Czy Polacy są zabobonni? Czy wiara w moc uzdrowicieli jest większa niż w medycynę konwencjonalną? Czy działalność uzdrowicieli może być niebezpieczna? Odpowiedzi na te i podobne pytania szuka w najnowszym „Ozonie” Robert Gołaś.

„Co najmniej pięć tysięcy Polaków chorych na raka umiera co roku, ponieważ rezygnują z medycyny konwencjonalnej – twierdzi onkolog prof. Marek Pawlicki. Winą obarcza uzdrowicieli, a ich działalność określa jako zbrodniczą”.

"Alternatywną terapię wybrał Jacek Kaczmarski. Pieśniarz, który zachorował na nowotwór krtani, chciał uratować swój głos i dał się nakłonić do leczenia w jednym z austriackich ośrodków pseudomedycznych, gdzie zastosowano – obok punktowego, głębokiego ogrzewania krtani – środki homeopatyczne, terapię polem magnetycznym oraz seanse reiki i masaże shiatsu. Kaczmarski szukał pomocy u wielu uzdrowicieli. Spotykał się z bioenergoterapeutami z całego świata, którzy leczyli go przykładaniem rąk, „kontaktem fizycznym bez kontaktu fizycznego” czy „obracaniem tybetańskich młynków”. Skorzystał też z zaproszenia do gliwickiego ośrodka Kazimierza Piotrowicza, znanego jako wynalazca uzdrowicielskich wkładek do butów i kandydat na prezydenta w wyborach w 1995 r., który obiecywał, że „ma łóżko, które leczy raka”. Ostatecznie leczenie holistyczne Kaczmarski przypłacił życiem. Polscy lekarze przestrzegali go, że jeśli się nie zgodzi na operację, umrze. Nie uwierzył im. Zmarł półtora roku po rozpoczęciu kuracji w Austrii”.

I.J.

Pełna treść tego artykułu znajduje się w nr 4/06 tygodnika “Ozon”.