5/5
18-07-2017 o godz 11:09 przez: Domingo
Świetna książka. Autor genialnie połączył fakty z fikcją. Porusza w książce temat, który jest jak najbardziej aktualny. Pokazuje, że zgoda dwóch największych religii świata nie tylko nie jest szaleństwem, ale rownież jest możliwa do osiągnięcia. Dodatkowo, umiejętnie wplecione tlo historyczne sprawia, że historia staje się bardziej wiarygondą i prawdopodobną.
Czy ta recenzja była przydatna? 2 0
5/5
20-04-2017 o godz 18:34 przez: www.arabiasaudyjska-ksa.blogspot.com
Rewelacyjna polska odpowiedź (choć może nieco spóźniona, ale cóż począć) na „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Naszym rodzimym Robertem Langdonem jest młody, a już zdolny prokurator IPN Jakub Kania. W roli Leonarda da Vinci wcielił się poczciwy Krakus – Jan Matejko, a Opus Dei zastąpiło tajne bractwo muzułmańskie Bokira. Nie poszukują oni jednak po całym Rzymie i okolicach Świętego Graala, lecz starają się zapobiegać pojednaniu wyznawców islamu i chrześcijan. Jak przystało na Autora z nad Wisły cała, licząca sobie ponad 1000 lat intryga, nie może się obyć bez polskich wątków, a nawet śmiem twierdzić, że stanowią one znakomitą jej większość. Razem z narratorem przenosimy się zarówno w czasie, jak i przestrzeni starając się odkryć, jaki przekaz kryje się w najczęściej kradzionym dziele Mistrza Jana - „Chrzcie Warneńczyka”. Przepowiednia mówi bowiem o potomku szlachetnego, a nawet królewskiego rodu, który zrodzony z dwóch religii ma doprowadzić do pojednania wyznawców nauk Jezusa i Mahometa. Postać takowa na świat ma przyjść 4 razy, co 444 lata. Pierwszy z nich miał dokonać aktu pogodzenia obu wspólnot w 1000 roku. Drugi - jak się domyślacie w 1444, trzeci w 1888, a czwarta, ostania szansa ma nastąpić w roku 2332. Pierwszym wybrańcem był.... a nie, tego już Wam nie powiem. Podobnie jak tego, kim byli następni. Spora część historii dzieje się w czasach współczesnych, gdzie poznajemy sposób funkcjonowania Pionu Śledczego IPN, rodzinną historię głównego bohatera Kuby Kani oraz jeszcze jednej postaci - prześlicznej Kasi, takiej Sophie Neveu ale naszego, rodzimego chowu. Choć ona nie okaże się Świętym Graalem, to też jest niczego sobie babeczką. Nie obędzie się bez tajemniczych zgonów, katastrof, agentów wywiadów, starych SS-manów, mafiosów i innych mniej lub bardziej nieprzyjemnych typków. Książka napisana niezwykle sprawnie, a zakończenie – miłe sercu każdego Polaka, niezależnie od jego sortu. Z zaciekaniem oczekuję obiecanego drugiego tomu, w którym pojawią się ci sami bohaterowie z teraźniejszości z dzielnym Kubą na czele. Mam jednak nadzieję, że więcej będzie w niej oryginalnego Siembiedy, niż pewnej autorskiej, ale jednak kopii którejś z książek Dana Browna. Siembieda ma wyobraźnię i lekkie pióro, więc błyszczenie światłem odbitym nie jest moim skromnym zdaniem wielokrotnemu laureatowi Nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy RP do niczego potrzebne. Odwagi, panie Macieju – proszę o stworzenie historii równie wciągającej jak „444”, ale bez czerpania wzorców z kogokolwiek. Z niecierpliwością oczekuję na kolejną powieść, która pochłonie czytelników bez reszty, czego Panu i sobie serdecznie życzę. http://niestatystycznypolak.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
16-04-2017 o godz 19:05 przez: Michelle
Powieść Macieja Siembiedy zaciekawiła mnie od momentu przeczytania jej opisu. Tajemnice, zagadki dotyczące prób pokojowych pomiędzy chrześcijaństwem a islamem, a do tego kod Jana Matejki… Sensacja i historia w idealny połączeniu. Zabierając się za 444 początkowo, nastawiłam się na lekturę wymagającą skupienia, by nie pogubić się w wątkach między wydarzeniami z przeszłości i tych teraźniejszych…okazało się jednak, że książka jest tak napisane, że przeskoki czasowe nie stanowią żadnego problemu. Powieść jest lekka w odbiorze i czyta się ją niesamowicie szybko. Tak, jak zaznaczyłam powyżej, fabuła rozgrywa się zarówno w przeszłości jak, teraźniejszości, ale autor nie poprzestaje na tym. Ostatnie rozdziały poświęcone są przyszłości… i to dość dalekiej, bo mowa o roku 2332. Maciej Siembieda w 444 łączy fakt historyczne z fikcją literacką. Autor poświęcił kilkanaście lat na zgłębienie tajemnicy Chrztu Warneńczyka, co da się zauważyć w trakcie czytania książki. Jest ona bowiem dopracowana, autor dopracował ją co do najdrobniejszych detali. Dodatkiem ułatwiającym „połapanie” się w postaciach pojawiających się na kartach powieści jest spis umiejscowiony na końcu książki. Podsumowując: Jeśli gustujecie w powieściach historyczno-sensacyjnych, pełnych tajemnic i zagadek, które są jednocześnie przyjemną i lekką lekturą z nutą humoru, jeśli lubicie takich autorów jak Dan Brown czy Ian Caldwell, 444 przypadnie Wam do gustu bez dwóch zdań. Książka wciąga od pierwszych stron, a każda kolejna pochłania czytelnika, wprowadzając go w świat różnic religijnych, spisków i prób pojednania dwóch religii… pytaniem pozostaje zakończenie… ale to jakiem ono jest, dowiecie się w chwili, gdy zdecydujecie się sięgnąć po tę książką, a następnie ją przeczytać… wówczas przekonacie się, czy było warto… :)
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
21-04-2017 o godz 13:45 przez: Anonim
Można powiedzieć, ze to ksiązka dla każdego polskiego patrioty 😊 zostały w niej zawarte ważne wydarzenia z historii naszego kraju, które umiejętnie przeplatają się z fikcją. Siembieda jest miłośnikiem historii i to widać w tej książce, która jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Zagadka skonstruowana na wysokim poziomie, nie brakuje ciekawych postaci. Mnie wciągnęło.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
15-04-2017 o godz 15:36 przez: DawidBo
Nie powiem, że nie chwyciło mnie hasło "Polski Dan Brown". Liczę, że faktycznie Siembieda napisał powieść, która będzie tak zajmująca i sensacyjna jak chociażby "Kod..". A jeśli przy okazji zawarł w niej liczne wątki z hstorii Polski to ja nie mogę się doczekać premiery i mam nadzieję, że książka nie będzie dla mnie rozczarowaniem.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
12-04-2017 o godz 13:33 przez: Edyta Bujak
poki co czytałam tylko zapowiedź tej ksiązki ale juz czekam na premiere, wstęp mnie bardzo zaciekawił! szykuje sie bardzo gęsty i ciekawy temat, nawiązujący także do obecnej polityki, zatem będzie łączeni historii z wydarzeniami obecnymi, przy czym część wydarzeń to fakty :) super !
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
31-01-2018 o godz 08:04 przez: Anonim
Kilka dni temu podjęłam się pewnego zadania: próbowałam znaleźć wszystkie książki, które przez media, blogerów lub wydawców zostały porównane do książek Dana Browna. Znalazłam kilka „podobnych do Kodu Leonarda da Vinci”, pisarzy piszących „niczym Dan Brown” oraz bohaterów „intrygujących jak Robert Langdon”. Oczywistym jest, że taki marketingowy zabieg może przynieść dużo dobrego, przełożyć się na zwiększone nakłady, a co za tym idzie – świetną sprzedaż. Wszystko zależy od tak zwanego „targetu”. Ja w tym wypadku jestem poza nim. Nie zachwycił mnie „Kod Leonarda da Vinci”, nie pokonały mnie „Anioły i demony”, a „Inferno” odłożyłam po stu stronach. Może i jeszcze to pierwsze przeczytałam z niejakim zainteresowaniem, może nawet zerknęłam przy okazji na Toma Hanksa walczącego z Opus Dei, ale naprawdę – ile można? Był to zasadniczy powód, dla którego książka „444” Macieja Siembiedy przeleżała na moim regale kilka ładnych miesięcy, zanim postanowiłam wreszcie zmierzyć się z lekturą. Przyznam, że porównywanie jej do hitu Browna całkowicie mnie zniechęcało. Płomyk nadziei tlił się jedynie w osobie autora, który jest przecież cenionym dziennikarzem, reportażystą (a to drugie w moich oczach czyni go szczególnym). Czy ktoś, kto jest trzykrotnym laureatem tzw. „polskiego Pulitzera” może stworzyć literacką kichę na miarę niedoszłego muzyka? Pewnie może, ale przecież nie musi. Z takim wewnętrznym dysonansem rozpoczęłam literacką podróż za przepowiednią arby, skrupulatnie oddzielając prawdę od fikcji. Głównym bohaterem „trzech czwórek” jest obraz Jana Matejki „Chrzest Warneńczyka”, który – zgodnie z legendą – otwiera światu drogę do pojednania dwóch religii: islamu i chrześcijaństwa. Nic zatem dziwnego, że płótno staje się niezwykle pożądanym kąskiem dla wielu wpływowych osób. Za tę historię umierają ludzie, nieświadomi faktu, że nadepnęli na odcisk niebezpiecznemu bractwu Bokira, które od wieków za wszelką cenę chce zachować tajemnicę arby. Siembieda zabiera nas w podróż przez kilka czasoprzestrzeni. Startujemy w czasach współczesnych, by za chwilę znaleźć się w 998 roku wśród piasków pustyni, gdzie poznajemy okoliczności śmierci pierwszego z czterech. Podróżujemy przez XV wiek, by przypomnieć sobie, kim był Władysław Warneńczyk i w jakich okolicznościach na trzy dni rzeczywiście udało się zażegnać odwieczny konflikt między religiami. Wiek XIX to śmierć kolejnego z bohaterów przepowiedni, a także powstanie obrazu. Wiek XX to już pierwsze polskie śledztwa dotyczące arby, które płynnie przenoszą nas do naszych czasów, kiedy toczy się „właściwe” śledztwo. To tutaj Jakub Kania stara się rozwikłać zagadkę, na którą naprowadził go zmarły w tragicznych okolicznościach dziennikarz. Siembieda poszedł dalej, ukazując nam tajemnicę arby również w XXIV wieku. Muszę przyznać, że dla mnie wszystkie futurystyczne opowieści są mało zjadliwe. Nie lubię wybiegać w przyszłość o kolejnych sto lat. Po przeczytaniu „444” odkryłam jedną rzecz: zjem wszystko, jeśli ktoś poda to w odpowiednio przyrządzony sposób, najlepiej z lekko pikantnymi przyprawami. Panu Maciejowi to się udało. Dotyczy to całych niemal sześciuset stron. Może rzeczywiście tematem swojej książki uczynił problematykę rodem z „Kodu Leonarda da Vinci”, jednak zrobił to z reporterską pieczołowitością. Czytając o Abelardzie da Tarragona czułam na twarzy samum, który wciskał między moje zęby ziarenka piasku. Z przyjemnością spędzałam czas w domu Jana Głębockiego, skradając się za plecami Leona Wyczółkowskiego poprawiającego dzieła mistrza Matejki. Wreszcie – zachłysnęłam się Jakubem Kanią, który jako inteligentny, bezpośredni, zabawny mężczyzna skradł moje serce. W zasadzie nie wiem już, czy tę historię opowiedział reportażysta czy raczej gawędziarz snujący piękną historię. Język, którym operuje pisarz, jest językiem erudyty. Przyznam, że to niezwykłe doświadczenie czytać książkę, która cieszy oczy, uszy i mózg pięknym językiem. Nie potrzeba do tego patetyzmu, szafowania swoją wiedzą z każdego zakresu. Tutaj czuć było, że Siembieda jest po prostu najlepszym człowiekiem do napisania takiej książki – jego przygotowanie, genialne łączenie wątków, mieszanie czasoprzestrzeni, ganianie czytelnika z jednego miejsca w drugie, wprowadzenie mnóstwa bohaterów – wszystko to wykonane z precyzją i wrażliwością. (Za nietuzinkowy sposób opisywania urody i osobowości Kasi Karewicz należy się najwyższa ocena.) I ciągle się zastanawiam… Jak można porównywać Siembiedę do Browna? Niech się ten drugi uczy od pierwszego, a porównania niech tyczą się jedynie nakładu – życzę, żeby książki Pana Macieja sprzedawały się równie dobrze. Już za chwilę premiera kolejnej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
19-04-2017 o godz 19:33 przez: Magdalena Senderowicz
Sięgając po książkę 444 Macieja Siembiedy nie byłam pewna, czego mam się spodziewać. Fabuła już na pierwszy rzut oka przypomina nieco słynny Kod Leonarda da Vinci, chociaż ze wstydem przyznaję, że z twórczością Dana Browna do tej pory było mi nie po drodze. Jest to jednak na tyle rozpowszechniona historia, że prawdopodobnie każdy o niej słyszał i ma z nią pewne skojarzenia. Nie będę jednak w stanie ocenić, czy powieść Siembiedy ma szansę stać się polskim Kodem Leonarda da Vinci, ale trzeba przyznać, że książka jest na swój sposób intrygująca, choć co nieco jej brakuje. Podobno w swoim obrazie Chrzest Warneńczyka Jan Matejko zawarł przepowiednię, która może odmienić losy świata. Podobno znajduje się tam wskazówka, w jaki sposób ma dojść do pogodzenia się religii chrześcijańskiej i islamskiej. Z tego powodu obraz ten jest wielce pożądany przez antykwariuszy, dyrektora Muzeum Narodowego, a także hitlerowskiego grabieżcę dzieł sztuki. Uwagę na niego zwraca również prokurator Instytutu Pamięci Narodowej, Jakub Kania. Wpada na trop związku obrazu Matejki z przepowiednią arby, zgodnie z którą co 444 lata na ziemi pojawia się wybraniec mający moc pojednania islamu z chrześcijaństwem. A jednym z nich był właśnie Warneńczyk… Ale chyba nie do końca wykorzystał swoją szansę. Jakub to istota bardzo zawzięta, która choćby nie wiem, co się działo, będzie dążyła do swoich celów. A jego celem jest rozwiązanie zagadki Chrztu Warneńczyka. Kania stąpa po kruchym lodzie, bowiem każdy jego ruch jest śledzony przez współczesnych islamistów, którzy nie chcą, aby przepowiednia arby się wypełniła. Co więcej, obrazu Matejki pożąda także wiele innych osób. Czy rzeczywiście dzieło polskiego malarza stanowi klucz do przepowiedni? Czy na tym obrazie znalazło się coś, co może odmienić losy świata? Czy rzeczywiście istnieje szansa na pojednanie się dwóch skrajnych religii? Na te teoretycznie fikcyjne pytania stara się odpowiedzieć Jakub podczas swojego śledztwa. Początkowo toczy się ono dosyć powoli, potem mamy pewien przełom, aż tu nagle akcja się urywa, a my przenosimy się kilka lat w przód. O dziwo nie jest to nawet takie dezorientujące, jak mogłoby się wydawać. Główny motyw tej powieści stanowi dochodzenie prowadzone przez głównego bohatera, ale mamy tutaj także pewną nutkę romansu. Na drodze Jakuba pojawia się Katarzyna Karewicz, wnuczka Kazimierza Karewicza, który był pasjonatem teorii spiskowych i interesował się również obrazem Matejki i przepowiednią o wybrańcach. Dodatkowym elementem są tutaj retrospekcje z przeszłości, z różnych okresów. Raz przenosimy się do roku 998, potem do lat 1440-1444, nie brakuje także zaprezentowania przeszłości z okresu 1881-1893, kiedy to żył Jan Matejko. Jednak główna akcja toczy się w latach obecnych, ale intrygujące może być samo zakończenie, kiedy to autor przenosi nas do roku 2332. Zapewne wszystko to miało połączyć się w jedną, logiczną całość, jednak w moim odczuciu niektóre sytuacje były tutaj ni przypiął, ni przyłatał. Nie byłam w stanie dostrzec ciągu przyczynowo skutkowego, a w przypadku takich thrillerów jest to jeden z bardziej istotnych elementów. Choć zaprezentowana tutaj historia naprawdę potrafi wciągnąć, tak w pewnym momencie czytelnika uderza brak dynamiki i napięcia. Chociaż pojawia się zarys pewnego niebezpieczeństwa i akcji, to jest on raczej bardzo stonowany i nie da się go odpowiednio wyczuć. Idziemy do przodu wraz z bohaterami, ale czegoś tutaj brakuje. To książka, która posiada w sobie tajemnicę, ale jest napisana bardzo lekko i zdecydowanie nie należy do zbyt skomplikowanych i wymagających powieści. Choć niektóre rzeczy niezbyt mi się sobą współgrały, tak książkę czyta się przyjemnie. Niestety, nie wywarła na mnie takiego efektu, jakiego bym oczekiwała. Jest dobra, poprawna i napisana w taki bezpieczny, schematyczny sposób. Maciej Siembieda nie przekroczył żadnych granic i nie wyszedł poza normy, trzymał się tego, co jest już czytelnikom dobrze znane. Dlatego Ci, którzy szukają czegoś bardziej zaawansowanego i innowacyjnego mogą się poczuć rozczarowani po lekturze 444. Jednak na pewno znajdą się i tacy, którzy mają ochotę na coś lekkiego, utrzymanego właśnie w takim stylu, jaki zaprezentował autor. Ani specjalnie nie odradzam, ani specjalnie nie polecam. Pozostaję neutralna. Książkę potrafi wciągnąć i ma swoje zalety, ale też nie jest to coś wyjątkowo ambitnego, co skłaniałoby nas do dogłębnych analiz i wbijało w fotel. Teoretycznie mamy tutaj wszystkie te elementy, które być powinny: spisek, intryga, tajne stowarzyszenia, sensacja, pościg, groźby, romans… Ale czegoś zabrakło. www.bookeaterreality.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-04-2017 o godz 12:08 przez: addictedtobooks
Istnieje pewna przepowiednia, która mówi o pojednaniu chrześcijaństwa wraz z islamem. Niektórym może się wydawać, że morze wylanej krwi oraz nieustające wojny pomiędzy wyznawcami nigdy nie pozwolą na pojednanie tych dwóch religii. Jednak przepowiednia arby zapowiada cztery możliwości pojednania chrześcijaństwa z islamem za sprawą czterech wybrańców, którzy począwszy od roku tysięcznego, co czterysta czterdzieści cztery lata mają szansę zaprowadzić pokój oraz raz na zawsze zakończyć trwającą od wielu lat niezgodę. Każdy wybraniec wyróżnia się od innych ludzi niewielką blizną w kształcie cyfry cztery tuż nad swoją prawą brwią oraz faktem, że jest potomkiem dwóch różnych religii. Czy przepowiednia kiedykolwiek się spełni? „ – Moim zdaniem to sam obraz jest kodem. Prowadzi do przepowiedni, a ta do idei pojednania chrześcijaństwa z islamem. Bardzo karkołomnej idei. Dla niej kradziono i ukrywano Chrzest Warneńczyka. I jeśli zabijano z powodu obrazu, to też dla niej. Idea potrafi zawładnąć umysłami, a najbardziej niebezpiecznym miejscem na ziemi jest ludzki mózg.” W 1881 roku Jan Matejko maluje obraz „Chrzest Warneńczyka”, który bardzo szybko staje się najczęściej kradzionym polskim obrazem. Pewnego dnia z prokuratorem Instytutu Pamięci Narodowej Jakubem Kanią kontaktuje się pewien mężczyzna, który twierdzi, że jest w posiadaniu wielu ciekawych informacji o tym zaginionym dziele. Informatorowi nie udaje się jednak przekazać żadnych wskazówek, ponieważ podczas podróży do biura prokuratora ginie w wypadku samochodowym. Przypadek? Jakub Kania rozpoczyna własne śledztwo w związku z „Chrztem Warneńczyka” i wkrótce trafia na wiele niezwykle niepokojących poszlak. Jaką tajemnicę skrywa dzieło Matejki? Oraz w jaki sposób obraz jest powiązany z przepowiednią arby? „Wygrywają tylko ci, którzy potrafią być bezbłędni i bezwzględni. W kraju, w którym się urodził, mawiano, że jeśli zły człowiek ma nóż, to dobry musi mieć dwa.” Jakub Kania ma na swoim koncie kilka sukcesów, w tym złapanie wielu zbrodniarzy wojennych, którzy ukrywali się po II Wojnie Światowej. Sprawa „Chrztu Warneńczyka” może okazać się jednak dla niego jednym z największych wyzwań, z jakim przyjdzie mu się zmierzyć. Pewna islamska organizacja zrobi wszystko, by powstrzymać prokuratora i nie dopuścić do ujawnienia tajemnicy obrazu oraz spełnienia się przepowiedni. Czy Jakubowi uda się rozwikłać tą zagadkę oraz odnaleźć zaginiony obraz? Czy mężczyzna jest gotowy stawić czoła tak potężnej sile, która od wieków zawzięcie walczy o niedopuszczenie do pojednania między chrześcijaństwem a islamem? Jak zakończy się ta historia? Czy na świecie zapanuje kiedykolwiek pokój pomiędzy tymi wyznaniami? „Historia jest nauczycielką życia. Mądrość narodów polega na umiejętności wyciągania wniosków w własnych błędów.” Książka „444” Macieja Siembiedy to pozycja, na którą zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Stworzona przez autora historia przedstawia losy najróżniejszych bohaterów na przestrzeni tysiąclecia. Czytelnik ma okazję zaobserwować zmagania nie tylko Jakuba Kani we współczesności, ale również poznać historię kolejnych wybrańców oraz dowiedzieć się nieco więcej o tajemniczej organizacji islamskiej. Duża ilość retrospekcji na początku nieco mnie przerażała i bałam się, że w końcu pogubię się w tak dużej ilości wątków. Na szczęście na końcu książki znajdziemy listę wszystkich bohaterów, dzięki której bardzo szybko możemy sobie przypomnieć kto jest kim oraz jaką rolę odgrywa w całej historii. Fabuła książki już od pierwszych stron ogromnie wciąga czytelnika oraz przenosi go do zupełnie innego świata pełnego mrocznych tajemnic oraz starannie uknutych intryg. Akcja bardzo szybko się rozkręca i z naprawdę ogromną przyjemnością śledziłam wszystkie rozgrywające się wydarzenia. „444” to pozycja idealna dla fanów „Kodu Leonarda da Vinci”, z tym że książka Macieja Siembiedy jest według mnie jeszcze bardziej intrygująca niż dzieło Dana Browna. To, co również bardzo spodobało mi się w tej książce, to przedstawienie przez autora jego wizji przyszłości, a dokładnie roku 2332, kiedy to ostatni wybraniec ma szansę na pojednanie chrześcijaństwa z islamem. Książka Macieja Siembiedy to idealna pozycja dla każdego, kto uwielbia historie pełne teorii spiskowych, tajemnic oraz nieco historycznych wątków. Gorąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
29-04-2017 o godz 09:10 przez: Domi czyta
https://www.facebook.com/domiczyta RECENZJA PREMIEROWA Premiera: 26.04.2017 „– Moim zdaniem, to sam obraz jest kodem. Prowadzi do przepowiedni, a ta do idei pojednania chrześcijaństwa z islamem. Bardzo karkołomnej idei. Dla niej kradziono i ukrywano Chrzest Warneńczyka. I jeśli zabijano z powodu obrazu, to też dla niej. Idea potrafi zawładnąć umysłami, a najbardziej niebezpiecznym miejscem na ziemi jest ludzki mózg. (…) Chrzest Warneńczyka wiąże się z czymś, co jest nie do pomyślenia. Z pokojem między światami przekonanymi, że ich religie są wrogie.” – fragment książki. Debiutancka powieść Macieja Siembiedy „444” od pierwszych stron emanuje mocą przyciągania czytelnika, głodnego wyjaśnienia tajemniczego tytułu, który mnie w pierwszej kolejności przywiódł na myśl mickiewiczowskie „a imię jego czterdzieści i cztery”. Siembieda zabiera nas w fascynującą podróż literackim wehikułem czasu, dzięki któremu przemierzamy historię świata i Polski od roku 1000 po rok 2332, zatrzymując się co 444 lata od daty startowej i śledząc wpływ starodawnej przepowiedni arby, w myśl której właśnie co 444 lata na Ziemi pojawi się wybraniec – królewski potomek zrodzony z rodziców reprezentujących antagonizowane od wieków religie chrześcijaństwo i islam – dzięki któremu możliwe będzie pojednanie pomiędzy tymi zwaśnionymi stronami. Są jednak siły, nastawione na utrzymanie wiecznego rozdźwięku pomiędzy wyznawcami obu religii i które nie cofną się przed niczym, aby ustalony raz porządek pozostał niezmienny na zawsze. Kiedy sławny polski malarz Jan Matejko uwiecznia na swym obrazie scenę chrztu Władysława III Warneńczyka, który zanim zginął z rąk tureckich pod Warną, miał doprowadzić do podpisania traktatu pokojowego z przedstawicielami świata islamu, proroctwo sprzed lat nabiera nowej mocy. W czasach współczesnych obraz Matejki pt. Chrzest Warneńczyka staje się obiektem historycznych analiz oraz dziennikarskich śledztw, przy czym nikt w Polsce nie dysponuje nim fizycznie z uwagi na to, że w czasie II Wojny Światowej został skradziony. Zainteresowane znaczeniem malowidła osoby niby przypadkiem schodzą jednak z tego świata, ale kiedy do akcji wkracza utalentowany prokurator Instytutu Pamięci Narodowej Jakub Kania wydarzenia nabierają mocnego tempa, uniemożliwiając oderwanie się od lektury ani na moment. W krótkim odstępie czasu miałam przyjemność przeczytać kolejną polską powieść, której autor w brawurowy i absorbujący sposób powiązał ze sobą historyczne zdarzenia i postaci oraz literacką fikcję, konstruując bardzo przekonującą fabułę, dającą przyczynek do samodzielnego badania przedstawionych w książce faktów i zweryfikowania ich autentyczności. Z kart powieści Siembiedy mówią do nas królowie, papieże, a nawet sam Jan Matejko, dzięki czemu możemy spojrzeć na pewne zdarzenia z nowej perspektywy. Główni bohaterowie natomiast, czyli Jakub Kania oraz urocza Kasia Karewicz, których ścieżki skrzyżowały się dzięki „kodzie Matejki”, są bardzo sympatyczni, pomysłowi i tak przekonujący, jakby istnieli naprawdę. Siembieda stworzył historię obfitującą w trafne obserwacje, chociażby te dotyczące polskiego społeczeństwa, podaną w sposób przystępny i dowcipny, dzięki czemu czas spędzony na lekturze „444” jest rozrywką wyjątkową. Lektura absolutnie porywa i jeśli w taki sposób przedstawiane byłyby zdarzenia z przeszłości w szkołach, uczniowie chłonęliby je z rozszerzonymi z wrażenia oczami. Jestem pełna uznania dla Macieja Siembiedy, ponieważ stworzył powieść spójną, wartką i tak inspirującą, że aż trudno uwierzyć, że to jego literacki debiut. Liczę na to, że z Kubą Kanią jeszcze się spotkam i mam nadzieję, że będzie to miało miejsce w niedalekiej przyszłości – do roku 2332 nie dożyję ;). Serdecznie zachęcam Was do lektury i myślę, że Dan Brown może się schować przy naszym rodzimym autorze. Przekonajcie się sami, czy mam rację. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera za egzemplarz recenzencki powieści i możliwość przeżycia tej pasjonującej przygody.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
25-04-2017 o godz 09:48 przez: Bookendorfina Izabela Pycio
"Z detektywistyczną skrupulatnością kilkakrotnie obejrzał scenę uwiecznioną przez Matejkę, a potem przestudiował każdy jej centymetr kwadratowy... Nie dostrzegł niczego nadzwyczajnego." Wciągająca i fascynująca powieść, napisana z rozmachem i dbałością o szczegóły, wiele wątków, mnóstwo postaci, mocna intryga. Podobały mi się wyraziste profile bohaterów wzbogacone ciekawymi i zadziwiającymi informacjami odnośnie ich przeszłości. Dzięki temu lepiej rozumiemy ich postawy z dłuższej perspektywy, nawiązujemy silniejszą nić sympatii i chętniej odkrywamy kolejne odsłony ich losów. Wędrowanie po różnych okresach historii, od końca dziesiątego wieku, aż po dalekie wybieganie w przyszłość, mnogość zagadkowych i frapujących zdarzeń, spiskowa teoria dotycząca jagiellońskiego obrazu, skrywana przez wieki tajemnica, niebezpieczna i niosąca przesłanie śmierci prawda. Autor obrazowo przedstawia rzeczywistość, zgrabnie angażuje czytelnika w rozwój akcji, sprytnie zajmuje pasjonującą grą w snucie przypuszczeń, domysłów, skojarzeń i interpretacji. Przyznam, że imponuje mi taki rozmach, precyzja w opisie, nawiązywanie do faktycznych przedmiotów urastających do rangi artefaktów, do zapamiętanych przez pokolenia zdarzeń czy wyróżniających się postaci historycznych. I jeszcze uwzględnianie polskich akcentów, nadawanie im wysokiej rangi, obudowywanie nimi głównego członu scenariusza zdarzeń. A przy tym logiczne połączenie poszczególnych części powieści, ich wzajemne dopasowanie, i choć nie wędrujemy zgodnie z chronologią zdarzeń, to jednak nie mamy wrażenia gubienia się, poszczególne elementy składają się w przemyślaną i przekonującą całość. Jedynie ostatnia cześć książki, dotycząca przyszłości, pozostawiła mnie z lekkim niedosytem spektakularności i efektownego zakończenia. "444" to barwna sensacja, wzbogacona efektownymi elementami thrillera, dająca świadectwo rozbudowanej wyobraźni autora, ale także pozwalająca czytelnikowi na szybkie wczucie się w jej nietuzinkowy klimat, bawienie się inteligentnym humorem, przyjemnym przeżywaniem i interesującym zaczytaniem. Zagadkowy obraz Jana Matejki, o sensacyjnej historii, skojarzony z przepowiednią zdolną zmienić losy świata, wskazującą drogę pojednania chrześcijaństwa z islamem. Tajemnica proroctwa od wieków głęboko skrywana, znana jedynie nielicznym, wybranym papieżom i garstce największych przywódców świata arabskiego. Ktokolwiek podejmował próby wyjaśnienia towarzyszącego obrazowi sekretu, natychmiast stawał przed olbrzymim wyzwaniem, niezniszczalną zaporą zmowy milczenia, pozornym zaginięciem dokumentów, zatrważającym splotom okoliczności wiodącym do nagłej śmierci świadków mogących wnieść coś istotnego do sprawy, zaskakująco silnymi naciskami na wyciszenie ciekawości. O jakich sposobnościach i wybrańcach mówi proroctwo arby, czyli czwórki? Jak duże jest prawdopodobieństwo jego spełnienia? Dlaczego przepowiednia budzi tak metafizyczny lęk we władzach tajnego bractwa Bokira? Czy komukolwiek uda się w pełni zgłębić i zrozumieć tajemnicę "Chrztu Warneńczyka"? bookendorfina.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-04-2018 o godz 11:44 przez: annrecenzuje
Cudze chwalicie, swego nie znacie. Czyli o książce Macieja Siembiedy, która bez wątpienia może się pysznić obok Waszej kolekcji powieści Dana Browna. Nieszczęśliwy wypadek czy umyślnie spowodowana śmierć? Dziennikarz badający historię zaginięcia obrazu Jana Matejki ginie przejechany przez ciężarówkę. Dla Jakuba Kani, ISBN-u nic nie dzieje się przypadkiem dlatego sam postanawia zająć się sprawą obrazu. Śmierć dziennikarza wydaje mu się podejrzana, tym bardziej, że giną dokumentacje prowadzone przez mężczyznę. Kania nie ma pojęcia, że wplątuję się w intrygę powiązaną z dwoma największymi religiami świata. Książka 444 zachwyciła mnie już od pierwszych stron. Jest w niej wszystko, co uwielbiam - szybka akcja, ciekawe opisy (oczywiście nie przydługie, ale wprowadzające w temat), nawiązania do faktów historycznych, cofanie się do przeszłości oraz dialogi, które były ciekawe i pouczające. Główny bohater nie jest typowym macho, który wypielęgnowany i pachnący jak bzy w maju przyciąga do siebie kobiety jednym skinieniem palca. Podoba mi się w nim przenikliwość i jasność umysłu. Widać, że jego postać jest dobrze dopracowana - brawo Panie Macieju! Postacie drugoplanowe - mimo iż było ich wielu nie pogubiłam się kto jest kim. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy każdego z nich. Wnioskuje, że do opisania większości z nich potrzebna była ogromna znajomość obyczajów, które były powszechne w minionych latach. Autor jest szczegółowy i dopracował każdą postać perfekcyjnie. No i zakończenie! Byłam zaskoczona, mimo iż miałam na jego temat kilka własnych teorii. Żadna nawet w najmniejszym stopniu nie była przybliżona do tego, co zaserwował autor. Kolejny plus, ponieważ im więcej czytam, tym częściej przewiduje fabułę. Temat religii można w dzisiejszych czasach wałkować bez końca. Chrześcijaństwo, islam - to tematy, które poruszają każdego kto śledzi wiadomości z kraju i ze świata. W 444 religie te odgrywają olbrzymią rolę. No i właśnie - tajemnicze trzy czwórki. Co oznaczają? Dlaczego są tak istotne? I co mogą oznaczać w kontekście chrześcijaństwa i wiary w Allaha? O tym przekonacie się, sięgając po książkę Macieja Siembiedy. Jeśli jesteś miłośnikiem thrillerów z historią w tle koniecznie musisz przeczytać tę książkę. Osobiście, z niecierpliwością będę wyczekiwać każdej książki napisanej przez Pana Siembiedę. Na szczęście już w marcu ukażę się kolejna pt. Miejsce i imię. Wierzę, że Jakub Kania zauroczy mnie po raz kolejny.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-04-2017 o godz 17:35 przez: zolzowata_franca
Możliwość zrecenzowania przedpremierowo powieści "444" Macieja Siembiedy sprawiła mi dużo radości. Najgorsze było to, że ciągle w czytaniu przeszkadzały mi obowiązki przedświąteczne, a od "444" tak trudno było się oderwać. Paweł Włodarczyk to mierny dziennikarz, zajmujący kiepskie stanowisko (mimo wysługi lat), w jednej z warszawskich gazet. Ginie w wypadku samochodowym, w zderzeniu z tirem, jadąc na spotkanie z prokuratorem Jakubem Kanią, któremu chciał przedstawić historię tajemnicy związanej z obrazem Jana Matejki "Chrzest Władysława Warneńczyka". Śmierć Pawła Włodarczyka nie jest przypadkowa. To zabójstwo na zlecenie, wykonane przez wyznawcę islamu, albańskiego kierowcę. Jakub Kania, to szanowany prokurator z IPN-u.. Przeprowadza dogłębne śledztwo, które naprowadza go na przepowiednię arby, mówiącą o wybrańcach pojawiających się co 444 lata, zrodzonych z dwóch religii, którzy mają pojednać islam z chrześcijaństwem. Przepowiednia ta ma być ukryta na obrazie Jana Matejki. W śledztwie pomoże mu Katarzyna Karewicz, wnuczka członka Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, znanego z odzyskiwania zawłaszczonych przez hitlerowców skarbów kultury polskiej. Czy w gąszczu tajemnic znajdzie się miejsce na wątek romantyczny? Co przyniesie śledztwo, w którym tajne bractwo bez skrupułów posunie się do najgorszego? To tyle w temacie treści. Nie będę Wam odbierać przyjemności poznawania sensacyjnych wątków i spisków. Fabuła książki przenosi nas z czasów teraźniejszych w przeszłość, między innymi do roku 998, 1440, jak i do czasów w których żył Jan Matejko i nie tylko. Pomysł na książkę rewelacyjny. Czyta się fantastycznie. Polecam w stopniu "bardzo". Szczególnie miłośnikom przygody. Polacy nie gęsi, swojego Macieja Siembiedę mają, który spokojnie mógłby powalczyć z Danem Brownem. To nie człowiek znikąd, a znakomity pisarz i reportażysta, trzykrotny laureat polskiego Pulitzera, czyli nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii reportaż. Z tajemnicą chrztu Warneńczyka zetknął się wiele lat temu i poświęcił jej kilkanaście lat badań. Owocem tychże badań jest "444", prawda historyczna przemieszana z fikcją literacką. Dla mnie była to uczta, przyjemność, możliwość szperania w internecie, szukania, przekopywania, pasjonowania się tematem wspólnie z autorem. I chyba o to właśnie chodzi w książkach tego typu, by bawiły, ale również wciągały nas głęboko w treść, rozbudzając naszą wyobraźnię.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-06-2017 o godz 19:08 przez: Stanisław_60
Nie znoszę mdłych książek. Takich, o których mówi się, że “fajna”, “lekko się czyta” albo że “dobra lektura”. To tak samo mało przekonywujące jak reklama restauracji, w której jest “dobra kuchnia” i “smaczne jedzenie”. Dlatego z uwagą śledzę dyskusję toczącą się wokół „444”, książki, którą podziwiam z wielu powodów. Między innymi za poruszenie, jakie wywołała. Wielu recenzentów chwali ją pod niebiosa, kilku chłoszcze - ale nawet najbardziej żarliwi krytycy powieści, doceniają wiedzę historyczną autora. Przyznam szczerze, że sięgnąłem po ten tytuł lekko zirytowany zachwytami i chętnie bym postawił swój dyplom historyka skromnego uniwersytetu przeciwko czapce śliwek, że będę w stanie na 560 stronach przyłapać Siembiedę na wpadce. Nie udało się. Czytam w Internecie i w mediach zarzuty wobec „444". Jeden z recenzentów wytyka, że Matejko nie mógł palić papierosów, bo kiedy malował „Chrzest Warneńczyka” to ich jeszcze nie znano. Znano, znano. Cygarfabryka, jak ją nazywali miejscowi, działała przy Dolnych Młynach w Krakowie już od dziesięciu lat, a poza cygaretkami skręcanymi z liści, produkowała siekany tytoń zawijany w bibułki, czyli… No właśnie. Nieporozumienie oczywiste tak samo jak uwaga, że w zaborze austriackim nie istniała prasa polska, tylko „polskojęzyczna”, bo nie było państwa polskiego. Niezupełnie. Zabór austriacki był inkubatorem polskiej prasy tamtych czasów. W Galicji wychodziło wówczas kilkadziesiąt gazet i czasopism, które miały polskich wydawców, polskie redakcje i polskich dziennikarzy. Administracja austriacka nie miała z nimi nic wspólnego, cenzura praktycznie nie istniała, a „Stańczycy” będący strażnikami polskości w jej pełnym, konserwatywnym wydaniu, codziennie wydawali „Czas”, który docierał nawet do Polaków pracujących przy budowie Kanału Sueskiego. We Lwowie wychodził „Dziennik Wszechpolski”, który ostro walczył z rusyfikacją i germanizacją, broniąc polskiej racji narodowej. Redagował go Roman Dmowski - idol dzisiejszych narodowców maszerujących ulicami Warszawy. Nie sadzę, aby ogolenym na łyso chłopcom spodobało się, że gazetę ich guru nazywa się „polskojęzyczną”, a nie polską. Ale mniejsza z tym. Szczerze gratuluję wszystkim polemistom, bo to pasjonujące rozmowy. Przynajmniej o coś w niech chodzi, ktoś się spiera, a przy tym uczy siebie i innych. A ile się przy tym można dowiedzieć…Chwała „444”, że wywołuje ten ferment.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-04-2017 o godz 00:29 przez: Aga H
Kiedy wydawnictwo wysłało mi zapowiedź książki, którą miała być polskim odpowiednikiem "Kodu Leonarda da Vinci", byłam bardzo ciekawa tej książki. Z wielką radością i zaciekawieniem zabrałam się za lekturę "444". Historia opowiada o prokuratorze Jakubie Kani i jego przygodzie, która rozpoczyna się wraz z telefonem Pawła Włodarczyka. Ten starszy pan zadzwonił z rewelacją o sekrecie zaginionego obrazu Jana Matejki. W dniu umówionego spotkania, Włodarczyk ginie w wypadku samochodowym. Jak się później okazuje, miał on być celowo zabity, aby tajemnica nie wyszła na jaw. Ale cóż za tajemnicę mógł kryć obraz, aby ktoś chciał śmierci niewinnego człowieka. Ów tajemnica mogła doprowadzić do pojednania chrześcijaństwa z islamem. Prokurator Kania z każdą kolejną poszlaką, z każdą kolejna niewiadomą coraz bardziej zostaje pochłonięty przez poszukiwania tajemniczego obrazu i skrywanej przez niego tajemnicy. Książka jest bardzo wciągająca, czyta się ją szybko i przyjemnie. Historia skonstruowana, jest w ciekawy sposób. Przeplatają się w niej wątki prokuratora Kani i islamskiego stowarzyszenia Bokira, którzy strzegą tajemnicy obrazu. Poznajemy w niewielkim stopniu kulturę islamu. Nie brak tutaj również odwołań do historii Polski i świata. Już samo przywołanie Jana Matejki, jednego z najwybitniejszych Polskich artystów, jest nawiązaniem do historii. Porównanie "444" z "Kodem Leonarda da Vinci", jest jak najbardziej trafne. Obie książki łączy: przywołanie wielkiego artysty; tajemnica skrywana przez obraz; poszukujący odpowiedzi i ludzie którzy chcą mu to udaremnić. Mamy tutaj również wspólniczkę w poszukiwaniach, której dziadek przekazał szczątkową wiedzę dotyczącą obrazu (skądś to znamy). Autor niestety nie uniknie porównań, do sławnego Kodu. Jednak czy warto to porównywań. Osobiście cieszę się, że Polska może pochwalić się własnym kodem, kodem Matejki. "444" to świetna lektura, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-06-2021 o godz 21:05 przez: adzia1983
Ta pozycja to była przygoda! Mamy tu opowieść współczesną, kiedy to Jakub Kania, prokurator IPN, zaczyna zajmować się sprawą zaginionego obrazu Jana Matejki „Chrzest Warneńczyk”. Okazuje się, że nie jest to zwykle dzieło sztuki. Zawiera wskazówki dotyczące proroctwa arby zapowiadającego, że począwszy od ok. 1000 r. n.e., co 444 lata, pojawi się wybraniec, który będzie miał szansę zjednoczyć dwa odmienne światy - chrześcijaństwo i Islam. Taka szansa miała się pojawić cztery razy w ciągu całej historii ludzkości. Człowiek ten miał być potomkiem dwóch religii, mieć pochodzenie królewskie i posiadać znamię w kształcie cyfry 4. Częściowo udało się tego dokonać jedynie polskiemu władcy Władysławowi Warneńczykowi - ale było to tylko chwilowe pojednanie. Ostateczne zjednoczenie jednak nie następuje… Kochani, cóż to była za uczta! Uwielbiam takie powieści, gdzie przeszłość jest powiązana z aktualnymi wydarzeniami i gdzie odkrywamy tajemnice mające wpływ na dzieje ludzkości. Pięknie skonstruowana, perfekcyjnie napisana, pełna zagwostek i cudownych bohaterów. Bardzo polubiłam prokuratora Kanię, człowieka niezmiernie inteligentnego i posiadającego duże poczucie humoru, dążącego do poznania meandrów przeszłości. Do tego Katarzyna, wnuczka innego prokuratora IPN sprzed lat, który też był poszukiwaczem prawdy. Ponadto Autor świetnie oddał klimat różnych okresów historii łącznie z czasem przyszłym - takie Science fiction. Jeżeli lubicie takie przygody pełne tajemnic, to jest to książka dla Was! Nie zawiedziecie się! Ja jestem nią oczarowana! Jest to część serii, więc z Jakubem Kanią jeszcze się spotkam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
28-05-2017 o godz 12:16 przez: erka
Spiskową teorię dziejów, zapoczątkował w książkach Dan Brown. To bardzo duże uproszczenie, oczywiście takie naginanie faktów, do swoich wizji było od zawsze popularne, jednak Brown swoimi thrillerami zrobił wiele dla takiego przedstawiania wydarzeń. Ciekawe fakty historyczne, postacie zmagające się z jakąś tajemnicą i już mamy arcydzieło! I na naszym rynku wydawniczym mamy paru pisarzy, który specjalizują się w tego typu literaturze. Leszek Herma i jego Sendinum, czy zupełnie nowe nazwisko na tym poletku, przynajmniej dla mnie Maciej Siembieda. "444", bo taki tytuł nosi tak książka, to opowieść zaczynająca się od tajemniczej śmierci pewnego dziennikarza. Jego śmierć, a szczególnie wydarzenia którymi się interesował, rozpętują prawdziwą lawinę spisków i podejrzeń. Będą w to zamieszani nie tylko dziennikarze, ale i wysokie szychy z IPNu, hitlerowcy, żydowscy antykwariusze, a nawet obraz Matejki. Pozornie nie związane ze sobą sprawy, przybiorą zaskakujący finał. Po więcej zapraszam do lektury. Słowem podsumowania, całkiem udana powieść przygodowa, z interesują cą zagadką i ciekawymi bohaterami. Trochę przewidywalna, ale takie powieści, rządzą się swoimi prawami i być może niektóre elementy muszą być zgodne, nie wiem. Na pewno warta aby po nią sięgnąć, także polecam do przeczytania.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-06-2017 o godz 16:47 przez: Anonim
No i proszę: mamy kolejnego „polskiego Dana Browna”. Kolejnego, bo po wpisaniu tej frazy w wyszukiwarkę pojawiają się przynajmniej cztery nazwiska naszych autorów łącznie z Zygmuntem Miłoszewskim (nazwanym tak z powodu „Bezcennego”) oraz Maciejem Siembiedą, którego powieść „444” obecna jest na rynku zaledwie od kilku tygodni, a już narobiła sporo zamieszania. Rzecz dotyczy tajemniczego obrazu (skąd my to znamy?) oraz zawartej na nim przepowiedni. Słowem - nic nowego. Zniechęcona schematem sięgnęłam po książkę z rezerwą i… mocno się zdziwiłam. „444” miało być oklepaną opowiastką o „kodzie Matejki”, a okazało się thrillerem erudycyjnym bardzo wysokiej próby. Tak, tak. To gatunek rzadko w Polsce spotykany. Ryzykowny, bo zmusza do myślenia, sprawdzania, poszukiwania i smakowania historii. Tymczasem, jak napisał kiedyś jeden z recenzentów "Gazety Wyborczej”, polskie sensacje historyczne obowiązuje poziom „niższy od maturalnego”. Autor musi bardzo uważać aby książka nie zmęczyła...
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-04-2017 o godz 22:30 przez: DominikaEl
Nie przepadam za thrillerami, a "444" wciągnęła mnie bardzo szybko. Pierwsze strony pochłonęłam w metrze, kolejne już w domu. Wiem jedno - po opisie i nagłówkach można wiele sobie obiecywać od książki, a ona na pewno je wszystkie spełni. Brawa dla Siembiedy przede wszystkim za wciągającą fabułę, w którą płynnie wprowadza czytelnika, za trzymanie w napięciu i ... lekki język. Autor umiejętnie kieruje czytelnikiem - powoli, ale bez zbędnych komplikacji wprowadza go w świat zagadki, która - jakby nie było, nie jest powszechnie wszystkim znana. Jednym słowem - nie idzie się pogubić. Siembieda kawałek po kawałeczku odkrywa elementy układanki, a raczej robią to stworzone przez niego postaci dosyć dobrze zarysowane. Jest sensacyjnie, barwnie, zawrotnie. Oby druga część była utrzymana w podobnym tonie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-05-2017 o godz 12:03 przez: Anonim
Dla mnie rewelacja. Uwielbiam ciekawostki historyczne, szczególnie gdy przedstawione są w formie zagadki, która wiąże się z przyjemnością rozwiązywania. Lektura „444” jest jak wycieczka do muzeum, w którym każdy eksponat zasługuje na uwagę, a wszystkie razem tworzą spójną opowieść. Przygoda polega na tym, że nie wiadomo co będzie w następnej sali, co wydarzy się dalej, co jeszcze zaplanował autor. Dla mnie to fascynująca rozrywka, dlatego stawiam powieści najwyższą ocenę i dziękuję za doskonałą zabawę. Żałuję tylko jednego. Tej książki nie da się przeczytać po raz drugi, tak jak nie da się przeżyć emocji raz odkrytej tajemnicy. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają to dopiero przed sobą.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji