Aftershock (CD)

Kolejny cudowny studyjny album Motorhead, jak oni to robią, ciągle świeżo, z nowymi pomysłami, godny polecenia!

Byłem ciekaw czym tym razem uraczy nas Motorhead. Bo to co grali do tej pory było prawdziwą eksplozją solidnego thrash metalu. Płyta jak na obecne czasy, w których niełatwo zabłysnąć oryginalnością jest całkiem dobra. Jeszcze więcej poweru, naprawdę, dają popalić. Mam spory sentyment do ich starych numerów, ale na "Aftershock" jest wcale nie gorzej. Może być!

Panowie z Motorhead wyglądają leciwie, więc trochę obawiałem się tego albumu! Tymczasem "Aftershock" daje niezłego kopa. Kilka kawałków wręcz wymiata, szczególnie "Heatbreaker"! Momentami klimaty jak za najlepszych czasów, chociaż nie wszystkie utwory trzymają równy poziom! Mimo to album polecam, nie tylko fanom!

Czekałam i jeszcze raz czekałam.Oczekiwanie przeplatane było wiarą w to,że Lemmy nie bawi się w dopieszczanie,muskanie i w poprawne dźwięki.Mieliśmy dostać prawdziwą płytę-brudną,skwierczącą,przepaloną duchem dobrego rock'a.Przecież gdzieś po drodze gubiły się największe zespoły lat 80.Chwytały niewłaściwe klamki,wierząc,że przecież świat i tak leży u ich stóp.Tak mylne stwierdzenia doprowadzały do klęski.A co z Motorhead?Otóż Lemmy pozostawał wierny i oddany temu co wznosiło go na wyżyny prawie 40 lat temu.Poparł to dokładnie tą płytą.Przed premierą roiło się od domysłów:"Co zrobi Motorhead? Czy to będzie zjadliwe?".Wraz z pojawieniem się płyty,obawy zostały rozwiane.Brak ospałych dźwięków.Kawałki "z przypadku"?To nie ta płyta.Ciężko dziś znaleźć tak wielką konsekwencję w muzycznym świecie.Odsłuchuję płytę i po prostu czuję Motorhead-skórę owianą tytoniową pajęczyną.Przesiąkniętą whisky,drżącą zgodnie z uderzeniami basowej gitary.50 minut całkowicie pozbawione półśrodków.Kwintesencja!