Artur Andrus – dziennikarz i radiowiec, w ostatnich latach wyrósł na czołowego satyryka kraju i często gości na scenach kabaretowych. No i dobrze, bowiem wnosi coś więcej niż przaśny humor (niczym w kolonijnych skeczach), co charakteryzuje wiele aktualnie się produkujących zespołów kabaretowych. Andrusa jest dużo wszędzie, ale nie mamy go dosyć, bo nie da się go nie lubić. Jego najnowsza książka „Vietato fumare” to kolejny zbiór jego najśmieszniejszych tekstów, które potrafią rozbawić nawet do łez.

Książkę „Vietato fumare, czyli reszta z bloga i coś jeszcze” tworzy zbiór tekstów, jakie Artur Andrus umieszczał w „Zwierciadle”, „Gazecie Lekarskiej” oraz w Internecie. Tytuł długi, choć autor twierdzi, że powinien być jeszcze dłuższy, brzmiąc: „Niczym szczególnym, poza osobą autora, niepowiązane ze sobą żartobliwe teksty, pisane z myślą o lekarkach i lekarzach, kobietach, mężczyznach czytujących kobiece pisma oraz wszystkich innych, zwłaszcza posiadających dostęp do Internetu, a teraz już niekoniecznie”. Tak więc książka jest skierowana także do ludzi, którzy wykonują inne zawody niż lekarz, nie czytają kobiecych pism oraz nie mają dostępu do Internetu. Czyli do wszystkich, którym dotąd nie było po drodze z Andrusem i na pewno do tych, którzy już przeczytali wcześniejszą książkę autora „Blog osławiony między niewiastami”.

Czym zdobywa sympatię widzów, słuchaczy i czytelników? Umiejętnością obserwacji rzeczy i zdarzeń błahych, których nie zauważamy na co dzień, a gdy Andrus wskaże je palcem, od razu stają się dla nas ciekawe. Tym bardziej, że zwyczajna powszedniość jest przefiltrowana przez niesamowite poczucie humoru autora oraz dosmaczona jego inteligencją.

Lektura „Vietato fumare” jest świetną okazją do uśmiechu, śmiechu i chichotu. To niezbędny element wyposażenia plecaka czy walizki każdego urlopowicza, a także uroczy towarzysz miłośnika satyry samotnie popijającego herbatkę w domowych pieleszach.

Jeśli już niebawem wyjeżdżasz na wakacje, najnowszą książkę wybitnego satyryka zamówisz na empik.com - tutaj.