Zacznijmy od tego: dwoje przypadkowych ludzi decyduje się na ryzykowny krok i formalny związek, który ma im pomóc odbić się od dna. Oczywiście, uczucia nie wchodzą w rachubę. Wszystkie zasady są jasne jak słońce.
RLY?
Ja nie kocham ciebie, ty nie kochasz mnie, ale poudajemy parę, by zdobyć kasę/wolność/święty spokój… Gdzie ja się spotkałem z tym wątkiem? A poza tymi trzystoma przypadkami, wśród których znajdą się m.in. latynoskie telenowele, które z nudów oglądałem w dzieciństwie z moją mamą? Pomińmy fakt, że oryginalność owych telenowel stoi na cholernie wysokim poziomie. Z bardziej ambitnych w głowie kołacze mi się Sandra Bullock i Narzeczony mimo woli. NO EJ!
Dobra – zaczyna się w najbardziej sztampowy sposób w historii wszechświata i okolic. Ale może chociaż dalej będzie jakieś zaskoczenie? Choć drobnostka, która zburzy ten mur powtarzalności?
NIE.
To może coś odrobinkę innego...?
NIE.
To może chociaż jakaś choroba weneryczna?
NIE. NIE I NIE!
Ten zwierz jest martwy. Zdechł sto lat temu. Nic świeżego w nim nie znajdziesz, bo nawet trawa nie chce na nim wyrosnąć…
Skoro fabuła nie żyje, to może znajdziemy trochę życia w głównych bohaterach tej skróconej na czterysta stron opery mydlanej?
Kira, 22 lata – córeczka szanowanego polityka. Z jakiegoś powodu gościa nie lubi i unika go. Choć facet ma kasy jak lodu, dziewczę szuka dowolnego innego sposobu na zdobycie pieniędzy. Na przykład postanawia przejąć pieniądze po zmarłej babci (do czego jest jej potrzebny mąż). Oczywiście, to dobre dziewczę i dręczą ją wyrzuty sumienia. Ale w jaki inny sposób zdobyć pieniądze?
Hmm… a może pójść do pracy jak normalny człowiek?
NIE. Fikcyjne małżeństwo jest lepsze.
Grayson, w skrócie Gray. TAK – GRAY. Łamacz damskich serc, istne bożyszcze, które w łóżku czyni cuda. Nie potwierdzono, czy w jego okazałym gospodarstwie znajduje się czerwony pokoik bólu czy bogata kolekcja identycznych krawatów.
Ale za to facet myśli przyrodzeniem. Trzy czwarte książki (której rozdziały to zamiennie perspektywy Kiry i Graya) to wylewająca się chuć i chęć wetknięcia swego narządu do… No właśnie.
A kiedy już gdzieś w oczy rzuci się (a rzuci na pewno) opis seksu, mamy tu istne opowiadanie erotyczne – skrupulatny i szczegółowy opis tego, co mężczyzna czyni kobiecie i odwrotnie. Gdzie tu miejsce dla wyobraźni? Brak. Wszystko jest dosłowne.
Jeśli mnie pamięć nie myli, najdłuższy opis seksu liczył sobie trzy strony. Trzy strony seksu, którego opis brzmi jak napisany przez fantazjującą dwunastolatkę. Z orgazmami wywoływanymi niemal przez same spojrzenia…
No i mamy wątki złych, niedobrych, podłych i wstrętnych drani, którzy zrobią wszystko, by nie dopuścić do szczęścia/nieszczęścia naszych bohaterów.
Powiało oryginalnością. Aż padłem z wrażenia. Zwłaszcza, że najciekawszy wątek całej tej książki nawet nie został w niej opisany! Dowiadujemy się o nim z relacji!
Rozumiem. Lepsza była kolejna scena seksu. I kolejny opis erekcji. Bolesnej erekcji. Erekcji rozsadzającej jądra. I duszę.
Umarłem. Proszę mnie nie odkopywać. E.L. James umarła i powróciła (o zgrozo!) pod nową postacią, jako Mia Sheridan.
Mia Sheridan nie napisała żadnej złej książki.... ani jednej! Podobało mi się absolutnie wszystko co wyszło spod jej pióra i teraz gdy sięgam po jej książki w głowie kołacze mi myśl - jak długo może tak dobrze pisać? Ja długo można mieć genialne pomysły i opisywać je w tak piękny i oryginalny sposób. Jak długo można zachwycać czytelników na całym świecie.... Takie rozetki towarzyszyły mi przy rozpoczynaniu Bez Winy - udało się Mii znów mnie zachwycić???
Parę słów o fabule:
Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze - samodzielność i godność. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los, gdyż może liczyć tylko na siebie.
Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Obiecał ojcu, że uratuje odziedziczoną i popadającą w ruinę winnicę. nie ma jednak pomysłu skąd wziąć pieniądze by przeprowadzić niezbędne inwestycje - jako były skazaniec jest na straconej pozycji Kira składa mu propozycję, która może może mu pomóc, może go ocalić.
Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać…
Przysięgali sobie miłość, wierność, wiedząc, że to aranżowane małżeństwo jest rozwiązaniem ich kłopotów.... ale czy aby na pewno tylko tych materialnych?
Przyznam się, że już nigdy, przenigdy nie najdą mnie myśli zwątpienia dotyczące tej autorki. Mia Sheridan to absolutna królowa wśród współczesnych autorek!! "Bez Winy" to ciepły, chwytający za serce romans, który tak naprawdę rozłożył mnie na łopatki . Po raz kolejny pokazuje jak wspaniale łączy prostotę fabuły z nietuzinkowymi bohaterami - Bo temat jest prosty i oklepany - aranżowane małżeństwo... ale sposób wykonania, dialogi, opisy emocji, łamanie się bohaterów to już absolutne mistrzostwo. Wszytko tu do siebie pasuje, składała się w całość i jest idealnie wyważone.
Ogromną siłą tej książki są bohaterowie - oboje indywidualiści, mocni charakterem, doświadczeni przez los. Autorka tworząc fabułę na układzie mając tak skrajnie różne osoby prosiła się o wybuchy.... wybuchy genialnych dialogów, gdzie bohaterowie kłócą się, przekomarzają, docierają, poznają, by w końcu się w sobie zakochać.
Uwielbiam tą parę za dojrzałość. Owszem, iskrzy między nimi i każdy chce pokazać swoją rację, ale w głębi serca i umysłu są racjonalni i roztropni. Nie popełniają głupich błędów, nie działają w afekcie.
Ta powieść to klasyka gatunku - osadzona w starej upadającej winnicy, gdzie czas odciska już swoje piętno. Autorka cudownie opisuje to miejsce - w sposób niezwykle realistyczny i tak naprawdę nie trzeba mocno się wysilać by przejść do tego świata, zanurzyć się w nim i chcieć by wszystko się udało i ułożyło.
Piękna, poruszająca, odciskająca się w sercu czytelnika swoją subtelnością, delikatnością, ciepłem. Ta powieść to kwintesencja romansu, rozpuszcza serca czytelniczek, zachwyca!
Z wielką przyjemnością polecam wam tą historię.... historię Wiedzmy i Smoka <3
" Zapomnij o księciu i księżniczce. Zawsze uważałam, że prawdziwa historia rozgrywa się między wiedźmą i Smokiem " .
Poznaliście już Carsona Stingera? Pokochaliście Archera Hale'a? Teraz czas byście przygotowały się na spotkanie z Graysonem Hawthorn'em!
Grayson otrzymał w spadku winnice, która dawniej należała do jego ojca. Teraz to piękne i sławne na całą okolice miejsce skazane jest na upadek. Mężczyzna stara się jak może, by winnica odzyskała swoją dawną świetność. Niestety sytuacja pogarsza się jeszcze bardziej, kiedy bank z powodu jego przestępczej przeszłości, odmawia mu udzielenia kredytu. Wtedy niespodziewanie w jego gabinecie pojawia się 22 - letnia Kira i składa mu zaskakującą propozycję. Dziewczyna wróciła właśnie z Afryki, do której uciekła przed swoim apodyktycznym ojcem i byłym narzeczonym, którzy zrobią wszystko, by tylko uchronić swoją karierę polityczną. Bez grosza przy duszy, jedyną opcją na życie jest wypłacenie oszczędności, które zostawiła jej ukochana babcia. Postawiony został jeden warunek. Kira otrzyma te pieniądze dopiero wtedy, kiedy wyjdzie za mąż. Jedynym jej ratunkiem jest właśnie Grayson. Zna jego sytuacje i słyszała o nim kilka lat temu, więc postania złożyć mu propozycję małżeństwa tymczasowego w zamian za wsparcie finansowe, które pozwoliłoby mężczyźnie odbudować posiadłość. Grayson z podejrzliwością zgadza się na taki układ. Ich relacje nie należą do najprzyjemniejszych. Są do siebie uprzedzeni i traktują jak wrogowie, których łączy tylko umowa biznesowa. Z czasem zaczynają przekonywać się do siebie, rozmawiać i współpracować. Do ich przyjaźni wkrada się uczucie i wtedy pojawia się ojciec Kiry, a to może oznaczać tylko kłopoty...
Oj, ta Mia Sheridan umie namieszać w sercach czytelniczek! Jest ona jednym z moich odkryć tego roku, a każdą jej książkę pochłaniam i " Bez winy " też nie było wyjątkiem. A z co udało mi się wyszukać powieść inspirowana jest kolejnym znakiem zodiaku, czyli Wagą. Narracja tak jak w każdej książce Sheridan podzielona jest na dwie osoby. Jestem zwolenniczką tego zabiegu w tego typu historiach, gdyż to pozwala lepiej i dokładniej poznać każdego bohatera. A są oni fantastyczni. Zarówno pierwszo - jak i drugoplanowi. Mają swoje wady i zalety. Raz ich uwielbiałam, by po chwili mieć ochotę na nich krzyczeć. Ktoś mógłby powiedzieć, że Kira czasem zachowuje się jak dziecko. Ja jednak wolę myśleć o niej jako o osobie z ogromną radością życia, silnej, potrafiącą cieszyć się drobnostkami, którą bardzo polubiłam. Poza tym miała ona zbawczy wpływ na Graysona, gdyż to przy niej odżył i zaczął wierzy, że może odnieś sukces i nie złamać obietnicy danej ojcu.
Książka jest zabawna, pełna namiętności, a niekiedy wystawia cierpliwość czytelnika na próbę. Mia Sheridan znowu zaskakuje! Autorka jak do tej pory mnie nie rozczarowała, a wręcz przeciwnie kolejny raz zachwyciła pokazując, że historię miłosne nie muszą być banalne. Jeśli pokochaliście Bree i Archera, historia Kiry i Graysona również Was urzeknie i wzruszy! Polecam!
To nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką. Jak każdy pisarz ma w swoim dorobku lepsze i gorsze utwory. Na szczęście powieść „Bez winy” okazała się być strzałem w dziesiątkę i bardzo mi się podobała. Wydaję mi się, że jest nawet lepsza od swojej poprzedniczki o podobnym tytule „Bez słów”.
To co charakteryzuje styl pisarski tej autorki to bez zwątpienia talent do wymyślania ciekawych i barwnych historii. Są one nie tylko przesiąknięte piękną i skomplikowaną miłością, ale i tragedią i ludzkim cierpieniem, które tak naprawdę splata ze sobą przeznaczenie. Sięgając po kolejną książkę Sheridan nie czułam obaw, to była piękna historia, a ja czułam się zdruzgotana czytając ją. Dobrze, że zabrałam ze sobą chusteczki.
Autor: Mia Sheridan Tytuł: Bez winy Cykl: - Wydawnictwo: Otwarte Strony: 384
Kira nie ma przy sobie pieniędzy, ani nie ma się gdzie podziać. W jej życiu wiele się zmieniło i młoda kobieta szuka sposobu na to, by wyjść z patowej sytuacji. Grayson jest bowiem właścicielem winnicy, ale ma z nią nie małe problemy, ponieważ potrzebuje kredytu, ale żaden z banków nie chce mu pomóc. Ale czy na pewno? Pewnego dnia drogi tej dwójki bohaterów się splatają. Kira pojawia się u mężczyzny i składa mu niecodzienną propozycję. Układ jest bardzo prosty, choć trzeba przyznać bardzo, ale to bardzo nietypowy. Co to za propozycja i czy Grayson zgodzi się na taki układ? Jakie korzyści wyniosą z tego oboje? I czy Kira nie pożałuje swoich decyzji? Naprawdę chciałabym Wam zdradzić co takiego zaproponowała Kira, ale jest to kluczowy element w książce, który niesie za sobą całą fabułę. Mia Sheridan świetnie poradziła sobie z tą historią. Wiele w niej ciekawych sytuacji, a zarazem śmiesznych. Oczywiście jak to w książkach, w których pierwsze skrzypce gra romans można się przyczepić o brak elementów zaskoczenia, ale z drugiej strony czy ktoś powiedział, że zawsze czytelnik liczy na zaskoczenie?
Otóż „Bez winy” gra na naszych emocjach. Jest napisana lekkim i prostym językiem, który pozwala na szybkie przyswojenie treści, a do tego dużo w tej książce humoru i uczuć. To trzeba przyznać autorka potrafi pisać o uczuciach, to samo tyczy się głównych bohaterów. Kira to dziewczyna wesoła, szukająca rozwiązań tam gdzie ich nie ma, uparta i bardzo żywiołowa. To co wpadnie jej do głowy nie ma możliwości, by szybko jej przeszło. Z kolei Grayson to człowiek w gorącej wodzie kąpany, wybuchowy, ale wrażliwy, choć skrywa go głęboko w sobie, nie pokazując tym samym jak jego serce jest kruche. Bohaterowie to na pozór dwa różne światy, a tak naprawdę łączy ich jeszcze więcej niż dzieli.
Książka ze wspaniałym wątkiem miłosnym, który na samym końcu wylewa jeszcze więcej miodu na nasze serducho, ale to nie umniejsza nic tej powieści. Historia ciekawa i barwna, a książka idealna dla wszystkich fanów twórczości tej autorki. Zachęcam i serdecznie polecam.
Opowiem Wam dziś bajkę o smoku i wiedźmie. No, nie do końca. Ale prawie. Będzie to baśń o okrutnym smoku z przerażającymi zębami oraz o wiedźmie, która za pomocą magii zmienia życie ludzi. Chociaż w sumie to nie. Zostańmy przy romansie new adult, czy też nawet literaturze kobiecej, z postaciami w ludzkich obliczach. Ale motyw smoka i wiedźmy się pojawi, chociaż nie zdradzę Wam szczegółów.
Bez Winy to nowa jednotomowa powieść od Mii Sheridan, którą możecie znać np. z książki Bez Słów. W tej historii, która swą premierę ma 28 września, nadal pozostaniemy w klimatach romansu i życiowych tragedii, chociaż tym razem w nieco dojrzalszej formie, której bliżej było w Brittany C. Cherry i jej Powietrza, którym oddycha, niż do poprzednich powieści Mii. Dojrzałość tej historii zaznaczam głównie ze względu na dość szczegółowo opisane sceny erotyczne. Tym bardziej, że na imię Grey została rzucona znana wszystkim klątwa, więc skojarzenia z głównym bohaterem Greysonem aka Greyem będą raczej nieuniknione.
Grayson jest mężczyzna już dojrzałym, którego dotykają problemy finansowe. Musi utrzymać winnicę odziedziczoną po ojcu, która chyli się mu upadkowi i totalnej ruinie. Na pomoc przechodzi mu dwudziestodwuletnia Kira, która również potrzebuje funduszy. Może je otrzymać, jeżeli wyjdzie za mąż, więc postanawia zawrzeć z Greysonem układ. I gdzieś mi świta, ze oglądałam taki film, więc możecie mi w komentarzach podsunąć tytuł. Chyba, że takiego filmu nie ma, a jedynie podczas czytania czułam się, jakbym taki film, komedię romantyczną, oglądała. Serio, mam już w głowie pełną obsadę.
Co jest ogromnym plusem tej powieści to duża dawka ironii i sarkazmu, czyli tego, co ja w książkach uwielbiam. Co chwilę chichotałam pod nosem, a potem klęłam na autorkę, że nie zakończyła historii po 300 stronach, tylko jeszcze bardziej zapętliła fabułę. Jeżeli chodzi o fabułę, a może to kwestia stylu autorki, to nie do końca coś mi leżało. Tzn. jest tu mnóstwo akcji, ciągle coś się dzieje, przeważnie to są drobne i mało znaczące wydarzenia, które w filmie byłyby zapewne wykreślone ze scenariusza. Wszystko działo się szybko i krótko, oprócz scen erotycznych, które zostały skrupulatnie opisane. Całość czytało się niezwykle szybko, miło i bez oderwania, ale wydaje mi się, że gdybym miała ją komuś opowiedzieć, wiele wątków by mi umknęło. Mogłoby ich być nieco mniej, ale bardziej zgłębionych.
Bez Winy okazało się uroczą powieścią z dwójką bohaterów - i oboje nie są bez winy, z licznymi półsłówkami, które ukrywają pewne tajemnice i z momentami, kiedy klniemy.zarówno na autorkę, jak i na bohaterów. Jeżeli podobały wam się takie powieści jak Wszystkimi zmysłami, Ugly Love czy Dziesięć płytkich oddechów, a szczególnie, jeżeli Bez Słów, było dla Was delikatnym wstępem, to tę powieść możecie traktować jako bardziej dojrzałe rozwinięcie.
Opinia pochodzi z bloga http://www.posredniczkaa.pl/
Mia Sheridan wraz z rodziną mieszka w Cincinnati w stanie Ohio, została okrzyknięta bestsellerową autorką „New York Timesa”, „USA Today” i „The Wall Street Journal”. Jej pasją jest tworzenie miłosnych historii o ludziach, którzy są sobie przeznaczeni.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki wywołało wiele emocji i wzruszeń, a lektura „Bez słów” nie dała o sobie łatwo zapomnieć. Gdy na rynku pojawiła się powieść „Bez winy” wiedziałam, że muszę ją przeczytać, a autorka i tym razem mnie nie zawiodła.
Sheridan tworząc fabułę tej powieści, bazowała na bardzo często wykorzystywanym, ale również niezmiennie pociągającym miłośników romansu szablonie. Oboje mają nóż na gardle i jedynym rozwiązaniem jest dla nich tymczasowe małżeństwo. Ten plan ma szanse powodzenia i wydaje się niezbyt skomplikowany, problem pojawia się w momencie, gdy Garyson uświadamia sobie, że jego jedyna nadzieja w postaci przyszłej żony, należy do gatunku kobiet, którymi pogardza najbardziej na świecie. Jak ułoży się mieszkanie z tą wiedźma pod jednym dachem? Czy ona poradzi sobie z jego wredną smoczą naturą?
„Be winy” bardzo się różni od swojej poprzedniczki, oczywiście rozgrzewa serducho przepięknym wątkiem miłosnym. Oczywiście, ta miłość nie jest miłością prostą. Oczywiście, bohaterowie muszą sobie poradzić nie tylko z sytuacją, w jakiej się znaleźli, ale również z własną przeszłością. Tę książkę cechuje duża dawka świetnego humoru, a porównując ją z jej poprzedniczką, można odnieść wrażenie, że ta jest lżejsza, bardziej zabawna, mniej poruszająca, wciąż jednak pochłaniająca.
Sheridan, podobnie jak w „Bez słów” postawiła na silną kobietę. To Kira wyciąga pomocną dłoń do Garysona, to ona jest pomysłodawcą całego planu. Mogłoby się wydawać, że gdyby nie jej pomoc, on nie dałby sobie rady ani z winnicą, ani z własnym życiem. Tym, co mi się nie podobało to fakt, że postać głównej bohaterki była dość nudna, brakowało jej odrobiny nieprzewidywalności. Od początku wiemy, jaka jest Kira, domyślamy się czego można się po niej spodziewać i niczym nas ta postać nie zaskakuje. Całe szczęście, że Garyson jest postacią bardzo nieprzewidywalną, która kryje w sobie wiele tajemnic, czekających na rozwiązanie.
„Bez winy” jest szalenie romantyczną powieścią, która niestety nie pozwala cieszyć się sobą zbyt długo. Mnóstwo dobrego humoru, burzliwy romans oraz niespodziewane zwroty akcji sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Jeżeli lubisz romanse, to ta powieść z pewnością Cię rozgrzeje!
20-09-2016 o godz 07:45 przez:
Bookendorfina Izabela Pycio
Bardzo sympatyczny, przyjemny i ciepły romans. Wiele w nim dobrego humoru, zabawnych perypetii, niespodziewanych zwrotów akcji. Oczywiście, nie brakuje dramatyzmu, zaskakujących zdarzeń, nuty niepewności co do tego, w jaki sposób rozwinie skrzydła miłość między dwojgiem osób, wydaje się, że sobie przeznaczonych. Zanim pojawi się szansa na wyczekiwane zakończenie, przez życie głównych bohaterów przetoczy się wiele burz, zmuszeni będą ponownie nauczyć się ufać innym, znaleźć wsparcie we wzajemnych relacjach, wybaczyć wyrządzone krzywdy, uporać się z wyrzutami sumienia i oprzeć niesłusznym oskarżeniom. Tajemnice z przeszłości, niedomówienia i półprawdy, otoczone silnymi emocjami, aromatem domowych ciast i powabem dojrzałej winorośli, ubarwiają powieść, powodują, że chętnie poznajemy przedstawianą historię. Bajkowe nawiązania, wiedźma, smok, księżniczki, książęta i czarne charaktery, owszem w słodkiej wersji, jednak dojrzale, z wyczuciem, żartobliwie i fantazyjnie. Atrakcyjne drugoplanowe postaci, które wzbogacają powieść, mocno ingerują i mieszają w życiu innych, lub też są dla nich wspaniałym wsparciem.
Kira i Grayson, pomimo młodego wieku oboje już z dużym bagażem przykrych i bolesnych doświadczeń życiowych, obecnie walczą o niezależność, możliwość spełniania marzeń i pragnień. Wobec tego, że nie mają wystarczających środków do życia, a przed nimi pojawia się wątpliwe etycznie rozwiązanie, muszą rozważyć wszystkie za i przeciw, i albo je odrzucić, albo się na nie zdecydować, ale wówczas konsekwencje mogą okazać się bardzo zaskakujące i uzależniające. Czy uporają się z demonami przeszłości, cierpienie zamienią w wiarę i nadzieję, samotność w miłość i zrozumienie? Jak wygrać coś od losu, przezwyciężyć własne obawy i wątpliwości, zdać się na to, co podpowiadają serce i intuicja? Bo czyż prawdziwa bliskość z drugą osobą nie leczy ran, zdejmuje ogromny ciężar z ramion, wzmacnia poczucie własnej wartości, nadaje życiu pełny wymiar, matowość zamienia w nasycenie kolorami? Przy tej książce można się świetnie zrelaksować, odreagować stres, poprawić nastrój czy zwyczajnie cieszyć się miłym zaczytaniem, żywiołowymi przygodami ciekawie wykreowanych postaci, pełnych energii, porywczości, impulsywności, zazdrości, złości, ale także namiętności, czułości, wrażliwości i empatii.
Książki Mii Sheridan intrygowały mnie już od pewnego czasu, nie byłam jednak do końca przekonana do zakupu którejś z nich. Gdy natknęłam się na book tour organizowany przez Karolinę z bloga zaczytanabloguje.blogspot.com, to było jak znak - idealna okazja, by zapoznać się wreszcie z twórczością tej autorki. Kira Dallaire, 22-letnia dziewczyna z bogatej rodziny, jest zdesperowana. Została bez grosza i nie ma się gdzie podziać. Musi w jakiś sposób zmienić swoje beznadziejne położenie, ale wie jedno - zrobi wszystko, byle tylko nie prosić o pomoc swojego ojca. Postanawia skorzystać z pieniędzy, które babcia zapisała jej w testamencie. Nie jest to wcale proste, gdyż zapis obwarowano pewnymi warunkami... W banku Kira przypadkowo spotyka właściciela podupadłej winnicy, wyjątkowo przystojnego Graysona Hawthorna. W jej głowie rodzi się pomysł. Taki z kategorii Bardzo Złych Pomysłów. Dziewczyna decyduje się wcielić go w życie i składa mężczyźnie nietypową propozycję. Żywiołowa, nieprzewidywalna, pełna szalonych pomysłów Kira cały czas mnie zaskakiwała. Nawet nie próbowałam zgadywać, co jeszcze może przyjść jej do głowy. Urzekła mnie swoją bogatą osobowością i temperamentem. Podziwiałam również to, jak wiele było w niej dobra, ciepła i czułości, pomimo tak wielu trudnych doświadczeń i bolesnych wspomnień. Grayson z kolei niemal bez przerwy mnie irytował. Takie bezczelne typy, które mają o sobie zbyt wysokie mniemanie, ogromnie działają mi na nerwy. I chociaż pod tą maską krył się okrutnie zraniony i poturbowany przez życie mężczyzna, niejednokrotnie miałam ochotę mocno nim potrząsnąć. Albo po prostu dać mu w łeb. Rozbrajały mnie za to kłótnie tych dwojga i nieźle się przy nich uśmiałam. "Bez winy" okazało się pełną emocji historią o miłości, samotności i odrzuceniu. Poruszającą opowieścią o dwojgu ludzi ogromnie skrzywdzonych przez swoich najbliższych. Okrutne traktowanie i brak akceptacji ukształtowały w nich jednak skrajnie różne postawy - dążenie do pomocy innym oraz chęć naprawiania świata z jednej strony, z drugiej zaś chłodną obojętność i zamknięcie się w sobie. Czy tych dwoje znajdzie odwagę, by obdarzyć się nawzajem zaufaniem? Przekonajcie się sami - polecam! ogrodksiazek.blogspot.com
Książka wyjątkowa, inna niż wszystkie. Pozytywnie mnie zaskoczyła i przerosła moje oczekiwania. Nietypowa, romantyczna opowieść. Z równie ciekawymi głównymi bohaterami. W tej książce bardzo szybko zaczyna się coś dziać, niemalże od pierwszych jej stron. Jest, to książka, której się nie czyta - ją się chłonie całym sobą! Bynajmniej ja tak miałam. Zatraciłam się w niej tak, że dzień złączył się z nocą, a ja nie mogłam, nie chciałam się od niej oderwać. Już dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tych emocji, żadna tak mnie nie wciągnęła i pobudziła. "Bez winy" jest pozycją, która tego wszystkiego dokonała. Postacie głównych bohaterów są oryginalne, intrygujące... Kira swoją obecnością i szaleństwem rozświetlała każdy zakątek, (uwielbiam ją!) budzi w ludziach wiele emocji szczególnie w Graysonie, którym nie łatwo wstrząsnąć czy rozbawić. A jej się, to udaje niemalże od samego początku ich znajomości. Oboje skrywają wiele tajemnic, a prawdziwe uczucia chowają głęboko pod nałożonymi maskami. Oboje pozornie różni i dalecy od siebie, ale jak się z czasem okazuje łączy ich więcej niż ich dzieli. Początkowo jest między nimi niechęć, ale cały czas (nawet czytając) odczuwa się chemię, przyciąganie między nimi. Wielokrotnie pokaleczeni przez najbliższych, ale różnie sobie z tym poradzili . Choć może, to niewłaściwe słowo w tym przypadku, bo leczą rany nadal. Piękna, pełna namiętności, poruszająca, wstrząsająca opowieść o uczuciu, które rodzi się z niechęci poprzez przyjaźń przeradza się w coś o wiele głębszego i trwalszego. Kira i Grayson, wiele przeszli, zbyt wiele, a ciągle nie było im łatwo. Kiedy myślałam, że, to już koniec tej historii, autorka ciągle zaskakiwała mnie czymś nowym. Nie było, to wymuszone, ani nie było zbędnym przeciąganiem wątków. Było konkretnie i na temat, a każdy element miał tu ogromne znaczenie. Człowiek jest w stanie wiele znieść, ale jest o wiele silniejszy, gdy ktoś w niego wierzy, gdy kocha i czuje, że jest kochany. "A prawda, której nauczyła mnie miłość, była taka, że siły można nabrać jedynie dzięki odwadze, by poddać się cierpieniu, a wtedy ból zrobi miejsce miłości. Na tym właśnie polega piękna równowaga życia. Byłem za nią wdzięczny."
"Bez winy" to opowieść o zdesperowanej dziewczynie, która wpada na jeden ze swoich "bardzo złych pomysłów" i składa dziwną propozycję obcemu chłopakowi. Nie za bardzo wiadomo o co chodzi? Tak, ale jeśli to przemyślicie, dojdziecie do starych jak świat wniosków - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. A jakie pieniądze może proponować bezdomna 22-latka człowiekowi z więziennym wyrokiem? Czy złożona propozycja odmieni losy obojga?
Jestem fanką Mii Sheridan i lubię bohaterów, których tworzy. Jednak w powyższej powieści Kira i Grayson początkowo doprowadzali mnie do szału. Te ich drobne złośliwości i ośli upór zaczynały robić się męczące. Na szczęście jak tylko zdałam sobie z tego sprawę, akcja zmieniła bieg i okazało się, że zarówno szalona Kira jak i gburowaty Grayson mają dobre, mądre oblicza i szlachetne serca. Wśród mieszkańców winnicy poznajemy także innych wspaniałych ludzi, jak choćby parę starszych służących, którzy są światłością tego miejsca i w podupadłej rezydencji tworzą prawdziwy dom. Spotkamy tu także ograniczonego umysłowo Virgila, któremu, nie zważając na jego ułomności, Grayson daje pracę, pomimo, iż pracownika generalnie nie potrzebuje.
Podupadła winnica, czyli de facto miłosne gniazdko naszej pary, tworzy bardzo fajny klimat powieści. Zaniedbany majątek Graysona jest niezwykle klimatyczny, urokliwy oraz swoiście intymny i swojski. Podobnie jak w poprzedniej powieści Sheridan, akcja toczy się w małej miejscowości, w której niewielka lokalna społeczność zna się od lat. Jest to dobre miejsce, a raczej scena, gdzie dokładnie widać jak roznoszą się plotki oraz jakie konflikty toczą się pomiędzy mieszkańcami.
W mojej opinii najnowsza powieść Mii Sheridan jest bardzo dobra, choć niestety nie tak, jak absolutnie urzekające "Bez słów". Nadal jednak pozostaje przyjemną, ciepłą lekturą, utrzymaną w bardzo podobnym, poruszającym serca klimacie. Jeśli lubiliście książkę "Bez słów" to "Bez winy" jest pozycją obowiązkową na Waszej liście. Romantyczna, uczuciowa, sentymentalna i do tego ta klimatyczna winnica, ach, coś pięknego. Zdecydowanie polecam.
Wyciągnęłam się od samego spotkania bohaterów pod bankiem. Czytało mi się tak fantastycznie, że następnego dnia już miałam lekturę za sobą. (Właściwie zajęło mi to jeden dzień: popołudnie i ranek dnia kolejnego). Nijak nie dało się uniknąć sympatii do bohaterów. Z uśmiechem na ustach czytało się początkowe reakcje bohaterów na siebie nawzajem i te późniejsze, jakże odmienne. Ale nie tylko Kira i Grayson zachwycają. Tutaj oklaski należą się również lojalnej przyjaciółce Kiry, Kimberly, oraz pracownikom Graysona, poczciwemu starszemu małżeństwu, Charlotte i Walterowi, którzy byli dla Graysona jak rodzice. Oboje, zarówno Kira jak i Grayson byli na krawędzi. Zawarli umowę biznesową, jedno ratowało drugie. I może gdzieś w środku już od początku zdawali sobie sprawę, że to nie będzie tylko czysty biznes...
Bez winy okazało się fascynującą lekturą. Niby nic takiego, kolejna książka new adult, a jednak nie powielająca schematów tak bardzo, jak inne. W porządku, może powieść nie jest absolutną niespodzianką i wcześniej czytałam coś podobnego. Ale jak na swój gatunek, na możliwości dublowania wątków w new adult, to było coś świeżego. Na bodajże około sześćdziesiąt stron przed końcem zrobiło się spokojniej. Akcja zwolniła, emocje trochę opadły. Przyznam szczerze, że obawiałam się, że tak będzie do ostatniej strony. Ale nie, Mia Sheridan wyskoczyła z kolejną bombą! I całkiem zgrabnie wszystko rozwiązała. Można się czepiać naprawdę sporej ilości wątków, rys w spójności, ale poważnie, ostatecznie wszystkie te drobnostki da się wybaczyć.
„Dziś możesz mieć bardzo zły dzień, ale jutro może być najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Musisz tylko do niego dotrwać.”
Bez winy to zaraz po Bez słów moje drugie i nie ma co ukrywać bardzo udane spotkanie z twórczością Mii Sheridan, która ma niespotykany talent do tworzenia uroczych, subtelnych i zapadających w pamięć historii. Tym razem zabrała nas w malowniczy świat dwóch zbolałych dusz i pokaleczonych, ale niezwykle walecznych serc, które połączyła jedna niemoralna propozycja i wspólnie złożona przysięga, a to wszystko skąpane w aromacie domowych ciast i bujnych winorośli. Wydawać, by się mogło, że to kolejne romansidło bez werwy, ale zapewniam, że Mia Sheridan potrafi oczarować swoich Czytelników i prosty, a wręcz banalny pomysł wzbogacić o niestandardowe rozwiązania i tylko jej właściwy charakter, przez co stworzona przez nią historia nabiera magii. W tym przypadku niemal dosłownie. To czym autorka urzeka w swojej najnowszej powieści to nieskrępowane odniesienie do… baśni. Nie brakuje tutaj bajkowych porównań do ułożonych książąt i słodkich księżniczek, zołzowatych wiedźm i ziejących smoków, a nawet uczynnych wróżek, czarnych charakterów i dobrych duszków, które w równym stopniu mieszając w życiu głównych bohaterów, co ich wspierają. To nietypowa, ale absolutnie urzekająca taktyka.
Cała recenzja na blogu - zapraszam :) http://www.smooky.pl/2016/10/29-bez-winy-historia-smoka-i-wiedzmy.html
Powiem szczerze, z jakiegoś (zupełnie niezrozumiałego dla otoczenia i mnie samej) powodu, wymyśliłam sobie, że Bez winy jest kontynuacją Bez słów. Długo utwierdzałam się w tym przekonaniu, z niecierpliwością oczekując premiery tej książki. Zastanawiałam się, których bohaterów autorka weźmie na celownik. Co wymyśli. Jak to opisze. Podczas gdy ja roiłam sobie te niestworzone historie ogół mojego blogerskiego otoczenia dobrze wiedział, że te dwie powieści, poza autorką, nie mają nic ze sobą wspólnego. Dobrze chociaż, że zostałam uświadomiona jeszcze przed rozpoczęciem czytania. Mimo wszystko szkoda, że powieść jednak nie była kontynuacją Bez słów. Nie mówię, że była zła, ale ja bym chętnie przeczytała kolejną część. Bo Bez winy, to zdecydowanie zupełnie inna bajka. Inna historia. Inne podejście do tematu. Nawet (w mojej opinii) nieco gorsza niż Bez słów. Nie wciąga tak mocno. Nie intryguje tak bardzo. Nie budzi takiej obsesji, jaką budziło we mnie Bez słów. W związku z tym czytało mi się ją odrobinę gorzej, a co za tym i odrobinę dłużej niż poprzednią powieść autorki. Akcja rozwijała się w spodziewanym przez czytelnika kierunku. Oczywiście nie brakowało zwrotów akcji, ale nie powalały one na kolana, nie ścinały krwi w żyłach i nie budziły we mnie takich emocji, jakich się spodziewałam. Zakończenie było piękne, ale jednak dość przewidywalne.
,,Bez winy" to nowa powieść Mii Sheridan, która trafi na polskie półki już 28 września. Przeczytałam każdą jej książkę i z każdą kolejną stroną coraz bardziej jestem przekonana, że mamy do czynienia z naprawdę utalentowaną autorką z bujną wyobraźnią. Może to źle zabrzmi, ale właśnie tak jest. Czemu? Zapraszam do przeczytania recenzji. (...) Zaletą w jej powieściach jest na pewno barwność postaci - moim zdaniem to właśnie na tym głównie skupia się autorka. Ich przeszłość nie ma szkicu, tylko pełnowartościowy obraz, który odzwierciedla to, jakimi później stają się bohaterami. Ich charakter, ambicje, a nawet nastrój jest adekwatny do ich przeżyć. Widzimy więc powieść, która ma wiele wspólnego z prawdziwym życiem, dlatego łatwo jest utożsamić się z bohaterami. (...) Ale powróćmy do książki. Fabuła, choć zapowiadająca się klasycznie, przyciąga czytelniczą uwagę. Każdy miłośnik Mii Sheridan na pewno pokocha tę pozycję. Dla osób dopiero poznających jej twórczość, będzie to zapewne krok ku czytelniczej przygodzie z tą autorką. Niewątpliwie będzie to przyjemne spotkanie i zachęcające do sięgnięcia poprzednich powieści.
Grayson to kolejny bohater, który znajdzie miejsce w naszym sercu. (...)
ZAPRASZAM NA CAŁĄ RECENZJĘ: http://stanzaczytany.blogspot.com/2016/09/113-bez-winy-przepremierowo.html
To opowieść o tym, że na nic zdadzą się pieniądze, kiedy w domu brakuje miłości. Pierwsze lata życia potrafią dać w kość tak mocno, iż nawet dorosły człowiek nie potrafi pogodzić się z tym, co go spotkało. Sposób przetrwania dzieciństwa rzutuje na całe dalsze życie. Żadne dziecko nie ma wpływu na to, jak jest traktowane przez tych, którzy powinni zapewnić mu wszystko, co najlepsze. Niestety, pomimo wszystko, taki człowiek żyje z poczuciem winy i niekiedy niemożliwe jest wytłumaczenie mu, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za niewłaściwe traktowanie go w dzieciństwie. Historia Kiry oraz Graya to również opowieść o bolesnych zdradach, życiu w kłamstwie, radzeniu sobie z przeciwnościami losu, braterskiej miłości wystawionej na potężną próbę, a także obecności dobrych dusz wokół nas.
W tej historii na wierzch wypływają dwa główne przesłania. Pierwsze mówi o tym, że walka z kimś nie jest czymś złym, jeśli ma ona na celu uświadomieniu owej osobie, ile jest warta. Drugi morał uświadamia, że miłość niekiedy polega na spotkaniu się w połowie drogi, ale nierzadko nie wolno na to czekać, a wręcz trzeba przyjść do swojej połówki, ponieważ czas nie zawsze działa na naszą korzyść.
Mia Sheridan skorzystała z oklepanego schematu w dodatku starego jak świat i wciąż aktualnego - małżeństwa z powodów finansowych. W pierwszej chwili złapałam się za głowę i zastanawiałam się czy na pewno chcę przeczytać taką książkę. Spodziewałam się nudnego romansu. W końcu co może być ciekawego w tego typu "umowie biznesowej"? Oczywiście pomyliłam się, a Mia Sheridan ponownie stanęła na wysokości zadania.
Udało jej się to głównie, dzięki świetnym kreacjom postaci. Kira i Grayson to bohaterowie z krwi i kości. Autorka dogłębnie nakreśliła ich charaktery, powoli na kartach powieści odsłaniając ich przeszłość, a także plany na przyszłość.
Autorka nie zapomniała również o bohaterach drugoplanowych, którzy są wyjątkowi, nawet jeśli występują tylko w krótkich epizodach. Zostali nakreśleni na tyle wyraźnie, że możemy czuć do nich antypatię albo sympatię.
Z kart powieści wyłania się również humor Sheridan, który w tej historii zdecydowanie gra pierwsze skrzypce. W dodatku mamy do czynienia z akcją, która trwa nieprzerwanie, napięcie seksualne bohaterów rośnie, a nieoczekiwane zdarzenia wyrastają jak grzyby po deszczu.
"Bez win" to jedna z bardziej wciągających książek, jakie miałam okazję ostatnio czytać. Świetnie obrazuje do czego zdolni są ludzie, kiedy nie mają już innego wyjścia. Główni bohaterowie są tak mocno zarysowani, że nie sposób przestać o nich myśleć nawet po zakończeniu lektury. Mocno kibicowałam Kirze i Graysonowi przez całą lekturę - chciałam, żeby im się udało, żeby mimo wszelkich przeciwności byli razem i wytrwali w tym, co sobie przysięgli na ślubnym kobiercu. Określenia, którymi siebie nazywali (Smok i Czarownica) były urocze, a jednocześnie doskonale oddawały charakter każdej z tych postaci.
Nietypowa fabuła, pomysł i główni bohaterowie to na pewno to, co wyróżnia tę książkę spośród innych młodzieżówek. Poruszona została tu nie tylko historia dwojga zagubionych młodych ludzi, ale także wpływ braku miłości ojcowskiej i akceptacji na rozwój i psychikę dziecka. "Bez winy" doprowadzała mnie momentami do łez, a czasem do śmiechu. Wywołała we mnie burzę emocji i z tego miejsce serdecznie dziękuję za to samej autorce! Nie mogłam chyba lepiej trafić :)
Autorka jak zwykle zagrała na moich emocjach, kiedy już myślałam, że żaden szokujący zwrot akcji się nie wydarzy, nagle autorka jednak postanowiła mnie zaskoczyć. Bardzo podobała mi się również sceneria, w której Sheridan postanowiła rozegrać akcję tej książki. Winnica dodaje jej nieco tajemniczości i uroku. Interesujące opisy sprawiają, że można poczuć jakby naprawdę się tam było. Autorka ma bardzo lekkie pióro, dlatego też całość czyta się z przyjemnością. Stworzyła coś w rodzaju bajki, tylko w nieco bardziej współczesnym wymiarze i niekoniecznie dla małych dzieci. Wykreowała Wiedźmę i na każdym kroku ziejącego ogniem Smoka, postanowiła ich ze sobą połączyć w niecodzienny sposób, a wszystko to zamknąć w pięknej scenerii. To wszystko sprawia, że na chwilę można się poczuć trochę jak dziecko i po prostu cieszyć się tą książką i przeżywać ją całym sercem.
"Bez winy" to powieść przepełniona sarkazmem i ironią. Ciekawa, lekka i przyjemna historia o tym, by nie oceniać ludzi po pozorach. O przewrotności losu i miłości, którą doskonale definiuje powiedzonko z czasów podstawówki - kto się czubi ten się lubi. Grayson i Kira przypominają mi właśnie takie podkochujące się w sobie dzieci z podstawówki i ich końskie zaloty. Nawet burzliwa i niełatwa przeszłość nie zrujnowała uroczego i słodkiego obrazu głównych bohaterów. Dlatego też sceny seksu i dość nachalna postawa Graysona w tych sprawach, odrobinę gryzła mi się z obrazem Kiry i Greya, który powstał w mojej głowie. Niemniej jednak uważam, że Bez winy jest książką godną poznania. Jeśli szukacie pozycji przy której zapomnicie o codzienności i będziecie mogli się zrelaksować - ta książka będzie idealna.
Po ostatnim, miażdżącym emocjonalnie tytule, potrzebowałam czegoś lekkiego i zabawnego, a Bez winy miało właśnie takie być. I było. Sheridan tym razem stworzyła new adlut z nutką dramatu, dużą dawką napięcia seksualnego, ale to co wysuwa się na pierwsze miejsce to wątek komedii romantycznej. Autorka wszystko ze sobą zgrabnie łączy i sprawia, że powieść śmieszy, wzrusza a nawet odrobinę skłania do przemyśleń. Nie bagatelizuje tego, co przeszli bohaterowie, nie tworzy banalnej historyjki, ale nie szczędzi zabawnych sytuacji, ciętych ripost i droczenia się bohaterów między sobą. Powieść jest przepełniona humorem, uczuciami oraz akcją, która zaskoczy i oczaruje. Jakieś zarzuty? Absolutnie żadnych. Serio, nie mam się do czego przyczepić, moja czepialska natura rozpacza...