4/5
15-03-2016 o godz 15:00 przez: Erna Eltzner
Która z kobiet — choć przez chwilkę — nie wyobrażała sobie cudownej miłości? Takiej wiecznej, kolorowej i czułej. Można doznać ogromnego rozczarowania, gdy książę okazuje się być zwykłą ropuchą. Co zrobić w takiej sytuacji? Zaplanować zbrodnię doskonałą?

Nazwisko Olgi Rudnickiej obiło mi się o uszy dłuższy czas temu, ale jakoś nie zgłębiałam się w jej twórczość. Nadarzyła się okazja, aby przeczytać najnowszą powieść, utrzymaną w klimacie komedii. Nie zabrakło też wątku kryminalnego. Powoli podchodziłam do tej książki. Zabawna okładka, więc bez czytania opisu już wiedziałam, że można spodziewać się czegoś dowcipnego. I przeczucie mnie nie myliło. Olga Rudnicka sięgnęła po motyw, który nadawałby się na serial. Humor, pędząca akcja i bardzo zakręcone bohaterki. Czułam pewne skojarzenie z paroma polskimi filmami, „Ranczem” — przez ciąg szalonych zdarzeń. Wszystko dzieje się na krawędzi, jest przerysowane. Takie krzywe zwierciadło, które odbija w sobie mocno wyeksponowane cechy wściekłych żon i niewiernych mężów. To bardzo dynamiczna książka, szybko się ją czyta.

Jolka Markiewicz, Marta Solska i Kamila Padecka są przyjaciółkami, które łączy nienawiść do małżonków. Pozornie mają wszystko. Wspaniałe domy, eleganckie ubrania, ale żyją w cieniu i brakuje im miłości. W końcu miarka się przebiera i kobiety wpadają na niecny plan. Postanawiają zamordować swoich mężów, bo rozwód nie wchodzi w grę. Każda z nich podpisała intercyzę i w razie rozstania odejdzie z niczym. Pomysł wydaje się być doskonały, ale trochę dziecinna Martusia wyłamuje się z ustalonych zdarzeń i przypadkowo sama zajmuje się całą sprawą. Po piętach depcze policjant o nazwisku Kalinka, a w tle majaczy prawniczka Sandra, która za wszelką cenę chce ukryć swoją niechlubną przeszłość…

Muszę przyznać, że „Były sobie świnki trzy” jest sympatyczną książką. Jednak trzeba mieć do niej odpowiednie podejście i dość lekki dzień. Ja ostatnio ciężko się odprężam, więc tym razem troszkę poległam. Bohaterki mnie denerwowały swoim brakiem rozsądku i typowo materialistycznym spojrzeniem na życie. Trzeba też pamiętać, że przerysowanie jest kluczową cechą tej powieści, więc trzeba przymknąć oko na takie zachowania. Za to moje zainteresowanie wzbudziła postać lekko poboczna — Sandra. Konkretna, gotowa na poświęcenia, dążąca do swoich celów i niezależności. A z lektury dowiecie się, że spotkała ją spora niespodzianka na drodze do wymarzonej kariery…

Nic nie mogę zarzucić stylowi pisania Rudnickiej. Dotrze do każdego, bez względu na wiek i zainteresowania. Naprawdę, autorka wpadła na kilka dowcipnych i ciętych ripost, które koniecznie powinnam zapamiętać. Nie ma w tym głupiego lania wody, dzięki czemu całość czyta się szybko. Ja bez problemu wgryzłam się w powieść, nie trzeba wysilać myśli — tylko śmiać z mało rozgarniętej Martusi. Oj, nie chciałabym jej spotkać w rzeczywistości, choć posiada taki specyficzny urok. Za to Sandrze postawiłabym dobrą kawę.

Myślę, że wrócę do tej książki raz jeszcze. Zaczęłam lekturę w kiepskim momencie, przez co nie mogłam do końca się odprężyć, a czuć potencjał. Nie każdy lubi takie proste poczucie humoru, ale wydaje mi się, iż bywa niezbędne. Słyszałam właśnie o innych powieściach autorstwa Olgi Rudnickiej. Chętnie bliżej zapoznam się z jej twórczością, zaintrygowała mnie, mimo średniego początku tej „znajomości”. Jak wspomniałam wcześniej — wyczuwam prędką ekranizację! Jeśli się mylę, to wszystkie stacje popełniają błąd. Wielu Polaków płakałoby ze śmiechu przy przygodach Marty, Jolki i Kamy. Nawet mam swoje aktorskie typy. Chyba galopuję w swych marzeniach!

„Były sobie świnki trzy” polecam osobom, które lubią optymizm bijący z kart książki. Również fanom kryminałów chcącym odpocząć od trudnych zagadek. Tutaj wszystko podano na tacy, choć przygody bohaterek w pewnym momencie stają się naprawdę skomplikowane!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
09-03-2016 o godz 13:02 przez: BPM
recenzja pochodzi z bloga http://bibliotekapodmarcepanem.blogspot.com/

Każdy z nas ma inną definicję szczęścia. Niektórzy do idealnego życia potrzebują dobrego i drogiego samochodu, za którym wszyscy oglądaliby się na ulicy; inni piękne i nowocześnie wyposażonego domu, którego wystrój będzie zmieniał się wraz z panującą modą, co oznacza wymianę mebli co 5 lat. Ja osobiście pragnę szczęśliwej rodziny, ogromnej biblioteczki i szczęścia. Jedni cenią dobra materialne, a inni dobra duchowe. Każdy z nas ma inne marzenia, cele, plany i wizje przyszłości.
Jola Markiewicz , Martusia Solska i Kama Padecka mają bogatych mężów, piękne domy, wypady do SPA, na drogie zakupy, pięknie urządzone wnętrza. Z pozoru ich życie wygląda jak z bajki, bo czego chcieć więcej do szczęścia? Niestety, jak to zwykle bywa, pozory mylą. Nie mają tego co najważniejsze – miłości. Każda z nich utkwiła w małżeństwie, które jest tego uczucia pozbawione. Rozwód nie wchodzi w grę – każda z pań podpisała intercyzę, jeżeli więc zdecydowałaby się na rozstanie, to wtedy zostaną bez grosza przy duszy, a takiego stanu rzeczy sobie nie wyobrażają. Na pewnej imprezie, kiedy to otumanione winem siedziały w toalecie, wpadły na świetny pomysł – zabiją swoich mężów, dzięki czemu będą mogli odziedziczyć cały majątek. Plan jest doskonały, ale sposób jego zrealizowania już nie. Jola, Marta i Kama będą musiały wysilić się, aby pozbyć się trzech mężów i to tak, aby podejrzenia nie padły na nich.
Jest jeszcze Sandra. Młoda prawniczka. Bezwzględna. Zimna. Mściwa. Pozbawiona skrupułów. Zawsze dążąca co celu. Przyjechała do Warszawy, aby rozpocząć pracę w kancelarii Markiewicz&Wspólnicy. Wydawało jej się że zostawiła swoją przeszłość, niestety, jej nowy szef rozpoznaje w niej Sondrę, alter ego kobiety, która dzięki świadczonym przez siebie usługom ukończyła studia prawnicze i zrobiła aplikację. Tadeusz Markiewicz nie zamierza puścić tej okazji płazem, dlatego też nowa, wymarzona praca Sandry staje się jej koszmarem.
Nie trzeba wiele mówić, ani zachęcać. Nazwisko Olgi Rudnickiej powinno przyciągnąć i tak wielką rzesze czytelników. Przyznam, jak każdym przypadku trafiają się i książki gorsze, ale pomimo to z wielkim uśmiechem sięgam po kolejne powieści, które wyszły spod ręki pani Olgi. Były sobie świnki trzy to kryminał, który warto przeczytać i ogłaszam to już niemal na początku.
Jak to bywa w książkach Rudnickiej zbrodnia okraszona jest dużą dawką humoru i ironii, która powoduje, że kolejne strony szybko przemijają, od akcji nie sposób się oderwać, uśmiech gości na ustach. Uwielbiam właśnie takie książki. Pomimo zbrodni, która nie raz wydaje się makabryczna Były sobie świnki trzy to idealny poprawiacz humoru. Już sam tytuł na to wskazuje i nie trudno zgadnąć kim są tytułowe świnki.
Bohaterki jakie stworzyła autorka są rewelacyjne – kłopoty się ich trzymają, tak samo jak głupie pomysły, ich przygody są przezabawne i bardzo łatwo jest się do tych trzech przyjaciółek przywiązać. I pomimo tego że starają się dokonać czegoś makabrycznego, to w pewnym momencie zauważyłam że zaczynam trzymać za te trzy panie kciuki i z coraz większym zainteresowaniem przyglądać się ich perypetiom. Choć z początku wydawało im się że plan, który snują jest niemal idealny, to później okazuje się że istnieją pewne „małe” trudności w ich zrealizowaniu, które kobiety postanowią ominąć z wielkim wdziękiem.
Chętnie obejrzałabym ekranizację tej książki (jak i chyba wszystkich, a w szczególności Diabli nadali). Jest w niej tyle humoru, że nawet największy ponurak by się uśmiechnął, a oglądanie losów trzech przyjaciółek na szklanym ekranie również mogłoby być wielką rozrywką. Jeżeli szukacie książki która rozgoni chmury smutku i zgryzoty, a na twarzach wywoła uśmiech i chcecie nie móc oderwać się od książki to polecam wam Były sobie świnki trzy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-03-2016 o godz 16:34 przez: Ruda Recenzuje
Jolka, Kama i Martusia. Trzy przyjaciółki, słynące z bycia żonami swoich mężów. Ich życiową rolą jest odpowiednio się prezentować i nie przynosić ów małżonkom wstydu, a w wolnym czasie mogą swobodnie wydawać ich pieniądze. Tylko czy rzeczywiście ich życie usłane jest różami? A może przyjemniej byłoby zostać bogatą wdową?

A wtedy…

„Intercyza czy nie, żona bierze wszystko”.

Nazwisko autorki książki nie jest mi obce, choć do tej pory poznałam zaledwie jedną jej książkę. Tym razem musiałam się trochę dłużej zastanowić, bowiem gatunek zwany „komedią kryminalną” nieco mnie odstraszał. Nie miałam pojęcia z czym to się je, a tym bardziej czy książka tego typu może wpisać się w nurt moich zainteresowań. Nic bardziej mylnego.

Powieść Rudnickiej czyta się lekko, szybko i przyjemnie od samego początku do ostatniej strony. W dużej mierze jest to zasługa niesamowitego trio- nieco szalonych, trochę zabawnych i lekko nieobytych w prawdziwym świecie kobiet. Trzy przyjaciółki zaskakują czytelnika na każdym kroku. Ich podejście do życia czasami dziwi, a czasami szokuje i na pewno może wywołać zazdrość, dopóki lepiej nie poznamy ich codzienności. Momentami miałam wrażenie, że kobiece sylwetki zostały mocno przerysowane i stanowią interesującą parodię, ale z drugiej strony, co my, zwyczajni ludzie, możemy wiedzieć o życiu w wyższych sferach?

„Ona sama nigdy nie marzyła o pracy zawodowej. Zawsze pragnęła mieć dużą rodzinę, dzieci, które będzie lubiła, a nie tylko kochała i męża, którego nie będzie chciała zabić. No cóż, wygórowane oczekiwania zawsze źle się kończą, pomyślała smętnie”.

„Nasze priorytety to kasa i wolność, dokładnie w tej kolejności. Wolność bez kasy oznacza zasiłek z opieki i pracę na kasie w supermarkecie”.

W swojej książce autorka próbuje podsunąć nam kilka rad, jak skutecznie pozbyć się niewygodnego małżonka. Okazuje się, że dobrych sposobów jest całe mnóstwo, choć żaden z nich nie jest ani lekki ani przyjemny. Ale czego nie robi się dla pieniędzy? Z racji tego, że książka określona została kryminalną komedią, nie brakuje tutaj dziwacznych wydarzeń, zaskakujących zwrotów akcji i niezwykłych przypadków. Mimo tego, że przyjaciółki wszystko szczegółowo planują i z wielką perfekcją dbają o realizację planu, rzadko kiedy cokolwiek dzieje się zgodnie z ich pomysłami. Wymyślność, osobliwość i specyficzność tych wydarzeń i planów sprawiają, że ciężko mieć do tych kobiet pretensje. Po prostu śledzimy ich losy, cicho im kibicujemy i dobrze się przy tym bawimy.

Autorce bardzo subtelnie udało się wpleść w tę opowieść istotne problemy, z którymi na co dzień zmagają się przedstawicielki płci pięknej. Oprócz lepszych bądź gorszych małżonków, irytujących latorośli oraz konieczności dbania o urodę, muszą także zmierzyć się z tym, z czym zmagają się zwyczajne kobiety- próbą znalezienia swojego miejsca na świecie, poszukiwaniem miłości, zrozumieniem meandrów przyjaźni. To wszystko sprawia, że bohaterki nabierają w naszych oczach bardziej realnego wymiaru, a w całej ich cudaczności zaczynamy dostrzegać zaskakującą normalność.

Książka Olgi Rudnickiej jest świetną propozycją zarówno dla tych osób, które lubią gatunkowe mieszanki, jak i dla czytelników, którzy szukają czegoś nowego i pragną na chwilę oderwać się od ulubionych gatunków. Cieszę się, że dałam jej szansę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-03-2016 o godz 20:17 przez: Magdalena Tomczak
Każda z nas zdaje sobie sprawę, że się starzeje. Pojawiają się zmarszczki, cellulit i siwe włosy. Koszmar! Czas ucieka, latka lecą, a panowie biznesmeni oglądają się za młodszymi kobietami, które w łóżku są ciekawszym obiektem niż własne żony. Jednej rzeczy jednak nie biorą oni pod uwagę! Tego, że ich nudne, głupie, żonki są zmęczone nimi w takim samym, a nawet większym stopniu. Małżeństwo staje się grą pozorów, w której trzeba wykazać się nie lada talentem, żeby utrzymać swoją pozycję, szczególnie, jeśli w grę wchodzi wygodne bogate życie. Źle jest wtedy, gdy na horyzoncie pojawiają się chmurki rozwodowe. Wtedy żony ogarnia panika! Taką sytuacje znajdziemy w książce Olgi Rudnickiej. Sytuacja ta ukrywa się pod trzema imionami Jolki, Martusi i Kamy oraz oczywiście ich mężów. Pewnego dnia zaczynają kombinować jak z małżonki stać się wdową i to w dodatku bogatą. Oczywiście nie można niczego zepsuć, gdyż nikt nie może się domyślić, że to my stoimy za owymi śmiertelnymi wypadkami. Trzy przyjaciółki, trzech mężów i wiele pomysłów na zbrodnię doskonałą. Takiej, której nie wykryje nawet policjant Kalinka, który pojawia się często na horyzoncie i węszy podstęp niczym opętany obsesją maniak.

Przeczytałam już kilka książek autorki i za każdym razem na swojej drodze napotykam postacie o charakterystycznych nazwiskach. Oczywiście pod tymi nazwiskami kryję się osobowość równie barwna i rozbrajająca. W tym przypadku również tak jest. Kobitki są nie do podrobienia. Zakręcone, szalone, znudzone, barwne, a czasem wręcz naiwne. Każda ma inny charakter, lecz razem tworzą trio doskonałe. Takie, które idealnie nadaje się do komedii pomyłek, a szczególnie do planowania zbrodni na wesoło. Nie da się ich wręcz nie lubić. Co z ich mężami? Typowi faceci: kasa, kobiety, władza… To przykłady mężów bogatych, lecz pod innymi względami wręcz nieidealnych. Nie oferują nic poza cyferkami na koncie. Nie sprawdzają się jako mężowie oraz w niektórych przypadkach nawet jako ojcowie.

„Były sobie świnki trzy” to kolejna historia napisana z przymrużeniem oka. Z oryginalną fabułą, barwnymi postaciami, śmiesznymi dialogami, pomyłkami bez liku i wisielczym humorem. To taki kryminalik na wesoło, który ma pachnieć zbrodnią, ale także rozbawić. Za każdym razem cenię sobie lekki styl autorki, którym czaruje i zachęca do dalszego czytania, tutaj poczułam go zacznie więcej. Nie mogłam się oderwać od lektury, która ma prostą konstrukcję nieprzeładowaną szczegółami i opisami. Autorka wprowadza dawkę świeżości, optymizmu i radości do szarego życia, zarówno bohaterów jak i czytelników. Tworzy postacie, które łatwo zaakceptować na stronicach książek, choć zapewne w realnym świecie z niektórymi byłoby gorzej. Myślę sobie, że nie da się patrzeć na tą historię opisaną w krzywym zwierciadle i się nie śmiać. Atutem książek Olgi Rudnickiej jest ten niewymuszony lekki i charakterystyczny styl, który ocieka ironią, sarkazmem, ciętymi ripostami i komicznym zachowaniem bohaterów. Tym razem nie zabraknie również dynamizmu, który rozsadza nasze bohaterki. Idealna książka dla osób, które mają ochotę na przełamanie standardowego kryminału czymś nieco innym i nie mają ochoty wysilać swoim szarych komórek nad zimną zbrodnią. Oczywiście polecam paniom jak i panom, którzy przekonają się, do czego zdolne są zwyczajne żony.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-03-2016 o godz 11:25 przez: Pinko
Małżeństwo, ach, cóż to za cudowny okres w życiu każdego człowieka! Do czasu, aż Waszej miłości nie stuknie kolejna dziesiątka, a znad paska królewicza w srebrnej zbroi nie wylewa się piwna oponka. Tobie z kolei -w oczach ukochanego- wiele brakuje do tej laski sprzed lat, stąd też jego decyzja o znalezieniu sobie kogoś młodszego i atrakcyjniejszego.
Jolka, Kama i Martusia- trzy kobiety, które z jakiegoś niewiadomego powodu nagle stały się ich małżonkom kompletnie zbędne. Wiedząc o zdradach swoich połówek już dawno rzuciłyby to wszystko w chol... gdzie pieprz rośnie, gdyby nie zdradziecka intercyza. Ale... co trzy głowy, to nie jedna, prawda?
... Przecież zawsze mogą swoich mężów po prostu posłać do piachu. Żaden problem.

Kolejne spotkanie z twórczością pani Rudnickiej; kolejne, które mogę zapisać jako udane. Tym razem autorka na celownik wzięła coś, co zasadniczo otacza nas z każdej strony- zdrady, kochanków, pozory małżeństwa.

Grupka kobiet to mieszanka iście wybuchowa, bowiem więcej ich dzieli, niż łączy. Kama to bohaterka przebojowa, o ostrym języku, Martusia naiwna jak dziecko z podstawówki, zaś Jolka... Jolka przez swoje oczy spaniela nie jest zdolna do ciskania gromów. Nieoczekiwanie do tego kobiecego ugrupowania dołącza Sandra, asystentka męża Jolki. Mimo tego, iż jest to postać inteligentna, nieustępliwa, idąca po trupach do celu -zimna suka, powiedzielibyśmy- to jej szef nie zwraca na to uwagi. Dlaczego? Ano, Sandrę dogoniła jej przeszłość call girl, ponadto miała nieszczęście obsługiwać wówczas swojego obecnego szefa... dlatego Tadeusz budzi w kobiecie mordercze instynkty.

Były sobie świnki trzy bawi właściwie od samego początku, nie tylko kontrastem pomiędzy przyszłymi morderczyniami (i milionerkami!), ale również dialogami, sytuacjami i -co oczywiste- wpadkami podczas akcji Zabij swojego męża. Chwilami łapałam się na tym, że uśmiecham się pod nosem. W książce widać typowy dla pani Rudnickiej lekki, zabawny ton z nutką sensacji, czyli wszystko to, co do jej twórczości mnie przyciąga. Kiedy widzę książki tej autorki to tak, jakby do półki przyciągał mnie ogromny magnes. I co najlepsze, jak do tej pory się nie zawiodłam.

Teraz, pod koniec pisania tej recenzji złapała mnie refleksja... jak to trzeba się napracować, aby zostać milionerką! No bo, drogie Panie czytające w tej chwili moje wypociny, pierwszy krok to znalezienie odpowiednio ustawionego męża. Później trzeba odczekać, znienawidzić go, przyłapać na zdradzie i... zaplanować jego morderstwo, ale tak, żeby żaden wścibski policjant nie dopatrzył się w tym niczego podejrzanego. Intercyza, intercyza! Życie bywa okrutne...

Chcecie znaleźć sposób na niewiernego męża? Zapraszam do lektury!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-03-2016 o godz 11:46 przez: agadas
Dawno nie ubawiłam się tak czytając kryminał jak się okazuje nie musi być on mroczny ale również zabawny. Chociaż pewnie śmiejąc się w autobusie trzymając telefon wyglądałam co najmniej dziwnie ale za to lektura była pierwsza klasa. Zresztą jak tylko zobaczyłam okładkę plus nazwisko polskie stwierdziłam, że nie ma opcji by nie sięgnąć po książkę bo jak na razie odkrywam polskich autorów i jestem pod wrażeniem. Nie zawiodłam się książkę dobrze się czyta a czarny humor i dość specyficzne bohaterki sprawiają, że czas płynie błyskawicznie a my dobrze się bawimy.

Bohaterkami książki są trzy kobiety Jola, Martusia i Kama, które pewnego dnia dochodzą do wniosku że ich życie wcale nie jest usłane różami. Mężowie zdradzają je z dużo młodszymi kobietami i wcale się z tym nie kryją a nasze bohaterki no cóż. Dawno, dawno temu kiedy jeszcze wierzyły w miłość do grobowej deski przed ślubem podpisały intercyzę więc w przypadku rozwodu zostają z niczym. Wpadają na ich zdaniem genialny pomysł jak nie stracić pieniędzy, żyć dalej w luksusie i nie martwic się swoimi drugimi połowami. Wystarczy swoich mężów zabić wtedy będą wdowami i nie stracą statusu. Niby prosta rzecz w końcu nasze panie zaznajomione są z W-11 więc wiedzą czego unikać by nie wpaść i zamiast cieszyć się wdowieństwem wylądować w więzieniu. Mamy więc trzech mężów, trzy przyjaciółki i co by tu nie mówić plan na zbrodnię doskonałą ba mamy nawet dociekliwego policjanta, który niczym policyjny pies węszy zbrodnię.

Jak to bywa z realizacją planów one sobie a reszta sobie więc mimo zaplanowanych kroków pierwszy mąż ginie nie tak jak trzeba, w nieodpowiedniej kolejności i w nie odpowiednim momencie trzeba zaznaczyć, że przez przypadek. No i zaczynają się schody jak to w przypadku gdy coś nie idzie z planem ale za to poznajemy bliżej Sandrę, która ma swoje plany wobec małżonków naszych pań choć niewiele się różniące od ich planu.

Co tu dużo mówić, przezabawna historia ( no dobra może nie dla mężów naszych bohaterek), czarny humor, barwne i zapadające w pamięć bohaterki. Gra pomyłek, ciekawa fabuła, śmieszne dialogi czego chcieć więcej od książki, która ma nas wprawić w dobry humor. Na dodatek zakończenie również wywołuje śmiech bo jak się okazuje czasem przeznaczenie robi nam psikusa.

Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej i uważam je za bardzo udane jeżeli pozostałe książki również są napisane z takim humorem to z chęcią je przeczytam.
W ogóle jestem pod wrażeniem zdolności naszych rodzimych autorów i tym bardziej się cieszę, że jest taki wybór książek.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-03-2016 o godz 20:20 przez: Iwona_C_
Czy podpisanie intercyzy przed ślubem zamyka kobiecie drogę do uzyskania majątku męża? Jak się okazuję – nie. Wystarczy dobry pomysł i jego realizacja. Jednak co zrobić, gdy los cały czas płata figle i wszelkie plany spalają na panewce? Z pomocą mogą przyjść przyjaciółki w podobnej sytuacji.

Jolka, Martusia i Kama to trzy przyjaciółki zbliżające się do wieku 40 lat. Wszystkie mają bogatych mężów, którzy nie za bardzo się nimi interesują. W najlepszym przypadku traktują jak powietrze i od czasu do czasu nazywają „rozlazłą krową”. Każda z nich marzy o pozbyciu się ciężaru, jednak na ich drodze ku wolności stoi jeden wielki problem. Tym problemem jest intercyza. Wyjściem z niekorzystnej dla nich sytuacji jest pozbycie się mężów, zanim oni zdecydują się wymienić swoje małżonki na nowszy model. Przyjaciółki zawiązują pakt, w ramach którego pozbędą się wzajemnie swoich mężów. Jednak bardzo szybko przekonują się, że pozbycie się męża nie jest tak łatwe, jak w filmie…

Były sobie świnki trzy to dobra powieść komediowa z wątkiem kryminalnym. Jest to połączenie Zmowy pierwszych żon z Gotowymi na wszystko oraz odrobiną Lejdis. Autorka zaserwowała też sporą dozę komedii omyłek, dzięki czemu jest zabawnie, czasami strasznie, ale zawsze fascynująco. Bohaterki powieści są nieco narwane i szukają naprawdę drastycznych rozwiązań. Miejscami można się zastanowić, z której choinki się one urwały, że takie pomysły rodzą się w ich głowach. Dodatkowo każda z nich jest inna i razem tworzą prawdziwie wybuchową mieszankę charakterów. Jacy są mężczyźni w tej powieści? Mężowie to niezbyt miłe osobniki, które jak już wspomniałam, żony traktują jak zło konieczne. Pojawiają się też przypadkowi kochankowie oraz stróże prawa stający na wysokości zadania w czasie rozwiązywania zagadki kryminalnej.

Akcja jest wartka, co w połączeniu z nieoczekiwanymi zwrotami akcji i lekkim językiem sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i dobrze.

Nowa powieść Olgi Rudnickiej to moje drugie spotkanie z jej twórczością. Równie zabawne, jak pierwsze. Jednak fabuła Diabli nadali podobała mi się nieco bardziej, ale to moje subiektywne odczucie, gdyż premierowa powieść niczym nie odbiega jakością od poprzedniej.

Były sobie świnki trzy to powieść, która poprawi nam humor, szczególnie, gdy druga połówka coś przeskrobie i mamy ochotę ją udusić lub pozbawić życia w bardziej wysublimowany sposób.
http://czytajac.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-05-2016 o godz 12:53 przez: Joanna Korneta
Olga Rudnicka w każdej swojej nowej powieści sięga do Joanny Chmielewskiej: „Były sobie świnki trzy” w pewnym stopniu kojarzą się z „(Nie)Boszczykiem mężem”. W pewnym stopniu, a w zasadzie tylko w punkcie wyjścia, w dodatku zmultiplikowanym. Oto bowiem trzy kobiety, przyjaciółki, są nieszczęśliwe w swoich małżeństwach. Każda może uskarżać się na opryskliwość męża (a nawet popełniane przez niego grubiaństwa), niewierność czy brak cieplejszych uczuć. Nie mogą tak po prostu odejść: mężowie zbyt dobrze zarabiają, poza tym kobietom należy się jakieś wynagrodzenie za męczarnie. Wymyślają więc podstępny plan: muszą zgładzić małżonków, odziedziczyć ich pieniądze i wreszcie zacząć żyć pełnią życia. Taki pomysł nie pasuje do pań, które nigdy nie parały się kryminalistyką – i na tym polega humor powieści. Bo Olga Rudnicka wcale nie ma zamiaru nikogo oszczędzać, a skoro pojawiła się idea – trzeba chociaż spróbować jej realizacji. Ta autorka pisze z rozmachem, a dowcip pozwala jej na stosowanie najbardziej absurdalnych (ale w konwencji kryminału i logicznych!) rozwiązań. Nie boi się żadnej zbrodni – ani żadnego „dorosłego” tematu. Nieprzypadkowo sporą rolę w tomie odegra Sandra, prawniczka, która kiedyś była prostytutką Sondrą. A dalej będzie już szaleństwo: morderstwa, brawurowe śledztwa, wyciąganie ofiary z grobu… Olga Rudnicka popisuje się kaskadami dowcipów, pomaga sobie precyzyjnie kreślonymi charakterystykami. Kobiety są tu z pozoru niewinne, bezbronne, łagodne i poszkodowane, mężczyźni – źli, nieczuli i bezwartościowi. Ale w karykaturze taki właśnie obrazek bardzo dobrze się sprawdza i ta autorka doskonale o tym wie. Nie zawodzi jako autorka komicznych kryminałów, mimo że teraz pisze ostrzej niż Chmielewska. Warto też pamiętać, że ta powieść jest dużo gęstsza w narracji niż zwykłe kioskowe kryminały – to książka, w którą można się zanurzyć dla przyjemności. Olga Rudnicka po raz kolejny dowodzi, że na rynku literatury rozrywkowej nie ma sobie równych: pisze i wydaje książki z dużą częstotliwością, a utrzymuje wysoki poziom.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
10-05-2016 o godz 12:45 przez: Magdalena Wołowicz
Jolka musiała przytyć, by zniechęcić swojego męża, by się do niej nie dobierał. Martusia została wolontariuszką w fundacji dla dzieci, bo jej ślubny nie chciał słyszeć o potomstwie, a zegar biologiczny tyka... I jest jeszcze Kama, och, przepraszam- Kamelia, na którą mąż nie raczył spojrzeć od długiego czasu, pewnie ma kogoś na boku.

Co łączy te trzy kobiety oprócz przyjaźni? Każda z nich ma bogatego i wysoko postawionego męża. Jolka wyszła za prawnika, Martusia za właściciela firmy doradztwa podatkowego, a Kama za komornika. Panie mają już dość swoich ślubnych, podejrzewają ich o zdrady, a poza tym są nieszczęśliwe w małżeństwie. Rozwód jednak nie wchodzi w grę, bo jest ta cholerna intercyza i po wszystkim zostałyby bez grosza przy duszy. Cóż więc w takiej sytuacji pozostaje? Nieszczęśliwy wypadek? Zatrucie? Niefortunne potkniecie i spadnięcie ze chodów? No tak, ale jak to wszystko ogarnąć, by nikt się nie zorientował, kto jest mordercą?

Przyjaciółki kombinują, próbują wymyślić jakiś plan, w czym bardzo przydatna jest Martusia oglądająca wszystkie programy detektywistyczne. Jednak życie lubi płatać figle, a przypadki chodzą po ludziach.

Olga Rudnicka, jak zwykle zapewnia nam sporą dawkę rozrywki. Plan trzech żon zostaje wypełniony, ale nie według ich zamierzeń. Tym razem czytelnik nie szuka mordercy, bo z góry wie, kto jest winien śmierci trzech mężczyzn, ale cała frajda polega na śledzeniu pomysłów bohaterek oraz przyglądaniu się postępowaniom komisarza Kalinki. Uśmiech sam wychodzi na twarz.

Rudnicka nie zaskakuje niczym nowym, mamy tu do czynienia z postaciami zabawnymi- policjantem, który do końca nie potrafi odnaleźć się w swojej życiowej sytuacji, cztery silne kobiety (nie wspomniałam o Sandrze Tomaszewskiej, prawdziwej harpii, która jest wybitną prawniczką) planujące zbrodnię i niewiernych mężów. Autorka bawi typowym dla siebie stylem i trzyma w napięciu, dawkując wątki oraz zaskakuje nieprzewidywalnymi rozwiązaniami.

Lekka to lektura w sam raz do zabrania na wiosenny piknik.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
13-03-2016 o godz 07:50 przez: Bookendorfina Izabela Pycio
Śmiesznie, wesoło, na luzie i z kryminalną historią w roli głównej. Książka na poprawienie nastroju, zaczerpnięcie świeżego oddechu po trudnym dniu, przyjemnego zrelaksowania się. Śledzimy zabawne losy trzech głównych bohaterek powieści, wiek trzydzieści plus, znudzonych szarością i powtarzalnością zwykłej codzienności, rozczarowanych nieciekawym małżeństwem i drętwymi partnerami, niespełnionych w sferze osobistej i zawodowej. Kobiety oddają się bardzo kuszącym marzeniom o zupełnie odmiennym barwnym i interesującym życiu, w którym nie ma już miejsca dla ich małżonków, ale za to można niemal nieograniczenie korzystać z niewątpliwych uroków bardzo dobrze wyposażonych kont bankowych. Wpadają na iście diabelski pomysł i nakręcają się wzajemnie do jego realizacji. Chociaż wszystkie ich plany, zamierzenia, wyobrażenia, czyny i akcje, nie do końca układają się według opracowanego przez nich scenariusza, jednak kobiety to nie zniechęca do działania, a wręcz odwrotnie, tylko podsyca ich apetyt na więcej.

Powieść napisana lekkim piórem, z przymrużeniem oka, wypełniona dobrym humorem, więcej niż szczyptą ironii, ciekawymi pomysłami na fabułę i zabawnymi postaciami. Komedia kryminalna lekko szalona i zwariowana, w której cały czas coś się dzieje, mnóstwo omyłek i nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, bohaterki nie dają za wygraną, nie kapitulują, uparcie trwają przy swoich postanowieniach, pomimo niesprzyjających i mocno zaskakujących wydarzeń. Jola, Kama i Martusia starają się wziąć to co im się, według ich opinii, jak najbardziej należy. I jeszcze postać pięknej Sandry, która niewątpliwie wnosi wiele zamieszania i urozmaicenia do powieści. Książkę przeczytałam w błyskawicznym tempie, z uśmiechem na ustach. "Były sobie świnki trzy" to praktycznie gotowy już scenariusz na sympatyczny i intrygujący filmu, pełen dobrego żartu, zabawnych perypetii, atrakcyjnych postaci, ciekawie przenikających się wątków i bardzo dynamicznej akcji.

bookendorfina.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-03-2016 o godz 12:59 przez: Aneta Wiśniewska
Trzy kobiety, którym przestało odpowiadać bycie tylko żoną swojego męża. Wszystkie bogate (nie ma to jak znaleźć dobrego męża) z podpisaną intercyzą (błędy młodości) zastanawiają się jak szybko i skutecznie zostać bogatą i pozbyć się ciężaru u boku. Idealny plan to szybko zostać wdową. Tylko jak to zrobić?

To książka przy której śmiałam się w głos. Już dawno nie czytałam tak dobrej książki i to jeszcze polskiej autorki. Komedia pomyłek, zbiegów okoliczności, niezwykle kochających żon, mściwych kochanek i nic nie podejrzewających mężów. Taki trochę polski Sex w wielkim mieście.

Ambitne i jakże kreatywne plany tych trzech przyjaciółek ubawią was do łez. Szczególnie, gdy okazuje się, że cały misternie ułożony harmonogram zawalił się, a wypadki zdecydowanie wymknęły się spod kontroli.

Jolka, Martusia i Kama to przyjaciółki które każdy chciałby mieć. Nie tylko ci przysłodzą kiedy trzeba, ale też zamkną w garderobie przed wściekłym mężem i będą za nim jechać pół miasta żeby się dowiedzieć czy aby na pewno jest wierny.

Wszystkie nasze cechy narodowe wyciągnięte na wierzch, ale przedstawione z klasa i humorem, bawią zamiast drażnić. Ja od tej ksiązki za nic nie mogłam (nie chciałam!) się oderwać. Nawet nie zauważyłam, kiedy minął mi czas i dopiero jak skończyłam to poczułam, że w sumie to jestem nawet głodna. Ach, ta magia książek…

To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką i jestem zachwycona. Już sobie zaplanowałam po jakie jej książki sięgnę następnie, bo jeśli wszystkie są takie jak ta, to zapowiada mi się naprawdę ciekawy czas z Panią Olgą
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-01-2017 o godz 00:44 przez: Aga H
Co zróbić, kiedy z mężem jedyne co Cię łączy to pieniądze? Najepiej się rozwieść. No tak, ale będąc młodą i zakochaną podpisałaś intercyzę. Co teraz? Z takim problemem spotkały się bohaterki książki "Były sobie świnki trzy". Trzy jakże różne kobiety, spotkały się przypadkiem na imprezie firmowej swoich bogatych mężów. Wpadły na genialny pomysł, że należy zabić swoich mężów. Brzmi niczym początek horrory, alo kryminału pełnego krwi i przemocy. Tymczasem książka, jest kryminałemnapisana w bardzo lekki, zabawny sposób. Czytając nie czuje sięciałego napięcia, jak przy wiekszości kryminałów. Mamy tutaj mnóstwo scen humorystycznych, przy kórych nie sposób się nie śmiać. Jak zaczyna się śmiać nad ksiażką , a ktoś pyta "Co czytasz?", a okazuje, że to kryminał, no to jest ciekawe doświadniecznie. Nie sposób jednak nie polubić naszych trzech szalonych bohaterek, uroczej Martusi, stanowczej Kamy i czułej Jolki. Każda z nich dodaje uroku całej opowieści.

Książkę czyta się dość szybko. Styl pisarki, jest lekki, przyjemny i zabawny, lekko przerysowany. Kobiety powinny pokochać tę książkę, panowie, kótrzy lubią krew i szybkie zwroty akcji, będą rozczarowani. Jest to typowa literatura kobieca. Dobra na jesienne czy zimowe wieczory, po rozstaniu z chłopakiem, albo kiedy nasz obecny partner nas wkurza.

Jedynym minusem książki, jest to, że pisana jest ona ciągiem. Nie mamy żadnych podziałów, na rozdziały. Początkowo było to dosyć wkurzające, że przechodziliśmy od jednego wątku do drugiego. Lecz po jakimś czasie łatwiej było się odnaleźć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-07-2016 o godz 23:56 przez: knigoholiczka
Książki Olgi Rudnickiej bardzo sobie cenię. Nie zdarzyło się jeszcze bym z niechęcią, przeczytawszy połowę lub mniej przerwała lekturę. O nie! Z przyjemnością czytam je, ostatnia strona jest zaskoczeniem.
Któż z nas nie zna dziecięcej bajki o trzech świnkach, które uciekały do swych domków przed złym wilkiem? Zastanawiałam się, skąd wziął się tytuł i szczerze mówiąc- trudna sprawa. Bo skojarzenie, o którym wspominam wyżej od razu przychodzi na myśl, jednak wydaje mi się, że w książce nie ma żadnej analogii do bajki. Przeciwnie, mamy trzy kobiety, które nie chcąc trwać w nieudanym małżeństwie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.
Trzy delikatne, wydawać by się mogło, niezdolne do zrobienia komuś krzywdy, panie postanawiają zlikwidować swoich mężów. Każda z nich ma inny powód, jednak wszystkie chcą rozpocząć nowe życie. Czy uda im się dopiąć swego, a diabelski plan powiedzie się?
Ubawiłam się setnie czytając tę książkę. Tę, jak również inne powieści Olgi Rudnickiej plecam osobom, które cenią sobie dobry czarny humor (oczywiście, są wyjątki, które nie bawią, za to wywołują inne emocje).
Nie potrafię powiedzieć, co mnie urzekło w recenzowanej dziś pozycji. Na wspomnienie zasługuje wiele rzeczy: humor, wciągająca akcja, kreacja bohaterów. Z żalem odrywałam się od książki i wracałam do obowiązków.
Czekam na kolejne pozycje tej autorki, cieszę się, że tak często pojawiają się nowości wychodzące spod pióra Olgi Rudnickiej. To młoda i bardzo utalentowana osoba.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
17-03-2016 o godz 14:22 przez: Lustro RzeczywistoŚci
Autorka oczarowała mnie nietuzinkowym poczuciem humoru i niebywałą lekkością stylu, a sposób w jaki poprowadziła fabułę, ocierającą się o granice absurdu, to absolutny hit.

Tym razem Rudnicka zabiera nas w świat żon bogatych mężów, które prowadzą życie zdesperowanych pań domu (niemal jak na Wisteria Lane*). Kamelia, Martusia i Jolanta prowadzą na pozór udane życie małżeńskie, jednak wszystkie trzy nienawidzą swoich małżonków (zwanych pieszczotliwie świniami), ale nie mogą się z nimi tak po prostu rozwieść. Podpisana z miłości intercyza trzyma je na krótkiej smyczy, którą zerwać może jedynie... śmierć. Kobiety drobiazgowo planują więc morderstwo, tym trudniejsze do zrealizowania, że trzeba zlikwidować trzy świnki, nie budząc niczyich podejrzeń. Wszystko, co stanie się potem wywoła w was nieopanowane wybuchy śmiechu, zatem w komunikacji miejskiej czytać nie polecam (chyba, że lubicie jak ktoś wam patrzy przez ramię).


Świetnie wykreowani bohaterowie, dynamiczna akcja pełna zaskakujących wydarzeń, cudowne zrządzenia losu, wszechobecny humor i perfekcyjne czarne charaktery to największe zalety powieści. I choć w moim odczuciu książka jest nieco słabsza niż Diabli nadali i tak gorąco polecam. Czytajcie i śmiejcie się na zdrowie, zwłaszcza gdy lubicie komedie nasycone czarnym humorem, a serial Gotowe na wszystko budzi w was tylko pozytywne odczucia.

http://www.lustrorzeczywistosci.pl/2016/03/byy-sobie-swinki-trzy-olga-rudnicka-czy.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-05-2016 o godz 16:25 przez: bojarun
Wybierając kolejną książkę poszłam za ciosem. "Diabli nadali" urzekło mnie i rozbawiło, a tu w czytniku uśmiecha się do mnie kolejna książka autorstwa p. Olgi Rudnickiej. No nie mogłam sobie odmówić!
Świnki trzy ... Trzy kobiety, trzy różne charaktery, trzy odmienne pasje. Łączy je jedno: majątek, który każda z nich zawdzięcza mężowi i obsesyjna chęć ukatrupienia małżonka w celu uzyskania samodzielności finansowej. No i jak to u Chmielewskiej... o sorry!, jak to u p. Rudnickiej bywa prześmieszne zbiegi okoliczności, pomyłki i zawirowania doprowadzają miłe panie do ... no jakby nie patrzeć sukcesu, choć niezamierzonego! Niewątpliwie jednak detektyw, który prowadzi sprawy dotyczące szanownych małżonków zostanie doprowadzony przez bohaterki do szewskiej pasji. Bohaterki snują swoje plany ze swoistą gapowatością i prostotą. Problem w tym że choć plany spalają na panewce, to cel zostaje osiągnięty. Trudno pisać tak, żeby nic nie zdradzić zbyt wiele. A zdradzić nie mam zamiaru, bo popsuję całą zabawę.
Właściwie to podsumowanie mogłabym przepisać z poprzednio recenzowanej powieści. Lekkie pióro, kąśliwy humor zahaczający o absurd, fabuła niespodziewana i zaskakująca czytelnika. Jeżeli do tego dodamy zabawne przemilczenia aluzje i komentarze otrzymamy wyjątkowo zgrabną lekturę na weekend. Zapewniam, że humor po tej powieści będzie wam dopisywał jeszcze długo :-)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-03-2016 o godz 09:26 przez: Katarzyna
Były sobie świnki trzy, to kolejna przeczytana przeze mnie książka pióra Olgi Rudnickiej. Niby znam poczucie humoru autorki, wiem, że zawsze, ale to zawsze mogę liczyć na świetną lekturę, którą przerywają moje wybuchy śmiechu, ale i tak za każdym razem Rudnicka mnie zaskakuje i to jak zaskakuje. Każda z jej książek ma niezwykłą, oryginalna fabułę, każda to zbiór jakże celnych obserwacji z otaczającego nas świata, każda to zabawne sytuacje, które mogą przydarzyć się także nam. Do tego dochodzi bardzo dynamiczna fabuła, cięte dialogi, zdania, które na długo zapadają w pamięć.
Poza tym Olga Rudnicka, a w zasadzie jej książki....wzruszają mnie. Czytając je za każdym razem mam uczucie, jakbym sięgnęła po książkę "starej" dobrej (nieodżałowanej ) Joanny Chmielewskiej. Wielbiciele prozy tej niezapomnianej pisarki (jej wcześniejszych książek) wiedzą o co mi chodzi. Takie porównanie, to dla książek Rudnickiej doskonała rekomendacja.
Były sobie świnki trzy, to kolejna książka Olgi Rudnickiej, którą miałam okazję czytać i z radością stwierdzam, iż autorka pisze coraz lepiej, każda kolejna powieść to lepsze pomysły, bardziej dopracowana fabuła i lepszy warsztat literacki.
Gorąco zachęcam do lektury.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
18-06-2016 o godz 11:10 przez: Zakurzona Półka www.zakurzonapolka.pl
Olga Rudnicka jako pisarka dała się już poznać czytelnikowi z różnych stron. Mimo to, uważam, że takie powieści jak ta, są jej znakiem charakterystycznym. Dobry humor, plus jakaś kryminalna intryga i jest książka, której nie da się odłożyć tak szybko na półkę.

Jola, Marta i Kama to dobre przyjaciółki. Oprócz przyjaźni łączą je jeszcze dwie rzeczy, bogaci mężowie i chęć pozbycia się ich. Gdy więc zostaje postawiony krzyżyk na każdym z nich, rozpoczyna się planowanie, który pierwszy pójdzie do piachu. Nie jest to takie proste, bo kobiety raz, że muszą pozbyć się mężów bez zwracania na siebie uwagi, a dwa, że muszą coś z tego mieć. Trzeba wybadać czy też mężczyźni nie zostawią je bez grosza przy duszy...w końcu nie o to w tym chodzi.

"Były sobie świnki trzy" to książka tak nieprawdopodobna, że naprawdę nie trzeba nic więcej dodawać. Doskonały humor i intryga, która praktycznie wykonała się sama, sprawiają, że akcja nawet na moment nie zwalnia.

Jeżeli lubicie takie charakterne książki z dobrą fabułą, różnorodnością bohaterów i z dużą dawką humoru to jestem pewna, że ta także Wam się spodoba.
Ze swojej strony polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-03-2016 o godz 11:05 przez: Heather
Olga Rudnicka to autorka z dużym doświadczeniem, która ma już szerokie grono fanów. I wcale się temu nie dziwię, bo pisze zabawnie i z rezerwą, a swoboda z jaką tworzy sprawia, że czytelnik ma wielką ochotę poznawać co raz to nowsze lektury autorki. Pani Olga była jedną z pierwszych, polskich pisarek, które szturmem przeciągnęły mnie na stronę naszej rodzimej literatury i jestem jej ogromnie za to wdzięczna. Subtelny powiew komedii w historiach obyczajowych to duży atut tej pani, która nie boi się wysyłać swoich bohaterów na przeciw życiowym niepowodzeniom. A przy tym nie zapomina o dopracowaniu swoich historii, nadaniu im wiarygodnych ram i powołaniu do życia pełnokrwistych bohaterów.

"Były sobie świnki trzy" to kolejna przebojowa książka autorki, która wciąga na dobrych kilka godzin. Bawi i cieszy, ale co najważniejsze - relaksuje. Dla mnie ta powieść okazała się przyjemną odskocznią po ciężkim dniu i nie żałuję ani jednej poświęconej jej minuty. Oby więcej takich lektur!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-03-2016 o godz 15:47 przez: erka
Pasjami lubię dobre książki.Kryminał, który aż się skrzy od dowcipnych uwag, to jest ideał, za którym podążam i pożądam namiętnie.
Niedościgłym wzorcem w pisaniu, takich kryminałów, jest oczywiście nieodżałowana Joanna Chmielewska.Czytając szumne rekomendacje książki"Były sobie świnki trzy", uznałem, że
jak coś chwalą dobre być nie może, nie posmarujesz, nie pojedziesz, czyli reklama dźwignią czytelnictwa.Jednak srodze się zawiodłem.

Trzy ryczące czterdziestki, które postanawiają zmienić swój status związku, z mężatka, na nieutulona w smutku wdowa, w dodatku majętna.Snują plany zbrodni doskonałej, pod okiem pewnej policjantki, która z uporem maniaka, wszędzie węszy podstępy
i zbrodnie niesłychane.Czasami całkiem słusznie.

Zabawna i interesująca pozycja, to trzeba przyznać.Te kobietki, może trochę zbyt naiwne i zbyt obrosłe w piórka, ale poza tym zabawa przednia.
Kryminał na wesoło pełną gębą.Można czytać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-07-2018 o godz 13:26 przez: Paulina Nosek
Jest coś takiego w książkach Olgi Rudnickiej, co sprawia, że odpoczywam. Lekkość pióra, zabawne dialogi i sytuacje, poważne sprawy wzięte na bardzo niepoważnie. Czarna komedia, trochę kryminał, niezwykle babska książka, którą się czyta tak szybko, że od polowy książki zasiewa się już żal w sercu, że zaraz się skończy. Całkowicie oddaję się czytaniu, śmieję się do łez, kibicuję bohaterkom, zastanawiam się co ja bym zrobiła na ich miejscu (już się boisz Mężu? :p). "Były sobie świnki trzy' mnie nie zawiodły, gotowałam jedną ręką, a w drugiej czytałam książkę. Trzy przyjaciółki, trzy odmienne charaktery, a jednak łączy ich jedno - chęć zostania wdowami. ;) Jeśli chcecie wiedzieć, czy im się to udało, koniecznie sięgnijcie po tą pozycję.. A potem przepadnijcie tak jak ja, we wszystkich innych książkach Olgi Rudnickiej. ;)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji