas Żniw. Ale jednak nie była.

Od kiedy Paige uciekła z kolonii karnej Szeol I nie wszystko idzie po jej myśli. Tylko garstce uciekinierom udaje się przeżyć na ulicach Londynu. Sajon czuwa i każdy z ocalałych musi mieć się na baczności. Główna bohaterka ma jednak swoją misję - pragnie za wszelką cenę przekazać społeczności jasnowidzów informację o Refaitach i Emmitach. Jednak Paige musi sie ukrywać, ponieważ rozpoczyna się polowanie na śniącego wędrowce.

"Rzadko kiedy opowieść zaczyna się od początku. Bywa jednak, że to właśnie koniec jest początkiem."

Na wstępnie chciałabym powiedzieć, że książka nie była taka zła i chwilami bardzo miło mi się ją czytało, jednak nie powalała na kolana. Tak jak Czas Żniw naprawdę mnie wciągnął, od samego początku zaskoczył, a ostatnie strony wręcz rozbiły mnie na kawałki, to Zakon Mimów jedynie sprawił, że miło spędziłam czas. Tylko tyle. I z jednej strony czuję naprawdę wielki zawód, lecz z drugiej jest mi to obojętne.

Trochę zabrakło mi tego klimatu, który dało się odczuć w Czasie Żniw. I chociaż bohaterowie nic się nie zmienili, dalej potrafili zaskoczyć mnie swym charakterem, podejściem do życia i zachowaniem, to jednak w pierwszym tomie bardziej się do nich przywiązałam. Być może brak tego czegoś spowodowany jest tym, iż wydarzenia w Zakonie Mimów dzieją się w Londynie.

"Słowa, mój wędrowcze... słowa są wszystkim. Słowa dodają skrzydeł nawet tym zdeptanym i pozbawionym całej nadziei..."

Pomimo tego uważam, ze Samantha Shannon świetnie ukazała rzeczywistość w jakie żyła Paige. Strony tej książki przesiąknięte były prawdą o nas samych, która w każdym akapicie, rozdziale i części, aż wołały do czytelnika. Nigdy nie spotkałam się z tak świetnym przedstawieniem innego świata, w tym wypadku świata duchów i jasnowidzów. I chociaż naprawdę chwilami mnie to nudziło, to jednak dalej darzę autorkę tej serii wielkim szacunkiem, ponieważ do tej pory nie spotkałam się jeszcze z tak dobrze przedstawioną fabułą, bohaterami, którzy tak świetnie wykreowani, z wyrazistymi duszami, do razu stają się przyjaciółmi czytelników oraz z wieloma zaskakującymi wątkami, które skradają serce odbiorców. I jeśli ktoś kiedykolwiek zdobędzie się na to, aby spróbować pobić panią Shannon, z chęcią poznam jego zmagania i ocenię, czy można napisać coś o wiele lepszego.

I chociaż nadal oczarowana jestem historią Paige, jej duchem walki, wyborami i sytuacji, w której się znalazła, Zakon Mimów nie porwał mnie aż tak bardzo jak Czas Żniw. Chwilami bardzo się nudziłam, innym razem nie mogłam oddychać, ponieważ bałam się o bohaterów tej książki lub byłam zszokowana tym jak rozgrywa się akcja dzieła pani Shannon. Zdecydowanie polecam tę historię i chociaż drugi tom lekko mnie rozczarował, to dalej stoję przy tym, iż jest to godna poznania seria. Jeśli macie już za sobą Czas Żniw, to kolejny tom jest zdecydowanie obowiązkiem, jednak moim zdaniem nie pobił on debiutu Samanthy Shannon. Po prostu sami przekonajcie się co myślicie o tej książce, a możecie zrobić to w jeden jedyny sposób - pobiegnijcie 22 kwietnia do księgarni i kupcie Zakon Mimów!

MOJA OCENA: 7/10

Za przedpremierową książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
17-05-2015 o godz 15:53 przez: Marta Jac
Z pewnością mogę stwierdzić, że ta książka - dla mnie - była najbardziej wyczekiwaną premierą tego roku. Ale to przecież takie oczywiste. Po takiej pierwszej części? Nie można tak po prostu odpuścić sobie tej serii. Sięgnęłam czym prędzej po "Zakon mimów". Często mówi się, że jeśli pierwszy tom jest wspaniały, to drugi nie da rady mu dorównać. "Czas żniw" zdecydowanie zalicza się do tych serii, których wszystkie części są tak samo niesamowite i zaskakujące.
Zacznijmy od tego, że "Zakon mimów" jest wspaniale skonstruowany, szybka akcja, ciągle coś się dzieje, autorka nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia. To nie jest jakiś tam zwykły styl pisania. Wszystko co wychodzi spod pióra pani Shannon jest po prostu piękne i bardzo, bardzo zawiłe. Okay, może na początku trzeba do tego przywyknąć, ale następuje to już po kilku rozdziałach. Później już czytelnik wbija się na dobre i nie może skończyć czytać. To jest to co przyciąga czytelników w bardzo dużym stopniu.
Kurczę, ja naprawdę nie rozumiem tego jak cały ten świat Sajonu mógł się zrodzić w głowie tak młodej autorki i nic, a nic jej się nie miesza. To jest po prostu niesamowite! Ta seria już od początku zapowiadała się świetnie i jestem stuprocentowo pewna, że kolejne tomy będą utrzymane na tym samym poziomie co poprzednie. Po prostu nie potrafię nawet wyrazić mojego zachwytu słowami. Zdecydowanie ta seria wpada na listę trzech ulubionych serii, a autorka powiększa listę ulubionych autorów do czterech. Szaleństwo!
Wszystkie zaskoczenia jakie mnie spotkały podczas czytania "Zakonu..." często po prostu rujnowały moją psychikę. To nie było coś zwykłego. Ot, ktoś tam z kimś tam, o kimś tam, po czymś tam, pomyślałam 'wow' i czytałam dalej. To nie ta książka. Tutaj każdy prawie rozdział kończyłam z szeroko otwartymi oczyma i niedowierzaniem. Jakim cudem? To nie realne? Co się właściwie stało? Autora zaserwowała nam miliony niezwykłych sytuacji, ale to co zrobiła na końcu książki po prostu mną wstrząsnęło. Tak nie kończy się książek! Jeśli ktoś czytał wie, jak się teraz czuję. A najgorsze, że uświadomiłam sobie, iż na następną część czekać będę musiała rok. Rok! O nie. Chyba naprawdę się pogniewam na panią Shannon. Zero wyjaśnienia, rozdział urwany można powiedzieć w środku dialogu. O kurczę.
O KURCZĘ.
Bohaterowie, bo bez tego nie może się obyć żadna recenzja! Przecudowni, prawdziwi, żywi! Rzadko spotykam się z tak dobrze wykreowanymi postaniami, w których zakochałam się po uszy i, o których ciągle pamiętam nawet po zakończeniu książki. Paige mnie nie denerwowała - wręcz przeciwnie. Kibicowałam jej z całych sił i właściwie to zawsze wybrałabym te same rozwiązanie co ona. Spodobało mi się to, że w tej części lepiej poznałam przyjaciół Paige z Siedmiu Pieczęci z Jaxonem na czele. Wszystko idealnie napisane, a te postacie to po prostu wspaniałe zwieńczenie. Wisienka na torcie. Wątek miłosny, bo przecież można się go spodziewać, spodobał mi się t tego względu, ze był także takim dopełnieniem, a nie skupiał na sobie całej uwagi. Pięknie.
Czy ja jeszcze muszę coś pisać? Ta seria zapowiada się naprawdę wspaniale, nie wiem jak przeczekam ten rok, bez kolejnej części, ale jakoś dam radę. Jestem pewna tego, że "Zakon..." oraz "Czas żniw" stuprocentowo zasługują na wszystkie pochwały jakie są kierowane pod ich kierunkiem. A pani Samantha Shannon powinna zbierać pokłony za to, że potrafi stworzyć coś tak pięknego i skomplikowanego, że ja nawet w snach bym tego nie potrafiła wymyślić, a co dopiero napisać. Pełen podziw i dużo miłości! :)))
Moja ocena: 6/6!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-04-2015 o godz 15:40 przez: Czarny Kapturek
Znasz to uczucie, gdy po przeczytaniu PRZEGENIALNEJ powieści chcesz więcej i teraz? I wiesz, co ci powiem? Nie jesteś sam/sama! Po przeczytaniu Czasu Żniw byłam oczarowana historią, jaką stworzyła Samantha Shannon. Bohaterowie, wątki, zdarzenia, przeładowanie informacjami oraz całkiem nowy i oryginalny pomysł na powieść okazały się wielkim sukcesem, który dla mnie był świetną przygodą, dlatego ucieszyłam się, gdy przeczytałam o tym, że druga część będzie. Szkoda, że nie byłam przygotowana na tak długie oczekiwanie.

Gdy dowiedziałam się, że 22 kwietnia 2015 roku będzie premiera Zakonu Mimów bardzo się ucieszyłam, nareszcie błagania rzeszy fanów, w tym moje, zostały spełnione! Jeszcze bardziej ekscytowałam się, gdy otrzymałam egzemplarz przedpremierowy tejże powieści – i wiecie co? Nawet długo nie leżał na półce, bo nie mogłam wytrzymać, więc po prostu zaczęłam czytać.

Paige i kilkanaście innych osób uciekło z kolonii karnej Szeol I, teraz ich głównym celem jest powrócenie do Sajonu Londyn i ukrycie się przed władzami. Dziewczyna, kiedy była więziona, dowiedziała się prawdy o tym, w jakim świecie żyje, a teraz chce podzielić się ze swoją wiedzą z innymi. Niestety, niektórzy nieprzychylnie patrzą na jej poczyniania i wręcz zakazują ujawniania prawdy. W wyniku wielu wydarzeń, które mają powiązanie z Paige dochodzi do wielkiego przewrotu w świecie jasnowidzów, a to, co się stało będzie miało jeszcze większy wpływ na przyszłość nie tylko bohaterów.

Nie da się ukryć, że Zakon Mimów to niezła cegiełka, dlatego, gdy zaczęłam czytać miałam pewne obawy do tego, czy w ogóle warto tykać kolejną powieść Shannon. Niestety, po części moje obawy się potwierdziły, do pewnych wydarzeń historia ciągnęła się dla mnie tak, jakby skończyć się nie miała. Strasznie się nudziłam, ale pamiętałam, że w przypadku Czasu Żniw miałam tak samo, więc nie poddałam się i brnęłam dalej. Dobrze, że nie odłożyłam Zakonu Mimów z powrotem na półkę, bo okazało się jedną z lepszych powieści fantastycznych, jaką czytałam w życiu! Uwielbiam ten cykl całym sercem i aż wstydzę się tego, że chciałam odpuścić sobie czytanie drugiego tomu!

Spodobało mi się to, że autorka postanowiła umieścić bohaterów w innym miejscu, niż w pierwszym tomie. To dobrze, że nie postanowili wrócić do tamtego miejsca w celu udowodnienia sobie czegoś. Czytelnik razem z postaciami znajduje się w miejscu, które oni bardzo dobrze znają. Większość wydarzeń nie jest poświęcona tylko Paige, ale reformom, które stara się wprowadzić i dąży do tego wytrwale. Byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak została ona stworzona. Pełna uporu i bezwzględnie dążyła do swojego, wyznaczonego celu. Odważna i dzielna. Nie poddawała się emocjom, chociaż w stosunku do pewnej osoby jej uczucia zaczęły nabierać barw. Autorka wykreowała całą plejadę fantastycznych postaci, dzięki którym lektura Zakonu Mimów nie skończyła się totalnym fiaskiem. W pewnych momentach cieszyłam się, że Paige ma wokół siebie tak wspaniałych ludzi oraz nieprzerwanie podziwiałam ją za to z jaką determinacją walczyła o prawdę. Wir wydarzeń wciąga czytelnika do świata, w którym prawdopodobnie nie chciałby żyć. Autorka, gdy już się rozkręci włada świetnym piórem oraz umiejętnością utrudniania życia swoim postaciom.

Zakon Mimów to naprawdę dobra kontynuacja Czasu Żniw oraz świetny wstęp do kolejnego tomu, którego już nie mogę się doczekać. Świetni bohaterowie, ciekawa fabuła oraz zaskakujące wydarzenia – czego chcieć więcej? Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-07-2015 o godz 16:13 przez: Klaudia Mordarska
Czasami życie rzuca kłody pod nogi. A nawet cały las. Los płata figle i nawet wtedy, gdy jest się na dobrej drodze do szczęścia, wszystko w jednej chwili zaczyna się walić, jak domek z kart. Rzeczywistość jest nie do zniesienia, każdy kolejny dzień jest walką o życie. Czasami jedynym sposobem na przeżycie jest ucieczka od tego wszystkiego. A czasami trzeba wyjść z ukrycia i walczyć o swoje.

Paige Mahoney udało się uciec z piekła, jakim była kolonia karna Szeol I. Ale nawet na ulicach Londynu żaden z uciekinierów nie może czuć się bezpieczny. Refaici wiedzą, że ich tajemnica może wyjść na jaw i pragną jak najszybciej wyeliminować zbiegów. Paige, najbardziej poszukiwana osoba w londyńskiej społeczności, musi ostrzec wszystkich przed Refaitami i Emmitami. Jednak to wcale nie jest takie proste. Musiałaby przekonać do siebie cały syndykat. Ale przywódcy nie chcieliby słuchać opowieści, która zdaje się być wyssana z palca. Blada Śniąca musi znaleźć sposób, by uchronić Londyn, zanim będzie za późno. Do czego będzie zdolna, by to osiągnąć?

Po wciągającym "Czasie Żniw" byłam bardzo ciekawa dalszych losów Paige. Dlatego też do drugiego tomu podeszłam podeszłam z wielką chęcią, jednocześnie mając nadzieję, że autorka utrzyma wysoki poziom. I nie zawiodłam się. Już "Czas Żniw" był bardzo dobry, ale "Zakon Mimów" przebił wszystko. Już od pierwszych stron zostałam wciągnięta w intrygujący świat jasnowidzów i tworów mogących łączyć się z zaświatami. Samantha Shannon bardzo sprytnie to wszystko sobie obmyśliła. Nie raz byłam zaskakiwana w trakcie lektury. Niektórych zdarzeń po prostu nie dało się przewidzieć.

Trzeba przyznać, że autorka miała genialny pomysł i naprawdę bujną wyobraźnię. Zadbała o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. A żeby ułatwić czytelnikowi połapanie się w tej rzeczywistości, w książce zamieszczono słowniczek pojęć, mapki i szczegółowy podział jasnowidzów. Uważam, że to bardzo przydatny dodatek.

Wielkim plusem są bohaterowie. Barwni, intrygujący i przede wszystkim różnorodni. W tej książce można spotkać całą gamę przeróżnych postaci. W poprzedniej części tak średnio polubiłam Naczelnika, ale teraz, w zupełnie innych okolicznościach, zaczęłam się do niego przekonywać. Ale to Jaxon Hall najbardziej mnie interesował. Był dla mnie jedną wielką zagadką i za nic nie mogłam odgadnąć prawdziwych motywów, które nim kierowały w danej chwili.

Ciekawy był także wątek romantyczny. Zakazana miłość, czyli coś, co lubię od czasu do czasu. Po lekturze pierwszej części zastanawiało mnie, jak to dalej się potoczy. I jestem w pełni usatysfakcjonowana dalszym rozwojem relacji pomiędzy główną bohaterką, a Refaitą. Nie będę wiele zdradzać, ale powiem jedno: tego oczekiwałam.

Podsumowując, "Zakon Mimów" to bardzo dobra kontynuacja serii. Autorka utrzymała poziom poprzedniej części, a nawet postawiła sobie poprzeczkę jeszcze wyżej. Jestem po wielkim wrażeniem jej talentu. Ta powieść wyglądała, jak dzieło kogoś z wieloletnim doświadczeniem, a nie młodej pisarki. Ten intrygujący i niesamowity świat wciągnął mnie całkowicie. Wprost nie mogłam się oderwać! A zakończenie było dla mnie jednym wielkim zaskoczeniem. Zapragnęłam więcej i więcej... Niestety na kolejną część trzeba będzie jeszcze poczekać. "Zakon Mimów" powinien się spodobać osobom, które lubią ambitne i pomysłowe książki fantastyczne na wysokim poziomie. Polecam!
___________
http://zagubiona-wslowach.blogspot.com/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-05-2015 o godz 21:30 przez: Monika Szulc
Po krwawym powstaniu i dramatycznej ucieczce z koloni Szeol I, w końcu przyszedł czas na długo wyczekiwaną kontynuacje. Zniecierpliwiona do granic możliwości, sięgnęłam po „Zakon Mimów” by poznać dalsze losy Paige i jej przyjaciół.

Autorka wykreowała całkowicie inny obraz świata i choć akcja toczy się w roku 2059, czyli nie tak dalekiej przyszłości, to paranormalny aspekt społeczeństwa jest znany znacznie dłużej. Część ludzi to ślepcy, czyli zwykli, niczym się niewyróżniający mieszkańcy, lecz wśród nich są jasnowidze, którzy są tropieni ze względu na swoje zdolności. Zepchnięci na margines, często żyją w skandalicznych warunkach, bądź parają się nielegalnymi interesami. Istnieje siedem kategorii jasnowidzenia, jedni posiadają moc silniejszą od innych, dlatego też są wyżej w hierarchii. Ich moc polega na komunikacji z zaświatami, bądź kontakcie z duchami. Jeśli ktoś sądzi, że temat duchów, często występuję w literaturze, to się z nim zgodzę, jednak nigdy nie został w tak oryginalny sposób wykorzystany. Pani Shannon stworzyła niezwykle przemyślaną i złożoną społeczność, która jest podzielona, to kolejny przejaw pomysłowości autorki. Pomysł na kategorie jasnowidzów i ich podział oraz strukturę Sojonu jest błyskotliwa. Ja wniknęłam w ten skomplikowany, nowy Londyn całkowicie.

Ucieczka z Szeolu I nie potoczyła się dokładnie tak jak miała, tylko nieliczni przeżyli. Paige jest zdeterminowana, by ostrzec mieszkańców Londynu przed Refaitami. Szybko się przekonuję, że Eteryczne Stowarzyszenie nie jest zainteresowane rozwiązywaniem problemów, gdyż skupia się na intrygach i czarnych interesach. Dziewczyna jest zmuszona działać sama i w trakcie wypełniania swojego zadania, odkrywa kłamstwa i knowania ważnych jasnowidzów. Paige wie, że zaufaniem może obdarzyć tylko nielicznych.

Główną bohaterką jest Paige, która całkowicie do mnie przemawia. Bohaterka jest twarda i kieruję się chęcią ocalenia jasnowidzów, jednak w tym dążeniu nie jest delikatna. Kiedy okoliczności stają się dramatyczne, potrafi zabić. Nie jęczy później, że źle zrobiła. Dziewczyna na ulicach Londynu przeszła prawdziwą szkołę życia i przystosowała się do brutalnych warunków. Z pewnością mogę ją zaliczyć do moich ulubionych, twardych bohaterek. W tej części poznajemy lepiej przyjaciół Paige, z którymi pracuję. Podoba mi się to rozwiązanie. Należy zaznaczyć, że każdy w tej książce ma swoje tajemnice, bohaterowie są niezwykle ciekawi i już sama możliwość poznania ich, okazało się przyjemnością. Istotną rolę odgrywają Refaici, a szczególnie jeden szczególny, czyli Naczelnik. Szkoda, że wątek romantyczny stanowi bardzo znikomą część tej historii, ale momentami było naprawdę gorącą.

Akcja początkowo jest powolna, jednak nie jest to uciążliwe, wręcz przeciwnie. Można wczuć się w historie a kiedy wydarzenia nabrały tępa, nie mogłam się oderwać. Wszystkie nowe pojęcia potrafią przyprawić o zawrót głowy, lecz było to zarazem fascynujące.

Czytając „Czas Żniw” byłam zadziwiona informacją, iż to debiut literacki, ponieważ była to zadziwiająco dobra powieść. Do „Zakonu Mimów” podeszłam z wielkimi oczekiwaniami i moje wymagania zostały całkowicie spełnione. Książkę jak najbardziej polecam, ta seria jest zaskakująca, nie zawiedziecie się na niej. Spektakularne starcia i barwni bohaterowie zapewnią wam niezapomnianą przygodę.
5+/6
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-08-2015 o godz 17:10 przez: hasacz93
Nasze czasy minęły. Teraz w 2059 roku wszystko wygląda zupełnie inaczej i nie ma czegoś takiego jak „normalność”. Przynajmniej nie w takim znaczeniu jakie jest nam znane. Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Na zlecenie swojego szefa Jaxona Halla, pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Jako senny wędrowiec, w świecie w jakim przyszło jej żyć już sam fakt, że oddycha jest zdradą. Choć stara się ze wszystkich sił nie ujawnić tego kim jest ,pewnego dnia w skutek fatalnego dla niej splotu wydarzeń, zostaje przetransportowana do tajemniczej kolonii karnej, której istnienie było tajemnicą od ponad dwustu lat. Do Oksfordu. Trafia pod protektorat tajemniczego naczelnika, który jest nie tylko jej panem i trenerem ,ale przede wszystkim – naturalnym i śmiertelnym wrogiem. Paige musi dostosować się do zasad panujących w tej kolonii jeśli chce odzyskać wolność, jednak czy uda się jej przeżyć? Wielka ucieczka z kolonii karnej Szeol I ma tragiczny w skutkach finał – nie tylko dla Paige.Każdy kto przeżył musi mieć się na baczności, bo Sajon nie śpi. Czuwa. Dziewczyna staje się najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie. Chce przekazać wszystko co wie o Refaitach i Emmitach swoim pobratymcom i jednocześnie nie dać się zabić. Refaici już wiedzą, że ich sekret nie jest bezpieczny. Wychodzą z ukrycia, by znów być bezpiecznymi. Rozpoczyna się polowanie. Polowanie na śniącego wędrowca.

Pierwszy raz przyszło mi usłyszeć o Samancie Shannon przy okazji zapoznawania się z vlogiem Marty z Secret Books. Nie było nic dziwnego w tym, że naturalnie mnie przekonała. Książkę zaczęłam czytać tego samego dnia, kiedy dotarła do mnie od samego wydawnictwa – GOD BLESS Pana Oskara – i nie dowierzałam. W miarę zagłębiania się w świat jaki wykreowała Samantha Shannon, miałam wrażenie, że ta kobieta musi być niesamowicie inteligentna i o wiele starsza ode mnie. A tu psikus. Okazało się, że geniusz tej książki możemy – my czytelnicy – zawdzięczać właśnie temu jak młoda jest Samatha Shannon i jej nieograniczonej wyobraźni. Dawno żadna książka nie wywołała u mnie tylu emocji i takiego kaca książkowego – mam na myśli książki z tego gatunku ( eh, ta Ekspozycja ). Konstrukcja dialogów, prowadzenie i rozwijanie akcji, pojęcia stworzone przez samą autorkę. Po prostu zapiera dech i człowiek nie wie czy zwariował, czy po prostu zakochał się w tym co przeczytał. Doskonałym zabiegiem jest też czytanie książek jedna po drugiej. O ile w Czasie Żniw mamy sporo wprowadzenia, różnych wyjaśnień i tak dalej, tak w Zakonie Mimów…po prostu woah. Pierwszy raz przeczytałam książkę pisaną z narracją pierwszoosobową, – która niestety drażni mnie okrutnie, bo używają jej autorzy/ autorki o potwornych stylach pisania w tym co nieudolnie usiłuje się nazywać książkami. – która nie denerwowała, a zachwycała.

Książki – OBIE – są wręcz mistrzowsko napisane, świat genialnie skonstruowany od samych podstaw. Wciąga to może nie od pierwszych stron, ale jeśli ktoś jest cierpliwy i potrafi przedrzeć się przez wprowadzenie, która nawet jest ciekawe, dostanie wielką nagrodę w postaci niesamowitej lektury i przeżyć godnych doskonałych powieści przygodowych. Dajcie się porwać Samancie Shannon i jej geniuszowi. Nie będziecie żałować ani minuty, którą poświęcicie na przeczytanie obu tych książek.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-07-2015 o godz 00:51 przez: Książkoholiczka w sieci
Na pewno znacie to uczucie, gdy po przeczytaniu genialnej książki chcecie jak najszybciej sięgnąć po jej kontynuację. W takiej sytuacji znalazłam się po przeczytaniu Czasu Żniw. Z jednej strony chciałam jak najszybciej sięgnąć po Zakon Mimów, jednocześnie odkładałam ten moment, bo wiedziałam, że na trzecią część serii będzie trzeba czekać kolejny rok. Pragnienie poznania dalszych losów Paige wzięła jednak górę i z wielkim zapałem zabrałam się za drugi tom.

Akcja Zakonu Mimów rozpoczyna się w momencie zakończenia pierwszego tomu. Nie mamy żadnych przerw, ani przypomnień, po prostu wracamy do momentu, w którym autorka postanowiła zakończyć Czas Żniw. Odnosimy wrażenie, że czytamy jedną i tę samą książkę. Nie będę się rozpisywać o fabule, ponieważ nie chcę nikomu spoilerować, Ci co czytali wiedzą, gdzie znajdą się w chwili rozpoczęcia lektury.

Już na samym początku Samantha Shannon rzuca nas w wir akcji. Nie jesteśmy tym jednak przytłoczeni, taka po prostu jest kolej rzeczy. Akcja całej powieści rozgrywa się w Londynie, poruszamy się po większej powierzchni, przemierzamy miasto, pełne niebezpieczeństw, gangów i strażników, w którym nikt nie jest bezpieczny. Pierwszy tom skupiał się głównie na przetrwaniu Paige w koloni karnej Szeol I. W Zakonie Mimów skupiamy się na polityce, na relacjach panujących pomiędzy członkami Eterycznego Stowarzyszenia. Nie jest to jednak w żadnym stopniu nudne. Intrygi, zdrady napędzają tę książkę, nadają jej tempo, które zwalnia w odpowiednich momentach, jednak nigdy się nie wlecze.

Bohaterowie stworzeni przez autorkę są niesamowicie dobrze wykreowani. Każdy z nich ma inny charakter, każdym kierują inne uczucia. Mamy okazję poznać postacie, które w pierwszym tomie pojawiły się przelotnie, odkrywamy ich nowe cechy i uświadamiamy sobie, że bez przerwy nas zaskakują. Najbardziej intrygującym i pociągającym bohaterem był dla mnie Jaxon Hall. Zwrócił moją uwagę już w Czasie Żniw, w którym nie pojawiał się często z wiadomych przyczyn. Jax to postać niesamowicie wyrazista i tajemnicza. Bezustannie odkrywany kolejne jego cechy, dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje.

Cała seria Czasu Żniw jest niesamowicie oryginalna, ponieważ nie można jej porównać do żadnej innej książki. Świat, bohaterowie, postacie wszystko jest nowe, wszystko jest niebezpieczne, interesujące i pociągające. Gdy zaczęłam Czytać Zakon Mimów nie mogłam się oderwać i skończyłam go w ciągu jednego dnia. Każda kolejna strona pochłania, sprawia, że nie możemy się oderwać od lektury, a po jej zakończeniu odczuwamy niedosyt. Samantha Shannon wie, w którym momencie zakończyć akcję, aby czytelnik nie mógł myśleć o niczym innym, by nieustannie wyobrażał sobie dalsze losy bohaterów.

Pierwszy tom pokochała i tak samo jest w przypadku Zakonu Mimów. Uważam, że seria Czas Żniw jest prawdziwym mistrzostwem i jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszego tomu, to jak najszybciej to nadróbcie. Nadal nie potrafię wyjść z podziwu dla autorki, która stworzyła tak skomplikowany, a jednocześnie spójny i logiczny świat, zaskakujący i wciągający od samego początku. Teraz trzeba tylko czekać i cieszyć się, że przed nami jeszcze pięć tomów tej niesamowitej siedmiotomowej serii.

http://someculturewithme.blogspot.com/2015/06/czas-odzyskac-co-nasze-zakon-mimow.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-12-2017 o godz 20:24 przez: Natalia Wiencek
https://kacikmilosnikowksiazek.wordpress.com/2017/12/10/zakon-mimow/ Po tragicznej w skutkach ucieczce z kolonii karnej, Page Mahoney staje się najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie. Wraz z małą grupką ocalałych stara się udowodnić innym jasnowidzom, że niebezpieczeństwo nadchodzi. Nie mając innego wyjścia, wraca do Siedmiu Pieczęci, ponieważ wie, że odchodząc od Jaxona Halla naraża się na jeszcze większe nieszczęście. Blada Śniąca ma zakaz mówienia o tej strasznej historii przy członkach Eterycznego Stowarzyszenia, bo jak sądzi jej mim-lord, musi skupić się na zdobywaniu pieniędzy dla gangu, a nie na tym co było. Ma jednak okazję wziąć sprawy w swoje ręce. Potajemnie przygotowuje się do rozgrywek, które mogą dać jej szansę na polepszenie warunków życia wszystkich ludzi takich jak ona. Czeka ją najcięższe zadanie, jakim jest zrzeszenie Refaitów i ludzi, by razem obalili rządy bezwzględnej Nashiry. Lecz wszystko zaczyna się komplikować, gdy dziewczyna odkrywa tajemniczy związek jednego z mim-lodrów z Szeolem I. Czy Page połączy wszystkie zebrane fakty na czas? Gdy niebezpieczeństwo nieubłaganie nadciąga, musi szybko odkryć kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem, który śledzi każdy jej ruch. Mogę śmiało przyznać, że drugi tom „Czasu Żniw” mnie nie zawiódł. Historia rozgrywa się trochę wolniej, niż w poprzedniej części, lecz posiada o wiele więcej pobocznych wątków, które pod koniec bardzo szokują. Głównym aspektem wokół, którego toczy się akcja jest tym razem zdrada. Motyw zakazanej miłości niestety został zepchnięty na dalszy plan, pojawiając się tylko na niedługie momenty. Autorka postanowiła nam bardziej przybliżyć, jak działa Sajon, jak wygląda codzienność jasnowidzów. Skupiła się na Londynie, nie powracając tak często do Oxfordu, jakby chciała zamknąć ten rozdział. Czytając można poczuć ducha walki. Bardzo mi się podoba to, że dokładniej poznajemy charaktery innych bohaterów. W pierwszej części nie było na to czasu, więc dopiero teraz, możemy zrozumieć jak myślą najbliżsi Page. Trochę zawiódł mnie fakt, jak Samantha Shannon przedstawiła tu Naczelnika. Widać, że Page się zmieniła, jej wartości uległy zmianie, lecz emocje i uczucia Arturusa trochę zostały pominięte, a szkoda. Jego zachowanie się zmieniło, stał się bardziej powściągliwy i tajemniczy. Ciężko było mi czasami zrozumieć jego tok rozumowania. Myślę, że autorka mogła bardziej się na nim skupić. Jednak nie było to, aż tak bardzo problematyczne, bo dzięki niemu dowiedzieliśmy się kilku ważnych wiadomości, bez których cała fabuła nie byłaby tak fascynująca. To on tłumaczy nam jak działa jego rasa i jak to wszystko się zaczęło. Mam nadzieję, że w trzeciej części, będzie on bardziej uczestniczył w fabule, ponieważ ten bohater ma wielki potencjał. Oby Samantha umiała go dobrze wykorzystać. Obiecuję, że „Zakon Mimów” nie zawiedzie was. Autorka przygotowała jeszcze bardziej wciągające wątki, chociaż myślałam, że to niemożliwe. Jest to książka ze świetnie rozbudowanym światem, wszystkie miejsca są oryginalnie wykreowane, co stwarza nowatorski świat. Bardzo starałam się, by nie zaspoilerować fabuły, a niestety ciężko opisać książkę, w której tyle się dzieje. Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, to serdecznie polecam i zapraszam do przeczytania mojej opinii na jej temat!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
07-04-2017 o godz 10:07 przez: redgirlbooks
Paige Mahoney wraz ze swoimi przyjaciółmi i ocalonymi z koloni karnej Szeol I, wraca do Londynu. Niestety tylko garstce udaje się przeżyć. Dziewczyna zamieszkuje noclegownię I - 4, bo nie zdecydowała się wrócić do swojego mim - lorda Jaxona Hall. Nashira Sargas, która pociąga za sznurki w rządzie Sajonu za wszelką cenę chce odnaleźć dziewczynę. Wkrótce w całym Londynie są wyświetlane jej zdjęcia, a ona zostaje wrogiem publicznym. Paige, aby ochronić swoje życie jest zmuszona wrócić do Jaxona. Wie, że mężczyzna zapewni jej ochronę tylko w zamian za jej uległość. Dziewczyna wbrew jego woli nie zamierza siedzieć cicho. Sajon zamierza podwoić liczbę stróżów na londyńskich ulicach. W przygotowaniu jest Tarcza Czuciowa, która może być zagrożeniem dla jasnowidzów i świata. Rozpoczyna się również plan budowy kolejnej kolonii karnej. Paige chce, aby ludzie dowiedzieli się o zagrożeniu jakim są Rafaici i Emmici. Postanawia zwołać zebranie Eterycznego Stowarzyszenia, oraz wystąpić jako kandydat na stanowisko Zwierzchnika Syndykatu. Władza jaką niesie ze sobą ta ranga daje jej nadzieję na to, że społeczność jasnowidzów połączy się w obliczu zagrożenia. Do miasta dociera również Naczelnik i inni Rafaici, którzy są przeciw rodzinie Sargas. Czy połączą siły i uda im się usunąć zagrożenie? Jak rozwinie się relacja pomiędzy Paige, a Naczelnikiem? Jeśli ktoś myślał, że debiutancka autorka zawiedzie przy kolejnym tomie, to grubo się pomylił! Początek książki jest jakby kontynuacją poprzedniego tomu. Zaczyna się jeszcze w momencie, gdy grupa uciekinierów zmierza pociągiem do Londynu. Postać Jaxona Hall, która wcześniej była jedynie tłem, w tej części została wysunięta na pierwszy plan. Nadal poznajemy go tu jako nieodgadnionego faceta i tak będzie również przy końcu książki. I zapewniam Was, że jego postać jeszcze dużo namiesza. Paige to nadal dziewczyna, która troszczy się o siebie i o innych. Walczy o lepszy świat i nie jest bierna przed ewidentnym zagrożeniem. Jest silna i niezłomna. I tak jak każdy z nas ma swoje słabości i lęki. Jej postać jest taka ludzka, że nie da jej się nie lubić. No i teraz przejdę do mojej ukochanej postaci - Naczelnika. Chyba nikogo nie zdziwi, że uwielbiam tę postać! Twardy facet, który na co dzień ubiera maskę obojętności. Przez jego uczucia i myśli nie da się przeniknąć. Wciąż pozostał dla mnie wielką zagadką i obawiam się, że tak będzie nadal. Nie ukrywam, że z niecierpliwością czekałam, aż się pojawi. Autorka w tej części poprowadziła nas przez samo centrum Syndykatu. Pokazała nam zwykły dzień jasnowidzów, oraz ich lęki i strach przed zmianą swojego losu. ''Zakon mimów'' to drugi tom niesamowitego cyklu. Samantha postawiła wysoką poprzeczkę samej sobie, bo ten tom jest zdecydowanie lepszy od pierwszego. Akcja od początku prze do przodu, fabuła jest opleciona tajemnicami. Trzyma w napięciu, a czytelnikowi nie pozwala się oderwać. Wszystko dzieje się powoli, aby za chwilę nabrać dynamiki. Końcówka za to pozostawia wielki apetyt na kolejną część. Dla mnie to mistrzostwo. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom, którego premiera już niedługo. Jestem ciekawa co dalej będzie z Paige i z Naczelnikiem. Czy znajdą sposób na bycie razem? Czy dziewczynie uda się zlikwidować zagrożenie? Do przeczytania!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-06-2015 o godz 13:22 przez: MarreS
Paige Mahoney udaje się zbiec z Szeolu I i powrócić do Sajonu Londyn, pod opiekę swojego mim-lorda Jaxona. Dziewczyna zdaje sobie jednak sprawę, że pragnie czegoś więcej, szczególnie, że jej pracodawca zamierza zataić informacje o Refaitach i Emmitach. Od teraz Paige będzie musiała grać na dwa fronty i odkryje skorumpowanie na najwyższych szczeblach organizacji jasnowidzów. A Sajon czuwa.

Bardzo rzadko zdarza się, żeby kontynuacja przerosła tom pierwszy. Nawet jeśli są na równym poziomie, to i tak część drugą odbiera się słabiej, ponieważ znamy już ten świat, nie ma tego powiewu świeżości. Po za tym zdarza się, tutaj chodzi akurat o najpopularniejszy chyba [i niestety] rodzaj serii, czyli trylogie, że tom drugi jest tylko przystankiem na złapanie oddechu pomiędzy dwoma pozostałymi. Tak więc bardzo ciężko napisać dobry sequel. Ale Samanthie Shannon się to udało.

Przede wszystkim, jak można wywnioskować już z opisu, mamy tu do czynienia z zupełnie innym otoczeniem niż w przypadku Czasu żniw, a więc i z nowymi możliwościami, które zostały świetnie wykorzystane. Autorka zagłębiła się w skorumpowane zakamarki londyńskiego Syndykatu. Strasznie spodobał mi się pomysł na swoiste "getto" dla nikczemnych augurów, Posłańców Literackich i nie tylko. Za sprawą Naczelnika czytelnik może również poznać nieco historii Międzyświatów. Tak więc Samantha Shannon nadal mnóstwo "wyciąga" ze szczegółowo wykreowanego przez siebie świata i wciąż dodaje kolejne szczegóły. Wciąż brakuje trochę tych opisów, które nie są chyba najmocniejszą stroną pisarki. Ale nie można mieć najwyraźniej wszystkiego?

Dużym minusem jest korekta. Leży i kwiczy. W dialogach myślniki często zupełnie pomieszane, dodane "entery" przez co wypowiedź nie ma sensu. Błędy w nazwach własnych, takie jak "Zwierzchniuk" przede wszystkim bawią, ale kiedy zobaczyłam "niewidzieliśmy" to zalała mnie zwyczajnie krew.

W tym tomie Autorka postawiła szczególnie na akcję. Miałam wrażenie, że było jej więcej niż w tomie pierwszym, a i nie umknęło mi nigdzie parę miesięcy. Dzieje się naprawdę dużo - szczytem były trzy "przygody" jednego dnia - ale jednocześnie nie odczuwa się przesady. Zmniejszyła też rolę wątku romantycznego, tak że z ulgą mogę wywalić etykietkę "paranormal romance". Samantha Shannon zafundowała nam kilka ciekawych zwrotów, w tym jeden... na sam koniec. I wtedy też odkryłam, że potrafię przeżywać książkę. TAK WIĘC BŁAGAM WSZYSTKICH TYCH, KTÓRZY MAJĄ LEKTURĘ ZA SOBĄ: TO NIE BYŁ NACZELNIK, PRAWDA?!

No dobra, powinnam się uspokoić. Mam nadzieję, że był to ten tani chwyt, aby czytelnik nie mógł się doczekać następnego tomu, w którym okaże się, iż to był taki specjalny chwyt i tak naprawdę będzie to kto inny... Nie wspomniałam jeszcze o Paige, ale... nie ma tu za dużo do wspominania. Typowa bohaterka young adult. Wiecie o czym mowa? Uwielbiam jednak Jaxona za bycie totalną świnią, I Ivy za jej drugą tożsamość [nie, to nie spoiler, ona nie jest szpiegiem].

Zakon mimów naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. Jest to przede wszystkim szybkie czytadło, ale bazujące na oryginalnym pomyśle oraz niezwykłym świecie. Kwestia siedmiu tomów nadal pozostaje dla mnie zagadką, ale o ile przyjaciółka będzie kupować, to z pewnością po nie sięgnę. Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-04-2015 o godz 17:09 przez: Sol
Książka "Czas Żniw" według mojej oceny była najlepszą książką wydaną w 2013 roku. Bezapelacyjnie najlepszą! Nie mogłam się doczekać kontynuacji, która równie mocno uderzyła w moje gusta i serce. Kiedy trafił w moje ręce egzemplarz książki "Zakon Mimów", nie mogłam przestać się szczerzyć. Odłożyłam na bok wszystkie dotychczasowe plany czytelnicze i zabrałam się za czytanie tej cudownej kontynuacji. Niemniej jednak nie od startu wciągnęłam się w wir wydarzeń. Z początku ciężko było mi się, że tak powiem - wbić w treść. Pierwsze kilkadziesiąt stron czytałam z automatu. Przyswajając treść i bez większych emocji wdrażając się w świat Shannon. Jednak później, kiedy akcja nabrała tempa - przepadłam. Nie mogłam się oderwać. Na pewno znacie z własnego doświadczenia sytuację, w której chcecie odłożyć czytanie danej książki na później, ale zakończenie jednego rozdziału nie pozwala Wam na to i zaczynacie kolejny. Ameno! Właśnie tak było ze mną.


Autorka pięknie włada słowem pisanym. Cudnie obrazuje nam rzeczywistość świata przedstawionego, manipulując wyobraźnią czytelnika, w taki sposób, że ten (chcąc, nie chcąc) widzi wszystko tak wyraźnie, jakby oglądał film. Lekkość pisania i przedstawienia obrazu z treści jest ogromnym atutem Shannon. Jak wiecie, ja nie przepadam za obszernymi opisami, chyba, że te są nakreślone właśnie z taką precyzją, jak właśnie w Czasie Żniw. Jakby to powiedziała znana jurorka jednego z muzycznych programów: kocham, kocham, kocham.

O kolejnej perełce słów kilka, a mianowicie o kreacji bohaterów. Czy ja się już nie zachwycałam nad tym tutaj?? Ano tak. Zachwycałam się. I muszę powiedzieć, że w tej kwestii nic się nie zmieniło. Postaci są rewelacyjnie nakreślone, ale ciągle mało mi Naczelnika w tej części. Niemniej, warto było czekać (tyle stron). Oj, warto! Nie będę się więcej rozpisywała na temat postaci, bo skoro nic się nie zmieniło w moich uczuciach względem nich, to mogę Wam przytoczyć to, co już napisałam wcześniej: Postaci - tutaj również będę się zachwycać - ja uwielbiam relację damsko - męską, w takim wydaniu, jakie zaserwowała nam pani Shannon. Ta tajemniczość, które otacza Naczelnika (Arcturusa). Właśnie dzięki niej jest najbardziej atrakcyjnym i mrocznym bohaterem niniejszego dzieła. Główna bohaterka Paige już od samego początku przykuwa uwagę. Odpowiedzialna, zdeterminowana, lekko zagubiona ale odważna. Wszystko w tej postaci jest idealnie wyważone - co bardzo mi się podoba, gdyż postać nie popada ze skrajności w skrajność.
Postaci pierwszoplanowe, jak i te wyłaniające się z drugiego planu, są świetnie stworzone. Począwszy od historii każdej z nich, a skończywszy na obłędnym opisie charakterów. Już wspomniałam, że autorka skupiła się na najmniejszym detalu, co widać chociażby po postaciach.

Nie będę również zdradzała fabuły, bo nie o to chodzi, ażeby streszczać książkę, tylko - w tym konkretnym przypadku - narobić Wam na nią apetytu. Zapewne tych, co czytali pierwszy tom, nie trzeba namawiać na sięgnięcie po "Zakon Mimów". Natomiast tych, którzy jeszcze nie zapoznali się z twórczością Shannon, namawiam: kupcie, przeczytajcie, a pokochacie. Ja to wiem, a Wy się przekonacie, że mam rację. Nie pożałujecie!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-08-2015 o godz 10:42 przez: Książkomaniacy
"Zakon Mimów" to kontynuacja wychwalanego przeze mnie w ostatnim czasie "Czasu Żniw". Nie mogłam wręcz doczekać się kiedy następny tom serii trafi mi w ręce. Młoda Samantha Shannon i tym razem nie zawiodła, a książka okazała się nawet dużo lepsza od poprzedniczki. Kompozycja utworu kolejny raz oparta na pomyśle przezwyciężania przez główną bohaterkę przeciwności losu, strachu - Paige cały czasz szlifuje swoje umiejętności i dąży do uparcie do celu.

"Lubimy myśleć, że jesteśmy odważni, ale przecież jesteśmy tylko ludźmi."

Po ucieczce z kolonii karnej Szeol I Paige ponownie wraca do pracy u swojego mim-lorda Jaxona, ale mimo wszystko musi się ukrywać. Zmiana wizerunku początkowo pomaga, ale wraz z kolejnymi kłopotami staje się coraz bardziej rozpoznawalna.

"Nigdy nie można chcieć za bardzo. Właśnie w taki sposób oni nas uciszają- odrzekłam.- Powiedzieli nam, że mamy szczęście zginąć od NitKindu, a nie od stryczka. Mamy szczęście, że żyjemy, nawet jeśli nie jesteśmy wolni. Kazali nam przestać chcieć więcej, niż nam dali, ponieważ dali nam więcej, niż na to zasłużyliśmy."

"Odetnę sznurki marionetkom."

Okrucieństwo, którego Paige była świadkiem w kolonii karnej zmotywowało ją do działania, do przeciwstawienia się tyranii. Jej wrogiem jest cały Sajon, ale niebezpieczeństwo grozi jej na każdym kroku - Refaici wiedząc, że ich sekret nie jest bezpieczny pragną wyeliminować zagrożenie.

"- Aby wygrać rozgrywki, poddasz się naszemu szkoleniu. Errai, Pleione, poinstruujcie śniącego wędrowca, jak spełnić standardowe wymagania.
Sądząc po spojrzeniu, jakie posłał mi Errai, można by pomyśleć, że poprosiła go, a by wylizał podłogę."

Śniący wędrowiec zostanie poddany próbie. W rozgrywkach nie liczy się tylko dar, liczą się umiejętności walki fizycznej, spryt i siła.

Czy Paige uda się przeżyć?
Czy jest w stanie zdradzić bliskich?
Czy Śniący Wędrowiec jest w stanie zmienić świat?

Czerwonokrwista okładka doskonale odzwierciedla ilość krwi przelanej w książce. Zbrodnia za brodnią, coraz więcej krwi, intrygująca powieść z rozmachem. Wykorzystanym przez pisarkę chwytem artystycznym organizującym fabułę jest powiązanie prostego języka z językiem typowym dla powieści (np. zgniłek, śniąca forma, zimny odczyt - najważniejsze znajdziecie w słowniku na końcu książki). Kompozycja utworu od początku do końca trzyma w napięciu. Wszystko jest idealnie przemyślane i konsekwentnie realizowane - nie ma ani jednego potknięcia. Dialogi między bohaterami wzbogacają akcję i trzymają w napięciu. Jedyną rzeczą, nad którą ubolewam okropnie jest mało rozwinięty wątek miłosny. Po zakończeniu "Czasu Żniw" liczyłam na dużo więcej, ale jednak się zawiodłam.W zestawieniu z innymi powieściami fantastycznymi ta seria jest naprawdę wysoko a Samantha Shannon mimo młodego wieku stworzyła fantastyczne dzieło i jest wyjątkowo oryginalnym twórcą fantasy.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwo Sine Qua Non

Izabela Nestioruk

https://www.facebook.com/pages/Ksi%C4%85%C5%BCkomaniacy/822672187794113?ref=ts&fref=ts
http://recenzjeksiazkomaniacy.blogspot.com/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-05-2015 o godz 17:19 przez: Adriana Bączkiewicz
W tym przypadku nie było możliwości, by nie sięgnąć po tę książkę tuż po premierze. Ponad rok temu, gdy przeczytałam pierwszą część Czasu Żniw, byłam po prostu oczarowana. Chociaż muszę przyznać, że wtedy jeszcze nie zajmowałam się blogowaniem, stąd brak mojej recenzji. Jednak z drugiej strony ciągle miałam przebłyski tej historii i sądziłam, że nie będę miała problemu z wkroczeniem do tomu drugiego. Jakże wielce się myliłam.

Paige Mahoney uciekając z jednego piekła, tak naprawdę wpadła do kolejnego kręgu piekielnego. Jest na ustach innych osób, stając się jednocześnie najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie. Czy Naczelnik przeżył? Oraz jak odnajdzie siebie główna bohaterka, w tym kotle kłamstw?

Wkraczamy w tym tomie do znanego nam uniwersum, a jednak z drugiej strony, wciąż poznajemy nowe szczegóły związane z tym światem. Tym razem wtapiamy się w tłum na ulicach Londynu w 2059 roku. Kroczymy jak cień za Paige, w odmętach gangów, ich machlojek, a przede wszystkim musimy się odnaleźć w spiskach, knutych nawet przez najbliższych. Tak jak już wspomniałam, trudno było mi się przebić do historii na początkowych stu stronach. Gdzieś z tyłu głowy posiadałam blokadę, co do miejsc, zdarzeń, a przede wszystkim, co do imion bohaterów. Ot tak, wyleciały sobie z głowy przez ostatnie półtora roku. Nie dawałam jednak za wygraną i jak wspaniale się czułam, gdy wreszcie trybik wpadł w odpowiednią szczelinę. Od tamtej pory nie mogłam się od książki oderwać.

Nie jestem do końca przekonana, czy w mojej recenzji dostrzeżecie jakąkolwiek obiektywną część. W szczególności, jeżeli mówimy o Zakonie mimów, czyli drugim tomie, nie ma szans na subiektywną opinię. Nie musicie się martwić, że kontynuacja nie sprosta waszym oczekiwaniom. Ona uderzy was bezlitośnie w twarz i w dodatku będziecie błagać o więcej. Tak właśnie na czytelnika działa saga Czasu Żniw. Każda strona jest wypełniona zaskakującymi zwrotami akcji, nieprzerysowaną fabułą i co najważniejsze: bohaterami, którzy zawładną waszym życiem.

Paige Mahoney to bohaterka, jaką należy szukać ze świecą. Wie czego chce, a dodatkowo nie pozwala sobie dyktować warunków. Nie ma więc możliwości, byście nie poczuli z nią więzi. Każdy jej siniak na twarzy, kopniak w żebra, będzie odczuwalny na waszym ciele. Jesteście gotowi na taką dawkę agresji? Ostrzegam, Autorka nie oszczędza swoich bohaterów, a co za tym idzie, nie zważa na to, czy czytelnik będzie się z nią zgadzał. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Nie lada gratką dla czytelnika, są zamieszczone w książce mapki, czy słowniczek. W szczególności polecam zaglądać do nich tym osobom, które jak przez mgłę pamiętają, z czym wiąże się uniwersum Samanthy Shannon. Z tego świata nie chce się wyjść, nawet na chwilę, a trzeba pamiętać, że nie są to czasy zbyt kolorowe.

Jeżeli macie jeszcze jakiekolwiek obiekcje przed tym, by sięgnąć po kontynuację, czy po pierwszy tom, to ja nie wiem, z jakiej planety jesteście. Obok tej serii nie możecie przejść obojętnie. Sięgajcie po nią czym prędzej, jestem pewna, że się nie zawiedziecie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-05-2015 o godz 14:58 przez: Heather
Tom pierwszy serii, czyli "Czas żniw" wciągnął mnie w swoją historię już jakiś czas temu i oczekiwanie na kontynuacje było dla mnie oczywistym krokiem. Jednak o ile "Czas żniw" wydał mi się książką bardzo dobrą, to "Zakon Mimów" powalił mnie na kolana.

Paige Mahoney udało się zbiec z kolonii karnej Szeol I słynącej ze swej bezwzględnej brutalności, jednak nie obyło się bez ofiar. W dodatku sukces ucieczki zagwarantował jej miano najbardziej poszukiwanego zbiega w Londynie. Gra w kotka i myszkę pomiędzy dziewczyną a ścigającymi rozpoczyna się na dobre. Ale to nie koniec walki Paige. Już czas, by ktoś w końcu odsłonił prawdę. Jednak nie wszystkim się to spodoba. Kto wygra, dobro czy zło?

"Życie, jakkolwiek wspaniałe, jest jednak na końcu trochę marne."

Pamiętam jak w pierwszym tomie nie potrafiłam odnaleźć się w świecie bohaterów. Drażniły mnie przydługie nazwy, których kompletnie nie potrafiłam zapamiętać, a o odróżnieniu ich już nie było mowy! Tym razem z wielką przyjemnością zagłębiłam się w świat stworzony przez autorkę. Nic mi nie przeszkadzało, nic nie drażniło, a z czasem zdałam sobie sprawę, że ogromnie tęskniłam za tym wszystkim. Shannon ułatwiła sprawę przypominając o rozpisce bohaterów na końcu lektury, z którą chętnie się zapoznałam.

Na największe uznanie zasługują bohaterowie, którzy stanowią główną atrakcję tej książki. Paige odzwierciedla wszystkie cechy bohaterki gotowej zaspokoić największe wymagania - chociaż paraliżuje ją strach nie boi się igrać ze złem, podejmuje walkę mimo braku sił, jest niesamowicie inteligentna i silna wewnętrznie a mimo to przebija się przez to wszystko jej kruchość, lekkość i zagubienie. Cała paleta emocji gwarantowana! Podobnie jest w przypadku Naczelnika, który potrafi złamać nie jedno serce. Jest kusząco zagadkowy, dyskretny i cała ta niejasność jego postaw jest imponująca. Autorka skupiła się na detalach, dopracowała swoje postacie tworząc im konkretne miejsce w świecie, nadając cechy charakteru i osobowości umożliwiające indywidualizm na najwyższym poziomie.

"Serca są frywolne, nadają się tylko do trawienia duszy."

Samantha Shannon pisze z lekkością, której może pozazdrościć jej nie jeden autor. Jej lekki, obrazowy i przy tym niezwykle płynny język zabiera czytelnika w podróż pełną niesamowitych wrażeń. To wiąże się też z kreacją świata, pełną i kompletną od której trudno się oderwać. Jednak autorka ma również tendencje do tworzenia cudownego klimatu tajemniczości, który uwielbiam i który zawsze mnie hipnotyzuje. Największe odzwierciedlenie baśniowej tajemniczości jest widoczne w wątku miłosnym, najlepszym z jakim się ostatnio spotkałam.

"Zakon Mimów" kryje w sobie to wszystko, czego wymagam od najlepszej historii - doskonale zakreślonych bohaterów, wciągającą fabułę i nieprzerwaną akcję. Zdecydowanie trzyma poziom pierwszej części, o ile nie jest jeszcze lepszą historią. Niezaznajomionych z przygodami Paige odsyłam do "Czasu żniw", gwarantuję, że po lekturze sami zaczniecie się rozglądać za kontynuacją. Można przepaść, naprawdę!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
02-04-2017 o godz 22:29 przez: magical_reading
Po wspaniałym debiucie „Czasu Żniw” - Samantha Shannon nie osiadła na laurach. Przygoda Paige wciągnęła mnie bardzo, że jak tylko dostałam Zakon w swoje ręce to przeczytałam ją niemal naraz. Ta seria to gratka dla niejednego fana literatury fantastycznej. Jeśli chcecie wiedzieć co sądzę na temat tej książki, zapraszam do recenzji. Ucieczka z kolonii karnej Szeol I na tragiczny finał. Tylko garstce ludzi udaje się ukryć w podziemiach Londynu. Sajon nie śpi. Każdy z uciekinierów musi mieć się na baczności. Paige jest najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie, pragnie za wszelką cenę przekazać społeczności jasnowidzów informacje o Emmitach i Refaitach. Chce zwołać zebranie Eterycznego Stowarzyszenia. Ale czy wpływowi przywódcy odpowiedzą na wezwanie? Czy może pogrążeni we własnej sieci intryg nie będą chcieli wysłuchać o rzekomych wytworach wyobraźni dziewczyny. Refaici zdają sobie sprawę, że ich sekret przestał być bezpieczny. Paige musi się ukrywać, nikomu nie może zaufać. Z każdej strony czai się niebezpieczeństwo i wrogowie pragnący ją wyeliminować. Świat stworzony w Zakonie mimów jest równie skomplikowany jak w pierwszym tomie serii. Postaci, które kreuje Shannon są tak rewelacyjne, że brakuje słów na opisanie ich. Niebanalna fabuła sprawia, że czytelnicy nie mogą się oderwać od lektury. Czytając Czas żniw jak i Zakon mimów niesamowite rzeczy dzieją się z wyobraźnią. Nie jest to kolejna lekka książka, którą czyta się i odstawia w kąt. Ta książka skłania do myślenia, bowiem trudne słownictwo, rasy obcych pojawiające się w powieści. Żeby zrozumieć kto jest kim trzeba się wysilić i czytać ze zrozumieniem. Bardzo mi się to podoba, że autor stawia przed czytelnikiem wyzwanie. To bardzo intrygujące. Ale wiecie co najbardziej mi się podoba? Główna bohaterka wreszcie nie jest niedojrzałą, rozhisteryzowaną nastolatką. To budujące, że są jeszcze autorzy, którzy potrafią kreować bohateria, który mimo przeciwności losu nie użala się nad sobą i robi swoje. Samantha wykonała kawał dobrej roboty. Chociaż odnoszę wrażenie, że pierwszy tom bardziej mi się podobał. Nie czuję się zawiedziona ani trochę, jednak nie opuszcza mnie takie przeświadczenie. Fabuła, bohaterowie i dojrzały styl autorki (chociaż Samantha jest bardzo młoda) to niepowtarzalna mieszanka wybuchowa z przepisem na sukces. Tak sądzę. Dla wielbicieli serii mam ciekawą informację: Jesteście wielbicielami serii „Czasu Żniw”? Marzycie o autografie autorki? Macie do Niej jakieś pytanie? Mieszkacie w Warszawie lub Poznaniu? A może nie znacie jeszcze Paige oraz Naczelnika i czujecie, że to odpowiedni moment, aby ich poznać? Jeżeli choć na jedno pytanie odpowiedzieliście twierdząco, nie możecie przegapić tych wydarzeń! Taka okazja może się już nie trafić. Samantha Shannon wybierze się w tournée ze swoją najnowszą powieścią. 26 kwietnia autorkę będziecie mogli spotkać w warszawskim Empiku na premierze „Pieśni jutra” i 28-30 kwietnia na Festiwalu Fantastyki „Pyrkon”. Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu SQN. Agnieszka
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
14-09-2016 o godz 10:28 przez: kastepien
Nieczęsto zdarza się, że kolejny tom serii jest zupełnie inny od poprzedniego. Zazwyczaj autorzy poruszają się wokół tych samych problemów, w tym samym świecie i na tym samym tle. Tak nie zdarzyło się w przypadku kontynuacji bestsellerowego Czasu żniw. Co było inaczej? Czy Samantha Shannon zdołała utrzymać stworzony w pierwszej części magiczny klimat?

Po ucieczce z kolonii karnej, Szeolu I, Paige wraca do Siedmiu Pieczęci. Jest poszukiwana w całym Londynie, a jej mim-lord może zapewnić jej pozycję i bezpieczeństwo. Dziewczyna stara się pogodzić obowiązki faworyty z chęcią udowodnienia wszystkim jasnowidzom, że Refaici istnieją i stanowią ogromne zagrożenie. Czy jej się to uda?

W pierwszej części serii Samantha Shannon skupiła się na prezentacji wykreowanego przez siebie świata. Ukazała wielu bohaterów, podzieliła je na "grupy" według ich zdolności, przedstawiła złożony system klasowy społeczeństwa wróżbitów i jasnowidzów. Akcja pędziła przed siebie już od pierwszej strony, rzadko pozwalając czytelnikom na złapanie dłuższego oddechu. W Zakonie mimów natomiast jest już spokojniej. Na pierwszy plan wychodzi polityka i intrygi. Główna bohaterka, choć nie pragnie władzy i sławy, chce zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Odkrywa kolejne niesprawiedliwości władz i licznych spisków. I choć w książkach fantasy jestem zwolenniczką szybkiej, porywającej akcji, takie poprowadzenie fabuły również mi się spodobało. Choć jest spokojniejsza, zachowała dynamikę Czasu żniw. Razem z główną bohaterką odkrywamy kolejne punkty ogromnej układanki. To powieść dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, nieprzewidywalna, zaskakująca na każdym kroku.



Brakło tu jednak magii, która wylewała się ze stron Czasu żniw. Autorka mniejszą uwagę poświęciła samym wróżbitom i jasnowidzom, posiadanym przez nich umiejętnościom. Przez to książka nieco traci. Nie mamy okazji przypatrywać się, jak wykorzystują swoje zdolności, jak je rozwijają.

Poza dominującym, politycznym wątkiem, autorka poruszyła temat oddania, przyjaźni i miłości. Najbardziej skupiła się na lojalności wobec mim-lordów, na tworzących się więziach pomiędzy członkami jednego gangu. Skontrastowała ze sobą różne relacje, np. samą kwestię wierności - tej ślepej i bezgranicznej z tą kierującą się rozsądkiem i niewychodzącą poza wyznawane wartości. Wszystkie związki pomiędzy postaciami są przemyślane.


Na uwagę zasługuje również samo wydanie książki - od pięknej, przyciągającej wzrok czerwonej okładki, po dodatki w środku. Znajdziemy tu mapkę ułatwiającą poruszanie się po świecie wykreowanym przez Shannon, słowniczek pojęć nie pozwalający na zgubienie się wśród nowych nazw oraz rozbudowana tabela Siedem kategorii jasnowidzenia przedstawiająca rodzaje jasnowidzów i wróżbitów.

Zakon mimów to świetna kontynuacja Czasu żniw. Pozbawiona przewidywalności i luk w fabule. Złożona, dopracowana i zaskakująca. To powieść o pozostawaniu wiernym wyznawanym wartościom, o przyjaźni i oddaniu - państwu, władcy, ale przede wszystkim - sobie. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
22-07-2015 o godz 20:35 przez: Julia Alaska
Paige Mahoney uciekła z brutalnej kolonii karnej Szeol I, ale jeśli myślała, że to koniec jej problemów, to bardzo się pomyliła. Od teraz jest bowiem najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie. Kiedy Sajon zwraca swoje wszystkowidzące oko w stronę Paige, mim-lordowie i mim-królowe gangów miasta zostają zaproszeni na bardzo rzadkie wydarzenie. Jaxon Hall i jego Siedem Pieczęci są gotowi na pojawienie się w samym centrum uwagi. W społeczności jasnowidzów pojawia się jednocześnie coraz więcej gorzkich oskarżeń, a za każdym rogiem czają się mroczne sekrety. Z cieni wypełzają Refaici...

Akcja powieści ma miejsce dosłownie kilka minut po ucieczce Paige i jej towarzyszów. Jednak powrót do Londynu, "normalnego" życia nie jest taki łatwy jak się wydaje. W Syndykacie nie dzieję się dobrze. Za każdym rogiem na Bladą Śniącą czyha niebezpieczeństwo. Jak to się skończy dla Pale Dreamer? Kto okaże się dobry, a kto zły?

Często zdarza się, że drugi tom serii jest gorszy od pierwszego. Nie tym razem. Powrót do świata wykreowanego przez autorkę, wciągnięcie się w fabułę nie było już takie trudne. Po zapamiętaniu kto jest kim bez najmniejszego problemu rozpoczęłam drugi tom przygód Paige Mahoney - jednej z najbardziej poszukiwanych osób w całym Londynie.

Cały czas nie mogę wyjść z podziwu. Jak ktoś tak młody (24 lata) mógł stworzyć coś czego nie wymyślił jeszcze nikt inny. Nie oszukujmy się, na naszym rynku wydawniczym pojawia się co raz więcej książek bardzo do siebie podobnych. Z kolei Pani Shannon udało się wykreować tak wspaniałe uniwersum Dopracowała Ona wszystkie szczegóły, nawet te nieistotne na pierwszy rzut oka detale sprawiały, że cała historia łączyła się w całość.


Czas Żniw skupiał się głownie na przedstawieniu nam Sajonu oraz jego historii. Akcja także pędziła, ale to nic w porównaniu z Zakonem Mimów. Tutaj mamy znacznie więcej kłamstw, intryg. Cały czas myślałam tylko o tym kto faktycznie jest dobry, a kto tylko udaje dobrego.
Poza tym mamy szanse lepiej poznać współpracowników Paige. Jaxona Hilla, bezwzględnego mim-lorda, którego szczerze nienawidzę od początku. Nicka, przyjaciela Śniącej. Wraz z główną bohaterką poznajemy ich inne strony, cechy charakteru mogące zaskoczyć, i to bardzo. Musze poruszyć jeszcze kwestię Naczelnika. Było go stanowczo za mało. Nadal uważam, że jest najlepszą postacią. Mimo, że poznajemy część jego historii, to jest owiany tajemnicą. Jax był także fascynującym bohaterem. Nigdy nie było wiadomo co akurat zrobi. To chodzący człowiek-zagadka. Co nie zmienia faktu, że go nie lubię.

Zakon Mimów przypadł mi do gustu bardziej niż tom pierwszy. Zakończenie, które zaserwowała autorka jest tak straszne, że aż wspaniałe. Powieśc na pewno przypadnie do gustu fanom dobrego fantasy, dystopii. Kłamstwa, zdrady, tajemnice. Do tego jasnowidzowie mogący zabić swoim duchem, Refaici, którzy zachowaniem mogą przypominać krwiożercze bestię. Czego chcieć więcej niż tylko następnego tomu?


http://moje-buki.blogspot.com/ <------------- ZAPRASZAM :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-11-2015 o godz 21:49 przez: musicJackob
http://nieortodoksyjny.blogspot.com/2015/11/zakon-mimow-recenzja.html

Paige Mahoney po ucieczce z koloni karnej Szeol I powraca do Londynu, gdzie decyduje się dalej pracować dla swojego mim-lorda Jaxona. Po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w po porwaniu, Paige postanawia poinformować świat o istnieniu Refaitów, a także o krwiożerczych bestiach zwanych Emmitami, jednak niektóre osoby z jej otoczenia nie dają wiary w opowieści o tych niezwykłych stworzeniach i starają się, by informacje te nie ujrzały światła dziennego. Paige będzie musiała zawalczyć o prawdę i stawić czoła wielu innym wyzwaniom, bowiem dochodzi do tragicznego morderstwa, które rzuca na nią podejrzenia. Dodatkowo nasza mała Śniąca (czyli Paige) poszukiwana jest przez cały Sajon. Czyżby Nashira maczała w tym palce?

Tym razem nie ma już wstępów i zapoznawania z poszczególnymi bohaterami. Akcja od samego początku mocno prze do przodu, a sama atmosfera jest napięta niczym struna w dobrze nastrojonej gitarze. "Zakon Mimów" w przeciwieństwie do poprzedniej części pozwala czytelnikowi zwiedzić Sajon i to jest właśnie element, którego zabrakło mi w Czasie Żniw, w którym mogliśmy zaledwie uszczknąć tego niezwykłego miejsca. Tym razem każda ulica i każdy ciemny zaułek staje przed nami otworem. Londyn, który został obrócony przez autorkę o sto osiemdziesiąt stopni jest czymś tak intrygującym, że możliwość jego bliższego poznania go stanowi niezwykłą przyjemność. Przy okazji o wiele jaśniejsze dla czytelnika staje się funkcjonowanie "podziemnego" świata jasnowidzów, ich życia codziennego, podziału i roli. Coraz bardziej widoczna staje się także ogólna wymowa serii mocno odnosząca się do władzy, polityki i podziału klas społecznych na lepsze i gorsze i chociaż "Zakon Mimów" zgrabnie wpisuje się w kanon modnych obecnie młodzieżówek, nadal zaskakuje, podsuwając nietuzinkowe rozwiązania i zakończenie, które mówiąc wprost... zlasowało mi mózg. Ta obszerna powieść oferuje coś innego niż "Czas Żniw" w wyniku czego nie nudzi, lecz elektryzuje w taki sposób, że ciężko się od tej książki oderwać.

O ile "Czas Żniw" miał za zadanie zbudowanie twardego gruntu pod nogami, o tyle "Zakon Mimów" pozwolił autorce rozwinąć naprawdę pokaźnych rozmiarów skrzydła i mam dzięki temu ogromną nadzieję, że kolejne tomy utrzymają tendencję wzrostową i pozwolą Samanthcie Shannon wzbić naprawdę wysoko. Jeżeli czytaliście już "Czas Żniw", koniecznie musicie sięgnąć po jego kontynuację. Nawet jeśli pierwszy tom Was nie porwał to gwarantuję, że "Zakon Mimów" mimów nadrobi wszelkie braki, bowiem w porównaniu do poprzednika jest jeszcze lepsza część, dojrzalsza i przy tym treściwsza. Pozostaje jedynie czekać na trzeci tom serii ("The Song Rising"), którego premiera ponoć dopiero w listopadzie przyszłego roku.

Ocena książki: 9/10

Plusy:
-całość lepsza od Czasu Żniw
-niesamowite zakończenie
-rozbudowana fabuła
-możliwość lepszego poznania Sajonu

Minusy:
-brak
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-04-2015 o godz 21:42 przez: Patrycja Telega
Debiutancka powieść Samantha Shannon zrobiła wielką furorę na rynku wydawniczym. "Czas żniw" napisany wówczas przez dwudziestodwuletnią Brytyjkę, która swoją wizją i nowym światem wykreowanym tylko i wyłącznie przez nią, podbiła serca czytelników na całym świecie i zebrała masę pozytywnych opinii wśród krytyków. Uniwersum jakie stworzyła Samantha jest niepowtarzalne. W żadnej innej powstałej książce nie ma mowy o jasnowidzach, którzy są podzieleni według siedmiu kategorii i zamieszkują świat.
Autorka ma w planach siedem tomów, a druga część - "Zakon Mimów" właśnie wchodzi na rynek.

Paige nareszcie wydostała się z potwornego miejsca, jakim była dla niej i dla wielu innych jasnowidzów kolonia Karna - Szeol I. Kiedy główna bohaterka powraca do Londynu, prawie natychmiast zaczyna działanie, jakie mają na celu ujawnienie prawdy o Szeolu I i istotach zamieszkujących go.
Mahoney chce zwołać Eteryczne stowarzyszenie, Paige głowi się czy ktoś będzie chciał jej wysłuchać, skoro z Szeolu nikomu nie udało się jeszcze uciec.

Osobą, która utrudnia działania Paige jest jej mim-lord,Jaxon Hall, który w żaden sposób nie stara się pomóc dziewczynie w ujawnieniu prawdy. Czy Jaxon Hall ma jakąś korzyść w zatajeniu całej sytuacji?

Paige Mahoney z każdym dniem, ba z każdą godziną zostaje najbardziej poszukiwanym jasnowidzem w kraju. Na domiar złego Nashira wysyła za nią swoich ludzi.

"Zakon Mimów" tak samo jak "Czas żniw" ma dość skomplikowane i lekko nudnawe rozpoczęcie. Mimo wprowadzeń wielu terminów i nowych bohaterów nie zaglądałam do słowniczka z tyłu książki, starałam się sama wszystko ogarnąć i uwaga, udało mi się! Autorka po raz kolejny na kilkunastu stronach zgromadziła szeroki wachlarz terminów, których wyjaśnienia co kilka minut należy szukać w zamieszczonym w książce słowniczku, a także wprowadziła całą masę nowych postaci. W tej części nie miałam takich problemów ze skojarzeniem o co chodzi. Mając za sobą pierwszą część, przez tą przebrnęłam wzorowo, a kiedy doszłam do zakończenia, żałowałam, że tak szybko ją przeczytałam (bo przeczytałam ją już dawno, ale zepsuty komputer wstrzymał mnie w podzieleniu się moją opinią z Wami).

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona dokładnością z jaką Samantha Shannon tworzy świat Paige Mahoney. Tak jak w pierwszy tomie i w drugim znajduje się dużo rozbudowanych opisów. Z uwagą na każdy szczegół pokazuje nam funkcjonowanie syndykatu ,a także całej cytadeli Sajon Londyn.

Samantha Shannon została moją ulubioną autorką, po jej książki sięgam z wielką przyjemnością i ciągle wyczekuje nowych. W "Zakonie Mimów" powoli buduje napięcie, by w końcowych rozdziałach mocno zaszokować czytelnika i sprawić, aby na kolejny tom czekał w napięciu.

Tę książkę polecam Wam z największą przyjemnością, a jeżeli nie czytaliście "Czasu Żniw", to teraz jest najwyższa pora by nadrobić zaległości.

"Liczy się tylko Sajon"
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji